To coś nieprawdopodobnego. Podobno KOD wyszedł w niedzielę na ulice, by kolejny raz bronić demokracji. Jak się dowiedziałem, była to ogólnoświatowa akcja po hasłem: - „Skradziona Sprawiedliwość”.
Wybaczcie, musiałem o tym napisać, skoro główne media podchodzą do tematu, jak pies do jeża.
Dowiedziałem się o tym proteście z portalu niezależna.pl, ale nie wiedziałem, czy dać temu wiarę. Sprawdziłem na Onecie, Wirtualnej i paru innych portalach... i nic. Stare sprawy z prawie już zamierzchłych czasów, ale nic nowego o KOD-dzie. Choć przyznaję, że na moment w moim umyśle pojawiła się iskierka nadziei, gdy wrzuciłem w Google hasło "KOD Interia".
Pojawiła się zaraz podpowiedź: - „kody do gier” i druga, bardziej aktualna, która brzmiała „Aktualne kody rabatowe”. Nie, nie poddałem się i proszę... szczęście się do mnie uśmiechnęło. Trafiłem na stronę radia Gdańsk i uwierzyłem. KOD jeszcze istnieje i rzeczywiście wyszedł kolejny raz na ulice, aby zaprotestować. W Gdańsku nie tylko w sprawie łapania złodziei, którzy skradli KOD-owi sprawiedliwość, ale też przeciwko zmianom ulic z tych prokomunistycznych na pokomunistyczne.
Wygląda na to, że KOD nie odzyskał jeszcze sił na tyle, żeby mógł wyjść sam, bo przeczytałem, że do protestującego KOD-u przyłączyli się inni dobrzy ludzie, którym nowa nazwa dawnej ulicy Dąbrowszczaków nie przypadła do gustu. Ale z drugiej strony, tym sposobem w manifestacji wzięło udział znacznie więcej osób, niż gdyby tego wsparcia KOD nie otrzymał.
Radio podaje, że w Gdańsku manifestacja liczyła aż około pięćdziesiąt osób, ale przeczytałem, że dla równowagi w Warszawie było ich trzydziestu (widać KOD w stolicy nie zadbał o odpowiednie wsparcie).
No, cóż - nie ma co grymasić. Trzydziestu w Warszawie, siedmiu gdzie indziej, to nie jest wcale mało, zważywszy, że protesty odbywały się na całym świecie i choć podobno nie były tak liczne, jak ten w Gdańsku, to jednak, jak wiecie – „ziarnko do ziarnka...”. A poza tym, moim zdaniem - bardziej liczy się jakość, niż ilość.
Jednak rozumiem też brak uśmiechu na niektórych twarzach, gdy myślą o frekwencji, tym nie mniej... oceniając siłę i wagę tych manifestacji, trzeba wziąć pod uwagę pewne szczególne okoliczności.
W niedzielę skakała nasza kadra skoczków narciarskich, więc trzeba zrozumieć argumenty tych działaczy, którzy na czas transmisji zawiesili swoje członkostwo w KOD-zie.
Zakodowane babcie i (ko)dziarscy dziadkowie mieli też w tym czasie swoje święto, więc akurat część stałych uczestników KOD-owskich spacerów po mieście (organizowanych przecież głównie dla naszych seniorów) pewnie odbierała w domach życzenia od swoich wnuków.
Oczywiście, to akurat nie jest usprawiedliwienie, bo przecież sprawę swojego święta można było rozwiązać na przykład w taki... nowoczesny (i do pogodzenia ze swoją dziejową misją) sposób (zrzut z ekranu).
To, co wszystkich zaskoczyło, to fakt, że tym razem manifestacje zupełnie nie były tak głośne, jak zwykle. Manifestanci z KOD-u stali przeważnie z jednym, czy kilkoma transparentami i milczeli.
Kiedy o tym myślę, to dochodzę do wniosku, że była to jak najbardziej przemyślana strategia. Skoro dotychczasowe krzyki i wyzwiska nie przyniosły pożądanych przez KOD efektów, to trzeba było w końcu zmienić metodę... i milczeć. Niech ta cisza obywatelskiego protestu rozpływa się po całej Europie, kłuje w oczy i swym bezgłośnym krzykiem rani uszy Verhofstadtów i innych lewackich Guyów.
Żeby nikt z manifestujących nie dał się sprowokować i nie uległ pokusie, by się odezwać – uczestnicy protestu założyli sobie opaski, czy taśmy na oczy, a z kolei, żeby nie oglądać tych wszystkich ludzi „lepszego sortu”... przechodzących obok i pukających się w głowę na ich widok - opasali sobie też usta.
I niech teraz jakiś PiS-owski reporter spyta... w jakiej sprawie protestujecie? Nie widać kto i o co pyta... nie ma też możliwości odpowiedzieć.
Myślę, że taka forma protestu doskonale wpisuje się a aktualną sytuację KOD-u.
PO pierwsze, jak się ma zaklejone oczy, to się nie widzi rzeczywistości i można bez żadnego dyskomfortu psychicznego słuchać np. TVN-u, czy czytać wypociny brukowca nazywającego się Gazetą.
Cichy protest, to też znacznie tańsza forma sprzeciwu. Nie trzeba finansować budowy sceny, ani płacić za nagłośnienie i to ma same plusy. Tzw. opozycja oszczędza na wybory, a sympatycy KOD-u... to czym mogli się podzielić z organizacją, poszło na „stypendium” dla Mateusza Kijowskiego.
A co mi tam... niech się chłop uczy. Może kiedyś, jak się podciągnie... dołączy do Nowoczesnej i wystarczy mu na alimenty?
Nie śmiejcie się. Może właśnie na naszych oczach realizuje się drugi plan Petru.
Misiek Kamiński też jeszcze parę dni temu nie wiedział, że zostanie ludowcem i przejdzie do PSL-u.
A potem, trafiłem na inne relacje, króciutkie, wzorowane głównie na przekazie różnych mutacji regionalnych Wyborczej. A skoro na te przekazy trafiłem, przyszło mi do głowy, że może warto dopuścić do głosu również drugą stronę. Wybrałem materiał z Lublina (zrzut ze strony dziennikwschodni.pl):
Inne tematy w dziale Polityka