Siedzę w tym interesie tyle lat, że chyba wszyscy wiedzą: nie jestem wojującym Narodowcem, choć ostatnio znacznie mi bliżej do każdego, nawet źle pojętego patriotyzmu, niż do Euroidiotów, robiących prounijny spęd na uroczystościach związanych z Olszynką Grochowską...
Natchnął mnie niejaki Jerzy Radziwiłłowicz. Facet może gadać, co sobie rzewnie zażyczy, choć na jednym oddechu opowiada o braku wolności słowa i hiszpańskich torturach - jednocześnie jadąc, jak po łysej kobyle, po tych, którzy mu tego gadania, prawda, zabraniają.A represji jak nie było, tak nie ma. Dopóki nie skorzysta z polskiej flagi jako papieru toaletowego, pewnie dalej będzie cierpiał męki oczekiwania.
Rozśmieszyła mnie jedna rzecz: dorosły, nawet nieco przerośnięty człowiek, opowiada o swastyce, gorzej - o jej - jak rozumiem - wynoszeniu na sztandary ( "Sąd w Białymstoku"), etc. Nie może być mowy o czym innym, jak o flagach ONR.
Na tę okoliczność serwuję mu banderę Marynarki Wojennej, z tym samym znakiem. ONR-owcy mają znak w formule bardziej, powiedziałabym niezręcznie, kanciastej - i tyle.Do swastyki to ma się tak, jak Radziwiłłowicz do patriotyzmu.
To tak, jak w opowiastce o panu, któremu się wszystko kojarzyło... no, dobra, sami wiecie.
Może jeszcze anegdotka: ta Marynarka Wojenna jest w ogóle dowcipna: za czasów PRL wszystko, co poruszało się w przestrzeni publicznej, czy może państwowej, zawierało nazwę tegoż PRL.
A Marynarka - nie. Jej okręty nosiły nazwę RP - jakby komuna nie istniała, jakby nie przyjęto tam jej istnienia do wiadomości.
Szturmówek ONR nie muszę pokazywać - ten, kto o nich mówi, na pewno zna się na rzeczy.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo