Wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego o obecności niemieckich wojsk na polskiej ziemi oraz pomysł ustawy w sprawie prowadzenia śledztwa w związku ze smoleńską tragedią z 2010r. - wywołały w mediach spore poruszenie.
Jak to zwykle w takich razach bywa, poruszenie w prorządowych mediach nakierowane jest przeciwko Kaczyńskiemu, co dzieje się w zasadzie bez względu na to, czy ma on rację, czy nie.
W sprawach oceny sytuacji polskiej polityki wewnętrznej, jak i zagranicznej prezes Kaczyński, moim zdaniem, myli się rzadko. Jednak w wypowiadaniu swoich opinii popełnia zasadniczy błąd. Jakby nie potrafił pojąć tego, że polityczni przeciwnicy nigdy nie będą nawet chcieli go zrozumieć. Że każde wypowiedziane słowo, zostanie użyte przeciwko niemu. Że zostanie zaatakowany za każdy żart i za każdą aluzję. Że użyte przez niego porównanie zostanie wyśmiane, argument wykoślawiony, a przenośnia niezrozumiana.
Wiemy z mediów, że minister Sikorski wysunął propozycję, aby w Polsce stacjonowały dwie ciężkie brygady wojsk NATO (tj. około 10 000 żołnierzy). Brytyjski dziennik "The Daily Telegraph" pisze, że Holandia i Niemcy do tego pomysłu „odniosły się z dystansem.
Przy okazji Jarosław Kaczyński wypowiedział się tak (cytat za dziennik.pl): -
„Ja bym sobie nie życzył wojsk niemieckich na polskim terytorium, bo to musi przynajmniej siedem pokoleń minąć, zanim to będzie dopuszczalne”. Jarosław Kaczyński powiedział też, że w naszym kraju powinny się pojawić wojska USA.
Ze strony Kaczyńskiego, nie był to jakiś ostry sprzeciw – raczej wypowiedziana na gorąco osobista opinia i próba wywarcia nacisku na rząd, by raczej próbował ściągnąć do Polski żołnierzy amerykańskich. Jednak, myślę, że trzeba było dużo złej woli, aby te „siedem pokoleń” traktować dosłownie.
Media i w tej sprawie mnie nie zawiodły. W „Wydarzeniach” Polsatu od razu policzono, że w takim razie niemieckie wojsko nie mogłoby wejść na polskie ziemie „jeszcze przez sto lat”. Ktoś powie – takie są prawa mediów, bo w końcu takim podejściem w tym przypadku ośmieszył się prowadzący „Wydarzenia” dr. Gugała. Ale, czy tylko media okazują złą wolę i ośmieszają się brakiem zrozumienia podstawowych informacji?
Czy Kaczyński nie ma racji – uważając, że w Polsce powinny stacjonować wojska amerykańskie? Myślę, że ma w tej sprawie całkowitą rację, bo potrafię sobie wyobrazić np. taką sytuację, kiedy wojsko rosyjskie przekracza naszą granicę, a wojsko niemieckie dostaje rozkaz, by wstrzymać się z wszelkimi zbrojnymi działaniami. Współudział Niemców w trzech rozbiorach Polski, oraz skoordynowana, wspólna napaść zbrojna Niemiec i Sowietów na Polskę w 1939r. nie pozwalają mi spokojnie o tym zapomnieć. Natomiast tego, że tak mogłyby postąpić w podobnej sytuacji wojska amerykańskie – jakoś wyobrazić sobie nie potrafię.
Na słowa Kaczyńskiego odpowiedział szef MSZ pouczając prezesa PiS, że w Polsce już służą niemieccy żołnierze. Dziennik.pl pisze o tym tak: -
„Radosław Sikorski szybko uświadomił prezesa PiS, że Niemcy są naszymi sojusznikami i żołnierze zza zachodniej granicy już służą w Bydgoszczy i w Szczecinie... Okazuje się, że niemieckie wojsko rzeczywiście już tu jest. Dokładnie w liczbie 70 żołnierzy.”
Czego minister Sikorski i dziennik.pl nie zrozumieli? Czy siedemdziesięciu niemieckich żołnierzy, oddelegowanych do Polski w ramach natowskiej współpracy, to naprawdę są te „niemieckie wojska”, o których mówił Jarosław Kaczyński?
Tak się zastanawiam, czy na obecną chwilę, nie ma w Polsce przypadkiem więcej żołnierzy rosyjskich – oczywiście, uwzględniając również tych w strojach cywilnych, ale też na służbie.
Na pomysł PiS-u w sprawie uchwalenia ustawy, która miała by zintensyfikować prowadzone już od czterech lat śledztwo w sprawie katastrofy w Smoleńsku i zapobiec przedawnieniu niektórych zarzutów zareagowała Pani rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska.
W rozmowie z Moniką Olejnik stwierdziła m. in. tak (cytat za dziennik.pl): -
„Jak ustawa ma wyjaśnić przyczynę katastrofy? Zadekretujemy, że odtąd dotąd to jestkatastrofa, a jeżeli nie ma jednego parametru, to wybuch? Nie można takich głupot robić i takich głupot wymagać. Nie rozumiem, dlaczego prezes Kaczyński nie chce wierzyć wbadania naukowe...”
Tego nawet nie da się w cywilizowany sposób skomentować.
Wydaje się, że Pani Kidawa-Błońska robi wszystko, żeby w „rżnięciu głupa” na stanowisku rzecznika rządu prześcignąć wzór niedościgły w osobie Pawła Grasia.
W tym momencie chciałoby się sparafrazować słowa Pani rzecznik i zawołać: - nie można takich głupot wymyślać i takich głupot wygadywać. Ale, jak widać – jednak można.
I skoro już jestem przy słowie, to pozwolę sobie jeszcze skreślić dwa zdania do Jarosława Kaczyńskiego.
Drogi Panie Prezesie. Jeszcze do Pana nie dotarło, że działaczy Platformy i redaktorów służących jej mediów nie można traktować w taki sposób, jakby byli ludźmi dobrej woli – kulturalnymi, inteligentnymi i obdarzonymi chęcią zrozumienia innych?
PS. Publikuję również na Blog-n-Roll
Inne tematy w dziale Polityka