W ramach cyklu „Sztuka współczesna i nowoczesna na wesoło” - dzisiaj o rosyjskim artyście i jego kwadracie... co zapowiada tytuł i zamieszczona powyżej fotogrfia.
Przedstawione płótno nosi tytuł „Czerwony kwadrat”, pochodzi z 1915 roku i stanowi ozdobę Państwowego Muzeum Rosyjskiego w Petersburgu.
Ale darujmy sobie ten obraz, bo patrząc na boki i kąty namalowanej figury - uważam, że jako kwadrat... niespecjalnie się artyście udał.
Zajmijmy się raczej dziełem, dzięki któremu Malewicz stał się sławny... arcydziełem, o którym autorzy albumu „Przewodnik po sztuce” piszą m. in. w takich słowach: -
„Obraz ten, uważany za najbardziej krańcowy przykład ikonoklastycznego ducha historycznej awangardy, był pierwszą salwą suprematyzmu: głosił malarstwo akcentujące wagę formy jako niezależnej jednostki intelektualnej.”
Jestem pewien, że teraz już każdy wie o jakie dzieło sztuki chodzi, więc tylko dla żartu wrzucę poniżej jego fotkę:
Prawda, że to jest zupełnie inne niż poprzedni obraz? Tytuł dzieła brzmi: - „Czarny kwadrat na białym tle”.
Arcydzieło to zostało wykonane też w 1915 roku (choć sam mistrz podobno opatrzył go datą 1913, bo jak stwierdził - w tym czasie powstała jego koncepcja).
To oczywiście tylko zdjęcie kopii obrazu, bo jak podają źródła - jego oryginał zaginął.
Aż chciałoby się powiedzieć – jaka szkoda...
Jestem przekonany, że gdyby oryginał się odnalazł, to byłby wart majątek... i niech was nie zmyli oszczędność formy, treści oraz koloru, bo sam kontrast barw zastosowanych na obrazie bije z mocą po oczach, wdziera się w świadomość i krzyczy – Tak, to ja!... czarny kwadrat na białym tle!!!
Zauważyliście może, że kiedy patrzę na ten obraz, to mnie nieco ponosi?
Wracając do tematu - jeśli w muzeum wisi tylko kopia „Czarnego kwadratu...”, to pewnie zaciekawi was kto ją namalował... bo podobno jest bliźniaczo podobna do oryginału.
Już mówię, a właściwie to piszę - kopię obrazu też namalował mistrz Malewicz.
I tu zaraz ciśnie się na usta pytanie – jak podołał tak trudnemu zadaniu, mimo szalonej komplikacji graficznej i kolorystycznej dzieła?
Otóż okazuje się, że na szczęście był w posiadaniu fotografii oryginału. Poważnie, tak podają fachowe źródła.
No... proszę was - nie wygłupiajcie się! Oczywiście, że fotografia była kolorowa.
A teraz uwaga! Wyborcza.pl doniosła kilka lat temu, że na stulecie powstania tego wiekopomnego dzieła (w 2015 roku) w Galerii Tretiakowskiej w Moskwie odbyła się międzynarodowa konferencja na której przedstawiono wyniki badań naukowych poświęconych właśnie „Czarnemu kwadratowi...”
Portal pisał o tym m. in. tak:
- „"Czarny kwadrat na białym tle" Kazimierza Malewicza świętuje w tym roku setne urodziny. Na poświęconej temu wydarzeniu konferencji specjaliści z Galerii Tretiakowskiej przedstawili swoje nowe odkrycie. Udało im się dowieść, że pod "kwadratem" znajdują się dwie inne kompozycje. Rozszyfrowano także napis, którym malarz miał opatrzyć swój obraz...
- Było wiadomo, że pod "Czarnym kwadratem" znajduje się inny obraz. Udało nam się jednak dowieść, że to nie jeden obraz, tylko dwa - powiedziała telewizji Kultura Jekatierina Woronina, ekspert z Galerii Tretiakowskiej.
Pierwszy z nich, który znajduje się najgłębiej, to kompozycja kubofuturystyczna. Badaczom udało się ją zobaczyć w promieniach rentgenowskich. Nad nią z kolei znajduje się kompozycja protosuprematyczna, którą odkryto dzięki badaniu pod mikroskopem krakelury, czyli siatki spękań na powierzchni "Czarnego kwadratu". W dużym powiększeniu wyraźnie widać, że pod spodem znajduje się farba innego koloru...
Podczas konferencji eksperci powiedzieli o jeszcze jednym odkryciu. Są przekonani, że udało im się rozszyfrować napis na "Kwadracie", którego, jak sądzą, dokonał sam Malewicz. Badacze nie są jeszcze pewni jednego słowa, jak tłumaczą, artysta kilka liter pisał w podobny sposób. Uważają jednak, że całe zdanie brzmi: "Bitwa murzynów w ciemnej jaskini".”
Wyobrażacie sobie? Takie cuda... i to wszystko w jednym czarnym kwadracie o powierzchni mniejszej niż pół metra kwadratowego, a właściwie to chyba nawet pod kwadratem.
Ach ci rosyjscy naukowcy. Tyle ciekawych odkryć, tyle wyjaśnionych tajemnic... a w zasadzie badali tylko kopię dzieła. Wyobrażacie więc sobie, ile zdołali by odkryć rzeczy dziwnych i ciekawych, gdyby jakimś cudem otrzymali do badań oryginał „Kwadratu”?
Jeśli ktoś nie potrafi (tak, jak i ja) zrozumieć o co chodzi z tym „Czarnym kwadratem”, to się nie przejmujcie. Portal wyborcza.pl kończy swój artykuł tak:
- „I choć na temat "Czarnego kwadratu" napisano już setki prac naukowych, jak widać, do dziś kryje on tajemnice. Swojego dzieła, zdaje się, nie rozumiał nawet sam Malewicz. - Nie mogłem jeść ani spać, próbowałem zrozumieć, co zrobiłem, ale nie mogłem - mówił.”
Zaś wracając do zamieszczonej na wstępie opinii zaczerpniętej z książki „Przewodnik po sztuce”, to nie pytajcie mnie, jak ją rozumieć... chodziliście pewnie do szkoły, więc sami musicie sobie to jakoś wyjaśnić, albo zwyczajnie nauczyć się tego na pamięć. Tak chyba nawet będzie szybciej, a poza tym... powtarzając to z pamięci w towarzystwie, niejeden raz będziecie potem mogli zadziwić innych swoją znajomością i poziomem pojmowania sztuki nowoczesnej.
Jak by nie było, na pewno zgodzicie się ze mną, że opinia fachowców z branży brzmi niezwykle naukowo i mądrze, więc samo dzieło też musiało być nie byle jakie.
Fakt, że zaginęło - to niepowetowana strata dla światowej kultury... i sztuki. Myślę jednak, że należy mieć nadzieję, że kiedyś wypłynie na jakiejś aukcji i kolejny raz olśni świat sztuki swoim niegasnącym, czarnym blaskiem.
Jeśli zaś chodzi o moją prywatną opinię, to myślę, że fakt, iż ktoś namalował kwadrat, koło, czy nawet dwa kwadraty i dorobił do tego otoczkę rewolucji w sztuce - nie wydaje mi się aż tak dziwaczny, jak to, że świat kultury coś tak prymitywnego oraz żenującego „kupił” i uznał za arcydzieło... zwłaszcza, że już przed Malewiczem byli tacy, którzy malowali przeróżne kwadraty.
A wracając w czasy współczesne - celem przeprowadzenia eksperymentu z dziedziny abstrakcji postanowiłem oddać się pracy twórczej nad stworzeniem własnego, czarnego kwadratu na białym tle. Gdy uzyskany efekt mnie nie zadowolił... ostro się za niego zabrałem, dodałem nieco kolorów i wyszło mi coś takiego:
PS. Przyznaję, że do czarnego kwadratu nadal niepodobne (nawet to czarne dookoła to tylko rodzaj ramki), więc obrazowi nadałem tytuł „Pocałunek matki” i od razu spojrzałem na sztukę nowoczesną nieco cieplej.
Inne tematy w dziale Kultura