Polityka ma niszczący wpływ na psychikę, jeśli się ją posiada. Ja posiadam, co może potwierdzić nasz partyjny psychoanalityk i jednocześnie były minister w najlepszym naszym rządzie pracujący kiedyś (z dużymi sukcesami) nad redukcją wojska i uzbrojenia armii. Niestety wróg się przegrupował i podstępnie pozbawił nas władzy, a szkoda, bo pewnie teraz byłbym już co najmniej ministrem i może aktualnie (w ramach hobby) dostosowywałbym sobie meble w saloniku do nowych potrzeb.
Nieważne, jak odsuniemy PiS od władzy, to wróci normalność i człowiek dostanie wreszcie to na co sobie zasłużył... a w razie czego zawsze można poprowadzić jakiś klub sportowy, albo się zaangażować w działalność jakiejś fundacji.
Na razie nie ma co gdybać, co ma wisieć, nie ucieknie, a ja na wszelki wypadek trzymam swoją buławę w szufladzie biurka. Zresztą sam szef szefów powiedział mi kiedyś (oczywiście, in flagranti), że jestem nietuzinkowy i jeszcze daleko zajdę, tylko muszę (bez zadawania zbędnych pytań) wykonywać jego polecenia. Dorzucił jeszcze w nawiasie, że (liczy na mnie, bo czuje we mnie wielki potencjał).
Ja też poczułem, że coś musiało między nami zaiskrzyć i że jeszcze wypłynę na szerokie tory.
Tak sobie myślę, że od samego urodzenia musiało być we mnie coś nieziemskiego, jakby anielskiego, choć wtedy jeszcze nie nosiłem okularów. No właśnie, zupełnie jak normalny anioł. Chyba dlatego imię mam też anielskie, Michał – podobno po bardzo znanym w świecie aniele. Tak mi coś świta, że w jakimś sensie był związany z wymiarem sprawiedliwości i pewnie dlatego tak głośno bronię naszych niezależnych sądów i sędziów.
O, już mi się przypomniało - kojarzycie coś takiego, jak sąd ostateczny?
W dzieciństwie na podwórku zawsze byłem kimś, i już wtedy potrafiłem odpowiednimi argumentami przekonać kolegów do moich racji. Ojciec, dwukrotny medalista olimpijski w boksie, czasem patrzył na te nasze zabawy i bardzo się dziwił, że rówieśnicy darzą mnie tak wielką sympatią. Myślę, że w tym zakresie niewiele się zmieniło.
Jestem aktualnie chyba najbardziej popularnym posłem opozycji i (mówię to bez zbędnej kozery) jednym z najbardziej rozpoznawalnych... dlatego te kreślone dla potomnych szkice moich myśli (które spisuję na polecenie mojego psychoanalityka) podpisałem krótko - „Moje myśli nieopisane”, i myślę że każdy kto je będzie czytał, będzie doskonale wiedział, kto akurat myśli te wymyślił i zapisał.
Przyznam, że zastanawiałem się, czy nie skorzystać z dyktafonu i zwyczajnie się nie nagrać... to znaczy swojego głosu na dyktafon. Sobie. Tak myślę, byłoby prościej i może nawet szybciej, ale nie miałem pojęcia, jak wtedy podpisać te moje nieopisane myśli... tzn na dyktafonie. W końcu zrezygnowałem i to był doskonały wybór, bo na przykład po wczorajszej akcji przed Trybunałem Konstytucyjnym dzisiaj głos mi zupełnie wysiadł, a nadal myślę jasno i piszę bezbłędnie... jak to osoba młoda, z dużego miasta i dobrze wykształcona, czyli generalnie na odpowiednim poziomie do wykonywania rzeczy wielkich.
No właśnie – wczoraj zadzwonił szef i rzucił: „Coś się dzieje w pisowskim trybunale... zajmij się tym”, a ja od razu – Prezesie kochany! - Już się robi!
Szybko przejrzałem skrzynkę mejlową i od razu znalazłem. Krzyś (taki jeden śmiszek) podał info, że „Tzw. Trybunał Konstytucyjny zaatakował obywateli”. No... na to nie może być naszej zgody. Od razu skrzyknąłem ferajnę, zabraliśmy megafon i w drogę... ja oczywiście, jako operator megafonu. Mam tak już od dziecka, że mogę wydzierać się godzinami, z tym , że do megafonu tylko wtedy, gdy ktoś pomaga mi go trzymać.
To oczywiście nie jest tak, że jestem jakimś słabeuszem, bo ciężko ćwiczę na siłowni – podnoszę nawet ciężary... i potrafię naprawdę długo stać ze sztangą na ramionach, na dodatek w okularach. Jeśli ktoś nie wierzy, to proszę sobie zerknąć poniżej, albo nawet dłużej popatrzyć.
I co niedowiarki? Ale faktycznie spraw wymagających naszych natychmiastowych reakcji jest coraz więcej, bo ciągle rząd albo coś robi, albo wręcz przeciwnie, tzn. czegoś nie robi. Jednego dnia bronimy np. sądów przed władzą, a innego dnia sędziów przed sądami, a jeszcze innego sędziów przed innymi sędziami. Trudno się w tym wszystkim połapać, i bardzo dobrze, że ktoś nad tym wszystkim panuje, czuwa oraz wydaje dyspozycje, bo mogłoby się okazać, że przez pomyłkę zaatakowalibyśmy kogoś przyzwoitego z naszych, albo nie daj Boże wybronili niepotrzebnie jakiegoś podłego pro pisowca.
Dwóch rzeczy nie znoszę organicznie, tzn. gdy ktoś obraża naszego prezydenta, albo gdy atakuje kogoś z naszych. Rozumiecie... naszych sędziów, kolegów, czy tak, jak wczoraj – naszego Rzecznika PO... profesora Bodnara, który trybunałom, ani innym pisowskim organom się nie kłania. Dlatego to nie były przelewki, bo okazuje się, że jednak ostatecznie zabrali nam naszego rzecznika. Dość powiedzieć... napisać, że struny gardłowe mam doszczętnie zjechane – tak, że trzeba będzie chyba na jakiś czas zawiesić poselskie kontrole.
Niektórym wydaje się, że to wszystko jest proste – co ma związek z PiS, to białe, co nie ma – jest czarne i wszystko jasne. BLM oraz osiem gwiazdek, albo świeczek na torcie i Ameryka odkryta, a pisowcy wyp... do buszu... to znaczy na flankę wschodnią.
Byłem jakiś czas temu „Rycerzem Kolumba”, więc doskonale wiem, jak Ameryki się nie odkrywa. Pomyśleliście, a co będzie, jeśli ludzie się wkurzą i pogonią nas?
Szef już chyba przewidział, że może być niebezpiecznie i dobrał mi kogoś do pomocy. Wiecie, co dwóch, to nie jeden, bo gdy jednego zaczepiają, drugi może wołać „ratunku”, albo uciec i zwrócić się do kogoś o pomoc... albo chociaż z oddali dokumentować komórką teoretyczną napaść. Zresztą świadkowie Jehowy też nie chodzą w pojedynkę.
Jednak w tym wszystkim jest coś zastanawiającego.
Interesowaliście się kiedyś charakterologiczną teorią porządków, która wiązała poszczególne style z rodzajami ludzkimi? Wiecie (dorycki = męski, koryncki = dziewczęcy) itd.
No właśnie, mnie na towarzysza został przydzielony Joński i teraz nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Czy oni nie robią sobie czasem ze mnie (za moimi plecami) jakichś jaj?, bo niby dlaczego akurat on?
Chorobka, chyba pomyślałem sobie coś za dużo i jak znam siebie, to teraz uruchomi mi się mózg.
A jeśli on też dokładnie spisuje co i jak? O w mordę jeża! A jeśli każdy z nas dostał polecenie od psychoanalityka, by pisać te pamiętniki i teraz wszyscy piszą o wszystkich, a ktoś to potem czyta, i analizuje? Aż rozbolała mnie głowa. A jeśli dotrze do szefostwa, że się we wszystkim zorientowałem? W końcu jestem nietuzinkowy.
Co robić? Myśl! Myśl człowieku pozytywnie...
No tak, jesteśmy inwigilowani, bo przecież musimy być inwigilowani, i właśnie dlatego musimy się trzymać razem, by każdy znał ryzyko przecieku i działał odpowiedzialnie... w końcu płyniemy na tej samej platformie. Czyli, że jest dobrze, tylko trzeba mniej myśleć.
Dzisiaj zdobyłem niepodważalny dowód na fakt, że jesteśmy też inwigilowani przez przeciwników. To bardzo zastanawiające... kilka dni temu w łazience (w nocy) paliło się światło, a ja zawsze gaszę (gdy wchodzę do środka). Potem zauważyłem (po wideokonferencji z szefem), że w laptopie mam włączoną kamerkę i mikrofon. A dzisiaj... w czasie, gdy ustalaliśmy z Jońskim szczegóły następnej kontroli poselskiej, usłyszałem dziwny pisk. Odruchowo wyciągnąłem z kieszeni komórkę i okazało się, że jest włączona. Dla zmyłki na ekranie pojawiła się informacja o otrzymaniu nowej wiadomości. Wybaczcie, ale muszę kolejny raz zaprotestować.
Kamiński i Wąsik, jak macie jakieś pytania w sprawie kolejnych kontroli poselskich, to proszę zwyczajnie zadzwonić, a nie inwigilować mnie w łazience... czy kieszeni.
Inne tematy w dziale Rozmaitości