W sprawie emerytur, pozwolę sobie włożyć kij w mrowisko i wtrącić swoje trzy grosze, a może dorzucić i parę złotych (pomysłów).
Skoro Pan Premier zapraszał do debaty o emeryturach, to dlaczego by nie (trzeba było nie zapraszać). Zgadzam się z Premierem (ale tylko w tej kwestii), że jest to ważna sprawa dla każdego z nas, może ważniejsza nawet od wolności w sieci, bo po co nam w ogóle internet, jeśli trzeba będzie tyrać od rana do wieczora, nie dożywając wieku emerytalnego. Oczywiście internet w przyszłości pomoże zaoszczędzić nieco czasu, ale wszystko wskazuje na to, że niestety trzeba będzie przeznaczyć go na dodatkową pracę. W końcu pracodawcy muszą z czegoś godziwie żyć, a i państwo chętnie przyjmie daninę od zarobionego przez nas dodatkowego „grosza”. Wracając do tematu, każdy pewnie zauważył, że ostatnio nie ma dnia, by ktoś z rządu lub przynajmniej jakiś „niezależny” ekspert nie wypowiedział się o konieczności podwyższenia wieku emerytalnego. Na razie do 67 lat, chwalić Premiera Tuska za wielkoduszność, bo tylko tyle, „a mógł zabić”, tzn. podwyższyć do 75 lub nawet 100 lat. Jak się chce być prymusem w Europie, trzeba stawiać naprawdę szczytne cele. Szkoda tylko, że nam, zwykłym obywatelom (jak wiadomo obywatel „niezwykły” po jednej wziętej odprawie może emeryturę mieć w nosie). Tak więc mądrzą się „ekonomiści” i inni „eksperci”, a brać dziennikarska nagłaśnia, by do każdego dotarło jak wielkie mamy szczęście, że nie rządzi nami jakiś Orban, lub inny Łukaszenka, myślący tylko o „tu i teraz”. Rano słyszymy, że obecnie jednego emeryta utrzymuje trzech ciężko pracujących rodaków (jeśli popiera PO to oczywiście ziomali), w południe dwóch i pół, a wieczorem już tylko dwóch. Aż strach się bać nocy! I jak tu żyć Panie Premierze, chciało by się zawołać za wyrywnym hodowcą papryki. Niektórym jest trochę łatwiej, mogą sprzedać puszki z piwa po Krzyżu z Krakowskiego Przedmieścia, a i pozabierane znicze też nie były do końca wypalone. Jednak, jak nie liczyć - nie wystarczy. Proszę zauważyć, że „eksperci” głoszą te farmazony bez drgnięcia powieki, bez śladu chociażby minimalnego rumieńca wstydu. Telewizja przecież by to pokazała. Nic dodać, nic ująć – po prostu Profesjonaliści, warci każdej otrzymanej gaży, nie licząc już tych premii, tak marnych, że daj Boże każdemu.
Jak uratować system emerytalny? Ja wiem i myślę, że nie tylko ja.
Otóż doskonale opłacanych doradców rządowych, „ekspertów” oraz innych (pożal się Boże) „specjalistów”, którzy nie potrafią doradzić jak naprawić system emerytalny bez podnoszenia podatków lub wieku emerytalnego i biadają, że nie będzie kto miał pracować na ich emerytury, proponuję wyekspediować na zachód. Przecież to nie tu w „dzikim kraju”, ale właśnie tam aktualnie ciężko pracują nasi młodzi rodacy. Tu nie ma pracy lub pracować się nie opłaca. Tu się najczęściej wegetuje. Tu też, jak przystało na „zieloną wyspę” zbija się kokosy (oczywiście pod warunkiem przynależności do „sił postępu”).
Myślę, że jeśli wziąć pod uwagę oszczędności tylko na pensjach „ekspertów” i „specjalistów”, to w dyskusji o wieku emerytalnym można by już zejść do 66 lat.
Członkom Rządu, urzędów państwowych i ich wszelkich „przybudówek”, nie potrafiącym dbać o dobro narodu i kraju, proponuję płacić odpowiednio do ich działania na tym polu, a więc naprawdę symbolicznie. Biorąc pod uwagę te oszczędności mamy następny rok i już wieku emerytalnego nie trzeba by podnosić.
A są jeszcze tysiące niepotrzebnych urzędników (w tym np. fryzjerów, dozorców, pracowników „bibliotek”, internetowych klikaczy, itp.). Wyrzuca się wielkie pieniądze na budowę autostrad, które jak dobrze pójdzie będą może „przejezdne” (za to na pewno o wiele droższe od tych normalnych). Wspiera się finansowo krytyki polityczne i inne twory „normalne inaczej” niszczące kręgosłup moralny społeczeństwa. Trwoni się nasz majątek i szasta naszymi pieniędzmi. Tyle bezsensownych wydatków, tyle potencjalnych oszczędności, że wiek emerytalny można by nawet obniżyć.
Wiem, wiem - prawie każdy „ekspert” z IQ wyższym od minimalnego (żeby nie daj Boże nie urazić „ekspertów” uważam, że takich jest zdecydowana większość) jest w stanie przekonać (najczęściej w debacie z pustymi krzesłami lub dyskusji z dziennikarzami mediów „niezależnych inaczej”), iż reforma idąca w tym kierunku jest nieodpowiedzialna i niemożliwa do przeprowadzenia. Można zobaczyć w telewizji, że w tej sprawie zgadza się „ekspert” z GW z „ekonomistą” z Polityki, i że do swojej opinii przekonali nawet redaktora z TVN 24. Nie da rady. Może więc tak.
Należy wstrzymać wydawanie miliardów na ratowanie zachodnich banków oraz instytucji finansowych i żyjących na wyższym poziomie ekonomicznym Greków, Włochów czy Hiszpanów. Te pieniądze przeznaczyć na nowe, sensowne miejsca pracy dla młodych, wykształconych (nie tylko z wielkich miast), tak by nie musieli za chlebem wyjeżdżać na emigrację i tam pomnażać aktualnie już wysokiego dobrobytu. Dajmy ludziom godziwą pracę zamiast udawać, że im socjalnie pomagamy. Zdejmijmy z ludzi administracyjne pęta uniemożliwiające im swobodny rozwój, ograniczające indywidualną działalność gospodarczą i zmuszające do działania w szarej strefie. Zadbajmy o rodziny, ten skarbiec, gdzie się pomnaża nasze największe bogactwo, tj. nowi obywatele. Ale jak tak, jeżeli nie?
No cóż – mam propozycję.
Panie Ministrze Finansów, bardzo drogi Vincencie Rostowski. Z przysłanej mi informacji wynika, że na moim koncie w ZUS na poczet mojej przyszłej emerytury uskładano już kapitał w kwocie przekraczającej 450000 zł. Proszę mi wypłacić te pieniądze, a ja zrzeknę się mojej emerytury. Mogę nawet zrezygnować z części tych pieniędzy. Niech to będzie nawet jakieś 50 000 zł. Przynajmniej dla jednego z rządowych „ekspertów” będzie na premię (na odprawę z pewnością nie wystarczy). Dla utrzymania na emeryturze kolejnego może Pan oddelegować tych dwu rodaków, co mieli mnie na starość utrzymywać. Może w czwórkę podołają. Tak, czy inaczej czysty zysk, a myślę, że gdyby zechciał Pan ten pomysł upowszechnić, wielu też by na to poszło. Uratuje pan system emerytalny, a może i zaskarbi sobie wdzięczność maluczkich (nie wspominając już o tych dwóch „ekspertach”).
Wiem, Panie Ministrze, Pan i wszyscy eksperci (no może oprócz tych dwóch wspomnianych wcześniej), mimo, że nie unikałem szkół, zaliczycie mnie do „ciemnogrodu”, wyzwiecie od nieuków, czy innych oszołomów nie mających pojęcia o ekonomii. Możecie sobie tak mnie klasyfikować, czy wyzywać, dziś to już tylko brzmi dumnie. Jednak, nie zgodzę się na to, żebyście kłamliwie wmawiali młodym ludziom i reszcie naszego społeczeństwa, że będą w przyszłości musieli pracować na moją emeryturę, skoro pewnie z moich pensji już dawno wzięliście więcej niż mi w postaci emerytury zwrócicie.
Inne tematy w dziale Polityka