Obrona spraw oraz ludzkich działań, których obronić się nie da – jest zazwyczaj groteskowa, śmieszna, albo i straszna... ale z góry skazana na niepowodzenie. Wiadomo, że wtedy zawsze brakuje właściwych słów i dobrych argumentów, a jeśli jeszcze, na dodatek brakuje też rozumu, oraz wyczucia nastroju chwili, to efekty takiej działalności bywają wprost opłakane.
W takiej właśnie sytuacji znalazła się totalna opozycja w Polsce. Zabawna „okupacja” sali posiedzeń pustego budynku Sejmu i ciągła dyskusja o tym, czy już wystarczająco się ośmieszyli – raczej nie budzi nadziei na zrozumienie u wyborców, bo trudno popierać kogoś, z kogo trzeba się śmiać, albo za kogo trzeba się wstydzić. Ale z drugiej strony, na obronę obrońców sali sejmowej trzeba powiedzieć, że udało im się podobno uratować mewę, która pewnie do budynku by nie wleciała, gdyby wcześniej pozamykali okna. Członków organizacji Green Peace w odpowiedzi na ten wyczyn musiało aż zatkać z wrażenia, ale jak by na to nie patrzeć... jest to jakiś sukces... taki - na miarę aktualnej opozycji... choć na mieście krążą plotki, że mewa została do budynku Sejmu wniesiona, a potem sama położyła się na podłodze udając ranną.
Człowiek braku kultury, niejaki Hołdys zaraz pochwalił posłów opozycji na Twitterze, więc wyszło OK... zachodnie media mają zdjęcia leżącego ptaka opublikować jeszcze dzisiaj. W każdym razie wyszło, że nawet mewa nie zawróci opozycji z raz obranej drogi... więc okres świąt i Sylwestra opozycjoniści spędzą na okupowanej sali sejmowej. A co? – Jak szaleć to szaleć... mam nadzieję, że Marszałek Kuchciński wyłączy im prąd, wodę i ogrzewanie... w końcu albo zabawa, albo okupacja.
Ale my tu sobie żartujemy, a im wcale nie jest łatwo. Oglądaliście kiedyś jakiś maraton filmowy? Kto oglądał, ten wie, że już na trzecim, może czwartym filmie człowiek ma dość i w zasadzie walczy tylko o to, by jakoś dotrwać do końca. A ci biedacy wymyślili sobie maraton do 11 stycznia i patrzą tylko na siebie i swoje wygłupy. Jeśli to nie jest jakaś próba bicia rekordu do księgi Guinnessa, to ja nie widzę w tym nawet okruszka sensu... no chyba, że to taki obóz przetrwania... tak na wypadek, gdyby PiS zreformował sądownictwo.
Mnie to mimo wszystko trudno pojąć. Prezes Jarosław Kaczyński i cały PiS będą sobie spokojnie świętować w rodzinnym gronie, śmiać się i robić sobie z nich jaja, a oni na złość Schetynie sprawią sobie odleżyny na tej części ciała, którą od czasu do czasu próbują myśleć. No może trochę przesadziłem z tymi „jajami”, bo to jednak nie Wielkanoc. Myślę, że trzeba uwzględnić i taki scenariusz, że pan prezes kolejny raz się wzruszy niedolą opozycji, powściągnie uśmiech politowania i przed wigilią zaproponuje im podzielenie się opłatkiem. Przyznacie, że to by było ciekawe – przełamią się, czy się nie przełamią?
Szaleńcze działania opozycji w obronie stanu posiadania – swojego i swoich mocodawców... w chwili, gdy zdecydowana większość społeczeństwa jest temu przeciwna - u większości obserwatorów wywołują jedynie głębokie zdziwienie, zaś w polskim społeczeństwie coraz większe zniecierpliwienie.
Zdziwienie, bo każdemu człowiekowi (nawet mniej odpornemu na wiedzę niż chociażby „tępy” Ryszard Petru) – nie przyszłoby chyba do głowy, by kopać się z koniem... choćby to nawet miał być „rubikoń”. Uważam, że użycie tutaj słowa „tępy” wobec szefa nowoczesnej z kropką jest jak najbardziej na miejscu i w tym przypadku wcale nie jest niegrzeczne, biorąc pod uwagę fakt, że ktoś taki... pozwolił sobie użyć w stosunku do Prezydenta RP Andrzeja Dudy... sformułowania: - „tępy notariusz”. Wiem, że będąc przywódcą hordy piskliwych „myszek agresorek”... można na chwilę stracić panowanie nad sobą, ale kiedy się ma jakąś klasę (a poseł Petru skończył podobno nawet ośmioletnie gimnazjum), albo kiedy człowiek jest choć troszeczkę obyty z kulturą (a przypominam, że do nowoczesnej jest przyklejona nie tylko kropka, ale i były dyrektor teatru), to po chwili refleksji można przecież za swoje chamskie zachowanie też przeprosić.
„Chwila refleksji” u Ryszarda Petru... ale mnie poniosło. Może faktycznie nie drążmy już tego tematu i jak mawia się na spotkaniach KOD-u – „spuśćmy na to zasłonę myślenia”.
Ja rozumiem, że Petru, polityk wyznaczony przez pewne środowiska do wykonania konkretnych zadań - może się irytować widząc, że jego toporne starania przynoszą efekt przeciwny do zamierzonego... zwłaszcza, że ci, którzy go wyznaczyli na „polityka”, oczekują konkretnych wyników i też coraz bardziej się irytują. Wiem, że to żadne usprawiedliwienie dla zwykłego chamstwa, bo jak to mówią – „szlachectwo zobowiązuje”... ale z drugiej strony, kto powiedział, że szef nowoczesnej z kropką ma cokolwiek wspólnego ze szlachectwem.
Spytacie, dlaczego akurat mnie, tu i teraz - przyszło do głowy, by bronić opozycji... zwłaszcza, że ci dziwni ludzie zupełnie nie są z mojej bajki. No cóż, blisko już święta Bożego Narodzenia, a podobno w wigilię nawet zwierzęta mówią ludzkim głosem... a poza tym, broniąc tych pacanów – w zasadzie w niczym im nie pomagam. Bo jak już pisałem na wstępie, są sprawy i ludzie, których obronić się nie da, a aktualne działania totalnej opozycji należą właśnie do takiej kategorii spraw.
Inne tematy w dziale Polityka