Wedle definicji sztuka jest częścią dorobku kulturowego cywilizacji, która wyraża się poprzez różnego rodzaju utwory oraz inne dzieła artystyczne. Jednakże patrząc na dzisiejszy poziom co raz to bardziej wyszukanych spektakli, mających przełamywać rozmaitego rodzaju "tabu" można odnieść wrażenie, iż dzisiejsza forma sztuki, zwanej formą "nowoczesną" jest kompletnym zaprzeczeniem tejże oto definicji.
Niewątpliwie dzisiaj pojęcie sztuki da się sprowadzić do absurdu, a poziom spektakli teatralnych na kompletny prymitywizm i skrajnie niewłaściwy i nieodpowiedzialny przekaz. Dla twórców tzw. "nowoczesnej" sztuki podobno najważniejszą wartością jest wolność. Oczywiście w imię tejże szlachetnej wolności co niektórzy posuwają się w bezczelnym wręcz oczernianiu religii katolickiej oraz polskiej tradycji.
To właśnie katolicyzm i polska tradycja stanowią pewien worek treningowy dla pretorianów dzisiejszej "postępowej" sztuki. Jak najdzie ochota, to zawsze można przywalić i oczernić. Oczywiście wszystko to jest uzasadniane hasłami "wolności", "tolerancji" i "odwagi", którą trzeba rzekomo mieć aby takie rzeczy typu "Klątwa" w Polsce - kraju dla postępowych postrzeganych jako ognisko "ksenofobii" i "reakcji" móc wystawiać w publicznych teatrach.
Jednakże ta odwaga wśród akuszerów postępowej sztuki nagle znika niczym blask słońca gdy podejmuje się temat islamu czy też (o zgrozo!) judaizmu. Te wszystkie zastępy tolerancyjnych i miłościwych postępowców zamieniają się wtedy niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w najbardziej ortodoksyjnych radykałów, którzy z niewątpliwym przejęciem chcą kneblować usta. Jakoś nie słyszałem jeszcze o tym, aby w polskim publicznym teatrze była sztuka, która nawet w sposób nie bezpośredni a pośredni uderza w jakiś sposób w islam czy też inne religie. Jest to dosyć zrozumiałe, wszakże twórcy postępowej sztuki oraz ich akuszerzy typu posłanka Sherling-Wielgus są nieprzejednanymi bojownikami w walce z tzw. Islamofobią i faszyzmem i z innymi różnego rodzaju wymysłami.
Doskonałym przykładem takiego postawy jest choćby reakcja wszelkiej maści postępowców na happening pewnego rzeżbiarza o nazwisku Kurzeja. Otóż rzeźbiarz w dzień wiosny postanowił zorganizować topienie "bżyduli" o prowokującej nazwie "antysemiting". Wszelcy obrońcy artystycznej wolności nie mogli ukryć swojego oburzenia i prześcigali się w wyrazach potępienia dla tegoż antysemickiego wybryku.
W tymże momencie należy się ich zapytać, gdzie podziało się ich umiłowanie do wolności artystycznej? Czemu zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki? Jest to istna i czarna groteska.
Absolwent Geografii.
Zainteresowania: filozofia historii, współczesna historia Polski, religie i cywilizacje, socjologia. Profil na lubimy czytać http://lubimyczytac.pl/profil/1888660/czaro44
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura