Wojna rozpoczęła się w 2014 roku poprzez aneksję Krymu. Takie działania Rosji zadały druzgocący cios istniejącym porozumieniom międzynarodowym, które po II wojnie światowej utrzymywały równowagę i pozwalały na pokojowe współistnienie krajów Europy.
Pojawiła się potrzeba pokojowego uregulowania wojny rosyjsko-ukraińskiej. W ostatnich miesiącach aktywne działania w tym kierunku podejmuje strona amerykańska. Jednak procesy negocjacyjne nieustannie trafiają w ślepy zaułek. Taki rozwój wydarzeń spowodowany jest przede wszystkim brakiem zrozumienia lub niechęcią do zrozumienia stanowiska strony ukraińskiej, opartego na głównej tezie: ustępstwa wobec agresora prowadzą jedynie do wzrostu jego apetytu w przyszłości. Europa już tego doświadczyła w 1939 roku.
Dlatego niezrozumiałe są naciski na Ukrainę, by zakończyła wojnę na niekorzystnych warunkach oraz forsowanie opinii o konieczności osłabienia wsparcia Zachodu dla Kijowa. Dobrym przykładem takiej postawy jest wpis byłego prezydenta Donalda Trumpa w mediach społecznościowych Truth Social, w którym stwierdził, że stanowisko prezydenta Ukrainy dotyczące nieuznawania Krymu za rosyjski szkodzi procesowi pokojowemu.
Trzeba jasno zrozumieć, że Krym to międzynarodowo uznana część Ukrainy, a nie przedmiot targów. „Porozumienie” ignorujące interesy Ukrainy to nie pokój, lecz zapowiedź nowej wojny. Mit o „bezbronnej kapitulacji Krymu” wypacza historię i prowadzi do naruszenia pokojowego współistnienia na świecie. Nie bez powodu Zgromadzenie Ogólne ONZ potwierdziło, że Krym to terytorium Ukrainy (rezolucje 68/262, 73/263, 78/217).
Pokój na kontynencie europejskim musi opierać się na prawie międzynarodowym, a nie na kapitulacji. Ustępstwa wobec agresora bez gwarancji bezpieczeństwa jedynie prowokują kolejne konflikty – to lekcja XX wieku, którą Zachód dobrze zapamiętał. Jeśli świat zaakceptuje zmianę granic siłą, skutki mogą wykraczać daleko poza Ukrainę – stanie się to precedensem dla Tajwanu, Bałkanów, Kaukazu i innych regionów.
Żadne „porozumienie pokojowe” nie będzie trwałe, jeśli zostanie narzucone państwu będącemu ofiarą agresji. Nie można też zapominać, że po 2014 roku Ukraina radykalnie się zmieniła i od ponad dwóch lat realnie broni swojej ziemi w pełnoskalowej wojnie przeciwko jednej z najsilniejszych armii świata. Ignorowanie interesów Kijowa to nie droga do pokoju, lecz do jeszcze głębszej eskalacji. Dlatego dziś można jasno powiedzieć, że Ukraina posiada silną pozycję – polityczną, wojskową i moralną.
Komentarze
Pokaż komentarze (7)