Mogą dziać się różne ciekawe oraz ważne rzeczy i w naszych mediach nie usłyszymy o nich słowa. Mało tego, niemieckie media też o tym nie napiszą, bo o niewygodnych sprawach media z reguły milczą. No może czasem dla poprawy wiarygodności coś skrobną, ale wtedy z reguły drobnym druczkiem na siedemnastej, lub trzydziestej pierwszej stronie.
Jednak, kiedy Kaczyński coś powie, cokolwiek, to nie ma zmiłuj się. Tworzy się memy, wyrywa słowa z kontekstu, wyszukuje w archiwach najbardziej przerażające fotografie i pisze się o tym dużymi literami. „Gadające głowy” w TV i radiu potępiają prezesa i jego partię, tak głośno, aby każdy „leming” mógł się choć na chwilę ocknąć, przestraszyć i zasnąć ponownie - śniąc nowy, jeszcze straszniejszy sen o Kaczyńskim.
Tak mnie wzięło na te rozważania, kiedy przeczytałem na stronie dziennik .pl o tym, że „Atak PiS na ukraińskie osiągnięcia Radosława Sikorskiego zirytował polityków innych partii.”
Pomyślałem, że w zasadzie to normalne, bowiem każdy „atak” PiS-u i Kaczyńskiego - ich irytuje i ta powtarzająca się sytuacja trwa już wiele lat. Jednak - sami też nie są bez winy. Bo pomyślmy.
Czy to nie wina „polityków innych partii”, że nie wykazali się dostateczną odpowiedzialnością i nie zdążyli z tzw. „ustawą o bestiach”. To, że nie było w tym najmniejszej winy rządu Platformy, to jest sprawa oczywista. Wiemy, że rząd w tym czasie nie miał lekko, bo przez całe sześć lat mieliśmy nie tylko zimy i lata, ale także wiosny i jesienie, czyli cały czas zmienną pogodę. A ostatnio, to już zupełnie natura przegięła i sam premier musiał się wziąć za odśnieżanie w województwie lubelskim. Jednak realia są takie, że z ustawą nie zdążono.
I teraz taki Kaczyński, czy Macierewicz hulają sobie na wolności i atakują porządnych ludzi. A to premiera, to ministra Arłukowicza, to znowu ministra Sikorskiego. Jak pamiętam, to nasze media pisały kiedyś, że prezes Kaczyński zaatakował nawet Panią kanclerz Niemiec. Niemieckie media zresztą też o tym pisały.
Wg tego co podaje dziennik.pl, Newsweek.pl, czy WP.PL, to ten „atak” Pis-u na Sikorskiego był straszny. Dobrze skoordynowany i zmasowany. Jednocześnie „zaatakowała” Pani Stankiewicz, Jarosław Kaczyński i Hofman. A Lipiński udał się na majdan po zakup „amunicji”.
Jak wiemy, po dojściu Platformy do władzy, Radosław Sikorski rzucił pokojowy pomysł „dorżnięcia watah”. Teraz na Ukrainie postraszył, też pokojowo, opozycję śmiercią, choć poprawna politycznie wersja głosi, że tylko ostrzegał. W każdym razie kilka osób się w tej sprawie już wypowiedziało i pewnie wielu jeszcze wypowie, ale jak piszą media – PiS na czele z Kaczyńskim „atakują”.
Ale tak trochę poważniej - czy coś takiego w Polsce, kraju cywilizowanym - może stanowić powód do „ataku” na kogoś? Pytam i od razu odpowiadam. Myślę, że u nas aktualnie - wszystko może stanowić powód do ataku, pod warunkiem, że na Kaczyńskiego i PiS.
Po krytyce Sikorskiego, tak z lekka licząc, na Kaczyńskiego i PiS „zirytowała” się jakaś połowa uczciwych „polityków innych partii”. No może przesadziłem nieco z tą „połową” i jeszcze bardziej z tą „uczciwością”, ale już nie będę tego zmieniał.
Fakt, że Kaczyński miał rację, co dostrzegł nawet portal natemat.pl pisząc: -
„... były premier ocenia, iż wypracowane w Kijowie porozumienie zapewne okaże się fiaskiem. - Być może to porozumienie to o jeden most za blisko. Ten kształt był dobry tydzień temu, a nie po krwawym czwartku – mówił.”
Ale czy można było zgodzić się na kontestację czegoś, co mainstream ogłosił sukcesem, albo pozwolić na krytykę człowieka, któremu już zaocznie przyznano pokojową nagrodę Nobla?
Sam się zastanawiam, czy można nazwać sukcesem - wynegocjowane porozumienie, które formalnie przetrwało krócej niż same negocjacje? W tym towarzystwie może i tak. A ponieważ nie jestem politykiem, sięgnąłem po argumenty przytaczane przez krajowych, wytrawnych polityków. Zrządzenie losu sprawiło, że to ci sami, po których sięgnęła prasa. Taki przypadek.
Na portalu Wp.pl znalazłem kilka wypowiedzi, które podpowiedziały mi, co mam w tej sprawie myśleć. Poniżej kilka fragmentów z publikacji Wp.pl: -
„Julia Pitera z Platformy Obywatelskiej uważa..., że krytyka Radosława Sikorskiego to przejaw złej woli.”
„Z kolei doradca prezydenta, profesor Tomasz Nałęcz ocenia, że krytyka działań Radosława Sikorskiego to niezrozumiała próba obniżenia rangi wynegocjowanego porozumienia. Zdaniem profesora, takie zachowanie bierze się z chęci "uszczuplenia doniosłości tego rozstrzygnięcia".”
„Z kolei zdaniem Wojciecha Olejniczaka z SLD, przez krytykę Radosława Sikorskiego Jarosław Kaczyński pokazał, że nie jest w stanie znieść sukcesu politycznego rywala. Olejniczak uważa, że Jarosław Kaczyński nie mógł pozwolić, na to by Polacy przyzwyczaili się, że polska dyplomacja pod przewodnictwem Sikorskiego odniosła sukces.”
”...Zdaniem Biedronia tego typu słowa służą destabilizacji sytuacji na Ukrainie i interesom Rosji. Zdaniem polityka Twojego Ruchu, PiS krytykując Sikorskiego staje "w jednym szeregu z Putinem" i to jest zaskakujące.”
Rzeczywiście polityczna analiza w wykonaniu posła Biedronia wydaje się najbardziej zaskakująca.
Chociaż to, że coś takiego „wymyślił” akurat on – wcale mnie nie zaskoczyło.
I tak już na koniec. Dobrze, że media podają nam takie informacje. Taki zagubiony w meandrach polityki człowiek, jak chociażby ja - przynajmniej wie, co ma myśleć. Przecież sam, to bym się tylko zgrzał, ale czegoś takiego nigdy bym nie wymyślił.
Teraz naprawdę już wiem, za co zawodowi politycy biorą tyle kasy i tylko mi głupio, że ja też muszę się do tego dokładać.
PS. Piszę również na Blog-n-Roll
Inne tematy w dziale Rozmaitości