MPolo MPolo
672
BLOG

Raport X-Transparency: Niemcy mistrzem cenzury!

MPolo MPolo Polityka Obserwuj notkę 0
Żaden inny kraj nie składa więcej wniosków o usunięcie niewygodnych treści na X niż Niemcy rządzone przez lewicowców. Lewicowo-zielone rządy najwyraźniej nie lubią wolności słowa i różnorodności opinii. Większość tych żądań nie dotyczy treści nielegalnych, ale raczej wypowiedzi rzekomo „szkodliwych”.

Niemcy okazują się prawdziwym pionierem cenzury cyfrowej w Europie. To, co kiedyś uważano za krainę poetów i myślicieli, pod rządami lewicowo-zielonego rządu federalnego w coraz większym stopniu zamienia się w krainę kluczy do usuwania i zakazów językowych. Najnowsze raporty dotyczące przejrzystości firmy X (wcześniej Twittera) przedstawiają wręcz przerażający obraz .
Wyobraź sobie: prawie 90 procent wszystkich skarg w całej UE dotyczących „nielegalnych lub szkodliwych” treści pochodzi z Niemiec. Nie chodzi już tylko o treści wyraźnie nielegalne – nie, lwia część dotyczy rzekomo „szkodliwych” wypowiedzi, co jest niezwykle elastycznym terminem w przepisach DSA.

Sprawa robi się szczególnie pikantna, gdy spojrzymy na język ocenzurowanych treści: większość wpisów krytykowanych przez władze niemieckie jest napisana w języku angielskim. Przecierasz oczy ze zdumienia: jak kraj może moderować anglojęzyczną dyskusje w Internecie, skoro zaledwie 1,5 procent obywateli UE mówi po angielsku jako swoim języku ojczystym? Liczby również zapierają dech w piersiach: w ciągu zaledwie trzech miesięcy X przeprowadził ponad 226 350 „środków wykonawczych” na podstawie raportów UE. Niemcy przodują – z dwukrotnie większą liczbą skarg niż Francja i ponad dziesięciokrotnie większą liczbą niż Włochy, które mają porównywalną liczbę ludności.

Pełnowymiarowa obietnica Elona Muska dotycząca X jako "rynku wolności słowa" okazuje się mrzonką w obliczu ponad 1500 anglojęzycznych moderatorów treści. Platforma ugina się pod presją i staje się przedłużeniem kontroli państwa. Szczególnie niepokojące: ponad 60 procent wszystkich raportów o rzekomym „zakłóceniu dyskusji publicznej” pochodzi z niemieckich urzędów. Pojawiła się prawdziwa machina cenzury, która wykracza daleko poza pierwotne cele DSA.

Niewygodna prawda jest taka, że ​​w ramach obecnego reżimu DSA żadna większa platforma internetowa nie może zagwarantować prawdziwej wolności słowa. Niemcy rządzone przez lewicowo-zieloną koalicję stały się liderem niepokojącego rozwoju sytuacji. To, co miało służyć jako ochrona przed dezinformacją, w coraz większym stopniu przekształca się w instrument kontroli. Jednak ironia historii nie może być większa: ten sam kraj, który powinien był wyciągnąć wnioski z mrocznych rozdziałów swojej przeszłości, ustanawia teraz nowe mechanizmy kontroli umysłu – tym razem w formie cyfrowej. Podobieństwa do przeszłości są subtelne, ale oczywiste.

Niepokojący jest jednak także efekt sygnalizacyjny: inne państwa UE z dużym zainteresowaniem przyglądają się niemieckiemu modelowi. To, co jest tutaj sprzedawane jako „najlepsza praktyka”, może wkrótce stać się europejskim standardem. Filary wolności słowa coraz bardziej słabną. Ostatecznie jednak to, czego tu doświadczamy, to nic innego jak systematyczna erozja podstawowych wartości demokratycznych pod pozorem rzekomego dobra wspólnego.

MPolo
O mnie MPolo

........

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka