Są tacy, o czym oczywiście wiecie, którzy bez dania gdzieś dupy to wprost wytrzymać nie mogą. Przykład jakiś? Bardzo proszę. W rocznice powstania Armii Krajowej prezydent Duda nazwał Powstanie Warszawskie „największą w całej wojnie bitwą miejską„. Niestety, jaki z niego prawnik, taki i mniej więcej historyk.
Nie wnikając w szczegóły i zbyt daleko idące dywagacje zakładam po prostu, że tak jak prezydent ma prawo do swobodnej interpretacji prawa i zapisów Konstytucji, tak i ma prawo do swobodnej i zgodnej z zamówieniem fantazyjnej interpretacji faktów historycznych.
Z tą „największą bitwą miejską” to jest tak, że zależy jak kto liczy. Dla jednych dwa dodać dwa to jest cztery, dla innych – w tym pewnie i dla pana prezydenta – dwa dodać dwa to już dwadzieścia dwa. I tej rewolucyjnej metody matematycznej pan prezydent się kurczowo trzyma.
Tymczasem skoro mówimy o wielkiej „bitwie miejskiej”, to czemu nie wspomnieć o Stalingradzie? Pan prezydent może co nieco niedouczony, mógł pewnie o niej nie słyszeć. Ale ona była! Dla zdecydowanej większości normalnie a nie poppatriotycznie zorientowanych historyków, to klasyczny przypadek bitwy miejskiej mimo, że czasami walki przenosiły się poza granice całkowicie zrujnowanego już miasta.
Porównanie obu bitew niestety nie potwierdza patriotycznej w założeniu tezy pana prezydenta.
Powstanie Warszawskie trwało „tylko” 63 dni ( 1 sierpnia – 3 października 1944), zaś Stalingrad jakieś powiedzmy dni 170 ( 23 sierpnia 1942 – 2 lutego 1943). Ofiary (jeśli już licytować się na trupy), w Powstaniu to plus minus 1500 Niemców i około 150-180 tysięcy Polaków, zaś Stalingrad to przynajmniej 250 tysięcy Niemców (choć nie tylko) i ponad milion Rosjan. Znaczenie strategiczne? Powstania Warszawskiego de facto żadne, bitwy stalingradzkiej przełomowe dla losów całej wojny.
Więc znajmy proporcje panie Duda! Manipulować faktami zawsze można, to zresztą wasza, pisiaków ulubiona metoda, ale czasami trzeba sobie odpuścić i nie pisać historii na nowo tylko dlatego, że faktyczny przebieg wydarzeń wam się nie podoba, bo nie pasuje pod przyjętą tezę. I to w sumie jest najbardziej smutne, bo przecież doskonale wiedzą i pan Duda i pan Macierewicz i inni, że w nachalnej dziś i całkowicie bezrefleksyjnej interpretacji historii, nie mają racji i świadomie posługują się kłamstwem. Mimo to brną dalej w tę ślepą uliczkę, tworząc mity i półprawdy, bo prawda w ich mniemaniu w zbyt bladym świetle stawia bohaterskich przodków. Z deficytu „właściwych” bohaterów wziął się więc coraz bardziej absurdalny i coraz bardziej zmanipulowany mit powstania warszawskiego (aż strach pomyśleć co za chwilę się okaże), oraz wynoszenie na pomniki tzw. wyklętych, zazwyczaj oderwanych od rzeczywistości frustratów i w dużej części zwyczajnych bandytów. No, ale jaka władza taka i historia.
Inne tematy w dziale Kultura