Środowisko Marszu Niepodległości, wraz z innymi środowiskami "młodej prawicy" zapisuje właśnie swoja złotą kartę, broniąc polskich kościołów przed sprofanowaniem przez cynicznych prowokatorów, wandali i zwykłe, podpuszczone, rozhisteryzowane idiotki. Ta obrona świątyń to jest wyczyn na historyczną miarę, o którym pamięć nigdy nie przepadnie, to jest najlepsze świadectwo, jakie członkowie tych ruchów mogą sobie wystawić, zwłaszcza, że ktoś z broniących kościołów już dostał nożem.
Tymczasem lider środowiska, który wczoraj ogłosił powołanie do obrony kościołów Straży Narodowej, dziś, prawie na jednym tchu obwieszcza, że Marsz Niepodległości zostanie w tym roku zorganizowany i przejdzie przez miasto mimo epidemii.
Po co?
Dlatego właśnie ogłoszenie o powołaniu Straży przyjąłem z mieszanymi uczuciami: bo w głębi duszy bardzo się bałem, że działacze, którzy jedną ręką biorą odpowiedzialność za ten wspaniały, oddolny ruch, drugą ręką zaraz zrobią coś, co tę inicjatywę (i ludzi za nią odpowiedzialnych) przedstawi w złym świetle.
Jednocześnie pozwalając wybielić swój image samorządowi Warszawy, który, wspierając uliczne ruchawki feministek bierze na siebie odpowiedzialność za katastrofę epidemiologiczną, jaka może spotkać miasto na skutek kilkudniowych zbiegowisk.
Samorząd Warszawy wykazał się już tyle razy cynizmem i przewrotną retoryką, że bez trudu zrzuci całą odpowiedzialność za skutki epidemiologiczne lewackich demonstracji na poczynania liderów MN, i uzasadni wszystkie podjęte przeciw marszowi środki "troską o ochronę zdrowia" mieszkańców stolicy.
Tych samych mieszkańców, których dzisiaj ratusz pana Trzaskowskiego beztrosko naraża na chorobę i śmierć, wspierając oficjalnie tłumne zbiegowiska, w mieście ogłoszonym "czerwoną strefą epidemiczną".
W mieście, w którym, ze względu na niebezpieczeństwo zarażenia, zakazane jest gromadzenie się więcej niż pięciu osób w jednym miejscu.
Dlatego, jak napisałem w tytule, boję się działaczy. I będę się bał, póki nie zobaczę ze potrafią się raz zdecydować: to jest albo "wojna", albo zabawy w piasku.
Bo na wojnie dąży się do zniszczenia przeciwnika, nie siebie samego.
# cui bono
* Niezależne, publicystów, to i reprint.
Nie biorę odpowiedzialności za zmiany w tekście bądź tytule notki, dokonane przez Administrację.
Każda opublikowana tu notka jest produktem kolekcjonerskim. Nie służy do czytania, ani też do zamieszczania w niej informacji bądź opinii. Uwaga: CACATOR CAVE MALUM!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka