Recenzent JM Recenzent JM
290
BLOG

Merkel, Putin, Soros... – co ich łączy?

Recenzent JM Recenzent JM Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Ten tekst, to wyraz nieco innego spojrzenia na przyczyny kryzysu migracyjnego, promowania ideologii „gender” oraz wielu innych niezrozumiałych dla normalnego człowieka działań prowadzonych przez rządy, instytucje i przeróżne światowe organizacje.

Wielu z nas zadaje sobie przeróżne pytania dotyczące dziwnych zachowań ludzi prominentnych, szefów państw, czy wielkich, światowych organizacji. Dlaczego oni to robią? – pytamy siebie i znajdujemy dziesiątki sensownych odpowiedzi... tylko, że tłumaczących, dlaczego akurat tego robić nie powinni.

Prezydent Putin zbroi się na potęgę, a ruska propaganda przekonała prawie całe swoje społeczeństwo, że tak trzeba, bo Rosja jest zagrożona. Większość ludzi bieduje, ale sam prezydent, jego świta i wielu zaprzyjaźnionych z nim aparatczyków ma się świetnie i zbija kokosy na przekonaniu ludu, że ich problemy wynikają z działań zagranicy. W takim świecie mało kto ma czas i chęć na zastanawianie się - czyim kosztem ich bogaci rodacy aż tak bardzo się wzbogacili i czy przypadkiem nie powinni się kolejny raz podzielić swoim bogactwem z biednymi.

Aktualnie, czyli dokładnie 100 lat po rewolucji w Rosji... podobno proletariackiej - do 110 rosyjskich miliarderów należy około 35% całego rosyjskiego bogactwa.


Niejaki Soros, dobroczyńca odmieńców i wróg wszystkiego, co normalne - którego kasa wspomaga wszelkie szalone pomysły, mające na celu stworzenie nowego człowieka na swój obraz i podobieństwo... oczywiście „swój”, w tym przypadku znaczy Sorosa. Logicznie myślący człowiek od razu dojdzie do wniosku, że to zwykła mrzonka, bo nie ma w świecie takich pieniędzy, żeby każdy „nowy człowiek” mógł mieć choć połowę tego, co ma ów ekscentryczny miliarder.

Ale sami popatrzcie - ilu najemników można za taką kasę wynająć? Ile narobić zamętu i ilu ludziom zawrócić w głowach?

Czy ktoś w takim mętliku potrafi myśleć o rozwarstwieniu społecznym, o tym jaka przepaść w posiadaniu dóbr materialnych dzieli zwyczajnego człowieka od ludzi pokroju Sorosa (pomijam tu aspekt, czy to faktycznie tylko jego pieniądze, bo parafrazując klasyka – tu mogli być czynni i inni szatani). Zwyczajni ludzie się tym nie zajmują, bo myślą, jak związać koniec z końcem, zarobić na utrzymanie, a w wolnych chwilach wkurzają się na kulturowe „ubogacanie” ich życia przez islamskich imigrantów, nachalne wprowadzanie „genderowych” szaleństw, czy zmuszanie na siłę do przestrzegania idiotyzmów politycznej poprawności.

W mediach można znaleźć informację, że 1% najbogatszych ludzi na świecie posiada majątek większy niż wszyscy pozostali.


Kanclerz Angela Merkel wymusiła na wielu europejskich rządach decyzję o wpuszczeniu na teren Europy milionów imigrantów. Z pogwałceniem prawa, podstawowych zasad bezpieczeństwa i zupełnie bez sensu – przynajmniej tak się wydaje zdecydowanej większości z nas. Przecież ona nie może być aż tak nieodpowiedzialna – myślimy sobie, a potem dowiadujemy się, że w podobny sposób, jak pani kanclerz działa Komisja Europejska, większość rządów UE i identyczne poglądy w tej sprawie głoszą dziesiątki organizacji pseudo pozarządowych. To przecież zupełnie bez sensu.

Jednak od tego czasu europejskie społeczeństwa boją się o swoje bezpieczeństwo, dyskutują głównie o imigrantach, uchodźcach, aktach terroru, a ci mocniej przeżywający tragedie, bardziej uczuciowi albo zrezygnowani... przynoszą kwiaty, zapalają znicze, albo mszczą się na kredkach ścierając je o chodnikowe płyty.

Ta odgórna propagandowa inżynieria na ludzkich umysłach zaszła już tak daleko, że najbardziej sfrustrowani piszą listy... nie do winnych takiego stanu rzeczy, ale do Dalajlamy, Papieża, czy nawet do „ciemnego ludu”.

Wg. dostępnych danych, jeszcze w zeszłym roku 62 najbogatsze osoby posiadały majątek równoważny majątkowi połowy biedniejszej populacji ludzi. Aktualnie taki majątek został skupiony w rękach tylko 8 najbogatszych krezusów.


Wracając zaś do tytułowego pytania... no właśnie, co ich łączy?

Myślę, że to świetnie opłacani specjaliści, wybrani przez możnych tego świata, bardzo wpływowych i obrzydliwie bogatych... i wynajęci, by mieszać społeczeństwom w głowach. By tak prowadzić światową politykę, aby tzw. lud - „jaśnie oświecony”, „ciemny” czy różnokolorowy... ciągle skłócać ze sobą, oczywiście oficjalnie pod pozorem niesienia pomocy, budowania braterskich więzi i wspólnej walki o pokój oraz demokrację. Przecież gdyby zwyczajni ludzie przestali zajmować się podsuwanymi im (przez suto opłacane media) tematami i tym, co ich między sobą różni, to może ich spojrzenia spoczęłyby na tych, którzy ze złoconych wież swoich kryształowych zamków sterują życiem maluczkich... i spytaliby – Jak to możliwe, żeby oni nurzali się w takich bogactwach, a my...?

Ale, z drugiej strony - jak wyobrazić sobie np. taką sytuację, że rodowici Niemcy oraz imigranci z Afryki i bliskiego wschodu zgodnie występują przeciwko pani kanclerz?


A niech to... chyba się starzeję. Zapomniałem zrobić sobie poranną prasówkę i moje myśli zdryfowały w stronę nierówności społecznych. A powinienem przecież naskrobać coś o przepowiadanych zmianach w rządzie, rozdźwięku między małym i dużym pałacem, albo przynajmniej o kabaretowym romansie Budki z Kamilą... i dywagować, czy przypadkiem coś nie jest na rzeczy.   

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka