News z ostatnich godzin jest taki, że pewien jakoby znany i nawet szanowany onkolog, ze szpitala w Koninie (ordynator oddziału onkologiczny z pododdziałem hematologicznym; nadal widnieje jako szef oddziału na stronie szpitala), oraz współdziałający z nim… kościelny organista, wykorzystywali seksualnie małoletnich. Z pewnego punktu widzenia to standard, no bo pedofilia, acz konfiguracja pary zboczków, jest interesująca, choćby dlatego, że tym razem nie ma w tym zestawieniu księdza, a jest jedynie organista (zakładam, że od kogoś młodości „zawodu” jednak się uczył). Czyli onkolog i organista w jednym stali (bożym) domu, a ten boży dom w Turku dla jasności stał, plus minus 35 kilometrów od Konina, więc pan doktor po dyżurze daleko nie musiał dojeżdżać.
Postawę i nawyki pana doktora tłumaczy zapewne fakt taki, iż w wolnym czasie, praktykował jako ministrant w owym właśnie tureckim kościele pod wezwaniem Świętej Barbary. Tam albo się zaraził od któregoś z księży (bardzo prawdopodobne, bo to chodzące ogniska zarazy), albo ujawniły się jego wrodzone inklinacje (również prawdopodobne), w momencie zetknięcia się ze sprzyjającym zboczeniem środowiskiem. Wystarczy powiedzieć, że właśnie tam zapoznał kolegę organistę i obu panów zbliżyło bardzo ich wspólne hobby. To co bawi, choć generalnie temat pedofili, nie jest do śmiechu, to fakt taki, że jeden z obwinionych (stawiam jednak na organistę, ze względu na stały prawdopodobnie dostęp do wotywnych obrazów), zeznał przed prokuratorem, iż ejakulował na wiszący w kościele obraz z wizerunkiem papieża i nie muszę chyba dodawać o którego chodzi, tak, dokładnie o tego! Spermą w Jana Pawła, no coś takiego w Polsce jeszcze chyba nie widziano, ale jak nie okazuje, miłość nie zna granic i takie rzeczy się też zdarzają.
Czekam teraz na jakiś jednoznaczny komentarz tzw. prawej strony (cokolwiek to znaczy), bo ciekaw jestem ich interpretacji, co jest tu większym przestępstwem, gwałcenie dzieci, czy może obrzucanie spermą ukochanego papieża. Cierpliwie czekam na ekumeniczny osąd.
A wracając do wydarzeń z kościelnego zaplecza w Turku, no to, obaj panowie, w tym ów 47-letni doktor Artur (wieku i imienia organisty nie ujawniono, przynajmniej ja nie znalazłem, bo się nie starałem), zostali zapuszkowani na trzy miesiące i jak dobrze pójdzie, a w zasadzie jak źle pójdzie, to mogą pokiblować nawet 12 lat, co pośrednio działać będzie na szkodę polskiej onkologii. O kwalifikacjach organisty niewiele wiadomo, poza tym, że czytał nuty, a w latach 2011-2013, dobierał się już do dzieci. Czyli żaden nowicjusz. Zakładam też, że jak nic im nie udowodnią, zwłaszcza panu doktorowi, no to wróci on do zawodu i zostanie zapewne ordynatorem oddziału pediatrycznego. Degradacja przez awans, tak jak uczą tego w kościele.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo
