Czuję się jakoś tak radośnie i tak mi lekko na duszy. Wyobraźcie sobie, że podziękował mi sam przyszły „Prezydent Europy” i najlepszy Premier siedmiolecia Donald Tusk. Zresztą, nie tylko mi podziękował, ale i przeprosił.
Tej mojej radości nie jest w stanie zmącić nawet fakt, że nasza reprezentacja siatkarzy przegrała mecz z USA. I, że jak twierdzą niektórzy przegrała z powodu „efektu Tuska”, który pojawił się na meczu, by ogrzać się w chwale kolejnego sukcesu naszych siatkarzy. Oczywiście na meczu pojawił się Donald Tusk, a efekt tego był taki, jak pewnie już wiecie.
Ale czym tu się martwić? W końcu przegraliśmy nie pierwszy raz, a podziękowania od byłego już premiera otrzymałem po raz pierwszy.
Na portalu wpolityce.pl trafiłem na „pożegnalne” przemówienie Donalda Tuska i co tu dużo mówić - kolejny już raz się wzruszyłem.
Donald Tusk mówił m. in tak:
„Uświadomiłem sobie, że równo siedem lat temu patrzyłem z niedowierzaniem na prezydencki podpis, który desygnował mnie na polskiego premiera. I z podobnym niedowierzaniem patrzę na podpis, który finalizuje moją misję. Siedem lat służby.”
Te wszystkie niewygodne loty samolotem do domu i pracy, te uciążliwe urlopy w Dolomitach, kubańskie cygara, modne garnitury, dziesiątki ludzi na swoje usługi - słowem „Siedem lat służby”.
Dodajmy ciężkiej i niewdzięcznej.
W oczach zakręciła mi się pierwsza, niesforna łza. Osuszyłem ją chusteczką i czytałem dalej.
A słowa Premiera nie pozwoliły mi oderwać oczu od tekstu.
Premier mówił tak:
„ Dziś wypada mi tylko dziękować. Przede wszystkim chciałem bardzo serdecznie podziękować wszystkim Polakom, rodakom, całej mojej kochanej Polsce. Te siedem lat to były lata trudne dla wielu z nas, dla mnie na pewno lata najważniejsze i najpiękniejsze. Ważniejszego zadania jakim było bezpiecznie prowadzenie Polski przez czasy kryzysu i niepokoju już nie będę miał. W nowej roli będę mógł zrobić w wielu sprawach bardzo dużo dobrego dla Polski, ale zdaję sobie sprawę z tego, że być premierem Rzeczpospolitej to jest największe i najcudowniejsze wyzwanie. Za to że te siedem lat było mi dane, dzięki cierpliwości i poparciu moich rodaków – nawet jeżeli nie wszyscy byli usatysfakcjonowani – to jest największa nagroda.”
Tu znów musiałem przerwać, bo litery na ekranie zaczęły mi się rozmazywać, a i serce zaczęło mi przyspieszać. Widać nie byłem właściwie przygotowany na taki ładunek pozytywnych emocji.
Przyniosłem ręcznik. Wytarłem twarz i policzyłem do dziesięciu.
Po chwili wróciłem do lektury. Premier obiecał, że jego rozum, serce i uczucia będą biało-czerwone oraz że będzie pomagał Polakom i Polsce. Dziękował też Prezydentowi, ministrom i partnerom koalicyjnym.
Powiedział:
„Ten europejski sukces naszej ojczyzny był możliwy także dlatego, że udało nam się zbudować stabilne centrum. Największe podziękowania, jeszcze raz, tu pozostanę dłużnikiem na zawsze – i to bardzo poważnym - wobec wszystkich Polaków. Chciałem podziękować wszystkim którzy pomagali mi, którzy w chwilach próby modlili się za mnie...”
Okazało się, że dobrze zrobiłem przynosząc ręcznik. Nie musiałem wstawać od komputera i mogłem kontynuować. Następne słowa Premiera były jak miód na moje skołatane serce.
Powiedział:
„...chciałem także podziękować i przeprosić tych wszystkich, którzy nie mieli satysfakcji z faktu że byłem premierem polskiego rządu.”
W tym momencie poryczałem się jak bóbr. Mimo tylu zajęć, tylu spraw na głowie - Pan Premier pomyślał także o mnie. Podziękował i przeprosił.
Po chwili naszła mnie taka refleksja.
Wszystkim dziękuje, wszystkich przeprasza. Rzeczywiście, jak nikt - nadaje się na „Prezydenta Europy”.
„Jeśli wyszło nieskładnie, to wybaczcie, ale jestem trochę wzruszony...”
Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, że wykorzystałem jeszcze i ten cytat z tego wiekopomnego przemówienia. Przygotowana „ściągawka”, to przecież też jakaś konkretna pomoc dla Polaków.
Inne tematy w dziale Polityka