Muskowa Tesla przeżywa ciężkie dni, bo nie dość, że ludzie nie chcą tego badziewia kupować, to na dodatek przed salonami coraz więcej ludzi protestuje i wcale nie dotyczy to tylko Europy, ale także samych Stanów Zjednoczonych. Ludzie są wkurwieni na tego idiotę, co jest łatwe do zrozumienia, bo każdy idiota i patus, zwłaszcza taki jak Musk i zwłaszcza mieszający się do polityki, na dodatek firmowanej przez innego debila, musi budzić oburzenie i wywoływać chęć sprawdzenia takiego chuja do parteru. Co ciekawe protesty przed salonami, de facto ich blokada uniemożliwiająca działanie, odbywają się także w Teksasie ( praktycznie w każdym już stanie), nie dość, że w nieformalnej stolicy rednecków, to jeszcze rodzinnym stanie samego Muska. Na transparentach zobaczyć można napisy „Trąb, jeśli nienawidzisz Elona” oraz „Walcz z paplaniną miliardera”. Musk wzywa policję, acz nie na wiele to się zdaje, zaś pomarańczowy baran Tru(m)p straszy konsekwencjami (nie kupisz Tesli – Guantanamo, albo ekstradycja), zaś straty firmy się pogłębiają. No i dobrze i o to chodzi!
W Polsce sprzedaż Tesli też kuleje, mimo sporych i na siłę wręcz wciskanych rabatów, ale nie ma co nie dziwić, bo po pierwsze (pomijając już sens i przyszłość tak pojętej motoryzacji) Tesla to amerykański badziew (a każdy amerykański samochód to w zasadzie badziew, zwłaszcza jeśli chodzi o jakość wykończenia i bezawaryjność. Mam tu własne doświadczenia i nigdy więcej…), a po drugie, pomimo upustów auto i tak jest zdecydowanie za drogie drogie, a po wyjeździe z salonu traci jeszcze bardziej i w zasadzie jedyną w tej chwili sensowną opcją jego pozbycia się, jest złomowisko, jeśli oczywiście da się na nie dojechać, co wcale nie jest takie pewne. Pomijając to, iż w większości to tani i tandetny plastik i nawet na złomowisku nie chcą tego syfu przyjmować. Można ją próbować spalić, jeśli wcześniej sama się nie zapali, ale grozi to niestety przykrymi konsekwencjami, bo zatruwanie środowiska itp…
Mam przeczucie, że zaraz odezwą się tu obrońcy i Tesli i „amerykańskości”, ale szczerze mówiąc, wali mnie to. Amerykanka korowość i światłość wiekuista, to także wiara w to iż Ziemia jest płaska, więc sorry, ale to nie mój segment do dyskusji.
Polska, jako oczywiście wypróbowany przyjaciel Amerykanów, częściowo bezdyskusyjnie i bezwarunkowa zakochana w dupku Tru(m)pie jak i w Musku, nie może ze spokojem patrzeć na to, co dzieje się tam za oceanem. Element narodowo patologiczny (wiadomo o kogo chodzi, prawda?) namawia więc, żeby te amerykańskie auta masowo kupować, co jest odruchem kompletnie niezrozumiałym biorąc pod uwagę stosunek owego elementu, do wszelkich form zielonej polityki. Choć z drugiej strony prąd do Tesli będzie pochodził z polskiego wyngla, więc w ten sposób wspierać będziemy polski patriotyzm gospodarczy.
No dobrze, ale czynnikiem mimo wszystko zniechęcającym jest w tej chwili cena tego badziewia, a ów wspomniany już element, w swej zasadniczej masie do najbogatszych nie należy (pomijając rzecz jasna partyjnych pis-bonzów, którzy pół Polski rozkradli i mają się póki co całkiem dobrze). Jeśli Tru(m)p do końca dogada się z Putinem (choć jest obawa taka, iż wcześniej jakiś nowy Oswald go jednak zneutralizuje), no to należy przypuszczać, że w Polsce znów dostępne będą Wołgi i Moskwicze, może nawet elektryczne, i to pewnie za połowę ceny Tesli. Wtedy dopiero pogadamy.
Na razie wszystko jednak kuleje, co jak mówię martwi bardzo pato-patriotów i nie dziwię się , że tak zwany „kandydat społeczny”, kilku nazwisk Alfons Nowogrodzki, de facto opiekun i naganiacz hotelowych kurewek, obiecuje, że jak element go wybierze, to on załatwi bezzwrotne kredyty na zakup Tesli, bo, jak argumentuje, trzeba sojusznikowi pomóc, kiedy jest w kłopotach. Kupujcie Tesle, ja wam załatwię kasę, mówi to przede wszystkim do mieszkańców Podlasia, Podhala i innych tego typu zon i interioru, zamieszkałego przez naszych endemicznych Aborygenów. Czyli kieruje przekaz do kogoś, dla kogo szczytem techniki i oczywiście marzeń i westchnień, jest mniej więcej 20-letni Golf i to koniecznie w „dyzlu”, a są wśród nich i tacy, którzy prawdopodobnie nie wiedzą że są auta elektryczne. No ale to taki szczegół w sumie, pokazujący też (po raz nie wiem który), jakim idiotą i mało skomplikowanym robotem pierwszej generacji, z niedopracowanym syntezatorem mowy, jest jeden z kandydatów. Choć uczciwe trzeba przyznać, że nie jest osamotniony i żeby zostać mega dzbanem tego roku musi się jeszcze nieco wysilać, choć powinno mu to przyjść bez większych kłopotów.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo