Recenzent JM Recenzent JM
833
BLOG

Panie Premierze! – Zrób Pan porządek.

Recenzent JM Recenzent JM Polityka Obserwuj notkę 7

„Raz na wozie, raz pod wozem” – jak mówi stare porzekadło ludowe. Uśmiechy do kamer, żarciki, szyk i luz. Z medialnych przekazów wynika, że Premier jeszcze jest „na wozie”.
Ale te uśmiechy – jakby bardziej kwaśne, żarciki mniej śmieszne, a luz udawany z coraz większym trudem.

Pewnie znacie stary dowcip - o tym, jak żona skarży się mężowi, że została zgwałcona. A mąż jej odpowiada – „zjedz cytrynę”.
Doradcy szefa rządu też pewnie ten kawał znają, a że coraz trudniej Premierowi robić „dobrą minę do złej gry”, wpadli na znakomity pomysł. Wymyślili, by Premier zanim pokaże się obiektywom kamer – zjadł krówkę. Oby to się tylko nie skończyło jakąś cukrzycą.
Bo sytuacja nie jest łatwa. Ogromny spadek popularności, ledwie wygrane wybory (chciałoby się powiedzieć - rzutem na karty wyborcze) i na dodatek jeszcze ta Marysia.
Jak tak dalej pójdzie, to taka noc, jak ta, w czasie której Premier odniósł trzy zwycięstwa wyborcze – może się już więcej nie powtórzyć.
Dlatego nie dziwmy się, że Premierowi coraz trudniej utrzymać nerwy na wodzy.
Kiedy więc gruchnęła wieść, że „premier się wkurzył” – w oczach posłów Platformy zagościło przerażenie. Każdy przecież wie, że kiedy premier się „wkurzy”, to nie ma „zmiłuj się”.
Wykastrowani pedofile, handlarze dopalaczami, świat hazardu, pijani kierowcy, „kibole” i Mariusz Kamiński. Choć, jak wiemy - sprawa Kamińskiego, z winy niektórych posłów Platformy, jest jeszcze w toku.

W związku z ostatnim głosowaniem w Sejmie, media podały, że nad niektórymi posłami Platformy wiszą ciemne chmury. Ja myślę, że sami są sobie winni. Jedni nie przyszli na głosowanie. Inni z kolei nie potrafili upilnować w Sejmie Mariusza Kamińskiego i dopuścili do tego, że zabrał głos na posiedzeniu w sprawie odebrania mu immunitetu poselskiego.
Tak, jakby zapomnieli, jaki on jest „zły” i „podstępny”.
Na dodatek dali mu się zbałamucić oraz przekonać – słowem uwierzyli mu i podobno zagłosowali zgodnie ze swoim sumieniem.
Popatrzcie - co się w tym kraju dzieje? Posłowie Platformy i posłowie SLD głosują po swojemu, a Kalisz, specjalista od mrocznej atmosfery IV RP daje ochrzcić swoje dziecko – po prostu świat się stacza.
Jak wiemy, immunitetu Kamińskiemu nie odebrano i Pan Premier zamiast w spokoju obmyślać plany doprowadzenia kraju i nas wszystkich do dobrobytu – musiał kolejny raz zająć się ważniejszymi sprawami. W końcu trzeba będzie wymyślić jakąś karę i postraszyć, tzn. dodatkowo zmotywować posłów do dalszej solidnej pracy na rzecz Polski.
Można zadać pytanie: - czy ci „nie kumaci” posłowie Platformy postąpili właściwie?
Przyznaję, że mam w tej sprawie ugruntowany pogląd, ale nie chcę Was na siłę przekonywać do mojego zdania. Powiem tylko, że przez to głosowanie nie mamy już co liczyć na dobrobyt, bo rozsierdzony Premier został kolejny raz oderwany od działań na rzecz naszego wspólnego dobra, a Mariusz Kamiński grasuje sobie na wolności. Jak widać, nie pomogła nawet uchwalona naprędce „ustawa o bestiach”.
Jeśli te argumenty Was nie przekonały, to dodam tylko, że „GW” napisała o „prześladowaniu” prezydenta Kwaśniewskiego i „lodowatym powiewie IV RP”, zaś Stefan Niesiołowski pozwolił sobie byłego szefa CBA nazwać „chwastem, który trzeba wyrwać”.
Jeszcze Wam za mało? W takim razie przywołam świadectwo nawróconego wiceministra, jednego z tych łatwowiernych posłów PO, którzy dali się Kamińskiemu uwieść.
Dziennik.pl pisze o tym tak:
„ - Popełniłem błąd - tak o swoim głosowaniu przeciwko uchyleniu immunitetu Mariuszowi Kamińskiemu z PiS mówi Jerzy Kozdroń. Znalazł się on w grupie posłów PO, którzy stanęli w obronie byłego szefa CBA. Teraz spodziewa się kary.”
Wiceminister przyznał, że przed głosowaniem nie zapoznał się z uzasadnieniem wniosku. Myślę, że to może być okoliczność łagodząca, bo w takim razie mógł nie wiedzieć, że Mariusz Kamiński – to akurat ten „zły”.


Ale Grupiński, szef klubu Platformy też się nie spisał, bo nie wysłał do posłów SMS-ów z informacją – jak głosować. Teraz głupio się tłumaczy, że chyba każdy poseł Platformy wie, jak należy głosować, jeśli sprawa dotyczy kogoś od Kaczyńskiego.
No cóż – chyba jednak nie wszyscy posłowie z Platformy są tak „mądrzy” i „profesjonalni, jak Grupiński by chciał. Przecież można było się domyślić, że coś jest nie tak, gdy jego koleżanka odczytywała w Sejmie protokół z posiedzenia Sejmu i Senatu.
Szef klubu powinien takie sygnały dostrzegać oraz wiedzieć, że pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć i że niektórzy posłowie uczą się wolniej. Trzeba było pomyśleć wcześniej – teraz „mleko się już rozlało”.


Informację o silnym stanie wzburzenia Premiera Tuska przekazał mediom człowiek znany szczególnie ze swojego, bezkompromisowego umiłowania prawdy. Portal wpolityce.pl pisze o tym tak:
„„Premier się wkurzył. (…) Na szczęście nie widziałem tej miny, ale miałem okazję później rozmawiać z panem premierem i powiem bardzo delikatnie nie był zadowolony z tego, co w parlamencie się stało” — mówił już rano Paweł Graś, komentując to, w jaki sposób premier Tusk zareagował na wtorkowe głosowanie w Sejmie w sprawie immunitetu Mariusza Kamińskiego.”
No myślę, że „nie był zadowolony”. Szkoda, że Graś, jak czytamy - nie widział „tej miny”, bo może dałoby się ją jakoś rozbroić. Ale widać wybuchła, skoro „Wydarzenia” Polsatu podały wieczorem, że Premier „się wściekł”.
Chwilę po głosowaniu, jak to pokazały telewizje – premier w Sejmie tryskał humorem delektując się krówką. Przyznacie, że krówka w tej sytuacji to świetny wynalazek – tu brawa dla Igora Ostachowicza, chyba, że ktoś inny wpadł na ten pomysł.


Ale w Sejmie oprócz głosowania zdarzyło się jeszcze coś, co mnie wzburzyło, a u Premiera musiało przelać szalę goryczy.
Premier spóźnił się na głosowanie, a w zasadzie to nie zdążył, choć myślę, że bardzo mu zależało. Telewizja pokazała ten moment, kiedy pojawił się w Sejmie Premier wraz z sekretarzem stanu Igorem Ostachowiczem. Nagle Premier oparł nogę o zdobienia balustrady i zaczął zawiązywać sobie sznurówki u butów, a czas nieubłaganie uciekał. Teraz mnożą się spekulacje.
Co się wydarzyło, że but się rozwiązał. Czy dobrano Premierowi niewłaściwie sprawdzone obuwie? Ile razy w drodze do Sejmu takie zdarzenia miały miejsce? Czy to było tylko niedopełnienie obowiązków, czy zwyczajny sabotaż? Czy istnieją opracowane na taką okoliczność procedury i czy były w tej sprawie przestrzegane?
To są ważkie pytania, na które odpowie zapewne dopiero szczegółowo przeprowadzone śledztwo. Chyba, że przekaże się je w ręce Rosjan.


Ale tak nieco poważniej. Myślę, że Premier powinien zrobić wreszcie porządek. Nie wiem, czy zwróciliście uwagę na fakt, że szef rządu sam sobie musiał zawiązywać sznurówki, choć obok stał bezczynnie Ostachowicz i tylko się uśmiechał.
Niektórzy sądzą, że to była tylko „ustawka”. Ja myślę, że prawda jest o wiele bardziej przykra. Moim zdaniem wyraźnie widać, że Pan Premier we wszystkich swoich działaniach jest osamotniony. A skoro nie może liczyć na nikogo z rządu i Platformy, to powinien całe to towarzystwo rozgonić na cztery wiatry. Albo przynajmniej pozamykać i wyjechać na urlop.  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka