Świat nie jest sprawiedliwy. Podczas, gdy Cristiano Ronaldo (za sporą kasę) bawi się w Egipcie reklamując islamski Ramadan, gwiazdy Agory (za marne pieniądze) muszą prowadzić akcję promocyjną Gazety Wyborczej, czyli generalnie zajmować się żebractwem połączonym z polowaniem na „jelenie”... zgodnie z hasłem – jak trafi się głupi, to i Gazetę kupi.
Adam Michnik zrobił już dla dobra sprawy, co mógł... tzn. objechał Polskę wzdłuż i wszerz zachwalając wśród społeczności zakodowanych swój własny organ. Akcja przyniosła spektakularny sukces i spadek sprzedaży Wyborczej wyhamował do około dwudziestu procent w skali roku, więc jest duża szansa, że jeszcze przez kilka lat organ Michnika będzie się ukazywał. W celu dalszej promocji pisma ogłoszono człowiekiem roku Gazety unijnego komisarza Timmermansa, który przyjechał do Polski kręcić tak, jak to on potrafi najlepiej.
Oczywiście, chodziło o kręcenie reklamy dla Wyborczej. Chodzą pogłoski, że przy okazji dał się skusić na roczną prenumeratę, więc pojawił się pomysł, żeby w przyszłym tygodniu człowiekiem roku ogłosić Junckera, za dwa tygodnie Ferhofstadta, a w następnej kolejności Schulza. Ale, jak by na to nie patrzeć – wyraźnie widać, że w kraju nad Wisłą (czyli u nas) „jeleni” skłonnych zainteresować się wypocinami redaktorów z Czerskiej już brakuje.
Adam Michnik nie ma więc innego wyjścia, jak zwinąć swój interes, albo pójść śladem jabłek oraz wędlin i poszukać innych rynków zbytu dla swojej propagandy.
Goszczący niedawno w Polsce Prezydent Singapuru nie okazał zainteresowania wspomnianym produktem... a prosić Prezydenta Dudę o pomoc w sprawie promocji antypolskiego i ideowo lewackiego szmatławca - wysłannicy redakcji nie mieli śmiałości.
Po przeprowadzeniu szczegółowej analizy stopnia lewicowo-liberalnego odchylenia oraz poziomu asertywności europejskich społeczeństw w odniesieniu do handlu obwoźnego – zdecydowano, że najlepiej rokującym rynkiem docelowym jest Szwecja. Od razu też wysłano tam redaktora Blumsztajna... proaborcyjnego bojownika o prawo „macic” do decydowania o życiu kobiet, a przy tym najlepszego marketingowca Wyborczej.
Dla przypomnienia pozwoliłem sobie zamieścić poniżej życiowe motto Blumsztajna... myślę, doskonale charakteryzujące jego samego oraz przekazywane przez niego opinie o świecie.
Jak przystało na wyrobnika z Czerskiej, red. Blumsztajn najpierw przedstawił swoją wizję mediów zniewolonych przez polski rząd, potem napluł na Kaczyńskiego i PiS (miało być naplótł), a na końcu poskarżył się, że „Polską rządzi grupa przestępcza”.
Oczywiście pożalił się także na tragiczny los niepokornych inaczej mediów w Polsce, mówiąc m. in (cyt. za wpolityce.pl):
„Rada Mediów Narodowych wyrzuciła całe kierownictwo wszystkich mediów pub. I wtedy zaczęła się czystka. Stowarzyszenie, którego jestem prezesem, Towarzystwo Dziennikarskie naliczyło ponad 200 osób wyrzuconych z mediów publicznych w ramach tej czystki... Dramat ludzi w moim wieku polega na tym, że znowu znaleźliśmy się w PRL-u.”
Też mi „towarzystwo”... trochę się uśmiałem, ale przyznaję, że brzuch zabolał mnie od śmiechu, gdy przeczytałem, jak pojmuje demokrację prezes tego „towarzystwa”. W pewnym momencie wypowiedział się tak:
- „… w Szwecji też macie co miesiąc jakąś aferę. Tak jakby funkcjonuje demokracja”.
Wychodzi na to, że w takim towarzystwie... aby stało się zadość demokracji liberalnej (a nie mam żadnych wątpliwości, że właśnie o taką demokrację mu chodziło) - musi co miesiąc dojść do jakiejś afery. I tacy ludzie chcą pouczać polskie społeczeństwo, jak ma wyglądać demokracja...
Nie wiem, czy udało mu się w Szwecji coś sprzedać, ale jedno jest pewne. Blumsztajn nadal „nie rodzi” i jeszcze bardziej pier..., czyli rzecz ujmując w sposób nadający się do opublikowania – bredzi, jakby go mieli wkrótce wykopać z redakcji.
Inne tematy w dziale Kultura