Premier Tusk jest przekonany, że wraz ze swoją „koalicyjną orkiestrą” zagrał kolejny raz opozycji na nosie. Moim zdaniem, nie dostrzega on jednak prostego faktu, że teraz już ta jego muzyka - również dla społeczeństwa brzmi jak dysonans, czy nieprzyjemny zgrzyt. Generalnie drażni i budzi złość.
Jesteśmy po sejmowym głosowaniu w sprawie wotum zaufania dla rządu. Wyszło, że zaufanie dla koalicyjnego rządu mają posłowie koalicji, jeden poseł TR i kilku posłów niewierzących.
Nie wierzących oczywiście w to, że po następnych wyborach znajdą się znowu w Sejmie i myślę, że to mimo wszystko dobrze świadczy o ich politycznym realizmie.
Poseł Kłopotek z PSL-u ucieszył się bardzo, że wymyślona wspólnie przez koalicję sztuczka z wotum zaufania, wywołała wśród opozycji konsternację. Stwierdził, że (cytuję z pamięci): -
„...opozycja dostała prosto między oczy”. A ja myślę, że nie tylko opozycja, ale zdecydowana większość Polaków, która chciała dymisji rządu i rozliczenia nie tylko tej ostatniej afery.
Czy więc PSL powinien się cieszyć z tego, że stworzył sobie dodatkowy „kłopotek”, a może i duży kłopot? To, że PSL jest współodpowiedzialny za fatalny stan państwa – chyba jakoś dotychczas umykało polskiemu społeczeństwu, które ludzi PSL-u traktowało jakby łagodniej w swojej ocenie. Teraz „przystawka” Platformy sama „nabiła się” na widelec.
Uważam, że gdyby podczas głosowania tzw. ludowcy zachowali się uczciwie w stosunku do społeczeństwa, to mieliby dużą szansę, żeby po wyborach znowu znaleźć się w Sejmie. Dziś muszą być postrzegani, jako wspólnicy w „szemranych” interesach ludzi Platformy i w przyszłości podobnie ocenieni przez wyborców.
Czy to dobry pomysł na przeżycie, żeby wyborcom mydlić oczy, a władzy wchodzić bez mydła -w tę część jej zbiorowego ciała, w której władza ma społeczeństwo? Zwłaszcza tę jego część, która zamieszkuje tzw. ścianę wschodnią Polski? Czas pokaże. Jednak myślę, że aktualnie wielu dotychczasowym sympatykom ludowców jest teraz zwyczajnie wstyd i myślę, że słusznie.
Były szef PSL-u miał chyba więcej wyczucia, instynktu samozachowawczego i chłopskiego sprytu. Ale, jako „strażak” musiał też wiedzieć, że pożaru nie gasi się dolewaniem oliwy do ognia. Aktualny szef tej partii chyba jeszcze tego nie zrozumiał.
Społeczne oczekiwanie na to, że po tych wszystkich aferach i braku kompetencji ludzi Platformy, władza zmieni się na bardziej dbającą o potrzeby całego społeczeństwa – kolejny raz się nie ziściło. Cierpliwość ludzka ma jednak swoje granice. Ale może i dobrze się stało, że jeszcze ten zaczyn niechęci dla „aferałów” nieco dofermentuje. Widać mądry Bóg akurat tak to sobie zaplanował.
A skoro już wspomniałem w notce o Bogu, to nie wypada mi pominąć „ewangelicznego” uzasadnienia, jakie sobie wynalazł na swoje usprawiedliwienie bogobojny poseł Godson. Jak podają media, chyba już teraz były wiceprzewodniczący partii Gowina, tłumaczył się m. in. tak (cytat za wpolityce.pl):
„Miałem dylemat jak postąpić wiedząc, że ta decyzja może wpłynąć na moją dalszą aktywność polityczną, w tym jej zakończenie. Ale zadając sobie pytanie, co zrobiłby Jezus – nie miałem już wątpliwości. Serdecznie dziękuję za zrozumienie.”
A więc zadał sobie pytanie, po czym tak, jak mu pasowało – uwzględniając „dalszą aktywność polityczną, w tym jej zakończenie” – na to pytanie sobie odpowiedział.
Kamieniem w rządową „jawnogrzesznicę” nie rzucił.
Z Sejmowych wystąpień utkwiły mi w pamięci szczególnie dwa obrazki. Jeden, to przemówienie posła Dorna, który jak zwykł to ostatnio czynić - zaatakował PiS. Z tej jego wypowiedzi wynikało, że Pan poseł jest w dość kiepskiej formie i że chyba postanowił pożegnać się z Sejmem.
Powiem tylko – wielka szkoda. Oczywiście nie dlatego, że odejdzie, ale dlatego, że robi to w tak złym stylu. Ale to moje zdanie.
Drugi obrazek, to Pan Premier, który na pytanie posła Solidarnej Polski o to, kto jest tym „palantem”, którego miał na myśli minister Rostowski – krzywo się uśmiecha i pokazuje na siebie.
Po głosowaniu Platforma tryska szczęściem, PSL się cieszy, a rządowe media grają Premierowi marsz pochwalny. Jednak ja mam wrażenie, a nawet przekonanie, że to raczej marsz pogrzebowy dla koalicji rządzącej.
Fakt, że to jeszcze trochę potrwa. Musi, bo trzeba jeszcze nieboszczkę koalicję odprowadzić na cmentarz historii.
Inne tematy w dziale Polityka