Pewien indentyfikowalny pisfan – nota bene były pilot, któremu ewidentnie spierdolił się wewnętrzny TAWS, ale którego nie chcę od razu tak po nazwisku traktować, bo w sumie nic do niego nie mam poza odrobiną współczucia rzecz jasna (terrain ahead, pull up, pull up…) – otóż ten pisfun rzucił na widok publiczny taki sobie semi-fake.
To mapka Europy, a cyferki tam widoczne odnoszą się do gwałtów.
Pisfan Artur – umownie niech mu będzie (w sumie blisko mieszka, jak się uprę, to mu dronem do sypialni zajrzę) – tę mapkę interpretuje w sposób następujący: „Mapa gwałtów w Europie. Kobiety w Polsce 48 razy bezpieczniejsze niż w Anglii i 37 razy niż w Szwecji”.
No niby jest OK i nawet robiło by to wrażenie, gdyby nie drobne jednak ale.
Bo tak naprawdę to mamy do czynienia z półprawdą, o czym pan Artur niestety już nie wspomina, albo z niewiedzy albo świadomie całkiem. Bo tak naprawdę, to liczby, które widzimy na mapie są pochodną ilości zgłaszanych w danym kraju gwałtów. Nie ma zgłoszenia nie ma gwałtu. Czyli owe cyferki dotyczące np. Anglii mówią ni mniej ni więcej, że bardzo dużo gwałtów jest tam po prostu natychmiast zgłaszanych policji. Stąd bierze się ów wskaźnik 98,08.
Istotna jest też definicja gwałtu, najpewniej różna w różnych krajach. Nie wiem jak jest w Anglii, ale na przykład w Szwecji definicję gwałtu jakiś czas temu zaostrzono, w tym gwałtu małżeńskiego. I o ile się nie mylę, to wygląda teraz tak, że jeżeli Szwed gwałcił swoją żonę przez 300 dni w roku, to mamy do czynienia z trzystoma gwałtami a nie jednym tak jak w Polsce. Stąd wynika też ów wzrost ilości gwałtów w Szwecji, w porównaniu do poprzednich danych. To dość prosta piłka.
Trudne do pojęcia rozróżnienie? No to jeszcze jaśniej, na bliższym pewnie Polaków przykładzie.
Jeżeli w naszym kodeksie zdefiniujemy kradzież jako przywłaszczenie sobie mienia o wartości powyżej miliona złotych, to jak myślicie, jaki będzie wskaźnik kradzieży w Polsce? Będziemy mieli zajebiście optymistyczne statystyki, a Polska będzie najbezpieczniejszym krajem na świecie, w którym praktycznie nie ma kradzieży.
Wracając do tych polskich gwałtów i tegoż imponującego wskaźnika.
Zgódźmy się z tym, że gwałt to raczej wstydliwa sprawa, zwłaszcza w katolickiej Polsce, a zwłaszcza w interiorze. Zmierzam do tego, że te marne 1,89 ma swoje oczywiste wytłumaczenie.
Pokażcie mi bowiem mieszkankę owego interioru, jakiegoś Podlasia, Małopolski, Podkarpacia, czy innego głębokiego zadupia, gdzie kaczki kwaczą dupami, która zgwałcona nawet wielokrotnie, przez wujka, brata lub brata kolegów i która to z radością i w podskokach pójdzie z tym na policję. Po pierwsze jest wysoce prawdopodobne a nawet pewne, że policjant ją wyśmieje, a jak nie będzie miała szczęścia, to wyzwie ją od kurew. Po drugie, ksiądz na bank z ambony palcem ja pokaże i napiętnuje publicznie za ciężki grzech donoszenia na bliźnich. A po trzecie jak to tak przyznać się, że mnie zgwałcili, co ludzie powiedzą, na języki wezmą, palcami pokażą, dziwką i kurwą niczym ten policjant i ksiądz nazwą, a krewni gwałciciela jak nic jeszcze ją pobiją. Więc po co zgłaszać?
Tak to mniej więcej działa w Polsce i tak to mniej więcej „bezpiecznym” i wolnym od gwałtów krajem jest Polska. ????
Inne tematy w dziale Społeczeństwo