Prezydent stolicy w sobotnie popołudnie patronował kolejnemu już przemarszowi zwolenników skrajnej lewicy zwanemu dla niepoznaki „paradą równości”. Do uczestników zebranych przed Pałacem Kultury i Nauki przemówił m.in. tak (cyt. za wPolityce.pl):
„Witam Warszawę kolorową, uśmiechniętą. Warszawę tolerancyjną. Parada to święto całej społeczności LGBT+, ale to również święto wszystkich, którzy są tolerancyjni. Wszystkich, którzy są uśmiechnięci. Wszystkich, którzy patrzą w przyszłość. Wszystkich, którzy chcą, aby Warszawa była dla wszystkich.”
Myślę, że Rafał Trzaskowski świetnie pasuje jako patron dla całej tej (pełnej fałszu oraz hipokryzji) „obsceny” pokrytej „lukrem” wielkich i pięknych słów.
Piszę o fałszu i hipokryzji, bo n. p. Trzaskowski przedstawia to zdarzenie tak:
Zaś, kiedy się ogląda inne zdjęcia z imprezy, to można znaleźć wśród nich i taki „kwiatek”:
Jak widać uśmiechnięty, otwarty i na pewno tolerancyjny uczestnik parady... trzyma na smyczy kobietę z nałożoną na głowę maską psa. Nie wiem, czy przyrównanie kobiety do psa, a właściwie, to chyba raczej suki, jest dobrym przykładem głoszonej (przez lewackich ideologów) równości.
Z drugiej strony, nawet, gdyby przyjąć, że uśmiechająca się postać na zdjęciu jest przebranym za faceta Gorylem, czy szympansem, to trzymana smycz i tak psuje obraz głoszonej wolności oraz równości... nawet wśród zwierząt.
I tak się zastanawiam, czy klęcząca w uległej, zniewolonej pozie, przed swoim „panem” kobieta – to tylko właściwy wyraz lewackiego feminizmu, czy już może jakaś forma przypadku klinicznego.
A może to ma być symbol idei wyzwolenia kobiet, spod męskiej dominacji? Ale w takim razie, to chyba kobieta powinna trzymać za rękę swoje dziecko, a mężczyzna prowadzić na smyczy prawdziwego psa?
Nie rozumiem też, jaka w tej inscenizacji jest rola dziewczynki... dotykającej ręką faceta (może ojca, czy opiekuna) trzymającego na smyczy kobietę (może jej matkę lub starszą siostrę?).
Oczywiście, cała ta zainscenizowana sytuacja, być może miała być czymś w rodzaju jakiegoś inteligentnego happeningu, czy nawet wysublimowanego, lewackiego żartu. Jeśli tak, to muszę przyznać, że zbyt mocno przypomina mi to przaśny „humor” germański, aby coś tak żenującego i chamskiego można było uznać za zabawne.
Jak by na to nie patrzeć, ten obrazek wiele mówi o prawdziwej lewackiej wrażliwości, traktowaniu kobiet i poszanowaniu uczuć innych ludzi. Zaś nazwanie samej imprezy „paradą równości” - jest faktycznie paradne, i świetnie obrazuje hipokryzję oraz zakłamanie tego środowiska.
PS. W notce wykorzystano screeny z materiałów zamieszczonych na portalu wPolityce.pl. Pozwoliłem sobie też na zamieszczonym zdjęciu zmienić twarz dziewczynki, bo przecież dziecko nie jest winne głupoty dorosłych.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo