Pod jedną z moich ostatnich notek zarzucono mi stronniczość... bo wstawiłem się za atakowanym (przez totalną opozycję i sprzyjających jej ludzi mediów) posłem Piotrowiczem, nie broniąc jednocześnie Lecha Wałęsy, który za czasów Polski Ludowej też podobno kiedyś zbłądził. I nie ma co owijać w bawełnę – zwyczajnie ruszyło mnie sumienie.
Zaraz to naprawię – pomyślałem – i wezmę go też w obronę. Łatwo pomyśleć, ale trudniej zrobić. Bo jak mnie, człowiekowi z gminu, wziąć w obronę byłego prezydenta, zasłużonego noblistę, poliglotę i niezrównanego mówcę, który za jeden występ bierze podobno sto tysięcy dolców. Jak mnie, zwykłemu śmiertelnikowi, wystąpić w obronie bohatera, który sam (z niewielką pomocą totolotka) obalił komunizm. Jak okazać wsparcie tytanowi, który wbrew wszystkiemu i wszystkim wyprowadził z Polski wojska rosyjskiego okupanta, zanim Rosja się zorientowała, że dała ciała.
No sami powiedzcie – jak można bronić kogoś, jeśli nie wiadomo, czy on chce, żeby go bronić, a spytać nie mogę, bo i tak mnie nie usłyszy. Przez cały czas zewsząd otoczony jest przez różnego rodzaju gremia ludzi, którzy z jego obrony uczynili sobie cel istnienia... Platformę z „gazetą”, Nowoczesną z kropką i TVN-em, KOD z Frasyniukiem, Lisem i Mazgułą, europejskich liberałów, polskich ubeków i nie wiadomo kogo jeszcze.
Po krótkim zastanowieniu uznałem, iż aby uspokoić swoje sumienie spróbuję coś dobrego o nim napisać (żeby chociaż wzbudzić sympatię do niego także u tych, którzy jeszcze nie uznali go za legendę i bohatera). Ale co tu dobrego napisać? Może zacznę tak:
- Lech Wałęsa, to nie byle kto. To człowiek, który wodził za nos SB, KGB, MO, ORMO, CIA, FBI... słowem wywiódł w pole chyba cały światowy alfabet. To nie chorągiewka, czy trzcina kołysząca się na wietrze, ale raczej mocno stojący słup, przed którym nawet mocarze z PO i KOD zginają w pokłonie swoje głowy. Inni się chwieją w swoich zasadach, kluczą, skrzywiają optykę, zmieniają poglądy i wygląd, a on ciągle z tym samym wąsem dumnie połyskującym na ogorzałej twarzy.
Wałęsa, lubi czystość i porządek... to człowiek, który nikomu nie pozwoli sobie dmuchać w kaszę. Niepokornych pismaków stawia do kąta, „zdrajców z PiS” katapultuje, albo obiecuje pomoc przy wyskakiwaniu przez okna. A Jarosława Kaczyńskiego... posadzi, bo to jest „niebezpieczny człowiek”.
Lech Wałęsa nie zawsze jest przez wszystkich dobrze rozumiany, ale tak zwykle bywa, gdy jakiś tytan intelektu wyprzedza w myśleniu zwykłych zjadaczy razowego chleba z masłem o kilka rzutów kostką Rubika.
Dlatego wielu nieobytych z polityką dziwi się, że Lech Wałęsa, ikona walczących o to, by nie wyprowadzać Polski z Unii Europejskiej, nawołuje w zagranicznych mediach, aby Polskę z Unii wyrzucono. Ja nie widzę w tym żadnej sprzeczności. Myślę, że ten zagorzały miłośnik otwartego świata i globtroter też oglądał ostatnią, debilną debatę o Polsce w Parlamencie Europejskim i kiedy dotarło do niego, że Jarosław Kaczyński, nawet w tej sytuacji, nie myśli Polski z UE wyprowadzać, to go po prostu poniosło... no każdy by się wkurzył, jak widzi tak nieodpowiedzialne knowania ludzi niebezpiecznych.
Wałęsa, to człowiek niesamowity. Polityk oraz nietuzinkowy komentator światowego życia politycznego. Wzięty wykładowca wszelkiej wiedzy i zawzięty wróg IPN-owskich pseudonaukowych odkryć. To pisarz, blagier, narciarz i pianista... przepraszam, miało być bloger.
Lech Wałęsa, to współczesny człowiek renesansu... znowu muszę przeprosić... tym razem miało być rezonansu - bo jak to powiadają - uderz w Bolka, a Wałęsa się odezwie.
Nie wierzycie?
W opublikowanym kilka dni temu (na portalu wpolityce.pl) artykule pod tytułem: - „Wałęsa wygraża ks. prof. Pawłowi Bortkiewiczowi. Jedno zdanie wywołało furię byłego prezydenta”, znalazłem taki fragment:
„Jedno zdanie wypowiedziane przez ks. prof. dr hab. Pawła Bortkiewicza w felietonie dla TV Trwam wywołało furię byłego prezydenta...
Ten człowiek publicznie obraził mnie kłamstwami i pomówieniami, pewnie myśli że wszystko Mu wolno , albo tu mnie przeprosi ,albo znajdę sposób by prawdy nauczyć .Sprawdzę też zasoby SB.w IPN , bo coś mi się wydaję
- napisał na Facebooku Lech Wałęsa. (pisownia oryginalna)”
Powiecie, że to nic niezwykłego – ot nasz noblista w całej krasie... tylko, że ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz w swoim felietonie ani razu nie wymienił z imienia i nazwiska Lecha Wałęsy. Powiedział tylko (cyt za wpolityce.pl):
„Odpowiedzialny za masakry dokonywane na strajkujących jest ktoś, kto bywał nazywany „Człowiekiem honoru”. Ślepowron odchodził od nas w szlifach generalskich, a agent TW Bolek do dziś usiłuje robić za mędrca jeśli nie to Polski, to całej Europy...”
No tak – o tym nie pomyślałem... faktycznie Lech Wałęsa to też „człowiek honoru”, mógł więc uznać, że właśnie jego dotyczy to określenie użyte przez księdza profesora Bortkiewicza.
Inne tematy w dziale Polityka