Dyskusja o tak zwanej „sprawie profesora Chazana” obraca się wokół kilku kwestii - prawa lekarza do kierowania się własnym sumieniem, określenia zasad etyki lekarskiej, reguł obowiązującego prawa i jego interpretacji oraz kwestii tak fundamentalnych, jak definicja człowieczeństwa, wolności i, czego się często nie zauważa, odróżnienia pojęć „prawo” i „uprawnienie” oraz zakres pojęcia „obowiązek”. Swoim zwyczajem sięgnęliśmy do źródeł i przyjrzeliśmy się przepisom, odnoszącym się do podnoszonych kwestii poczynając od Konstytucji Rzeczypospolitej a na Kodeksie Etyki Lekarskiej kończąc. Oto garść uwag na ten temat.
Artykuł 31, pkt 2 głosi: „Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych.” Czy Pan Profesor Dębski opisując urodzone dziecko jako potworka uszanował jego prawo do godności osobistej, zapisane w art. 30? Czy Janusz Palikot zachował się zgodnie z tym artykułem, kiedy zarządził, nieudaną na szczęście, akcję pokazywania zdjęć chorych dzieci by wywołać negatywne odczucia społeczne wobec nich?
Art. 32, pkt 1: „Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.” Czy Pani Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz uszanowała tę zasadę nasyłając kontrolę tylko do szpitala św. Rodziny a ignorując fakt, że również w Szpitalu Bielańskim i, prawdopodobnie IMiD przy ulicy Kasprzaka, odmówiono kobiecie aborcji bez wskazania ośrodka, gdzie może jej ona dokonać? Jak wynika z projektu raportu pokontrolnego, jedynym szpitalem, który dokonał takiego wskazania, był właśnie szpital św. Rodziny, gdzie lekarz prowadzący nie tylko wskazał takie miejsce ale i wypisał stosowne skierowanie. Gdzie tu równość traktowania podmiotów?
Art. 32, pkt 2 „Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.” Dlaczego kompetentne i powołane do tego organy nie reagują na jawne nawoływania przez media, niektórych polityków i komentatorów do wyeliminowania katolików z zawodu lekarza? Przecież to nic innego jak tylko publiczne nawoływanie do łamania zasad konstytucyjnych.
Art. 38: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia''. Pomijam fakt, że Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, jawnie łamie ten artykuł zezwalając na zabicie niektórych kategorii nienarodzonych, co wiąże się z pozbawieniem ich człowieczeństwa i godności (co z kolei narusza art. 30 Ustawy Zasadniczej), ale ten wątek należałoby rozpatrzyć w kontekście rozpętanej dyskusji na temat definicji człowieczeństwa, która rozwinęła się na obrzeżach interesującej nas sprawy. W tym konkretnym przypadku doszło do kolejnego etapu: mianowicie kwestionuje się sensowność urodzenia dziecka obciążonego wadami, mało tego, doszło do zgeneralizowania tego rodzaju postawy i niektórzy politycy i lekarze oraz niemało zwykłych ludzi wypowiadających się na ten temat nie widzi nic zdrożnego w kwedzi w tym duchu ale zdają się wspierać tego rodzaju myślenie a więc tym samym dają przyzwolenie na co najmniej lekceważenie zasad konstytucji, której przestrzegania mają strzec! Poza ciężkim naruszeniem zasad etyki mamy tu więc do czynienia z naruszeniem podstawowej zasady Karty Praw zawartej naszej Ustawie Zasadniczej.
Art. 57 zapewnia każdemu „wolność sumienia i religii''. Dlaczego więc publicznie pozwala się na kwestionowanie prawa lekarzy do wolności sumienia i postępowania zgodnie z jego nakazami? Tego rodzaju wypowiedzi można było usłyszeć nawet z ust członka rządu czyli ministra Bartosza Arłukowicza, który, przypominam, przy obejmowaniu teki ministerialnej składał następującą przysięgę: "Obejmując urząd Prezesa Rady Ministrów (wiceprezesa Rady Ministrów, ministra), uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji i innym prawom Rzeczypospolitej Polskiej, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem." a także z ust posłów, na przykład Janusza Palikota, który również składał ślubowanie zobowiązujące go do przestrzegania Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej. Mało tego, profesora Chazana ludzie pokroju pana ministra Arłukowicza ukarali za to, że z praw należnych mu na mocy konstytucji skorzystał - można to uznać za, ni mniej ni więcej, przestrogę skierowaną do obywateli naszego umęczonego kraju: ,,róbcie co wam każemy, o prawach zapomnijcie bo są one wyłącznie papierowe i na nic wam się nie przydadzą''.
Art. 68 gwarantuje każdemu „ochronę zdrowia”. W przypadku nieszczęsnego dziecka, obarczonego wadami, mówiono wyłącznie o zabiciu go, nikt, oprócz profesora Chazana, proponującego matce pomoc hospicjum perinatalnego, nie myślał o opiece zdrowotnej dla niego.
Art. 72 „Rzeczpospolita Polska zapewnia ochronę praw dziecka.” Pytamy, czy rzecznik praw dziecka, który jest obowiązany do reagowania na każdy przejaw krzywdy dziecka zrobił cokolwiek, by bronić praw maleństwa do poszanowania jego godności, intymności, prywatności i przede wszystkim prawa do życia?
Na marginesie jest jeszcze jedna kwestia, na którą mało kto zwraca uwagę. Otóż art. 3 Konstytucji Rzeczypospolitej głosi, że "władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu". Tymczasem we wrześniu roku 2013 Sejm odrzucił obywatelski projekt ustawy zakazującej aborcji eugenicznej - czyli mówiąc wprost - zabijania dzieci chorych, takich właśnie jak mały Jasio, pacjent szpitala św. Rodziny. Naród - suweren - został zignorowany a minister Arłukowicz, prezydent Gronkiewicz-Waltz, przewodniczący Palikot i ci wszyscy żądający linczu na prof. Chazanie działają wbrew jego woli, zupełnie nie przejmując się konstytucyjnym zapisem i swoją podległością wobec suwerena. Wbrew niemu realizują swoją politykę, swoje interesy. Według nich suweren może się wypowiedzieć tylko i wyłącznie wtedy, kiedy ta wypowiedź jest zgodna z partyjną linią i nie zawiera ideologicznego odchylenia. W ten sposób dwie wariatki próbujące pod wołomińskim szpitalem prezentować zdjęcia dzieci "niegodnych życia" były jak najbardziej głosem ludu, ale już licznie zgromadzeni tam obrońcy życia stanowili garstkę prawicowych, katolickich oszołomów, ekstremistów usiłujących pozbawić kobiety wolności i zamienić je w chodzące inkubatory.
Należy zaznaczyć, że art. 8 pkt 2 wyraźnie mówi, że przepisy Konstytucji stosuje się bezpośrednio, chyba, że ona sama stanowi inaczej. Przepisy te należy więc stosować wprost, gdyż sama ustawa zasadnicza nie czyni tu żadnych zastrzeżeń ani ograniczeń.
I na koniec postulujemy, żeby, w świetle art. 7 konstytucji RP (Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa), Pani Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz- Walz, wytłumaczyła się ze zwolnienia p. profesora Chazana.
Równie ciekawe pytania nasuwają się przy lekturze Ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Na przykład paragraf 1, ust.1 i 3 wyjaśniają na czym polega wykonywanie zawodu lekarza. Jest tam wymienionych szereg czynności służących przywróceniu i zachowaniu zdrowia a także ratowaniu życia oraz prowadzeniu w tym zakresie badań naukowych ale nie ma ani słowa o odbieraniu życia. Bo też czynności takowej w żaden sposób nie da się zaliczyć, nawet do szeroko interpretowanych „świadczeń zdrowotnych”.
Par. 36, ust. 1: „Lekarz podczas udzielania świadczeń zdrowotnych ma obowiązek poszanowania intymności i godności osobistej pacjenta.” Czy (niezrealizowany na szczęście) zamiar profesora Dębskiego pokazania zdjęć urodzonego z wadami dziecka jest zgodny z tym przepisem ustawy? Czy omawianie przez lekarza w mediach przypadku medycznego szanuje godność i intymność pacjenta? Czy profesor Dębski w ogóle uważał to dziecko za pacjenta, a taki na siebie wziął obowiązek w momencie, gdy zdecydował się przejąć opiekę nad jego matką i rozwiązać ciążę przez cesarskie cięcie.
Par. 39 jest tu najbardziej interesujący: „Lekarz może powstrzymać się od wykonania świadczeń zdrowotnych niezgodnych z jego sumieniem, z zastrzeżeniem art. 30, z tym że ma obowiązek wskazać realne możliwości uzyskania tego świadczenia u innego lekarza lub w podmiocie leczniczym oraz uzasadnić i odnotować ten fakt w dokumentacji medycznej.” Profesorowi Chazanowi zarzuca się, ze nie udzielił kobiecie informacji, gdzie może przerwać ciążę. Należy podkreślić, że pani ta nie była ani przez chwilę jego pacjentką, udzielał on konsultacji na prośbę jej lekarza prowadzącego, który wykonał ustawowy obowiązek udzielenia informacji oraz wypisał wypisał stosowne skierowanie i uczynił to bezzwłocznie po odmowie profesora Chazana.
Par. 40 ust. 1 mówi: „Lekarz ma obowiązek zachowania w tajemnicy informacji związanych z pacjentem, a uzyskanych w związku z wykonywaniem zawodu.” Czy obowiązek ten, jak już pytaliśmy przy okazji omawiania par. 36, został dochowany przez wszystkich lekarzy mających związek ze sprawą?
Zasady wykonywania zawodu lekarza zawarte w ustawie rozwija Kodeks Etyki Lekarskiej. Poniżej omówimy te kwestie, mające związek ze sprawą, których nie poruszyliśmy przy analizie treści przepisów Ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty.
Art. 2 pkt. 2: „Najwyższym nakazem etycznym lekarza jest dobro chorego - salus aegroti suprema lex esto. Mechanizmy rynkowe, naciski społeczne i wymagania administracyjne nie zwalniają lekarza z przestrzegania tej zasady.” Interesują nas tu naciski społeczne i wymagania administracyjne, które w tej sprawie wystąpiły. Jak widać, dając im odpór. Profesor Chazan postępował prawidłowo i zgodnie z zasadami, biorąc pod uwagę dobro zarówno matki, jak i nienarodzonego dziecka, którego interesów, o ile wiemy, nikt inny, mający takie możliwości nie brał pod uwagę.
Art. 4: „Dla wypełnienia swoich zadań lekarz powinien zachować swobodę działań zawodowych, zgodnie ze swoim sumieniem i współczesną wiedzą medyczną.” Jest to kolejny przepis, który nie tylko pozwala ale obliguje lekarza do kierowania się, własnym sumieniem. Okazuje się jednak, że część polityków, dziennikarzy, opinii publicznej a nawet lekarzy, jest zdania, że zasadę tę można traktować wedle własnego widzimisię, a także, że można próbować zakazać posługiwania sie sumieniem i szykanować lekarza, któtry zasadę tę szanuje i stosuje.
Art. 6 z kolei głosi: „Lekarz ma swobodę wyboru w zakresie metod postępowania, które uzna za najskuteczniejsze. Powinien jednak ograniczyć czynności medyczne do rzeczywiście potrzebnych choremu zgodnie z aktualnym stanem wiedzy.” Czy aborcja była w tym przypadku komukolwiek naprawdę potrzebna?
Fundamentalne znaczenie dla sprawy ma tu art. 39 Kodeksu. Mówi on, że „Podejmując działania lekarskie u kobiety w ciąży lekarz równocześnie odpowiada za zdrowie i życie jej dziecka. Dlatego obowiązkiem lekarza są starania o zachowanie zdrowia i życia dziecka również przed jego urodzeniem.” Nie sądzimy, aby w tym wypadku potrzebny był jakikolwiek komentarz.
Na sam koniec rozważań wskażemy jeszcze jedną , przykrą i żenującą kwestię, zawartą w art. 52, pkt 1 oraz 2. Cytujemy kolejno: „Lekarze powinni okazywać sobie wzajemny szacunek”, „Lekarz powinien zachować szczególną ostrożność w formułowaniu opinii o działalności zawodowej innego lekarza, w szczególności nie powinien publicznie dyskredytować go w jakikolwiek sposób”. Zapytamy krótko: co Pan na to, panie profesorze Dębski?
Zastanawiające jest to, że w całej sprawie o kryptonimie "Chazan" jedyną placówką objętą kontrolą (kontrolami) jest szpital im. Świętej Rodziny. Jedyną spośród pięciu, jakie zajmowały się pacjentką "skrzywdzoną" przez prof. Chazana - pierwsza była klinika in vitro, potem prywatny gabinet lekarza, który profesora poprosił o konsultacje, potem rzeczony szpital na Madalińskiego, w międzyczasie Instytut Matki i Dziecka aż wreszcie szpital Bielański gdzie ordynatorem oddziału ginekologiczno - położniczego jest prof. Dębski. Żadna z tych jednostek nie zajęła się "usunięciem" chorego Jasia ale tylko profesor Bogdan Chazan zbiera gromy. Dlaczego? Odpowiedź nasuwa się sama: bo jest znany, bo z zasady nie wykonuje aborcji, bo podpisał deklarację wiary i - co najważniejsze - jest autorytetem, którego zdanie liczy się w środowisku, a to dla lewackich propagatorów prawa do własnego brzucha jest nie do zniesienia, zagraża ich interesom. Dlatego właśnie musiał on oberwać, stracić stanowisko i zostać napiętnowany jako okrutnik i szaleniec nie liczący się z dobrem pacjentek a stawiający jakąś "chorą ideologię" ponad prawem stanowionym. Drobna dygresja: ci wszyscy, którzy twierdzą, że prawo stanowione musi stać ponad ludzkim sumieniem zapominają o jednej rzeczy. Otóż prawo stanowią ludzie, ludzie mają sumienia mniej lub bardziej dziurawe, a co z tego wynika każde prawo jest oparte na sumieniu. Tyle, że często sumieniu czarnym jak kudły samego Lucyera.
Monika Nowak
wpółpraca: Alexander Degrejt
Inne tematy w dziale Polityka