Jaka może być wartość słowa danego publicznie przez profesora, prezesa lub sędziego? Ktoś powie, że to zależy od tego, kim są: ów profesor, prezes, czy sędzia.
Niby racja. Przyjmijmy więc, że wspomniany profesor, sędzia i prezes - to jedna i ta sama osoba. Załóżmy też, że chodzi o Prezesa TK prof. Andrzeja Rzeplińskiego. Ktoś wie, czy to człowiek honoru i czy dane przez niego słowo ma jakąś wartość?
Na stronie gosc.pl przeczytałem artykuł zatytułowany: - „Prezes TK obiecał, że wyłączy się od orzekania”. Wspomniany tekst zaczyna się tak:
„Prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Rzepliński obiecał, że wyłączy się z orzekania w sprawie ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, nad którą pracował. Oświadczył to także w imieniu wiceprezesa TK prof. Stanisława Biernata. Miało to miejsce 12 czerwca podczas posiedzenia Senatu.”
Gdyby mnie ktoś chciał posądzić, o jakieś niezdrowe insynuacje, to od razu się zarzekam, że ja nie mam żadnej wątpliwości, co do tego, jaką słowo Pana Prezesa TK ma wartość .
W dalszej części tekstu znalazłem jeszcze i taki fragment:
„Jak jednak zauważyła prof. Krystyna Pawłowicz w serwisie radiomaryja.pl, prezes Rzepliński wyznaczył siebie na przewodniczącego składów, które mają rozpatrzyć obie ustawy o TK - tę z czerwca, napisaną przez PO i sędziów TK i jej listopadową nowelizację, autorstwa posłów PiS. Rozprawy zaplanowano na 3 i 9 grudnia.”
Tak sobie myślę, że może pomyliła się prof. Pawłowicz, a może pan prezes po prostu zapomniał, że obiecał, bo przecież człowiek o tak kryształowej uczciwości na pewno dotrzymuje danego słowa.
Jaką ma wartość słowo Prezesa TK prof. Rzeplińskiego? Ja nie mam wątpliwości, a wy?
Inne tematy w dziale Polityka