murgrabia czorsztyński murgrabia czorsztyński
66
BLOG

Tarczyński w Stanach, albo: o "Tanku Piłsudskiego"

murgrabia czorsztyński murgrabia czorsztyński Polityka Obserwuj notkę 6
Niedawne amerykańskie zaangażowanie szeroko pojętego, polskiego stronnictwa patriotycznego wzbudziło u członków i sympatyków partii proniemieckiej niezdrowe podniecenie. Kloalicja rządowa i jej stronnicy zaczęli zarzucać "pisowcom" mentalność kolonialną, pańszczyźnianość i murzyńskość, jakby sami nie byli - w koncepcji i praktyce - wasalami nowego, Świeckiego wcielenia Cesarstwa Narodu Niemieckiego.

Tymczasem, żeby zrozumieć i usprawiedliwić polski entuzjazm dla amerykańskich spraw, wystarczy sięgnąć po stare zdjęcie: i rocznicowe, na 11 listopada, i dotyczące modnego w antypisowskiej propagandzie tematu - konfliktów polsko-ukraińskich, które rozmaita postkomuna i volkslista po latach zamilczenia wywleka na światło dzienne i głośno domaga się rozrachunków (podczas gdy sprawa reparacji, należnych nam za jeszcze bardziej zbrodniczą działalność Niemiec, wciąż budzi "kontrowersje", a żołnierzom nie mniej zbrodniczego reżimu bolszewików, stawiali czternaście lat temu pomnik na radzymińskim pobojowisku ludzie, którzy dzisiaj rządzą we Warszawie).

Jesienią 1918 roku tracące władzę nad obszarami OberOstu wojskowe władze niemieckie (i podporządkowane im austriackie) starały się pozostawić po sobie maksimum możliwych napięć i konfliktów, które pozwoliły by później (obezwładnionemu traktatami, ale wciąż silnemu militarnie) Oberkommando pełnić rolę żandarma i politycznego arbitra w sporach powstających na miejsce planowanej Mitteleuropy samodzielnych, ale słabych i skłóconych narodowych państw. Jednym z takich zatrutych jabłek, rozrzucanych garściami przez zdychający reżim, było oddanie któremuś z pączkujących jak drożdże, samozwańczych rządów ukraińskich kontroli nad zamieszkanymi przez większość polską Lwowem i Chełmszczyzną. 

Efektem była kilkumiesięczna wojna: starcie ochotniczych formacji, sprawdzian patriotyzmu i ofiarności dwóch społeczeństw, podczas którego państwo polskie okazało się żywym i władnym bytem, naturalną formą organizacji wiedzącego, co chce i świadomego narodu, podczas gdy państwo ukraińskie tylko gabinetowym pomysłem, sztuczną urzędową strukturą skłóconych komitetów, których nie wspiera myślący tylko o doraźnej grabieży lud, pozbawiony świadomości narodowej. Na to, by państwo Ukraina zyskało własny naród, zdolny za nie walczyć i umierać, trzeba było czekać jeszcze stulecie.


Podczas walk o Lwów skrzyknięte doraźnie polskie oddziały nie dysponowały ciężkim sprzętem, potrzebnym dla wsparcia atakującej piechoty we walkach ulicznych. Poradzono sobie z tym problemem starą, sprawdzoną metodą kosy przekutej na sztorc, opancerzając czym było pod ręką dostępne, jak było pod ręką, samochody ciężarowe; pod ręką znalazł się nawet jeden pług śnieżny,  służący do oczyszczania miasta. Jedną z pierwszych improwizowanych pancerek był tak zwany "Tank Piłsudskiego", którego fotografia w czasach Internetu stała się symbolem lwowskiego powstania, niemal tak rozpoznawalnym, jak słynny obraz Kossaka: dzieci walczące o Cmentarz Łyczakowski.

Rozpoznawalnym, bo ten samochód pancerny spośród setek innych wozów jeden szczegół: na dachu ozdobionego Białym Orłem "tanku" jest wywieszona amerykańska flaga. A niektórzy przypuszczają, że tak właśnie, z Gwiazdami i Pasami powiewającymi na szczycie wóz jeździł do akcji bojowej. I nie dlatego, żeby pochodził z amerykańskiej pomocy wojskowej, albo miał załogę złożoną z Polonusów. Amerykańska flaga na dachu polskiej pancerki stanowiła odwołanie do deklaracji Wilsona. Mówiącej, że każdy naród ma w miejscu swojego zamieszkania prawo do ustanowienia własnej, niepodległej, suwerennej państwowości.

Stanowiła także akt wdzięczności i powszechnej w Polsce sympatii wobec Stanów Zjednoczonych Ameryki. Wdzięczności za poparcie sprawy polskiej w czasie kończących wojnę negocjacji, a także za potężną humanitarną i wojskową pomoc, jaką odradzająca się Rzeczpospolita otrzymała nie tylko od zamorskiej Polonii, ale też od klasy politycznej i społeczeństwa USA. Lwowscy powstańcy po prostu uważali - zupełnie jak to deklaruje dzisiaj poseł Tarczyński - Stany Zjednoczone Ameryki Północnej za rzeczywistego lidera i rzecznika Wolnego Świata, który położył nieocenione zasługi w sprawie odzyskania i utrzymania przez Polskę niepodległości i samodzielnego bytu.


I nie da się ludziom, którzy uzbrojeni w co było pod ręką narażali życie za niepodległość Ojczyzny, zarzucać wasalizmu albo mentalności kolonialnej. Zwłaszcza, jeśli zarzucać to chce pokolenie, które w czasie pokoju, przy pełnych stołach i kieliszkach, za przysłowiową "garść ojro więcej" niepodległość Polski sprzedało.

Każda opublikowana tu notka jest produktem kolekcjonerskim. Nie służy do czytania, ani też do zamieszczania w niej informacji bądź opinii. Uwaga: CACATOR CAVE MALUM!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka