Przez ostatnie lata Bruksela pokazała, że prawdziwym celem powstania Unii Europejskiej jest utworzenie superpaństwa które pod przywództwem najsilniejszych państw (Niemcy, Francja) zamierza pokryć cieniem całą Europę. Takie superpaństwo może przetrwać tylko i wyłącznie jako totalitarne. Dlaczego? Kryzys który jest przecież rezultatem dotychczasowej polityki wcale nie zatrzymał euronacjonalistów. Doprowadzili oni przecież do obecnej sytuacji przyjmując Grecję, kraj który nie spełniał wymagań, do strefy euro. A to tylko jeden z przykładów. Dziś w pełni świadomie wykorzystują kryzys do przejęcia kontroli nad suwerennością krajów strefy euro. Dowodem na działanie z pełną premedytacją są słowa José Manuel González-Páramo (Europejski Bank Centralny) wygłoszonego na Oxford University, 24 listopada 2011:
"We cannot completely delegate governance to financial markets. The euro area is the world’s second largest monetary area.It cannot depend solely on the opinions of ratings agencies and markets. It needs economic governance arrangements that are preventive and linear.This underscores my central point that a much more comprehensive approach to economic governance is now the priority for the euro area. And this means more economic and financial integration for the euro area, with a significant transfer of sovereignty to the EMU level over fiscal, structural and financial policies."
Czyli tylko rezygnacja z suwerenności fiskalnej poszczególnych państw strefy może według niego uratować Euroland który nie może być pozostawiony na łasce agencji ratingowych oraz wyłącznie wolnego rynku. Należy więc zadać sobie podstawowe pytanie: Po co ratować coś co nie działa jeśli cena jest aż tak ogromna? Wydarzenia ostatnich miesięcy powinny ostatecznie rozwiać nasze wątpliwości. Euronacjonaliści nie cofną się już przed niczym, aby osiągnąć swój cel. Od początku chcieli budowy superpaństwa i obecny kryzys jest tylko wydarzeniem które przyspieszy "integrację". Odwrotu od tej drogi nie ma. Należy więc zapomnieć o jakimś przebudzeniu i powrocie na drogę rozsądku. Bo jeśli nawet kryzys nie zmusił ich do refleksji, to żadne wydarzenie nie zmieni europejskiego kursu. Utrzymanie jednak przy życiu tak ogromnego sztucznego bytu politycznego jakim jest UE nie będzie możliwe bez stosowania totalitarnych metod. Bowiem oddanie "znaczącej suwerenności" jest tylko początkiem wylewania fundamentów pod superpaństwo podczas gdy reszta budynku nie została jeszcze Europejczykom ukazana. Być może ten budynek to po prostu więzienie, które niestety również przy naszym udziale przy urnach wyborczych, sami sobie budujemy.
Wielu komentatorów przekonuje nas niemal codziennie o rychłym końcu Unii Europejskiej. Podobno jesteśmy świadkami gnicia, rozpadu i kompromitacji brukselskiej polityki, a kryzys jest gwoździem do politycznej trumny euronacjonalistów. Ja również podzielałem ten pogląd. Niestety było to spowodowane moją naiwnością oraz brakiem wiary w Brukselę. Do końca nie wierzyłem, że mamy do czynienia z fanatykami, lecz tylko z kliką która chce się dorobić dostając się na ciepłe unijne posadki. Dziś już wiem, że ludzie którzy zgotowali nam ten los działają z pełną premedytacją, nie są to pragmatycy którzy zdecydowali się na udawanie euroentuzjastów, aby dostać się do Brukseli, bo w trudnych czasach trzeba jakoś wyżywić rodzinę oraz spłacić kredyty.
Bo jeśli ostatnio w Polsce, prezydent i premier znowu zgodnie mówią o wejściu do strefy euro to nawet jeśli ktoś Platformy Obywatelskiej nie lubi to nie może przecież powiedzieć, że Komorowski i Tusk to kompletni idioci. Oni przecież w pełni zdają sobie sprawę z tego co się dzieje ze strefą euro. Mimo tego mówią coś co wydaje się bez sensu. Robią to najprawdopodobniej ze strachu przed Brukselą. Oni nie mówią tego do Polaków, lecz po to aby uspokoić tych brukselskich fanatyków. Bo oni (PO) chyba już dawno doszli do tych samych wniosków do których ja doszedłem w tej notce: Unia Europejska dopiero powstaje rękami bardzo niebezpiecznych w pełni zdeterminowanych euronacjonalistów. Jedyne co nam obywatelom w tej chwili pozostaje to wiara, że Komorowski i Tusk nie oddadzą naszej suwerenności unijnej bestii która coraz bardziej odkrywa swoją totalitarną twarz. Być może jakimś cudem doszli oni do wniosku, że będą prowadzić w stosunku do Brukseli "grzeczną" politykę, tym samym nie zwracając na siebie uwagi Europy, nie przeszkadzając w budowie superpaństwa które powstaje na zgliszczach strefy euro. Pozostanie w tej chwili na peryferiach UE jest szansą na utrzymanie już i tak poważnie osłabionej polskiej suwerenności. Jednak jeśli prezydent i premier mówią to wszystko na serio (w co nadal nie wierzę) to nazwanie ich likwidatorami Polski nie byłoby przesadą.
Inne tematy w dziale Polityka