moraine moraine
1970
BLOG

Temat tabu tej kampanii: upadek UE

moraine moraine Polityka Obserwuj notkę 25

Do wyborów pozostało niewiele czasu, a kampania wyborcza nadal jest nudna jak flaki z olejem. Różnica w stosunku do poprzednich lat jest coraz bardziej widoczna. Dlaczego wieje nudą? Główną przyczyną tego marazmu jest brak rozpalających nadzieje obietnic. Skąd więc bierze się w tegorocznej kampanii wyjątkowa jak na polskich polityków powściągliwość? Przecież polityk nie jest w stanie funkcjonować bez obietnic. Czy są one do spełnienia to już oceniają wyborcy. W 2007 roku ci właśnie wyborcy zadecydowali, że najsprawniej obiecuje Donald Tusk i to właśnie jemu powierzyli ster na następne cztery lata. Obiecywał najsprawniej czyli nie tylko jego obietnice znalazły poklask wśród ludu, ale także potrafił przekonać znaczną część obywateli do tego, że jest w stanie te obietnice zrealizować. Co się działo, a raczej co się nie działo przez kolejne cztery lata wiemy doskonale. Problemem nie są jednak obietnice Tuska z 2007 roku, lecz to, że nie zostały spełnione po wyborach.

A więc wystarczyłoby, aby sprawny polityk opozycji wypunktował leniwy rząd oraz wskazał sposób w jaki zrealizuje to co nie udało się Platformie. Tak się jednak nie dzieje i niestety obawiam się, że nie jest to spowodowane nieudolnością naszych polityków, bo akurat w obiecywaniu to oni zawsze byli mocni. Problem w tym, że wskazana recepta na zwycięstwo jest prosta i stosowana powszechnie na świecie, ale możliwa do wykonania tylko w krajach suwerennych. Innymi słowy, aby cokolwiek obiecać i nie wyjść na łgarza należy również przekonać wyborców, że ster który polityk zamierza przejąć nie jest atrapą. Tymczasem politycy obiecują jak to sprawnie będą negocjować z Unią. Oznacza to po prostu, że w Polsce nie da się właściwie wiele zrobić bez zgody Unii Europejskiej. Polscy politycy przestali być tymi którzy decydują, a stali się tymi którzy negocjują. Przez lata starali się ukrywać przed wyborcami ten upokarzający fakt, ale w miarę rozrostu Unii Europejskiej prawda wyszła w końcu na wierzch. Stąd ta mizerna kampania. Wyborcy widzą bowiem, że ich wybrańcy stali się tylko chłopcami i dziewczętami na posyłki, a politycy już nawet nie ukrywają, że kluczowe decyzje podejmowane są w Brukseli, a nie w Warszawie. 

W niemal każdej kwestii doświadczamy opór UE. Chcesz wprowadzić VAT tak niski jak w Szwajcarii? Nie wolno, bo Unia mówi minimum 15%. Chcesz obudzić przedsiębiorczość młodych i dać im szansę na prowadzenie własnego biznesu? Nie można, bo przepisy unijne hamują rozwój wolnego rynku. Chcesz wydobywać gaz łupkowy? Wkrótce wydobycie ma być zakazane w całej UE. Masz dość wysokich rachunków za prąd? Będą jeszcze wyższe, bo Unia chce walczyć z ociepleniem wprowadzając podatek od CO2. Można tak wymieniać bez końca. Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości, że rzeczywiście potrzebujemy jednak dobrych negocjatorów zamiast polityków? Tegoroczna kampania i obietnice twardych negocjacji jak najbardziej odzwierciedlają rzeczywistość w której żyjemy. Chociaż może taniej wyjdzie jeśli jako obywatele wynajmiemy negocjatorów ze świata biznesu zamiast ludzi którzy wpakowali nas do UE na tak marnych warunkach? Jednak czy to nie przesada, aby praktycznie każda dziedzina w której chcemy coś ruszyć wymagała negocjacji z Brukselą? Proponuję więc pójść na skróty i rozpocząć te najważniejsze negocjacje czyli dotyczące wyjścia z tego unijnego cyrku.

Jest niestety jeszcze gorzej. Politycy sami zapędzili się w kozi róg obiecując kilka lat wcześniej złote góry po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Dziś nie potrafią, a być może po prostu nie chcą przyjąć do wiadomości, że obecne problemy Polski nie są aż tak bardzo związane z tym kim jesteśmy czyli krajem na dorobku, ale z tym gdzie jesteśmy na politycznej mapie świata. Tematem tabu tej kampanii jest zbliżające się bankructwo Unii Europejskiej. Jaki jest więc sens obiecywać sprawne negocjacje o 300 mld w następnym unijnym budżecie skoro Unia już może wtedy po prostu nie istnieć? Przynajmniej część sceny politycznej powinna zadać to pytanie i przedstawić swoją wizję Polski bez UE. Należałoby także podnieść pomysł przeprowadzenia referendum w sprawie wystąpienia ze Wspólnoty. Ku mojemu zdziwieniu polityczna poprawność nadal nie pozwala żadnemu kandydatowi w tych wyborach stwierdzićsocjalistyczny projekt o nazwie Unia Europejska oparty na inżynierii społecznej oraz marzeniach o imperium upada na zbity pysk, a Polacy jeśli są zainteresowani czymś innym niż bankructwo muszą z tego grajdoła uciekać jak najszybciej! 

Przypominam, że podobna polityczna poprawność nakazywała komunistycznym towarzyszom z PZPR publiczne milczenie na temat upadającego gospodarczo Związku Sowieckiego. Jednak w zaciszach partyjnych gabinetów nikt nie miał już wątpliwości, że zbliża się koniec socjalistycznego raju. Partyjni towarzysze obmyślali plan utrzymania się przy władzy i kasie po zmianie systemu. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że ten plan zrealizowali z nawiązką sprawnie wkraczając w nową rzeczywistość często zarabiając przy tym kokosy. Otóż nie ma wątpliwości, że nawet najbardziej zatwardziali euro-radykałowie mają awaryjny plan na utrzymanie się na powierzchni i jak koty spadną na cztery łapy w razie gdyby gwiazdy na unijnej fladze spadły na ziemie z takim samym hukiem jak sierp i młot. Ten plan mogą już nawet po cichu realizować, bo takie przygotowania trwają miesiącami, a nawet latami jak miało to miejsce w PRL. Ciemny lud nadal uczy się hymnu i wierszyków o Unii, a jego władcy dzielą już między sobą wpływy w nadchodzącym kolejnym nowym ładzie. Być może dlatego upadek Unii Europejskiej stał się tematem tabu tej kampanii. Może uda się w taki sposób uśpić zachodnie kraje, ale Polacy chyba nie dadzą się wyrolować drugi raz w stylu okrągłostołowym? 

moraine
O mnie moraine

kontakt: liberty.moraine@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Polityka