Moni Moni
458
BLOG

Anglicy z Rosjaninem oczyścili Warszawę

Moni Moni Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Kiedy z Centrum Warszawy jedzie się tramwajem w kierunku Ochoty mija się Plac Starynkiewicza ze znanym szpitalem w którym niejednego warszawiaka powitano na tym świecie. Tuż obok znajduje się ulica Lindleya kojarzona z inną częścią wielkiego kompleksu Szpitala Dzieciątka Jezus. Dalej biegnie ulica Filtrowa oddzielająca dzielnicę pięknych starych kamienic od ściśle ogrodzonego terenu stanowiącego cześć dawnych Koszyków. Za ogrodzeniem prześliczna zieleń i ceglane budowle- zarówno stare, pamiętające czasy carskie, jak i nowe, przystosowane stylem do szacownych zabytków. To warszawskie filtry zwane również filtrami Lindleya, dzieło cudzoziemców- angielskiego inżyniera Williama Lindleya i jego synów oraz rosyjskiego prezydenta Warszawy, szanowanego przez współczesnych i potomnych, Sokratesa Starynkiewicza. Otwarcie filtrów i wodociągów nastąpiło 3 lipca 1886 roku i odmieniło życie mieszkańców miasta.

Mimo problemów z ustawą śmieciową, flejtuchostwa co niektórych obywateli i niedbalstwa służb miejskich dzisiejsza Warszawa to perfumeria porównaniu z tym, co działo się w mieście w połowie XIX wieku. Stan sanitarny ulic był opłakany- kanalizację stanowiły rynsztoki, wodę czerpano z nie zawsze czystych studni a biedota niejednokrotnie wprost z Wisły, kupy śmieci leżały na podwórkach. Nie znaczy to, że mieszkańcy byli prymitywnymi brudasami- zwyczajnie nie było odpowiednich urządzeń a liczba ludności szybko się powiększała, zwłaszcza dzielnicach biedoty. Po uwłaszczeniu roku 1864 do miasta napływały rzesze chłopów szukających pracy w rozwijających się fabrykach. Władze miejskie podejmowały starania dotyczące podniesienia stanu sanitarnego miasta ale najmądrzejsze nawet zarządzenia wsparte wysiłkiem ofiarnych społeczników nie mogły zastąpić inwestycji w infrastrukturę a te były kosztowne.

W roku 1875 z woli generała-gubernatora Pawła Kotzebue pełniącym obowiązki prezydenta Warszawy został były wojskowy Sokrates Starynkiewicz. Jak każdy urzędnik przysyłany przez administracje carską był rusyfikatorem ale w przeciwieństwie do swoich kolegów stosujących represje i przymus, rusyfikował w sposób specyficzny- postanowił z Warszawy uczynić miasto nowoczesne, głoszące swoją wspaniałością chwałę cara i imperium. Przy współudziale warszawskiej elity, głęboko zatroskanej o stan miasta, podjął dzieło jego przebudowy- poszerzył między innymi granice, kazał miasto oświetlić a ulice wybrukować porządną kostką. Jednak jego najważniejszym dziełem i jednocześnie największą inwestycją było zbudowanie filtrów i sieci wodociągowej oraz kanalizacyjnej obejmującej w zasadzie cały obszar miasta łącznie z biedniejszymi dzielnicami, takimi jak Powiśle. W tym celu najął najlepszego z najlepszych- autora projektów przebudowy sieci wodnej i kanalizacyjnej około 30 miast europejskich- inżyniera Williama Lindleya, który dokonał tego w kilku etapach, zresztą we współpracy ze swoimi synami, równie wybitnymi inżynierami- Williamem Heerlainem i Josephem. Gigantyczna inwestycja obejmująca budowę stacji pomp, filtrów z osadnikami (będących wizytówką całego przedsięwzięcia) oraz sieci wodociągowej i kanalizacyjnej spowodowała rozkopanie prawie całego miasta ale opłaciło się- znacząco spadła zachorowalność na choroby zakaźne takie, jak tyfus, miasto przestało cuchnąć a mieszkańcom żyło się znacznie wygodniej. Ponieważ do budowy użyto najlepszych materiałów, poddawanych wielokrotnej kontroli jakości i rzecz wykonano bardzo starannie lindleyowskie filtry, rozbudowane i unowocześnione, służą warszawiakom do dziś i nadal są chlubą miasta. Na marginesie należy dodać, że przy okazji zadbano o estetykę, urządzenia ukryto pod ziemią a otoczenie przyozdobiono drzewami i trawą, niezbędne budynki wzniesiono w najlepszym stylu- do dziś teren filtrów jest ozdobą tej części miasta mimo mało estetycznej funkcji. Wiele lat po wybudowaniu, podczas powstania warszawskiego, kanały będące dziełem synów inżyniera Lindleya spełniły jeszcze jedną funkcję- stały się arteriami komunikacyjnymi pomiędzy dzielnicami walczącej warszawy i uratowały życie setkom powstańców i cywilów pozwalając na w miarę bezpieczną ewakuację. Było to możliwe miedzy innymi dzięki rzetelnemu projektowaniu (ich przepustowość od początku przewidywała rozrost potrzeb miasta- innymi słowy były za duże na wiek XIX ale w sam raz na XX a przy okazji na tyle przestronne, że umożliwiały ewakuację) i solidnemu wykonaniu. Kolejny paradoks historii- wielkoruskie ambicje prezydenta Starynkiewicza po latach ułatwiły Polakom walkę z innym okupantem…

Dzisiaj, kiedy mamy taki a nie inny zarząd Stolicy, któryśmy sobie zresztą sami wybrali, łza się w oku kręci, kiedy czyta się o przedstawicielu państwa zaborczego, przywiezionym w teczce urzędniku, który bez zbędnego gadania i propagandy za starannie odliczone i kontrolowane fundusze, w porozumieniu z mieszkańcami, po prostu zrobił co do niego należało- ułatwił ludziom życie, bo wiedział, że to jest jego pierwszy obowiązek, którą to refleksję dedykuję demokratycznie wybranej Pani Prezydent Miasta Hannie Gronkiewicz Waltz, a współmieszkańców zapraszam na cmentarz prawosławny przy ulicy Wolskiej, gdzie zgodnie ze swoją ostatnią wolą spoczywa Jego Ekscelencja jenerał-major Sokrat Iwanowicz Starynkiewicz, dziewiętnasty prezydent Warszawy, współbudowniczy najważniejszych elementów infrastruktury miejskiej.

 

Moni
O mnie Moni

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura