To mówicie, że panna Kinga nie jest już doradcą tatusia? A to pech. Kulisy tego odejścia nie są nam znane, acz wedle mnie pod uwagę powinno się brać dwa scenariusze.
Po pierwsze, Kinguś chce się sprawdzić w biznesie i być może jest to ostatni gwizdek, żeby się gdzieś załapać, przytulić i przycupnąć. Dzięki koneksjom ciągle dobrze usytuowanego choćby Marcina, może być to na przykład Orlen, ale mówię, należy się spieszyć, bo lista przyjaciół taty gwałtownie się jednak kurczy i za chwilę nic już nie da się załatwić. Już słyszę nawet ten dialog:
– A kto cię mówisz dziewczę rekomenduje?
– No, jak to kto? Tata
– Tata mówisz…A przypomnij mi, jak się nazywa?
– Duda. Anżej.
– Nie znam, pierwszy raz nazwisko słyszę.
A po drugie – to wersja pesymistyczna – musiała zwolnić miejsce dla Trumpa, który jak tak dalej pójdzie, będzie musiał za chwilę w podskokach, albo jeszcze szybciej, spierdalać z Ameryki i kto mu w związku z tym może podać pomocną dłoń jak nie Polska? My przecież jesteśmy otwarci na uchodźców, zwłaszcza jeśli nie są jakoś podejrzanie ciapaci i nie mają włosów, powiedzmy w kolorze tęczy, no a żółty to jeszcze nie tęcza, c’nie?
Poza tym ten Donald (za chwile Donald T.), to przecież jeden z najbliższych i najbardziej oddanych przyjaciół Anżeja, a dla prawdziwych przyjaciół Anżej naprawdę jest w stanie zrobić wszystko. Nie pytajcie mnie proszę, co z Melanią, bo nie mam na to żadnego pomysłu, może niech póki co z Anżejem na Twitterze sobie koresponduje, jako powiedzmy Słoweńska Foczka. Tak to zapewne wszystko w dużym skrócie wygląda.
Inne tematy w dziale Polityka