W jednym z programów telewizyjnych, podczas rozmowy dotyczącej afery taśmowej publicysta „Polityki” Daniel Passent stwierdził, że „mamy kompromitację mediów, polityków i tych, którzy podsłuchują”.
Myślę, że z tym, iż skompromitowali się politycy wypada się zgodzić. Jednak należałoby uściślić, że głównie politycy i nominaci Platformy. Ci z najbliższego otoczenia Premiera.
Z tym, że skompromitowali się ci, co dokonali podsłuchów - zupełnie się nie zgadzam.
Każdy chyba przyzna, że nagrania są znakomitej jakości. W dobrym odbiorze i zrozumieniu treści kompromitujących rozmów przeszkadza jedynie tylko wulgarny i karczemny język, jakim posługiwali się nagrani politycy i tzw. biznesmeni.
I widać, że Premierowi Tuskowi, we właściwym zrozumieniu treści rozmów, też najbardziej przeszkadza stosowana przez jego ludzi „kuchenna łacina”. Stąd krytyka dla zastosowanego języka i niezrozumienie podstawowych faktów wynikających z treści rozmów, czyli głównie tego, iż jego podwładni przede wszystkim skompromitowali siebie, Platformę, rząd i samego Premiera. Za granicą już się z nas nie śmieją – teraz „pukają się” w czoło i kręcą głowami.
A Pan Premier zaklina rzeczywistość i ogłasza, że nic się nie stało.
Z kolei z tym, że mamy kompromitację mediów, jeszcze kilka dni temu, (kiedy odbywała się ta rozmowa) - raczej bym się nie zgodził. Ale wczoraj zobaczyłem materiał wyemitowany w „Wiadomościach” telewizji publicznej i muszę zmienić w tej kwestii zdanie.
Trochę mi też wstyd, bo słuchając Passenta wyrobiłem sobie mylne przekonanie, że mówiąc o kompromitacji mediów – publicysta miał na myśli dziennikarzy „Wprost” i tych, co popierają publikację kompromitujących władzę materiałów. Teraz zrozumiałem, że Passent, to jednak nie byle kto. O taki dar antycypacji nawet go nie podejrzewałem.
„Wiadomości przedstawiły korespondencję z USA, z której wynikało, że owszem w Stanach pisze się o nagranej wypowiedzi ministra Sikorskiego, ale dopiero na siódmej stronie, więc nie jest to żadna sensacja. Korespondent na dowód pokazał malutki artykuł w głębi jakiejś gazety. Skomentował, że słowa Radka Sikorskiego, nikogo tak naprawdę w Stanach nie bulwersują, bo wszyscy wiedzą, że używa on barwnego języka i że w Ameryce doskonale też wiadomo, iż to co powiedział – to jest prawda.
Jeśli tak, to ja się zastanawiam – po co były te szumne obchody z okazji 25 lat wolności. Po co zaproszono Prezydenta Obamę oraz innych ważnych gości i dlaczego nasz Pan Prezydent tak się cieszył, kiedy Obama przemawiał mówiąc o gwarancjach bezpieczeństwa dla Polski?
Wszyscy odgrywali szopkę? Prezydent Obama, Prezydent Komorowski, Premier Tusk? O ministra Sikorskiego w tym kontekście nawet nie pytam.
Panowie „władza” – to Wasza rządowa telewizja pokazała Was w takim świetle. Moim zdaniem – zupełna kompromitacja.
Z wyemitowanego materiału poszedł też przekaz, że rozmowa Sikorskiego powinna stanowić wstęp do poważnej debaty na temat stosunków polsko–amerykańskich.
Skoro tak, to pozwolę sobie zabrać głos w tej poważnej debacie.
Uważam, że stosunki polsko-amerykańskie są rzeczywiście „do kitu” i przy rządzie Platformy nie będą lepsze. We wzajemnych polsko-amerykańskich stosunkach nie ma aktualnie ani krzty zaufania.
Oczywiście – jest pełne zrozumienie, bo Amerykanie doskonale rozumieją, z jakimi ludźmi w polskich władzach mają do czynienia.
Inne tematy w dziale Rozmaitości