Profesor Ivo Pogonowski „, jak to opisuje miesięcznik National Geographic, w numerze poświęconym niewolnictwu naszych czasów. Izrael jest jedynym nowoczesnym państwem na świecie, w którym prawodawstwo nie zakazuje handlu niewolnikami „..(źródło)
Dariusz Ratajczak” Ponad 50 lat temu Jacob Marcus, być może najznamienitszy historyk żydowski połowy XX w., stwierdził w „Encyclopaedia Britannica” : „ W wiekach ciemności (dla autora to średniowiecze- DR) handel zachodniej Europy pozostawał głównie w ich (Żydów-DR) rękach, szczególnie handel niewolnikami…” Wspierał tym samym nieco wcześniejszą uwagę S.Grayzela poczynioną w książce „Historia Żyda: od Wygnania Babilońskiego do końca II Wojny Światowej” (Filadelfia 1948): „Żydzi byli najważniejszymi handlarzami niewolników…”
Zauważali to dużo wcześniej chrześcijańscy pisarze starożytni i średniowieczni. Nie mogło być inaczej. Żydowscy handlarze, posiłkując się biciem i- nazwijmy rzecz eufemistycznie- molestowaniem seksualnym, dostarczali z Europy na Bliski Wschód tysiące urodziwych jasnowłosych kobiet i dzieci. Była to rynkowa odpowiedź na preferencje śniadych, kruczoczarnych i przede wszystkim bogatych klientów z Azji oraz północnej Afryki. Możemy tylko domyślać się co czuli wyrwani z ognisk domowych młodzi ludzie, jakie dramaty rozgrywały się na niewolniczych szlakach. Możemy również współczuć, chociaż uczucie to zwykle rezerwujemy dla ofiar znanych z autopsji lub opowiadań żywych świadków historii. Naturalna wybiórczość oraz skończoność ludzkiej pamięci zawsze wpędzają mnie w przygnębienie. Podobnież- okrutna anonimowość zbiorowego cierpienia ludzi żyjących w dawno minionych epokach. Jestem jednak realistą: dzisiaj oni- pojutrze my.
Przytoczone wyżej fakty nie mogą budzić większego poruszenia. Basen Morza Śródziemnego był przecież naturalnym rejonem działania żydowskich handlarzy „żywym towarem”. Natomiast współczesne pokolenia wychowane na filmach „made in Hollywood”, w których handlarzami czarnych nieszczęśników z Afryki są niezmiennie anglosaskie typy spod ciemnej gwiazdy (exemplum: „Amistad” Stevena Spielberga), za niespodziankę przyjmą twierdzenie, iż Żydzi- niezbyt przecież liczni w angielskich (brytyjskich) koloniach w Ameryce Północnej- dominowali również wśród handlarzy na amerykańskich trasach niewolniczych. Oddajmy w tym miejscu głos żydowskiemu historykowi Marcowi Raphaelowi („Żydzi i judaizm w Stanach Zjednoczonych: historia dokumentalna”, t.14, N. Jork 1983) : „ Żydowscy kupcy odgrywali wiodącą rolę w handlu niewolnikami. Rzeczywiście we wszystkich amerykańskich koloniach, czy to francuskich (Martynika), brytyjskich lub holenderskich, żydowscy kupcy często dominowali. Twierdzenie to odnosi się także do kontynentu północnoamerykańskiego, gdzie w XVIII w. Żydzi uczestniczyli w <trójkątnym handlu> polegającym na tym, że niewolników przywożono z Afryki do Indii Zachodnich, tam wymieniano na melasę, którą następnie zabierano do Nowej Anglii, gdzie następowała wymiana na rum, który z kolei wywożono na sprzedaż do Afryki. Od 1750 r. do wczesnych lat 70-tych XVIII w., żydowski handel na kontynencie zdominowali Isaac Da Costa z Charlestonu, David Franks z Filadelfii i Aaron Lopez z Newport”.
W Ameryce Północnej głównym punktem handlu niewolnikami był Newport (Rhode Island). Miasto to stanowiło „osiowe” centrum „trójkątnego biznesu”. Stąd wywożono rum i melasę do Afryki, by powrócić z „żywym towarem” do Indii Zachodnich oraz kolonii na stałym lądzie. Zapewne nie jest dziełem przypadku, że Newport szczycił się najstarszą synagogą na kontynencie oraz największą i najlepiej prosperującą społecznością żydowską w amerykańskich koloniach Wielkiej Brytanii. Zarabiano ogromne pieniądze kosztem zdrowia i życia „hebanowego ładunku”. Wspomniany mieszkaniec Newport Aaron Lopez, potomek portugalskich marranów, był w II połowie XVIII w. jednym z najpotężniejszych handlarzy niewolników w obu Amerykach. Jego licząca dziesiątki statków flota bez przerwy krążyła po wodach Atlantyku. Warunki, jakie zapewniano przewożonym pod pokładami niewolnikom wołały o pomstę do nieba. Z zachowanego sprawozdania z dwóch podróży statku „Cleopatra” (własność Lopeza) wynika, iż wojaży nie przeżyło 250 Murzynów. A mówimy tylko o jednym statku i zaledwie dwóch jego „kursach”. Jeżeli nie nazwiemy tego ludobójstwem, to co to słowo właściwie oznacza?!
Żydzi zdominowali handel niewolnikami nie tylko w amerykańskich koloniach, ale i w całym Nowym Świecie. W fundamentalnej pracy autorstwa S.B.Liebmana „ Żydowstwo Nowego Świata,1492-1825: Requiem dla zapomnianych” (N.Jork 1982) czytamy: „ Przypływali statkami z Afrykańczykami, których sprzedawano w niewolę. Handel niewolnikami był królewskim monopolem, a Żydów często mianowano królewskimi agentami ich sprzedaży… W całym regionie Karaibów flota handlowa była głównie żydowskim przedsięwzięciem. Statki były ich własnością, obsadzały je żydowskie załogi, żeglowały pod rozkazami żydowskich kapitanów”. Inny żydowski badacz przeszłości, Arnold Aharon Wiznitzer („ Żydzi w kolonialnej Brazylii”, 1960), dodaje nie bez pewnej dumy: „ Kompania Zachodnioindyjska, która zmonopolizowała import niewolników z Afryki, sprzedawała ich na publicznych aukcjach za gotówkę. Tak się składało, że gotówkę przeważnie posiadali Żydzi. Kupcy, którzy pojawiali się na aukcjach byli prawie zawsze Żydami. Z powodu braku konkurencji mogli oni nabywać niewolników po niskich cenach ( a potem odstępować plantatorom na kredyt ściągany przy następnych zbiorach w cukrze- DR)…. Jeżeli zdarzało się , że data danej aukcji pokrywała się z żydowskim świętem- odraczano ją. Tak było w piątek, 21 października 1644 r.”.
Żydzi byli także posiadaczami niewolników w Ameryce Północnej. Wspomniany Jacob Marcus napisał w innej książce („Żydowstwo Stanów Zjednoczonych. 1776-1985”, Detroit 1989) : „ Przez cały wiek XVIII, aż do początków XIX w., Żydzi na Północy mieli własnych czarnych służących (niewolników- DR) ; na Południu kilka plantacji żydowskich opierało się na pracy niewolniczej. W 1820 r. ponad 75% żydowskich rodzin z Charlestonu, Richmond i Savannah posiadało niewolników zatrudnionych w charakterze służby domowej ; ponad 40% żydowskich właścicieli gospodarstw domowych w Stanach Zjednoczonych posiadało 1 lub więcej niewolników… Bardzo mało Żydów w USA protestowało z pobudek moralnych przeciwko…niewolnictwu”. Dodam do tego wywodu tylko tyle, że mniej niż 10% pozostałych białych Amerykanów było w tym czasie posiadaczami niewolnej siły roboczej.
Solidne publikacje przedstawione powyżej były przede wszystkim adresowane do żydowskiego czytelnika zainteresowanego historią własnego narodu. Jednak w momencie gdy tematem zajęli się mniej lub bardziej „medialni” nie- Żydzi, rozpoczął się-trwający do dnia dzisiejszego- proces umniejszania, wręcz minimalizowania roli Żydów w haniebnym procederze handlu niewolnikami. Wyrazem tego trendu były liczne publiczne wypowiedzi żydowskich naukowców, wzmiankowany film „Amistad” oraz poświęcone mu artykuły na łamach ‘Time’a” czy „Newsweek’a”. Natomiast słynna „Liga Antydefamacyjna” (ADL) zastosowała jedyną znaną jej taktykę wobec adwersarzy: oskarżenie o propagowanie antysemityzmu.” (więcej )
https://naszeblogi.pl/52310-czy-sedzia-fanatyk-moze-sprawiedliwie-sadzic-polakakatolika
Radosław Sikora "Jest to widok, który poruszyłby zapewne serce najbardziej nawet nieludzkie, owo odłączanie mężów od żon, matek od córek, bez żadnej już nadziei na przyszłe spotkanie tych, którzy stają się niewolnikami u pogańskich mahometan, czyniąc swym ofiarom tysiączne niegodziwości. Okrucieństwo Tatarów skłania ich do niezliczonych wprost podłości, jak to gwałcenie dziewcząt, zniewalanie żon w obecności ojców i mężów, a nawet obrzezywanie dzieci w obecności rodziców, by móc je ofiarować Mahometowi." ..”Przeciętnemu mieszkańcowi Europy i USA wydaje się, że w czasach nowożytnych niewolnictwo dotyczyło tylko czarnych ludzi. Jest to jednak wyobrażenie z gruntu błędne. Aż do końca XVII wieku południowo-wschodnie tereny Królestwa Polskiego dotykała plaga najazdów tatarskich. Najazdów, w trakcie których porywano mnóstwo ludzi. Jako niewolnicy trafiali później nawet do najbardziej odległych rejonów Imperium Osmańskiego „...”Tatarzy relatywnie najlepiej traktowali najmłodsze dzieci. Już w czasie transportu starano się obchodzić z nimi w miarę ostrożnie. Wszak wiadomo, że malutkie dziecko nie zniesie takich trudów jak starsze, a tym bardziej dorosły człowiek. Dlatego też, jak w 1689 roku pisał Jakub Kazimierz Haur:„Widzieć jako dziatki, by namniejsze, do swoich uwożą krajów; rozporze pierzynę i na dwie stronie po kilkoro włoży, a potem z nimi przez konia, jako biesagi [juki] przewiesi, dziury niżej dla oddechu im porobi i z sobą, jako gęsięta w kojcu, do Krymu prowadzi; uważać [widać] ich w wojsku abo przy posłach, gdzie rzadką minę tatarską między nimi, z twarzy więcej naszym podobną, obaczy cerę i kompleksyją [budowę ciała i usposobienie].”[1]”...”ednak nawet tak „troskliwy” transport często kończył się dla najmłodszych śmiercią. Na przykład po najeździe tatarskim w grudniu 1666 roku, na drogach odnaleziono prawie 500 porzuconych przez ordyńców, na śmierć zamarzniętych dzieci[2]. Jeśli najmłodsi przeżyli podróż, doprowadzano do ich konwersji na islam. Co jeszcze nie znaczyło, że czekała je świetlana przyszłość. Wspomniany Haur wyjaśniał:..”Z dziatkami niewinnymi jak z cielętami obchodzą się, a nie tylko, że ich na swoją aplikują wiarę i obyczaje grubiańskie, ale też tako się z nimi sprawują, aże groza pisać i jaką zmiankę uczynić.”[3]Zanim trafili na targ
Starsi nie mogli liczyć na tak „dobre” traktowanie. Ci, którzy nie wytrzymywali trudów marszu, byli bezlitośnie mordowani:„Gdy zaś niewolnik w drodze iść nie może abo zachoruje, zetnie go [Tatar], czasem i nie dotnie, tylko zamorduje.”[4] Gehenna tych, którzy przeżyli dopiero się zaczynała. Gdy wyprawa Tatarów kończyła się, jeszcze przed powrotem do domów zatrzymywali się w miejscu uznanym przez siebie za bezpieczne. Wtedy to zbierano i dzielono łupy. W tym oczywiście ludzi. Dochodziło przy tym do dantejskich scen. Francuski inżynier w służbie polskiej, Guillaume (czyli Wilhelm) Beauplan, w połowie XVII wieku opisał jak to wyglądało:„Czując, iż są w bezpiecznym miejscu, zatrzymują się na dłuższy odpoczynek, zbierając siły i wprowadzając porządek w swe szeregi, jeśli został on zakłócony w czasie spotkania z Polakami.W czasie tego postoju, który trwa tydzień, Tatarzy gromadzą łupy, składające się z niewolników i bydła, i dzielą wszystko między sobą. Jest to widok, który poruszyłby zapewne serce najbardziej nawet nieludzkie, owo odłączanie mężów od żon, matek od córek, bez żadnej już nadziei na przyszłe spotkanie tych, którzy stają się niewolnikami u pogańskich mahometan, czyniąc swym ofiarom tysiączne niegodziwości. Okrucieństwo Tatarów skłania ich do niezliczonych wprost podłości, jak to gwałcenie dziewcząt, zniewalanie żon w obecności ojców i mężów, a nawet obrzezywanie dzieci w obecności rodziców, by móc je ofiarować Mahometowi. Na koniec najbardziej nieczułe serca zadrżałyby słysząc krzyki i śpiewy pośród płaczów i jęków tych nieszczęsnych Rusinów[5], gdyż naród ten śpiewa i zawodzi pośród płaczów. Nieszczęśnicy ci są od tej chwili rozdzieleni, jednych przeznaczają do Konstantynopola [Stambułu], innych zaś na Krym, a jeszcze innych do Anatolii [azjatycka część Imperium Osmańskiego]. Oto słów kilka o tym, jak Tatarzy zbierają się i porywają ludność, w ilości ponad 50 000 dusz w przeciągu niespełna dwóch tygodni, i o tym jak traktują swoich niewolników po dokonaniu między nimi podziału, po czym ich sprzedają, wedle własnego uznania, gdy już powrócą do swego kraju.”[6]”...”Warto jeszcze kilka słów poświęcić owemu podziałowi zdobyczy. Nie wszystko bowiem, co zdobyli tatarscy wojownicy, pozostawało w ich rękach. 20% łupów zabierał chan. Kałga sułtan i nureddin, czyli niżsi dostojnicy tatarscy, zabierali po 10%[7]. W podziale łupów trzeba też było uwzględnić najwyższą zwierzchność, czyli sułtana. Ale jak to zwykle bywa przy płaceniu podatków, także i tu nie obywało się bez oszustw: „Z jasyru cło na Turczyna odbierająGdy tedy z czat swoich wilczych, zdradnych, jasyr prowadzą abo plon z ludzi, jest cło pogłówne z tego i na Turczyna, jakby na dziesięcinę brakują [przebierają] i biorą; a gdy się któremu Tatarzynowi jakiej nieszpetnej urody dostanie białagłowa, aby mu jej nie wzięto potarga jej włosy na głowie i gliną abo jaką szpetnością nasmaruje jej twarz.”[8]”..” Los białych niewolników był zdumiewająco różnorodny. Jedni z nich byli traktowani bardzo brutalnie. Na przykład gwałcono nie tylko kobiety, ale i mężczyzn oraz dzieci. Niektórzy mężczyźni trafiali na galery, a kobiety do haremów. „...”Tegoż dnia przysłał mi wezyr dwadzieścia i trzy białychgłów niewolnic; od Żydów gwałtem ich wzięto, o co łotrowie wielką kommocyją [wzburzenie] uczynili tak, że mało do zamieszania wielkiego nie przyszło, bo wezyra do cesarza [sułtana] oskarżyli. Złotem Turkom sypali tak, że im dwie albo trzy wrócić musiano; gorszy w tym i gorętszy byli daleko niżeli Turcy i Grecy, którzy milczeli, wezyra słuchali i dobrowolnie wydawali więźniów. Taki jad i złość pokazała się żydowska, że przemogli wezyra w saraju przez matkę [sułtana] i eunuki. Na włosku była szyja wezyrowa. Przed oczyma bili niewiasty nasze, drugie w piwnicach, w turmach [więzieniach] do odjazdu mego kryli.”[9] Ostatecznie Miaskowskiemu udało się wydobyć z niewoli 260 Polaków i Rusinów. Wśród nich byli towarzysze husarscy Górski i Słomka, którzy na galerach tureckich spędzili 30 i 40 lat! Był to niewątpliwie wielki sukces posła. Ale liczba ta blednie gdy zestawi się ją z informacją, że w tym samym czasie, w Stambule, na tureckich galerach i w Tracji (to jest części Imperium Osmańskiego) miało znajdować się około 150 tys. niewolników pojmanych w Rzeczypospolitej... „. (więcej )
Radosław Sikora Czy Polska powinna domagać się odszkodowań od Izraela?”...”„Cały handel niewolnikami w Stambule pozostawał w rękach około 2 tysięcy zorganizowanych w osobny cech Żydów, którzy zarówno tutaj, jak i w innych miejscowościach nad Morzem Śródziemnym (w Tunisie, Liworno) prowadzili ten dochodowy proceder.” „...”Żydzi handlowali Polakami
Przez ponad dwa stulecia to właśnie Żydzi zajmowali się handlem polskimi niewolnikami w stolicy Imperium Osmańskiego, Stambule. Mieli na niego monopol. Jak pisał prof. Andrzej Dziubiński:„Cały handel niewolnikami w Stambule pozostawał w rękach około 2 tysięcy zorganizowanych w osobny cech Żydów, którzy zarówno tutaj, jak i w innych miejscowościach nad Morzem Śródziemnym (w Tunisie, Liworno) prowadzili ten dochodowy proceder.”[10]W artykule „Targi białych niewolników” opisałem, w jaki sposób pozyskiwano tych niewolników, gdzie nimi handlowano i jaki był ich dalszy los. Teraz chciałbym zająć się skalą tego procederu.
Nie ma dokładnych obliczeń określających ilu mieszkańców Królestwa Polskiego zostało sprzedanych przez żydowskich handlarzy żywym towarem. Są jednak pewne źródła, które pozwalają oszacować skalę zjawiska. We wspomnianym już artykule notowałem:„Ostatecznie Miaskowskiemu udało się wydobyć z niewoli 260 Polaków i Rusinów. Wśród nich byli towarzysze husarscy Górski i Słomka, którzy na galerach tureckich spędzili 30 i 40 lat! Był to niewątpliwie wielki sukces posła. Ale liczba ta blednie gdy zestawi się ją z informacją, że w tym samym czasie, w Stambule, na tureckich galerach i w Tracji (to jest części Imperium Osmańskiego) miało znajdować się około 150 tys. niewolników pojmanych w Rzeczypospolitej...”Nie wyjaśniłem jednak, iż liczbę 150 tys. niewolników mieli podać sami Turcy i „wiadomi [znający się na rzeczy] Grecy”[11]. Liczba ta nawet dzisiaj robi wrażenie. A przecież są to dane tylko dla roku 1640, w którym to Wojciech Miaskowski posłował do Imperium Osmańskiego. Na dodatek nie obejmują one całości Imperium! Proceder handlu pojmanym w Polsce żywym towarem kwitł w Stambule przez przeszło dwa stulecia. Jego natężenie było różne. W drugiej połowie XVII wieku Paul Ricaut, czyli sekretarz posła angielskiego w Imperium Osmańskim, mając dostęp do wewnętrznych spisów Imperium, stwierdził, iż:„Trudno zgadnąć liczbę więźniów co rok zaprzedanych, która też raz iest większa, drugi raz mnieysza, iako się Tatarom na woynie źle albo dobrze powiedzie: ile się iednak może dochodzić z Regestrow celnych Konstantynopolitańskich [stambulskich], przywożą ich na rok więcey niż Dwadzieścia Tysięcy”[12]Przeszło dwadzieścia tysięcy niewolników przechodziło rocznie przez stambulskie targi, a tym samym żydowskie ręce!Czy powinniśmy domagać się odszkodowań?
Tematem starannie omijanym przez cieszące się największą oglądalnością i poczytnością media, jest kwestia roszczeń, jakie wysuwa państwo Izrael wobec Polski i zobowiązań, jakie podobno Polska w tej sprawie podjęła. Wspomniał o nich prezydent Izraela Reuwen Riwlin w wywiadzie udzielonym PAP w październiku 2014 roku:„Jeśli chodzi o zwrotu mienia żydowskiego również ten temat będzie obecny podczas naszych rozmów. Wiem rzecz jasna, jakie jest polskie stanowisko w tej sprawie, jak również znam obietnice i umowy, jakie zostały udzielone i zawarte.”[13]Sprawa nie jest błaha, bo podobno roszczenia te przewyższają zawrotną kwotę 60 miliardów dolarów! Jedynym kandydatem na prezydenta Polski, który podnosił tę kwestię w swojej kampanii wyborczej, był Grzegorz Braun. Został za to okrzyknięty faszystą. Reszta milczy w tej sprawie jak zaklęta. Milczą media głównego nurtu. Milczą politycy. Tak, jakby tematu w ogóle nie było. A tymczasem WikiLeaks ujawniło tajną notatkę ambasadora USA w Polsce, z której wynika, że:„Bronisław Komorowski i Donald Tusk zamierzali sprzedać lasy i nieruchomości należące do skarbu państwa, by zdobyć środki na wypłatę odszkodowań za mienie odebrane Żydom przez Niemców i Sowietów. Komorowski złożył taką obietnicę w styczniu 2009 r., a jego deklaracja jest kluczem do zrozumienia szeroko zakrojonej strategii rządu. Ambasador Victor H. Ashe zaraportował do Departamentu Stanu USA, że „Komorowski stwierdził, iż premier Tusk zmusi niepokornych ministrów, […] by »dołożyli się do rekompensat«, sprzedając państwowe lasy i nieruchomości”[14]Polska miałaby więc wypłacić odszkodowania za mienie zrabowane Żydom nie przez państwo polskie (które przecież uległo likwidacji na początku II Wojny Światowej), ale przez Niemców i Sowietów? I komu to odszkodowanie miałoby być wypłacone? Państwu, które nawet nie istniało, gdy doszło do tej grabieży?Warto przy tej okazji przypomnieć, że Polska już ponad pół wieku temu zapłaciła odszkodowania i USA, i kilkunastu państwom zachodniej Europy, by ich żydowscy obywatele, którzy na terenie naszego kraju stracili majątek, nie mogli w przyszłości wysuwać żadnych roszczeń wobec Polski. Czy więc te nowe żądania, to nie uzurpacja? A może, zamiast szukać źródeł sfinansowania tych roszczeń, polscy politycy wystawią Izraelowi równie absurdalny rachunek? Rachunek za to, że Żydzi, przez dwa stulecia, na wielką skalę trudnili się handlem polskimi niewolnikami? Podkreślę „na wielką skalę”, bo sam handel niewolnikami pochodzącymi z terenów polskich jest znacznie starszy. Żydzi prowadzili go już co najmniej w dziesiątym wieku. A pisał o tym jeden z nich – Ibrahim ibn Jakub, czyli Abraham syn Jakuba. Tyle, że wówczas skala tego procederu, choć spora[15], nie była chyba aż tak dramatycznie wielka jak w wiekach XVI i XVII (więcej )
Warta podkreślenia jest rola portu w Newport i ogromny wkład Żydów w handel niewolnikami. Był czas, kiedy to miejsce nazywane było „Żydowskim światowym centrum handlu niewolnikami w Newport”. W samej Ameryce Północnej powstało w tym czasie 6 gmin żydowskich: Newport, Charleston, Nowym Jorku, Filadelfii, Richmond i Savanuah. Generalnie Żydzi rozsiani byli po całym Wschodnim Wybrzeżu, Nowy Amsterdam pod względem osadnictwa żydowskiego zajmował pierwsze miejsce, za nim plasował się właśnie Newport. Jednak to właśnie Nowy Jork był „zagłębiem koszernego mięsa” – stamtąd rozprowadzano go po całym ES, a także do Indii i Ameryki Południowej. Newport natomiast stało się w tym czasie największym portem handlowym w całej Ameryce Północnej. To tutaj kupcy przywozili i wymieniali swoje towary, odbywał się handel alkoholem i dobrami luksusowymi. Nie trzeba było długo czekać, aż będzie ważnym ośrodkiem handlu niewolnikami. To właśnie z tego miejsca wypływały statki z „misjami”, których celem było wyłapywanie czarnych, których przywożono następnie do Ameryki Północnej, gdzie sprzedawano ich z ogromnym zyskiem. Ze wszystkich 128 przeznaczonych do tego jednostek, 120 należało do Żydów z Newport i Charleston. Aby oszacować udział Żydów we wszystkich transakcjach Newport, wystarczy spojrzeć na przedsiębiorstwa portugalskiego Żyda, Aaron Lopeza, który odgrywa ważną rolę w całej historii Żydów i niewolnictwa.
Biorąc pod uwagę całość handlu z koloniami, koncesji i przychodów, pod większością z nich widnieje podpis kupca Aarona Lopeza. Wszystko to miało miejsce w latach 1726/74, jego hegemonia trwała więc prawie 50 lat! Okazało się, że więcej niż 50% transakcji odbywało się z jego udziałem, a ponadto posiadał jeszcze inne statki, które nie pływały pod jego nazwiskiem.
W roku 1749 powstała w pierwsza w Ameryce Północnej loża masońska, która na początku liczyła 14 członków, z których 90% było Żydami. Akceptowano kandydatury tylko ważnych i bogatych osób, dlatego to chyba nie powinno nikogo dziwić. 20 lat później została powołana do życia kolejna loża o nazwie „Król Dawid”, o której składzie chyba nie muszę już wspominać.”.. (więcej )
Ibrahim sam był handlarzem, trudniącym się opisanym wyżej, niezwykle zyskownym, procederem w krajach słowiańskich. Mieszkańców tych krajów nazywano we współczesnych źródłach żydowskich - Kananejczykami, a zatem niewolnikami w nawiązaniu do niewolnych mieszkańców podbitej przez Żydów w czasach starożytnych Ziemi Świętej. Świadectwem zjawiska są ówczesne dokumenty celne np. taryfa z Passawy, z roku 906 wymieniająca Żydów, którzy podróżowali na wschód w celu pozyskania niewolników. Z kolei szlaki powrotne z ziem słowiańskich na rynki muzułmańskie - na wschód wiodły przez Węgry i dawne tereny kurczącego się pod naporem islamskim Cesarstwa Bizantyjskiego lub przez będący również ośrodkiem handlu ludźmi Kijów, w którym 1 poł. X wieku istniała przypuszczalnie kolonia chazarska, i ziemie zjudaizowanego w 1. połowie IX wieku Kaganatu Chazarskiego. Na zachód prowadziły ku Verdun, gdzie znajdował się znaczący węzeł "przeładunkowy", a potem - na południe ku ziemiom mauretańskim dzisiejszej Hiszpanii. Powszechność owego procederu potwierdza ówczesny język łaciński, w którym słowo sclavusokreślało osobę pochodzenia słowiańskiego i jednocześnie niewolnika, z którego to języka określenie powyższe trafiło do języków współczesnych (np. slave w jęz. angielskim). Handel ludźmi na ziemiach niemieckich marchii wschodnich poświadcza natomiast kronika biskupa merseburskiego Thietmara, który, opisując panowanie wojującego z Bolesławem Chrobrym Henryka II, zanotował: "uczestnicząc osobiście w sądzie synodalnym zabronił na mocy kanonicznego i apostolskiego autorytetu zawierania nielegalnych związków małżeńskich oraz sprzedawania chrześcijan poganom"
Czy Wojciech, który w czasie handlowych łowów Ibrahima, syna Jakuba miał około 10 lat, mógł się spotkać na targu w Pradze z sefardyjskim Żydem? Oczywiście tego nie wiemy. Bez wątpienia w odległych o niecałe 20 lat od handlowych łowów Ibrahima, syna Jakuba, czasach posługi biskupiej Wojciecha Praga stanowiła nadal ośrodek handlem niewolnikami chwytanymi w krajach słowiańskich. Według żywota Tempore illo o ówczesnych mieszkańcach Pragi "mieli oni zwyczaj sprzedawać lud chrześcijański jak bydło, zarówno Żydom jak i innym poganom; przeto Pan ukazał się we śnie świętemu mężowi i rzekł: "Ja za trzydzieści srebrników sprzedany zostałem Żydom i oto znowu mnie sprzedają, a ty śpisz spokojnie!" (tłum. J. Pleziowa). Z kolei w pierwszym żywocie św. Wojciecha Jan Kanapariusz zanotował że Wojciech swe biskupstwo porzucił między innymi dlatego, że nie miał pieniędzy na wykup wszystkich niewolników, których z kolei bez problemu kupowali żydowscy kupcy:
"Stało się to głównie z trzech powodów, powiadają ci, którzy o przebiegu tej sprawy dowiedzieli się z jego opowiadania. Pierwszy i zapewne najważniejszy to wielożeństwo. Drugi to budzące wstręt małżeństwa duchownych. Trzecim powodem była dola jeńców i niewolników chrześcijańskich, których kupiec żydowski kupował za nieszczęsne złoto, i to tylu, że biskup nie mógł ich wykupić." (tłum. K. Abgarowicz)
Oczywiście, handel niewolnikami musiał dokonywać się za przyzwoleniem księcia, który z pewnością uzyskiwał z niego korzyści finansowe i właśnie księcia Czech napomina biskup praski w opisanej na wstępie scenie z Drzwi Gnieźnieńskich. Dla kontrastu nie jest o tak niecny proceder oskarżany Bolesław Chrobry, na którego dwór udał się Wojciech po niepowodzeniu swojej działalności praskiej. Handel ów w Czechach kwitł także w wiekach kolejnych np. wskazuje nań dokument fundacyjny romańskiego kościoła św. Szczepana w położonych nad Łabą Litomierzycach z roku 1057 (za: H. Zaremska: Aspekty porównawcze w badaniach nad historią Żydów w średniowiecznej Polsce, Rocznik Mazowiecki 2001)
Interesującą wzmiankę o żydowskim handlu niewolnikami zawiera również XII-wieczna kronika Anonima zwanego Gallem i odnosi się ona do okresu bezpośrednio poprzedzającego panowanie Bolesława Krzywoustego: " Mały Bolesław urodził się więc w uroczystość św. Stefana króla, matka zaś jego [księżniczka czeska Judyta - przyp. wł.], zaniemógłszy następnie, umarła w noc Bożego Narodzenia. Niewiasta ta pełniła dzieła miłosierdzia wobec biednych i więźniów, szczególnie bezpośrednio przed śmiercią, i wielu chrześcijan wykupywała za własne pieniądze z niewoli u Żydów" [tłum. R. Grodecki]. Czy te ostatnie dzieła miłosierdzia pełniła Judyta na terenie Polski (co sugeruje wzmianka o jej szczególnej dobroczynności przed śmiercią), czy też również wcześniej - na terenie Czech nie wiemy. Prawdopodobne jest iż powyższe mogło mieć miejsce na Mazowszu, pozostającym na obrzeżach państwa polskiego, gdyż Płock był rezydencją Hermana jeszcze przed wygnaniem Bolesława Szczodrego i przejęciem przez Władysława władzy w Polsce - źródła (taryfa z Pomiechowa) potwierdzają istnienie w XII w. prawa pobierania cła od transportów z niewolnikami przez klasztor w Czerwińsku nad Wisłą - przypuszczalnie niewolników pozyskiwano u sąsiednich Prusów.
Jeszcze późniejszego roku 1124 dotyczy natomiast relacja Kosmasa o doradcy księcia Czech Władysława, który w roku 1120 odzyskał stolec praski - Żydzie Jakubie Apelli.
"Stąd swoimi sztukami wprawił go w taką zuchwałość, a raczej szaleństwo, że wywyższając się nad swój stan, tak bardzo nikczemny człowiek sprawował po księciu urząd zastępcy pana; było to wielkim zamieszaniem dla ludu chrześcijańskiego. Tenże sam po chrzcie stając się odstępcą, w nocy zburzył ołtarz, który był wystawiony i poświęcony w ich synagodze, i wziąwszy święte relikwie nie lękał się wrzucić je do swego wychodka. Tego tak wielkiego świętokradcę i złoczyńcę książę Władysław pełen Boga, gorejąc gorliwością Chrystusową, przytrzymał i 22 lipca kazał go zamknąć pod najściślejszą strażą. Ach! Ile bogactwa zdobytego z niesprawiedliwości zabrano z domu tego oszusta i przeniesiono do skarbca księcia! Oprócz tego Żydzi równi mu w zbrodni, aby wspomniany skurwysyn nie był stracony, złożyli księciu trzy tysiące grzywien srebra i sto grzywien złota. Że zaś książę natchniony łaską Bożą wykupił chrześcijańskich niewolników od wszystkich Żydów i zakazał, aby nadal jakikolwiek chrześcijanin im służył, mówię amen, amen; cokolwiek kiedykolwiek przewinił, wszystko tym chwalebnym czynem zgładził i zyskał sobie wieczne imię" (przeł. M. Wojciechowska).
Ponieważ czas życia Władysława przypada na kolejny okres zamętu politycznego w Czechach, można postawić tezę że do odżywania tego sposobu zarobkowania dochodziło w okresie słabości chrześcijańskiej władzy książęcej, a z tym Kościoła, a z powstających wskutek zamętu okazji "handlowych" (jak się domniemywa zysk na handlu wynosił nawet 10-krotność ceny zakupu w Pradze) korzystali bezwzględnie Żydzi. Rosnąca rola Kościoła i postępująca chrystianizacja ziem słowiańskich przyniosła kres procederowi.
Żydowski historyk A. Toaff uważa że u źródeł konfliktów chrześcijańskich społeczności Europy ze społecznościami żydowskimi mogła leżeć dominująca żydowska rola w handlu niewolnikami w IX i X stuleciu. Jak wskazuje - intratność interes powodowała że handel istniał i dotyczył także ludności chrześcijańskiej ziem frankijskich, uprowadzanych niekiedy z własnych domów. W roku 826 arcybiskup Lyonu Agobard opisał w swoim liście do Ludwika Pobożnego przypadki chrześcijańskich niewolników porwanych jako dzieci na ziemiach dzisiejszej Francji. Pisał również: "wycierpieliśmy te rzeczy od popleczników Żydów z takiego jedynie powodu że nauczaliśmy chrześcijan by nie sprzedawali im niewolników chrześcijan i by nie pozwalali Żydom na sprzedaż chrześcijan do Hiszpanii (...) Ujawniono że wielu chrześcijan jest sprzedawanych przez chrześcijan i kupowanych przez Żydów oraz że wiele niesłychanych niegodziwości oni czynią, które są zbyt obrzydliwe by je opisywać" (cytaty za: sourcebooks.fordham.edu/source/agobard-insolence.asp) Z handlem wiązał się inny, jeszcze bardziej okrutny proceder - kastracja zakupionych niewolników, również dzieci, która znacząco podnosiła cenę sprzedaży towaru na arabskich rynkach. Praktykę powyższą opisał m.in. biskup Cremony Liutprand. ..(więcej )
DARIUSZ RATAJCZAK Ponad 50 lat temu Jacob Marcus, być może najznamienitszy historyk żydowski połowy XX w., stwierdził w „Encyclopaedia Britannica” : „ W wiekach ciemności (dla autora to średniowiecze- DR) handel zachodniej Europy pozostawał głównie w ich (Żydów-DR) rękach, szczególnie handel niewolnikami…” Wspierał tym samym nieco wcześniejszą uwagę S.Grayzela poczynioną w książce „Historia Żyda: od Wygnania Babilońskiego do końca II Wojny Światowej” (Filadelfia 1948): „Żydzi byli najważniejszymi handlarzami niewolników…”
Zauważali to dużo wcześniej chrześcijańscy pisarze starożytni i średniowieczni. Nie mogło być inaczej. Żydowscy handlarze, posiłkując się biciem i- nazwijmy rzecz eufemistycznie- molestowaniem seksualnym, dostarczali z Europy na Bliski Wschód tysiące urodziwych jasnowłosych kobiet i dzieci. Była to rynkowa odpowiedź na preferencje śniadych, kruczoczarnych i przede wszystkim bogatych klientów z Azji oraz północnej Afryki. Możemy tylko domyślać się co czuli wyrwani z ognisk domowych młodzi ludzie, jakie dramaty rozgrywały się na niewolniczych szlakach. Możemy również współczuć, chociaż uczucie to zwykle rezerwujemy dla ofiar znanych z autopsji lub opowiadań żywych świadków historii. Naturalna wybiórczość oraz skończoność ludzkiej pamięci zawsze wpędzają mnie w przygnębienie. Podobnież- okrutna anonimowość zbiorowego cierpienia ludzi żyjących w dawno minionych epokach. Jestem jednak realistą: dzisiaj oni- pojutrze my.
Przytoczone wyżej fakty nie mogą budzić większego poruszenia. Basen Morza Śródziemnego był przecież naturalnym rejonem działania żydowskich handlarzy „żywym towarem”. Natomiast współczesne pokolenia wychowane na filmach „made in Hollywood”, w których handlarzami czarnych nieszczęśników z Afryki są niezmiennie anglosaskie typy spod ciemnej gwiazdy (exemplum: „Amistad” Stevena Spielberga), za niespodziankę przyjmą twierdzenie, iż Żydzi- niezbyt przecież liczni w angielskich (brytyjskich) koloniach w Ameryce Północnej- dominowali również wśród handlarzy na amerykańskich trasach niewolniczych. Oddajmy w tym miejscu głos żydowskiemu historykowi Marcowi Raphaelowi („Żydzi i judaizm w Stanach Zjednoczonych: historia dokumentalna”, t.14, N. Jork 1983) : „ Żydowscy kupcy odgrywali wiodącą rolę w handlu niewolnikami. Rzeczywiście we wszystkich amerykańskich koloniach, czy to francuskich (Martynika), brytyjskich lub holenderskich, żydowscy kupcy często dominowali. Twierdzenie to odnosi się także do kontynentu północnoamerykańskiego, gdzie w XVIII w. Żydzi uczestniczyli w <trójkątnym handlu> polegającym na tym, że niewolników przywożono z Afryki do Indii Zachodnich, tam wymieniano na melasę, którą następnie zabierano do Nowej Anglii, gdzie następowała wymiana na rum, który z kolei wywożono na sprzedaż do Afryki. Od 1750 r. do wczesnych lat 70-tych XVIII w., żydowski handel na kontynencie zdominowali Isaac Da Costa z Charlestonu, David Franks z Filadelfii i Aaron Lopez z Newport”.
W Ameryce Północnej głównym punktem handlu niewolnikami był Newport (Rhode Island). Miasto to stanowiło „osiowe” centrum „trójkątnego biznesu”. Stąd wywożono rum i melasę do Afryki, by powrócić z „żywym towarem” do Indii Zachodnich oraz kolonii na stałym lądzie. Zapewne nie jest dziełem przypadku, że Newport szczycił się najstarszą synagogą na kontynencie oraz największą i najlepiej prosperującą społecznością żydowską w amerykańskich koloniach Wielkiej Brytanii. Zarabiano ogromne pieniądze kosztem zdrowia i życia „hebanowego ładunku”. Wspomniany mieszkaniec Newport Aaron Lopez, potomek portugalskich marranów, był w II połowie XVIII w. jednym z najpotężniejszych handlarzy niewolników w obu Amerykach. Jego licząca dziesiątki statków flota bez przerwy krążyła po wodach Atlantyku. Warunki, jakie zapewniano przewożonym pod pokładami niewolnikom wołały o pomstę do nieba. Z zachowanego sprawozdania z dwóch podróży statku „Cleopatra” (własność Lopeza) wynika, iż wojaży nie przeżyło 250 Murzynów. A mówimy tylko o jednym statku i zaledwie dwóch jego „kursach”. Jeżeli nie nazwiemy tego ludobójstwem, to co to słowo właściwie oznacza?!
Żydzi zdominowali handel niewolnikami nie tylko w amerykańskich koloniach, ale i w całym Nowym Świecie. W fundamentalnej pracy autorstwa S.B.Liebmana „ Żydowstwo Nowego Świata,1492-1825: Requiem dla zapomnianych” (N.Jork 1982) czytamy: „ Przypływali statkami z Afrykańczykami, których sprzedawano w niewolę. Handel niewolnikami był królewskim monopolem, a Żydów często mianowano królewskimi agentami ich sprzedaży… W całym regionie Karaibów flota handlowa była głównie żydowskim przedsięwzięciem. Statki były ich własnością, obsadzały je żydowskie załogi, żeglowały pod rozkazami żydowskich kapitanów”. Inny żydowski badacz przeszłości, Arnold Aharon Wiznitzer („ Żydzi w kolonialnej Brazylii”, 1960), dodaje nie bez pewnej dumy: „ Kompania Zachodnioindyjska, która zmonopolizowała import niewolników z Afryki, sprzedawała ich na publicznych aukcjach za gotówkę. Tak się składało, że gotówkę przeważnie posiadali Żydzi. Kupcy, którzy pojawiali się na aukcjach byli prawie zawsze Żydami. Z powodu braku konkurencji mogli oni nabywać niewolników po niskich cenach ( a potem odstępować plantatorom na kredyt ściągany przy następnych zbiorach w cukrze- DR)…. Jeżeli zdarzało się , że data danej aukcji pokrywała się z żydowskim świętem- odraczano ją. Tak było w piątek, 21 października 1644 r.”.
Żydzi byli także posiadaczami niewolników w Ameryce Północnej. Wspomniany Jacob Marcus napisał w innej książce („Żydowstwo Stanów Zjednoczonych. 1776-1985”, Detroit 1989) : „ Przez cały wiek XVIII, aż do początków XIX w., Żydzi na Północy mieli własnych czarnych służących (niewolników- DR) ; na Południu kilka plantacji żydowskich opierało się na pracy niewolniczej. W 1820 r. ponad 75% żydowskich rodzin z Charlestonu, Richmond i Savannah posiadało niewolników zatrudnionych w charakterze służby domowej ; ponad 40% żydowskich właścicieli gospodarstw domowych w Stanach Zjednoczonych posiadało 1 lub więcej niewolników… Bardzo mało Żydów w USA protestowało z pobudek moralnych przeciwko…niewolnictwu”. Dodam do tego wywodu tylko tyle, że mniej niż 10% pozostałych białych Amerykanów było w tym czasie posiadaczami niewolnej siły roboczej.
Solidne publikacje przedstawione powyżej były przede wszystkim adresowane do żydowskiego czytelnika zainteresowanego historią własnego narodu. Jednak w momencie gdy tematem zajęli się mniej lub bardziej „medialni” nie- Żydzi, rozpoczął się-trwający do dnia dzisiejszego- proces umniejszania, wręcz minimalizowania roli Żydów w haniebnym procederze handlu niewolnikami. Wyrazem tego trendu były liczne publiczne wypowiedzi żydowskich naukowców, wzmiankowany film „Amistad” oraz poświęcone mu artykuły na łamach ‘Time’a” czy „Newsweek’a”. Natomiast słynna „Liga Antydefamacyjna” (ADL) zastosowała jedyną znaną jej taktykę wobec adwersarzy: oskarżenie o propagowanie antysemityzmu.Przyznaję, że zupełnie tego nie rozumiem. Podobno historia jest tylko historią…”...(źródło )
Ivo Cyprian Pogonowski „ W 1860 roku, w USA, kapitał zainwestowany w niewolników, był większy, niż wartość rynkowa plantacji na południu Stanów i był trzykrotnie większy, niż koszt ówczesnych koleji żelaznych w Ameryce Północnej. Amerykańskie plantacje bawełny stanowiły ponad 60% produkcji światowej i dostarczały bawełnę na rynki świata od Anglji do Rosji, w której ważnym centrem włókienniczym była Łódź. Bawełna była podstawą bogactwa amerykańskich bankierów, agentów asekuracyjnych, pośredników i właścicieli statków. Od roku 1800 do 1863 liczba czarnych niewolników wzrosła w USA czterokrotnie, do czterech milionów. W 1863 roku przepowiadano że cena niewolników wkrótce się podwoi, „jak tylko Południe wygra wojnę domową w USA.” Jak wiemy tak się nie stało, ale mimo przegranej Południa, w kwalifikacji rasowej, w Ameryce Północnej do dziś, „jedna kropla krwi murzyńskiej kwalifikuje człowieka jako murzyna.”
David Brion Davis opublikował książkę historyczną pod tytułem „Nieludzka Niewola: Wzrost i Upadek Niewolnictwa w Nowym Świecie,” od starożytności do upadku niewolnictwa w 19go wieku. Davis jest byłym dyrektorem „Glider Lehrman Center for Study of Slavery and Abolition at Yale University.” Recenzję książki Davis’a opublikował w The Wall Street Journal, 24go marca 2006, Fergus M. Bordewich, autor książki “Podziemna Kolej [ucieczki murzynów na północ] i Walka o Duszę Ameryki.”
Handel niewolnikami był ważną częścią zaludniania całej Ameryki i źródłem taniej robocizny, używanej do produkcji cukru, tytoniu, kawy, czekolady, barwników roślinnych, ryżu, lnu i bawełny. Arystoteles w starożytności napisał że „są ludzie wolni i też z natury rzeczy są ludzie niewolni i tak jest słusznie i z korzyścią dla niewolników.” Niestety nie potwierdza tego historia.
Ważną rolę w handlu niewolnikami odegrali i odgrywają Żydzi, dziś główni handlarze żywym towarem na świecie, jak to opisuje miesięcznik National Geographic, w numerze poświęconym niewolnictwu naszych czasów. Izrael jest jedynym nowoczesnym państwem na świecie, w którym prawodawstwo nie zakazuje handlu niewolnikami. Zestawienie w National Geographic stwierdza, że nigdy w historii nie było tak wielu niewolników i w takiej nędzy jak obecnie.
Handlarz niewolnikami, rodem z Hiszpanii, Żyd, Ibrahim ibn Jakub, z końcem dziesiątego wieku, po raz pierwszy opisał Polskę, którą nazywał „Królestwem Północy.” Był on w drodze z Kordoby, przez Wenecję do Pragi Czeskiej i do Bralina (dzisiejszego Berlina) rynku niewolników, głównie jeńców germańskich wziętych do niewoli przez Lechitów Zachodnich.
Wówczas gospodarka Hiszpanii arabskiej opierała się na pracy niewolników, których po wykastrowaniu, Żydzi dostarczali Arabom. Ponieważ muzułmanie przy modlitwach muszą się kłaniać w kierunku Mekki i Mediny, więc Arabowie nakazywali Żydom, handlarzom niewolników, żeby przywozili opisy geograficzne, potrzebne Arabom, w celu ustalenia dokładnie kierunku pokłonów. Tak więc Ibrahim ibn Jakub, zboczył z drogi do Bralina i opisał Polskę z punktu widzenia geografii i handlu niewolnikami. Wówczas Żydzi w swojej korespondencji nazywali Polskę Nowym Kaananem według nazwy zniewolonych przez Żydów Kaanaitów w Palestynie.
Święty Wojciech (956-997), patron Czech i Polski, napisał traktat przeciwko handlowi niewolników pod tytułem „Infelix Aurum” (”Nieszczęśliwe Złoto”) i jest on upamiętniony na drzwiach katedry gnieźnieńskiej, między innymi scenami, jak wykupuje chrześcijańskich niewolników od handlarza Żyda. Św. Wojciech był biskupem w Pradze a pózniej w Gdańsku. Pochodził on z książęcej rodziny Slawników z Libic .
Do 1820 roku 8,7 milionów niewolników było wywiezionych z Afryki do Ameryki, głównie do Brazylii i Indii Zachodnich, z tego tylko 6% do Ameryki Północnej. W Indiach Zachodnich, taniej było właścicielom zapracowywać niewolnika na śmierć i kupować następnego z Afryki, niż utrzymywać niewolników, od dzieciństwa do śmierci. W 1860 roku, wartość czarnych niewolników w USA przedstawiała w dzisiejszych dolarach blisko 70 miliardów, czyli 80% wartosci rocznej ówczesnego dochodu narodowego USA, czyli w proporcji do czasów obecnych, niewolnicy przedstawialiby wartść blisko 10,000 miliardów dolarów.
W Ameryce północnej, w umiarkowanym klimacie i przy dobrym pożywieniu, niewolnicy mnożyli się szybko i wystarczało ich na plantacjach, tak że w USA, w 1808 roku, zakończono trans-atlantycki handel niewolnikami. Motyw zysku był powodem nieludzkiego handlu niewolnikami, a sprawa procesu uwolnienia niewolników, przyczyniła się do ukształtowania społeczeństwa amerykańskiego.
Była to sprawa ważna w czasie wojny secesyjnej i w czasie uformowania prawnej segregacji murzynów. Wojna secesyjna była krwawą agresją Jankesów w celu gospodarczego zdominowania południa. Anglia popierała południową konfedrację, która wojnę przegrała i zostrała zdewastowana w brabarzyński sposób.
W czasie Zimnej Wojny i ideologicznej konkurencji przeciwko Sowietom, w latach 1960tych, miała miejsce zwycięska walka o równe prawa murzynów w USA. Walkę tę wykorzystali Żydzi, żeby przejąć dominację USA od Anglo-Saksonów i obrócić swój sukces na swoją korzyść i korzyść Izraela. Obecnie wiele organizacji murzyńskich, zwłaszcza czarni mahometanie, są bardzo krytyczni wobec Żydów. Dziś Condoleeza Rice, pochodząca z rodziny niewolnikow w stanie Alabama, jest sekretarzem stanu USA od stycznia 2005, na miejsce Collin’a Powell’a, pochodzącego z rodziny niewolników na wyspie Jamajca. Kariera ich obojga ilustruje dramatyczną historię niewolnictwa w USA.”..(źródło )
Słowiańscy niewolnicy żydowskich kupców
Żydzi w dziejach średniowiecznej Europy odegrali ogromną rolę – jako znawcy spraw finansowych i świetni kupcy łączyli świat chrześcijański z muzułmańskim oraz cieszyli się uznaniem władców. I ta historia ma jednak swoje ciemniejsze oblicze: wczesnośredniowieczna działalność kupiecka Żydów wiąże się bowiem z zyskownym i ważnym dla rozwoju państw w tym okresie handlem niewolnikami pochodzenia słowiańskiego.Żydzi zarówno w antyku, jak i średniowieczu, stanowili szczególną grupę w europejskich miastach. W czasach imperium rzymskiego gminy żydowskiej były rozrzucone wzdłuż całego Morza Śródziemnego. W ciągu kolejnych wieków Żydzi zaczęli osiedlać się w Hiszpanii, na ziemiach francuskich i niemieckich, aż w końcu i w Europie Wschodniej. Stosunek do ludności żydowskiej w krajach europejskich był bardzo złożony. Ich działalność jako znawców świata finansów cieszyła się uznaniem możnych. Jednakże żydowscy lichwiarze udzielający pożyczek na wysoki kredyt budzili jednocześnie niechęć, która owocowała często rozpuszczaniem niepochlebnych plotek, a te prowadziły do krwawych wystąpień przeciwko ludności żydowskiej. Podobne negatywne emocje wywoływało też to, że we wczesnym średniowieczu Żydzi handlowali niewolnikami. Nie zmienia to jednak faktu, że jako kupcy, bankierzy i specjaliści w zakresie stosunków finansowych byli szczególnie chronieni przez władców, a dla samych miast w IX-XII w. byli niezastąpieni jako handlarze łączący Wschód z Zachodem, Północ z Południem, świat chrześcijański z muzułmańs
km Ważnym sektorem tej wymiany był handel niewolnikami, co znajduje nawet odzwierciedlenie semantyczne w ówczesnej literaturze żydowskiej. W hebrajskich pismach z X-XI w. Słowianie byli bowiem nazywani Kananejczykami. Mieli oni wywodzić się od Chama i zamieszkiwać Palestynę, gdzie po przybyciu Hebrajczyków zostali sprowadzeni do roli niewolników. Samo pojęcie Kanaan stało się synonimem hebrajskiego odpowiednika słowa niewolnik. Analogiczne zjawisko spotykamy zresztą w łacinie, gdzie sclavus oznaczał zarówno Słowianina, jak i niewolnika. Żydowski handel niewolnikami załamał się dopiero po XIII w. wraz z rozwojem struktur kościelnych i zmianą stanowiska samego Kościoła do niewolnictwa, ale do tego czasu stanowił zyskowny biznes.Niewidzialna ręka rynku
Najwcześniejszą wzmianką typu prawnego o handlu niewolnikami w Europie Środkowo-Wschodniej jest passawska taryfa celna z 906 r., która wzmiankowała Żydów, podróżujących na Wschód w celu zakupu niewolników. Zakupionych na Słowiańszczyźnie niewolników Żydzi głównie wywozili na dwory kalifów lub do Hiszpanii szlakiem prowadzącym przez Niemcy do Verdun, a potem przez Lyon na Półwysep Pirenejski. Wedle niektórych źródeł tylko ok. 960 roku w samej Kordobie mieszkało jakieś kilkanaście tysięcy słowiańskich wojowników.
Sam sukces handlu niewolnikami wynikał z rosnącej podaży w Europie Środkowej i Wschodniej oraz niemalejącego zapotrzebowania na nich w krajach arabskich. Od VIII wieku przeżywały one niedostatek siły roboczej, jednocześnie zamożność wielu grup społecznych arabskich państw sprzyjała korzystaniu z usług niewolnej ludności całkowicie zależnej od swoich wschodnich panów. Od końca VIII w. w krajach islamu rosło również zainteresowanie tzw. niewolnictwem wojskowym, kalifowie bowiem chętnie otaczali się nielojalnymi, ale zależnymi od siebie niewolnymi wojownikami. W toku licznych podbojów Arabowie wielu niewolnych, przyłączanych potem do armii, zdobywali jako jeńców wojennych, ale wraz z zahamowaniem ekspansji nowym źródłem niewolników stał się handel. I tu swoje pięć minut wykorzystali żydowscy kupcy. Na handel! Na Wschód!
Żydzi w Europie Środkowo-Wschodniej zaczęli pojawiać się już pewnie ok. IX wieku. Było to związane z ich udziałem w handlu dalekosiężnym, który prowadzili wspólnie z kupcami arabskimi, chazarskimi czy bułgarskimi. Łącząc świat zachodni i arabski z Bizancjum docierali zarówno do Czech, na Węgry, jak i do Polski. Niektórzy kupcy żydowscy przekraczając Łabę kierowali się w kierunku Wielkopolski, Kujaw i na Mazowsze. Obecność podróżujących kupców jest jednak z natury temporalna. Jednego dnia byli, drugiego jechali dalej. Niemniej jednak wielu z nich zakładało wzdłuż najważniejszych szlaków handlowych kolonie. Od X/XI wieku takowe powstać mogły w Budzie, Krakowie, Przemyślu, a przede wszystkim w Pradze i Kijowie.
Jedną z obszerniejszych i ciekawszych relacji o podróżach Żydów do Europy środkowowschodniej pozostawił po sobie wspominany już Ibrahim ibn Jakub. Sam będąc kupcem dotarł na ziemie słowiańskie gdzieś w połowie X wieku. W swojej relacji opisał zarówno ziemie czeskie, jak i państwo Mieszka I. W zakresie informacji o handlu bardzo interesująco prezentował się fragment poświęcony Czechom:
Co się tyczy kraju Bolesława – rozciąga się on od miasta Pragi aż do miasta Krakowa, na trzy tygodnie podróży, a sięga daleko aż do granic kraju Turków. Miasto Praga jest zbudowane z kamienia i jest największym miastem targowym ze wszystkich krajów Słowian. Do niego przybywają z miasta Kraków i całej Rusi Słowianie z towarami, ale również przybywają z krajów Islamu, Żydzi oraz Turcy z towarami i monetami, a sprowadzają ze sobą niewolników, cynę oraz różne skóry.
W czasach Ibrahima Praga stanowiła jeden z najważniejszych punktów docelowych podróży zarówno Żydów z dalekiej Hiszpanii, jak i ziem niemieckich – głównie Moguncji i Ratyzbony. Najważniejszym towarem wywożonym z niej byli zaś niewolnicy. Mimo zakrzewianego chrześcijaństwa w Czechach, na ziemiach polskich czy na Rusi, zyskowny handel niewolnikami kwitł i był nader rozwinięty na terenie całej Słowiańszczyzny. Mimo wcześnie przyjętej nowej wiary – w porównaniu z innymi państwami słowiańskimi – Czesi bardzo silnie rozwijali handel niewolnikami, na co narzekał, wedle żywotów, sam św. Wojciech. W jednym z nich czytamy, że przeklęte złoto handlarzy taką moc posiadło, iż nasz świątobliwy mąż musiał swe biskupstwo porzucić, gdyż nie miał tylu pieniędzy na wykupienie wszystkich niewolników, których jeden tylko żydowski kupiec mógł kupić. Niektórzy badacze widzą w tej relacji echo sporu świętego z księciem czeskim, który obawiał się spadku zysków z handlu niewolnikami.”..Wydaje się, że o wiele ważniejszym ośrodkiem handlu dla Żydów był jednak Kijów. Już w 1018 r. w mieście tym istniały dwie dzielnice żydowskie. Wedle odrobinę późniejszych relacji wiemy, że Żydzi handlujący z Kijowem zostali nawet specjalnie nazwani przez hebrajskich autorów „ciągnącymi na Kijów”, ze względu na bardzo intensywne prowadzenie interesów z tym miastem. Ten kierunek był też ważna dla samej Polski. Wedle relacji pochodzącej z roku 1031, a spisanej przez Żyda z Moguncji, nader ważnym przystankiem na drodze do Kijowa stał się Przemyśl, który sam miał jedną dzielnicę żydowską, a przez który droga wiodła dalej do Krakowa. O wadze Kijowa dla handlujących Żydów wspomina również Thietmar, według którego w XI w. Kijowie znajdowało się poważne skupisko ludności niewolniczej, a od X w. silna gmina żydowska parająca się handlem niewolnikami. Dokładną strukturę wymiany handlowej między Żydami a Kijowem znamy niestety jednak dopiero z okresu późniejszego, bo z końca XII w. – nie ulega jednak wątpliwości, że wyglądała ona identycznie lub bardzo podobnie w X-XI w. Taryfa celna księcia austriackiego z roku 1191/1192 opisująca handel Żydów ratyzbońskich z Kijowem wzmiankowała wywóz broni, siodeł, tkanin z bawełny oraz lnu, a import takich dóbr jak tkaniny jedwabne, aksamit, wschodnie korzenie i przede wszystkim niewolnicy – produkt pierwszej potrzeby na Zachodzie i w krajach arabskich, a główne źródło bogactwa żydowskich kupców we wczesnym średniowieczu”..”Można zatem uznać, że silny mężczyzna kosztował ok. 300 gramów srebra, a ceny dziewcząt zaczynały się od 200 gramów, przy czym te ładniejsze były pewnie znacznie droższe”..”Ceny takie obowiązywały jednak na terenach Słowiańszczyzny i z całą pewnością możemy uznać, że za niewolnika w Bizancjum lub w krajach arabskich płacono znacznie więcej, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że żydowscy kupcy nie ponosili tylko kosztów kupna niewolników, ale także podróży na Wschód, a potem transportu „towaru” na rynki docelowe. Każde takie przedsięwzięcie było z kolei ukierunkowane na zarobek. Wedle szacunków czeskich mediewistów sprzedaż zakupionego czeskiego niewolnika w Konstantynopolu przynosiła 270% zysku, sprzedanie go z kolei w Katalonii, u granic arabskiej Hiszpanii, to ok. 1350% przebicia.”..(źródło)
Wojciech Klewiec W burdelach Brazylii
Pod koniec XIX w. mafia sprowadziła do Ameryki tysiące kobiet, z których uczyniła prostytutki. W większości były to polskie Żydówki „...”Cmentarz w Inhaumie, dzielnicy Rio de Janeiro, w języku potocznym nazywa się Cemiterio das Polacas. Kobiety, których prochy tu spoczywają, nie były jednak Polkami, przynajmniej nie w wymiarze urzędowym. W Brazylii, owszem, można o Polce powiedzieć „polaca", ale lepiej użyć określenia „polonesa". Jak bowiem uświadamiała studentom śp. prof. Janina Z. Klave, badaczka dziejów i literatury świata luzo-brazylijskiego, w ojczyźnie samby „polaca" oznacza cudzoziemską ladacznicę, niekoniecznie z Polski.
Przez Berlin i Lizbonę
Cmentarz w Inhaumie założyły w 1916 roku właśnie „polacas", działaczki Izraelskiego Dobroczynnego Stowarzyszenia Pogrzebowego i Religijnego. Do zrzeszenia należały kobiety żydowskie, które do Brazylii – a także innych krajów – sprowadzili z Europy Wschodniej członkowie mafii zajmującej się handlem ludźmi. Tworzyli ją żydowscy handlarze i rajfurzy. Kobiety oraz dziewczęta, które sprzedawali do Ameryki i zmuszali do nierządu, nazywano białymi niewolnicami.
Pierwszy okręt z młodymi Żydówkami dotarł do Brazylii w 1867 roku. W 1931 roku władze polskie ogłosiły spis 500 handlarzy, którzy sprzedawali kobiety do domów schadzek w Argentynie i Brazylii
„Polacas", oszukane i zdradzone, niepiśmienne, bez ani jednej życzliwej duszy i znajomości portugalskiego, bez dokumentów, w Brazylii, Argentynie i innych krajach były skazane na los ulicznicy lub na pracę w lupanarach. Gminy żydowskie wyrzekały się ich jako nieczystych. Wykluczały je i odrzucały. „Polacas" nie wolno było grzebać na cmentarzach żydowskich, zamkniętych dla nierządnic i samobójców. Takie są nakazy religii – przypomina cytowana przez brazylijską prasę profesor Fania Fridman, historyk z Uniwersytetu Federalnego Rio de Janeiro, która przyczyniła się do powstania filmu dokumentalnego o białych niewolnicach. Dlatego „polacas" założyły swój własny związek, zbudowały własną synagogę i stworzyły cmentarz w Inhaumie. Dziś należy on do dziedzictwa kulturowego Rio.
W sieci łowieckie sutenerów Żydówki wpadały często na ziemiach dawnej Polski, której na przełomie XIX i XX wieku nie było wprawdzie na mapach, ale mimo to przyjęło się, że nieszczęsne kobiety nazywano „polacas". Wysyłano je potajemnie w świat, z fałszywymi papierami, przez Berlin, Hamburg lub Marsylię. Niekiedy przemytniczy szlak wiódł przez Lizbonę. Handlarze nie korzystali z niego zbyt często, ponieważ w Portugalii, w czasach, gdy rządził Antonio de Oliveira Salazar, który postawił kraj na nogi, obcokrajowcy byli poddani krępującemu nadzorowi tajnej policji PVDE. Przybyszami pochodzącymi z Polski interesowała się ona szczególnie. Jak pisze Irene Flunser Pimentel w książce „Os Judeus em Portugal durante a Segunda Guerra Mundial. Em fuga a Hitler e ao Holocausto", w 1934 roku policjanci informowali Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, że nad Tagiem przebywają liczne „niepożądane elementy polskie", którymi w większości okazywali się jednak „Żydzi aszkenazyjscy, jacy wyemigrowali z Niemiec". Funkcjonariusze meldowali, że obcokrajowcy ci mieli parać się „przemytem kobiet zmuszanych do prostytucji i przemytem narkotyków, a nawet sprawami szpiegowskimi".
Wyjeżdżała klasa robotnicza
Dobrym źródłem wiedzy o ofiarach handlu białymi niewolnicami w Brazylii jest artykuł „Piranie czekają na kadisz", jaki Małgorzata Kozerawska i Joanna Podolska ogłosiły w „Wysokich Obcasach" w 2007 roku. Tekst powstał pod wpływem lektury książki „Ciała i dusze", którą napisała Isabel Vincent. Autorki zdołały ustalić, że sprzedażą dziewcząt i kobiet żydowskich do Ameryki, i nie tylko, zajmowało się Warszawskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy, założone w 1890 roku rzekomo w celach charytatywnych. Instytucja ta nie miała jednak z dobroczynnością nic wspólnego, i niewiele więcej z Warszawą. Należeli do niej nie filantropi, lecz żydowscy stręczycieli.
Ta pozarządowa organizacja szybko zyskała złą sławę. Stało się to po głośnych procesach żydowskich stręczycieli. Jedna z większych rozpraw odbyła się w 1892 roku we Lwowie. Jak donosiła prasa, oskarżonych zostało 27 Żydów i Żydówek. W takich okolicznościach nie dziwią więc starania przedstawicieli władz polskich, którzy zabiegali o to, by towarzystwa nie kojarzyć z naszym krajem i jego stolicą. Ale dopiero w 1928 roku ambasador RP w Argentynie zdołał zmusić kontrowersyjną organizację, by usunęła z nazwy słowo „warszawskie". Od tamtego czasu zrzeszenie było znane jako Cwi Migdal – od nazwiska jednego z założycieli.
Handel żywym towarem był skutkiem gorączki wyjazdów do Brazylii, jaka na przełomie XIX i XX wieku trawiła Europę Wschodnią. „Dziennik Łódzki" pisał 29 lipca 1890 roku, że emigruje prawie cała klasa robotnicza: „majstrowie, czeladnicy i chłopacy puszczają się za morze". Wkrótce w Ameryce pojawił się ogromny popyt na usługi seksualne, młodzi, samotni mężczyźni potrzebowali towarzystwa. W Europie natomiast pozostało wiele opuszczonych kobiet. Były to wymarzone okoliczności dla alfonsów.
Elegancko ubrani, przystojni emisariusze Cwi Migdala wyruszyli więc na łowy. Ofiary znajdowali w ubogich sztetlach dzisiejszej Rosji, Ukrainy, Rumunii i na wschodnich kresach dawnej Rzeczypospolitej. Podawali się za zamożnych ziemian, przedsiębiorców czy rzemieślników z Brazylii lub Argentyny. Mówili, że szukają pokojówek, gospoś, a nawet żon. Uwodzili dziewczęta i kobiety, ich czarowi i namowom nierzadko ulegali także najbliżsi przyszłych niewolnic. Źródła podają, że nieszczęsne ofiary często były sprzedawane przez własnych rodziców. Zdarzało się, że dochodziło wówczas do nieludzkich targów. Rzekomy dobrodziej z Ameryki ofiarował najbliższym za córkę lub siostrę 100 zł miesięcznie przez trzy lata. Rodzice żądali 150 zł. Kiedy zamorski kontrahent nie ustępował, niekiedy ten i ów ojciec przywoływał dziecko do brudnego stołu, przy którym toczyły się negocjacje, i nie posiadając się z oburzenia, zapewniał, że córka jest dziewicą. Nawet przysięgał na Torę.
Handlarze i sutenerzy obiecywali swoim ofiarom nie tylko przyzwoitą pracę i lepsze życie, ale także ślub. Często zresztą zawierali ze swoimi wybrankami małżeństwa, co nie przeszkadzało im bić nieszczęsnych kobiet i zmuszać do nierządu. Niekiedy już w czasie podróży, na statku do Ameryki. W swoim języku handlarze nazywali niewolnice pakunkami, które ważyły od 7 do 20 kg. Waga oznaczała wiek ofiary. Inne dane przekazywali sobie za pomocą wymyślnego szyfru. „Sztuka jedwabiu" lub „dywan smyrneński" – te określenia odnosiły się do dziewczyny ładnej i młodej. „Krzyż brylantowy" lub „szkatułka z macicy perłowej" wskazywały niepospolitą piękność. Mniej nadobne sutenerzy nazywali „workami ziemniaków".
Licytacje nie w dni świąteczne
Ile żydowskich dziewczynek oraz kobiet stało się niewolnicami i zostało wywiezionych za ocean? Kilkaset? Kilka tysięcy? Nie wiadomo.
Pierwszy okręt z młodymi Żydówkami z Europy Wschodniej dotarł do Brazylii prawdopodobnie w 1867 roku. Przypłynęło nim 69 kobiet i dziewcząt, których przeznaczeniem miały być lupanary.
Stanisław Posner, prawnik, publicysta, mason i polityk socjalistyczny z rodziny żydowskiej, który opisywał handel niewolnicami, stwierdził, że „cały ten diabelski proceder, wszystkie jego ogniwa są żydowskie". Spostrzeżenie to potwierdzają dane statystyczne. Jak podają źródła, do 1913 roku w śródmieściu Rio de Janeiro działało 431 lupanarów. Właściciele połowy z nich pochodzili z Rosji, Niemiec, Austrii, dawnej Polski i Rumunii. Prawie wszyscy byli z rodzin żydowskich.
W 1931 roku władze polskie ogłosiły spis 500 handlarzy, którzy sprzedawali kobiety do domów schadzek w Argentynie i Brazylii. Większość z nich stanowili Żydzi.
Na przełomie wieku XIX i XX w europejskiej prasie pojawiły się artykuły opisujące handel kobietami. Handlarze byli piętnowani. Temat podjęła skwapliwie propaganda antysemicka, zwłaszcza w krajach niemieckojęzycznych. Ukazywała Żyda jako diabła, który pochylał się nad kobietą aryjską. Rozpowszechnianie takiego obrazu nie nastręczało kłopotów, ponieważ rola, jaką Żydzi od wieków odgrywali w handlu niewolnikami, także w Brazylii, nie była tajemnicą. Jak podaje Jacques Attali w książce „Żydzi, świat, pieniądze" (Cyklady, Warszawa 2003), w XVII wieku Żydzi należeli do tych, którzy najbardziej bogacili się na handlu niewolnikami w Brazylii. Kupowali nieszczęsnych przybyszów z Afryki wprost ze statków Kompanii Zachodnioindyjskiej i odsprzedawali na kredyt plantatorom trzciny cukrowej po bardzo wysokich cenach. Pobierali dodatkowo od 3 do 4 proc. miesięcznie od sumy kredytu – płatne po zbiorach trzciny. Nierzadko zysk ze sprzedaży niewolnika sięgał 300 proc. O znaczeniu Żydów w tym handlu może świadczyć to, że licytacje niewolników nie odbywały się „w dni świąt żydowskich" – pisze Attali. Autor przytacza urywek listu, jaki gubernator Recife, znajdującego się wówczas pod panowaniem holenderskim, Adriaen Lems wysłał w 1648 roku do zarządu Kompanii: „Nie-Żydzi nie mogą prosperować, bo muszą kupować Murzynów zbyt drogo i na zbyt wysoki procent".
Chaja tak, Wiktor nie
Wzrost nastrojów antysemickich w Europie spowodował, że władze brazylijskie usiłowały powstrzymać napływ Żydów. Ograniczenia imigracyjne dotyczące ludności żydowskiej obowiązywały, nie tylko w Brazylii zresztą, nawet w latach 40. ubiegłego wieku, kiedy wielu uchodźców usiłowało uciec z Europy przed zagładą z rąk niemieckich narodowych socjalistów.
Stanisław Schimitzek, który w czasie II wojny pracował w Lizbonie jako delegat rządu RP ds. opieki społecznej, podaje w książce „Na krawędzi Europy. Wspomnienia portugalskie 1939–1946", że jesienią 1940 roku konsulat Brazylii – jako jedyny – bez przeszkód przyznawał wizy obywatelom polskim, pod warunkiem jednak, że nie byli Żydami. Ponieważ jednak dyplomaci z ojczyzny samby nie posiadali dostatecznej biegłości w sprawach segregacji rasowej, chcieli, by polskie poselstwo wystawiało ubiegającym się o wizę brazylijską zaświadczenia o narodowości. Nasza placówka się nie zgodziła. Brazylijczycy wypożyczyli więc w naszym poselstwie spis polskich miejscowości. Do czego spis był im potrzebny, wydało się, gdy wizy nie otrzymał jeden z polskich urzędników Wiktor Stanisławski. Okazało się, że brazylijski dyplomata, który przed wojną pracował nad Wisłą, podzielił się z kolegami spostrzeżeniem, że Żydów można rozpoznać po nazwisku – semickiego pochodzenia jest z pewnością ktoś, czyja godność rodowa wzięła się od nazwy miejscowości. W wypożyczonym w polskim poselstwie spisie znajdował się Stanisławów, dlatego wniosek pana Stanisławskiego o wizę został odrzucony. Bez kłopotu natomiast tego samego dnia wizę otrzymała Chaja Berliner.
Mimo tych przeciwności w czasie wojny wielu żydowskich uchodźców z Polski, wśród nich Julian Tuwim, znalazło schronienie właśnie w Brazylii.
Czas usprawiedliwienia
Należy podkreślić, że społeczności żydowskie wyrzucały sutenerów ze swego kręgu. Alfonsi tracili wszelkie prawa, nie wolno im było wejść do synagogi, nie wolno było ich grzebać na żydowskich cmentarzach. Niekiedy przeprowadzano też obronne akcje bezpośrednie. Na przykład w maju 1905 roku w Warszawie tłum robotników żydowskich urządził pogrom alfonsów: przez trzy dni kilkuset mężczyzn uzbrojonych w kije, noże, a nawet pistolety wdzierało się do domów schadzek oraz do mieszkań sutenerów, by pomścić krzywdy wykorzystywanych kobiet. W wyniku zajść zmarło pięć osób, a ponad 30 trafiło do szpitala.
Przez wiele lat wokół tych wydarzeń – i wokół „polacas" – panowała wstydliwa cisza. Obecnie jest przełamywana. Pojawiły się książki, sztuki teatralne, powstał brazylijski film dokumentalny „Aquelas Mulheres". Wypowiadają się w nim historycy i pisarze, na przykład Moacyr Scliar, który pochodził z rodziny żydowskiej związanej z Polską i ukazywał emigrację Żydów do Brazylii. Niewinne ofiary bezwzględnej mafii, pochopnie potępione, doczekały się usprawiedliwienia.\”..(źródło)
Wojciech Klawiec „Licytacje nie w dni świąteczne”....”Ile żydowskich dziewczynek oraz kobiet stało się niewolnicami i zostało wywiezionych za ocean? Kilkaset? Kilka tysięcy? Nie wiadomo.
Pierwszy okręt z młodymi Żydówkami z Europy Wschodniej dotarł do Brazylii prawdopodobnie w 1867 roku. Przypłynęło nim 69 kobiet i dziewcząt, których przeznaczeniem miały być lupanary.
Stanisław Posner, prawnik, publicysta, mason i polityk socjalistyczny z rodziny żydowskiej, który opisywał handel niewolnicami, stwierdził, że „cały ten diabelski proceder, wszystkie jego ogniwa są żydowskie". Spostrzeżenie to potwierdzają dane statystyczne. Jak podają źródła, do 1913 roku w śródmieściu Rio de Janeiro działało 431 lupanarów. Właściciele połowy z nich pochodzili z Rosji, Niemiec, Austrii, dawnej Polski i Rumunii. Prawie wszyscy byli z rodzin żydowskich.
W 1931 roku władze polskie ogłosiły spis 500 handlarzy, którzy sprzedawali kobiety do domów schadzek w Argentynie i Brazylii. Większość z nich stanowili Żydzi.Na przełomie wieku XIX i XX w europejskiej prasie pojawiły się artykuły opisujące handel kobietami. Handlarze byli piętnowani. Temat podjęła skwapliwie propaganda antysemicka, zwłaszcza w krajach niemieckojęzycznych. Ukazywała Żyda jako diabła, który pochylał się nad kobietą aryjską. Rozpowszechnianie takiego obrazu nie nastręczało kłopotów, ponieważ rola, jaką Żydzi od wieków odgrywali w handlu niewolnikami, także w Brazylii, nie była tajemnicą. Jak podaje Jacques Attali w książce „Żydzi, świat, pieniądze" (Cyklady, Warszawa 2003), w XVII wieku Żydzi należeli do tych, którzy najbardziej bogacili się na handlu niewolnikami w Brazylii. Kupowali nieszczęsnych przybyszów z Afryki wprost ze statków Kompanii Zachodnioindyjskiej i odsprzedawali na kredyt plantatorom trzciny cukrowej po bardzo wysokich cenach. Pobierali dodatkowo od 3 do 4 proc. miesięcznie od sumy kredytu – płatne po zbiorach trzciny. Nierzadko zysk ze sprzedaży niewolnika sięgał 300 proc. O znaczeniu Żydów w tym handlu może świadczyć to, że licytacje niewolników nie odbywały się „w dni świąt żydowskich" – pisze Attali. Autor przytacza urywek listu, jaki gubernator Recife, znajdującego się wówczas pod panowaniem holenderskim, Adriaen Lems wysłał w 1648 roku do zarządu Kompanii: „Nie-Żydzi nie mogą prosperować, bo muszą kupować Murzynów zbyt drogo i na zbyt wysoki procent". „....”Elegancko ubrani, przystojni emisariusze Cwi Migdala wyruszyli więc na łowy. Ofiary znajdowali w ubogich sztetlach dzisiejszej Rosji, Ukrainy, Rumunii i na wschodnich kresach dawnej Rzeczypospolitej. Podawali się za zamożnych ziemian, przedsiębiorców czy rzemieślników z Brazylii lub Argentyny. Mówili, że szukają pokojówek, gospoś, a nawet żon. Uwodzili dziewczęta i kobiety, ich czarowi i namowom nierzadko ulegali także najbliżsi przyszłych niewolnic. Źródła podają, że nieszczęsne ofiary często były sprzedawane przez własnych rodziców. Zdarzało się, że dochodziło wówczas do nieludzkich targów. Rzekomy dobrodziej z Ameryki ofiarował najbliższym za córkę lub siostrę 100 zł miesięcznie przez trzy lata. Rodzice żądali 150 zł. Kiedy zamorski kontrahent nie ustępował, niekiedy ten i ów ojciec przywoływał dziecko do brudnego stołu, przy którym toczyły się negocjacje, i nie posiadając się z oburzenia, zapewniał, że córka jest dziewicą. Nawet przysięgał na Torę.Handlarze i sutenerzy obiecywali swoim ofiarom nie tylko przyzwoitą pracę i lepsze życie, ale także ślub. Często zresztą zawierali ze swoimi wybrankami małżeństwa, co nie przeszkadzało im bić nieszczęsnych kobiet i zmuszać do nierządu. Niekiedy już w czasie podróży, na statku do Ameryki. W swoim języku handlarze nazywali niewolnice pakunkami, które ważyły od 7 do 20 kg. Waga oznaczała wiek ofiary. Inne dane przekazywali sobie za pomocą wymyślnego szyfru. „Sztuka jedwabiu" lub „dywan smyrneński" – te określenia odnosiły się do dziewczyny ładnej i młodej. „Krzyż brylantowy" lub „szkatułka z macicy perłowej" wskazywały niepospolitą piękność. Mniej nadobne sutenerzy nazywali „workami ziemniaków".” (więcej )
Okazuje się, że w USA jest poważny konflikt pomiędzy Murzynami a Żydami na temat żydowskich handlarzy niewolnikami; a oto streszczenie książki pod tytułem: Żydowska Nagonka Od tłumacza Lecha Jaworskiego „ he Jewish Onslaught jest wspomnieniem profesora studiów afrykańskich prestiżowego Kolegium żeńskiego w Stanie Massachusetts. Dr Tony Martin jest autorem kilkunastu książek, został adwokatem w Londynie w 1965 roku i wykładał na uniwersytetach w Anglii, w Trynidadzie i w USA. Od 1973 roku wykłada w bardzo prestiżowym Wellesley College gdzie w 1975 roku został profesorem zwyczajnym. Specjalizuje się w tematyce afro-amerykańskiej, napisał książkę o emigracji Żydów europejskich do Trynidadu w latach 30-tych. Dokonując streszczenia i oczywiście tłumaczenia; starałem się używać dosłownych wyrażeń autora, aby wiernie oddać jego nastrój i poglądy, które niekoniecznie pokrywają się z moimi lub redakcji tego wydawnictwa. Nawiasy kwadratowe dodane są przez tłumacza.
W 1993 roku, prof. Martin stał się przedmiotem niewybrednych, zmasowanych ataków organizacji żydowskich w USA; a dlaczego?
Prof. Martin urodzony w 1942 r. jest Murzynem i studiuje drażliwą historię haniebnego procederu handlu niewolnikami. W odróżnieniu od politycznie poprawnych brązowników i wybielaczy, prof. Martin uczył swe studentki… prawdy. Prof. Martin użył niezwykłych środków aby dotrzeć do żydowskich archiwów w Trinidadzie i w USA. Poprosił o pomoc czarnych pracowników bibliotek i studentów, aby dostać się do wstydliwie ukrywanych dokumentów, przeważnie na żydowskich źródeł. Niebezpieczna to sprawa w jednym zdaniu napisać o Żydach i handlu niewolnikami. Czy nie lepiej o tym zapomnieć? Przecież to było już kilkadziesiąt lat temu, to tak dawno i tak daleko. Opisano wprawdzie bardzo dokładnie jak Chrześcijanie i Muzułmanie porywali, przewozili, sprzedawali i eksploatowali żywy towar, ale udział Żydów był skrupulatnie ukrywany. Jak tylko wydano książkę The Secret Relation Between Blacks and Jews [Sekrety Pomiędzy Murzynami i Żydami] to otworzyła się puszka Pandory przeciwko jej użyciu jako materiału źródłowego w środowisku akademickim. Żadna jednak grupa Chrześcijan ani Muzułmanów nie próbowała zaprzeczyć swego udziału w handlu niewolnikami ani tym bardziej nie próbowała skompromitować a nawet zwolnić profesorów wyższych uczelni za mówienie prawdy. W 1992 roku prof. Leonard Jeffrieswygłosił na uniwersytecie w Harvard, wykład poruszający między innymi udział Żydów w handlu niewolnikami. Spowodowało to zamieszki i demonstracje zorganizowane przez organizacje żydowskie; kampanię prasową i obelżywe ataki, które zakończyły się przegraną oszczerców; skazanych przez sąd do zapłacenia 400.000 USD odszkodowania.
W 1993 roku trzy członkinie żydowskiej organizacji Przyjaciele Hillel, odnogi B’nai B’rith Anti-Defamation League [ADL — Liga Przeciwników (zniesławieniu/a303) Obrażania Żydów] przyszło ukradkiem na wykład prof. Martina i po godzinie i 10 minutach doszły do wniosku, że wspomnienie żydowskich handlarzy niewolnikami jest aktem antysemityzmu i szerzenia nienawiści. Pobiegły też zaraz do Dziekana i Rektora i jak napisał prof. Martin „z grymasem buldoga zaatakowały żywotne interesy swych ofiar. Tymi żywotnymi interesami atakowanymi przez ostatnich 30 lat przez Żydów były warunki życia Czarnych. Zadanie zwolnienia mnie z pracy było o tyle łatwiejsze, że Dziekan, Rektor, większość profesorów i Przewodniczący Związku Studentów wszyscy byli Żydami”.
Prof. Martin zaprosił miejscowego rabina i dyżurnych krzykaczy na dyskusję ze studentami, ale tamci w ostatnim momencie stchórzyli, bo chociaż byli śmiali do kreciej roboty to bali się uczciwej otwartej debaty akademickiej. Potem zresztą wykręcili kota ogonem twierdząc, że to prof. Martin nie chciał się z nimi spotkać. Prof. Martin: „zanim skierowali oni na mnie swoje celowniki, to nabrali dużego doświadczenia w prześladowaniu Czarnych i narodów Trzeciego Świata. Stosunki między Żydami i Czarnymi popsuły się w ostatnich latach.“ Oszczerstwa w prasie uniwersyteckiej i lokalnej pozostały bez echa, listy prof. Martina do redakcji nie były publikowane, więc zaczął on wydawać swój własny biuletyn Broadside [morski atak salwą z całej burty] przedstawiając fakty i opinie innych naukowców. Wywołało to wściekłość ADL, która przypuściła frontalny atak ochlapując profesora Martina błotem antysemityzmu i podobnych słów — wytrychów. Anonimowe skargi zaczęły podważać nieskazitelną opinię profesora, który nie mógł zrozumieć dlaczego ci wszyscy niezadowoleni żądający jego dymisji wentylowali swoją złość poprzez właśnie żydowskie organizacje. Wolność słowa, swoboda akademicka i inne frazesy były używane przez samozwańczych cenzorów, zachowania których nie powstydziłby się Stalin, Hitler lub McCarthy. Mimo wielu wysiłków wrogowie profesora Martina nie mogli znaleźć murzyńskiego historyka, który by go potępił. Kongresman Paul Findley napisał książkę They Dare to Speak Out: People and Institutions Confront Israel’s Lobby. Westport CT, Lobby Lawrence Hill & Co 1985. [Oni Mają Odwagę Przemówić: Obywatele i Instytucje w Konfrontacji z Izraelskim Lobby]. Zawiera ona wiele przykładów jak można „wykończyć” niewygodnego przez zastraszenie.
Przemówienie w obronie własnej
A oto dramatyczne zakończenie przemówienia profesora Martina z dnia 4 marca 1993 do Rady Naukowej Wellsley College:
„Żydzi w tym kraju byli handlarzami niewolników. Transportowali oni niewolników z miejsca na miejsce. Cytując badania żydowskich historyków książka [Sekrety Pomiędzy Murzynami i Żydami] sugeruje, że opierając się na spisie ludności z 1830 roku, Żydzi byli przeciętnie właścicielami większej liczby niewolników niż reszta białej ludności. Książka wskazuje również na fakt, że wśród przeciwników niewolnictwa było stosunkowo mało głosów żydowskich. Chociaż Chrześcijanie prowadzili handel w tym kraju, to byli również główną siłą stowarzyszeń białych abolicjonistów [przeciwników niewolnictwa]. Książka wskazuje również na fakt, że Żydzi, podobnie jak Chrześcijanie (przede wszystkim protestanci, bo o nich mowa na gruncie amerykańskim/a303) podpierali się Biblią dla usprawiedliwienia niewolnictwa. Pseudo-naukowy rasizm nie był ograniczony do Chrześcijan. Żydzi uciekali się do Biblii i innych źródeł, szukając intelektualnego i moralnego usprawiedliwienia dla zniewalania Afrykanów.
Nie ma w tej książce żadnego antysemityzmu. Ostatnio udostępniałem artykuły z New York Amsterdam News, największego afrykańsko—amerykańskiego tygodnika, który drukował 3-częściową serię recenzji żydowskiego naukowca, który pozytywnie ocenił tę książkę. Tak więc są przynajmniej niektóry Żydzi, różniący się od Żydów słuchających mnie tutaj, którzy potępili mnie w zeszłym tygodniu.
Do Żydów i ich ulubionych Murzynów upierających się w atakowaniu mnie, ja mówię — 100 milionów albo więcej moich ludzi, moich przodków zginęło przez handel niewolnikami. Przez prawie 500 lat, Afrykanie na tej półkuli, na Karaibach, w Północnej, Południowej i Centralnej Ameryce, byli biczowani, bici, torturowani, gwałceni i zabijani przez Żydów i nie-Żydów, bez różnicy. A ja wam mówię, Żydom w szczególności, jak macie czelność! Jak ktoś śmie— mnie, potomkowi Afrykanów, którzy tak cierpieli, powiedzieć, że ja mam ograniczać swoją działalność naukową, że muszą by jakieś granice poza które moje badania nie mogą mnie poprowadzić. Mówię wam, że taka sytuacja jest nie do zniesienia. Prawda przywalona do ziemi powstanie znowu. Biblia mówi nam szukajcie prawdy i prawda was wyzwoli. Tym, którzy chcą przeciwstawić się prawdzie mówię: zmiatajcie z drogi bo prawda was zaatakuje. Ani kłamstwa i brutalne ataki w Wellesley News, ani niepozwalanie mi na odpowiedź tej nieszczęsnej publikacji, ani niczym nie uzasadnione, przedwczesne potępienie mnie przez Rektora i Dziekana, nie przysłonią rzeczywistości. A więc róbcie co chcecie. Zróbcie to co czujecie, że musicie zrobić. Sprawiedliwość i tak zwycięży.
Historia jak fala przypływu idzie na was.”
Środki masowego przekazu.
Cytuję profesora Martina: „Żydzi tradycyjnie odrzucają jako antysemityzm wszelkie sugestie, iż są właścicielami lub kontrolującymi media. Jednak tutaj tak jak w handlu niewolnikami nie trzeba szukać dalej niż w ich własnych dokumentach. Żydzi zajmują wszystkie siedem stanowisk Kolegium Redakcyjnego, będącego żydowską własnością New York Times, donosi Charles E. Silberman w książce Certain People: American Jews and Their Lives Today [Pewni Ludzie: Żydzi Amerykańscy i Ich Obecne Życie] Nowy Jork: Summit Books 1985. Podobna jest dominacja Żydów wielu najpoważniejszych gazet takich jak Wall Street Journal czy Washington Post. Podobny model widać w telewizji, gdzie najważniejsi prezenterzy tacy jak Ted Koppel, Mike Wallace, Barbara Walters, Marvin Kalb i inni są Żydami. Największa koncentracja Żydów jest jednak wśród producentów, którzy decydują o tym co będzie na antenie, jak długo i w jakiej kolejności. Jeżeli doda się do tego żydowską własność większości studiów filmowych w Hollywood, sieci telewizyjnych i czasopism to obraz wpływów żydowskich na środki masowego przekazu staje się oszałamiający.
Należy stwierdzić, że umiejętność Żydów wpływania na środki masowego przekazu jest olbrzymia. Żydowskie oświadczenie do lokalnej prasy z 5 kwietnia 1993 r. [w Wellesley] już 7 kwietnia spowodowało 4 artykuły w ciągu 6 dni w Boston Globe a w niedzielę artykuł wstępny pod tytułem Literatura Nienawiści jako Historia. (…) New York Times, agencja Associated Press rozniosły tę wiadomość aż do Honk Kongu, a łącza satelitarne nadały je na cały świat.
Zastosowana taktyka w tym tak jak w poprzednich wypadkach miała nasycić media kłamstwami i półprawdami, uczynić odpowiedzi trudnymi lub je zupełnie uniemożliwić, a rozpętać kampanię po to by pozbawić ich ofiarę pracy, popsuć jego reputację, uczynić go jak najbardziej niezatrudnialnym a gdyby się to nie udało, to żeby spędził resztę życia przepraszając za prawdziwe lub urojone nieostrożności.”
Jeden z uznawanych za najbardziej prawdomównych i wiarogodnych redaktorów sieci telewizyjnej ABC David Brinkley w programie o prof. Martinie autorytatywnie stwierdził, z urzekającą ignorancją, że to nie Żydzi dominowali handel niewolnikami, że byli to Portugalczycy. „Byłoby to podobne do stwierdzenia iż członkowie żydowskiej Fundacji Hillei to przecież właściwie Amerykanie. Duży procent wczesnych portugalskich handlarzy niewolnikami stanowili właśnie Żydzi. W niektórych okolicach we wczesnej historii Nowego Świata <Portugalczyk> i <Żyd> znaczyło praktycznie to samo. Portugalskie nazwiska przeważają wśród wczesnych osadników sefardyjskich Żydów w Ameryce Północnej.”
Wierutnym kłamstwem było głoszenie, że książka SEKRETY POMIĘDZY MURZYNAMI I ŻYDAMI zawiera insynuację iż Żydzi są genetycznie predysponowani do handlu niewolnikami. Nic takiego ani książka ani wykłady prof. Martina nie sugerowały.
Jewish Advocate [Obrońca Żydów] z Bostonu opublikował przynajmniej 10 artykułów na temat tej książki zanim zamówił choć jeden jej egzemplarz.
Boston Globe został wkrótce kupiony przez New York Times i nie zamieścił odpowiedzi profesora Martina w formie listu do redakcji po swoim blitzu czterech artykułów w 6 dni.
Były jednak wyjątki. Chicago Tribune przysłał reportera na uczelnię w Wellesley, który napisał rozsądny i wyważony artykuł. Przeczytał on naprawdę SEKRETY POMIĘDZY MURZYNAMI I ŻYDAMI, nie jak inni, którzy perorowali bezmyślnie na jej temat. Kilka programów telewizyjnych z Bostonu pozwoliło sobie jednak na przedstawienie zróżnicowanych punktów widzenia na ten temat. „Jeden przynajmniej redaktor audycji radiowej, mimo tego że sam jest Żydem i jego poglądy różnią się od moich – wspomina prof. Martin — był profesjonalnie uprzejmy i sprawiedliwy.”
Miały również miejsce chwyty poniżej pasa. Przyjaciele Hillel w Wellesley, żydowskiej organizacji, wśród członków której byli Dziekan i kilku profesorów, posłali matce jednej ze studentek śmiało broniącej profesora Martina, pakiet fałszywych informacji. Wkrótce pojawiły się też tajemnicze ulotki zawierający insynuacje o jego rzekomych związkach seksualnych z tą samą studentką.
Metody walki
Jedną z najskuteczniejszych metod taktyki Żydów jest pozyskanie sobie ambitnych ale wyobcowanych Murzynów, którzy stanęliby po ich stronie i wychylali się za nich. Chociaż żaden Żyd na Uczelni nie opowiedział się otwarcie przeciwko ekscesom ich współwiernych to znalazło się dwoje Czarnych wykładowców, którzy wskoczyli w ogień ze sztandarami Żydów. Profesorowie Cudjoe i Andrews zostali obsypani za to pochwałami, tytułami i nagrodami. Andrews napisał nawet że „Murzyni są intelektualnie słabi a moralnie leniwi.” Zachwyciło to Wellesley News, które drukowało ten artykuł przez dwa tygodnie z rzędu. Napisał on również, że „My (to znaczy kto? on czy Żydzi) musimy wyrobić w sobie pasję do kopania w d..ę.” Profesor Martin komentuje: „Nie wiem czy miał on na myśli moją d..ę, czy tych intelektualnie słabych a moralnie leniwych studentek przeważnie Czarnych kobiet z Wellesley College. Nie było to wtedy oczywiste. Nikt chyba nie był naprawdę skopany, ale na wszelki wypadek oglądałem się do tyłu gdy stary Marcellus Andrews był blisko.”
Inny przeciwnik prof. Martina, prof. Henry Louis Gates Jr. z Harvardu był cały czas niezbyt szarą eminencją w czasie całej kontrowersji. „Cytowany był do znudzenia w każdym artykule i programie TV. Obsypany został zaszczytnymi katedrami uniwersyteckimi, nagrodami i tytułami od ADL i Fundacji Rockefellera. Pozwolono mu przenosić się z jednego uniwersytetu na drugi z całym sztabem pracowników,” tylko za zdradę interesów Murzynów w USA. Prawdziwi zaś obrońcy praw Czarnych Amerykanów tacy jak Marcus Garvey, Malcolm X, Martin Luther King Jr. Louis Farrakhan, Andrew Young, Leonard Jeffries, Toni Martin czy Jesse Jackson zostali albo skrytobójczo zamordowani, więzieni albo kompromitowani i odsuwani od wpływowych stanowisk przez tak zwane „podrzucanie świni.” Podłoże historyczne
Organizacje żydowskie nigdy nie popierały ruchu wyzwolenia i emancypacji Murzynów w Ameryce; czy to ze względu na własne wąskie interesy, tak jak opozycja Izraela przeciwko przystąpieniu Polski do NATO (co mogło uszczuplić jego dostawy broni z USA) czy to obalanie mitów historycznych. Murzyńscy badacze historii starożytnej i współczesnej znaleźli przekonujące argumenty aby wykazać, że w Afryce był początek cywilizacji, że Grecja zawdzięcza swą mitologię i filozofię czarnej Afryce, że Kleopatra była czarna, że Żydzi handlowali niewolnikami a nawet żywym towarem — Żydówkami sprzedawanymi do domów publicznych jeszcze w XX wieku oraz że ADL jest organizacją nielegalnie szpiegującą dziesiątki tysięcy obywateli amerykańskich i setki organizacji. Wybuchł skandal. Demonstracje solidarności Murzynów z profesorami Martinem, Jeffries i Dube odbiły się szerokim echem. Próby kontrolowania organizacji murzyńskich przez np. finansowanie 2/3 kosztów organizacji Martina Lutra Kinga z żydowskich źródeł nie powiodły się. Afrykanie amerykańscy przestali potrzebować fałszywych przyjaciół i sami zaczęli się rządzić; wydawać czasopisma, robić filmy i brać się za politykę. Profesor Martin sugeruje: „Żydzi powinni wziąć przykład z Kościoła Rzymsko—Katolickiego. Papież Jan Paweł II na pięćsetlecie odkrycia Nowego Świata przez Kolumba przeprosił Żydów, Indian i Afrykanów za dawne winy. Żydzi powinni zrobić to samo w stosunku do Afrykanów i Indian za setki lat zniewalania i eksterminacji. Mogliby również zyskać moralnie przez naśladowanie Niemców od którychdostali do 1985 roku 70 miliardów dolarów.””..(źródło)
Pierwsi Żydzi, którzy pojawili się na ziemiach polskich w X wieku, byli wędrownymi handlarzami niewolników słowiańskich. Handlarze ci, zwani Radanitami, dostarczali niewolników do Europy Zachodniej i krajów arabskich, a ich szlak przebiegał z Buchary przez wybrzeża Morza Kaspijskiego, Itil, Kijów i Pragę, i dalej przez Śląsk, Niemcy i Francję na muzułmański Półwysep Iberyjski. Jeden z Radanitów, sefardyjski kupiec z Tortosy Ibrahim ibn Jakub, w 966 roku pozostawił pierwszy historyczny opis państwa Polan Mieszka I[6][7][8].
Pierwsze wzmianki o Żydach mieszkających w Polsce pochodzą z XI wieku. Rabin Jehuda ha-Kohen z Moguncji około 1050–1070 pisał o Żydach w Przemyślu na terenie Grodów Czerwieńskich, którzy mieli zostać uprowadzeni przez nieznanych napastników[9]. Kronika polska (Anonima tzw. Galla) podaje, że Judyta czeska, żona Władysława Hermana wielu chrześcijan wykupywała za własne pieniądze z niewoli u Żydów[10]. Kronikarz Kosmas z Pragi pisał o pierwszej migracji Żydów do Polski i Węgier z Czech w 1098 roku, spowodowanej prześladowaniami w czasie pierwszej wyprawy krzyżowej[11]. Dołączyły do nich także grupy wyznawców judaizmu wygnanych z Rusi Kijowskiej w latach 1113–1158, będących częściowo potomkami Chazarów, koczowniczego ludu pochodzenia tureckiego, którego część przeszła na judaizm, tzw. żydów chazarskich[7][11][12][13][14]. „...(źródło )
Jakub Woziński' Władcy wojennego kredytu”...”XIX-wieczna potęga rodu Rothschildów bywa dziś często bagatelizowana, a wspominanie o niej odrzucane jako rzekomy przejaw antysemityzmu. Tymczasem trudno w historii znaleźć równie zamożny i wpływowy niekoronowany ród, który tak słabo gościłby w powszechnej świadomości „...”Losy bankierskiej dynastii z Frankfurtu nad Menem rzadko kiedy bywają opisywane w podręcznikach historii czy pismach poświęconych tematyce historycznej, nie wspominając już o badaniach naukowych zawodowych historyków. Z jednej strony temat ten wydaje się narażony na krytykę tych, którzy dopatrują się uproszczeń w rodzaju „międzynarodowej finansjery”, z drugiej zaś wiele osób zwyczajnie nie docenia tego, jak wielki wpływ na dzieje świata mają osoby zajmujące się bankowością oraz finansami. Nazwisko Rothschild bywa dziś przez wielu odbierane jako pewna literacka figura, jako synonim mitycznego bogactwa, choć przedstawiciele rodu wywarli bardzo realny wpływ na dzieje całego świata.
Kolebką Rothschildów był Frankfurt nad Menem. Co ciekawe, dzisiejsza siedziba Europejskiego Banku Centralnego przylega bezpośrednio do posesji przy Neue Mainzer Strasse 33, która mieściła niegdyś jedną z rezydencji rodu. Frankfurt nieprzypadkowo pozostaje do dziś finansową stolicą Republiki Federalnej Niemiec – przez wiele dekad to właśnie tam rezydowała niemiecka gałąź rodu, który miał globalne wpływy.
Mayer Amschel – twórca potęgi
Przez wiele lat nic nie zapowiadało, że to właśnie żydowska rodzina, która swoje nazwisko wzięła od czerwonego szyldu, jaki wedle legendy miał zdobić jej frankfurcki dom przy Judengasse, będzie kiedyś wznosiła rezydencje o królewskim rozmachu. Jeszcze w XVIII w. kolejni męscy przedstawiciele rodu zajmowali się drobnym handlem oraz wymianą monet, nie różniąc się zanadto od wielu innych żydowskich kupców żyjących na terenie Niemiec. Wielki przełom dla rodu nastąpił dopiero wtedy, gdy Mayer Amschel Rothschild nawiązał bliższe kontakty z landgrafem Hesji. Właściciele kantorów zawsze byli potrzebni władcom jako dostarczyciele kruszców, lecz Mayera Amschela spotkał dodatkowy zaszczyt, bo powierzono mu opiekę nad częścią książęcego majątku na czas zawieruchy, jaką wywołały wojny napoleońskie.
Landgraf Hesji Wilhelm IX, który w 1806 r. musiał uchodzić do Holsztynu, udostępnił w ten sposób Rothschildowi wielką dźwignię kapitałową, którą ten wykorzystał w perfekcyjny sposób. Inwestując powierzone mu środki oraz organizując kontrabandę w okupowanych przez Napoleona Niemczech, gromadził coraz większy majątek. Razem z Wolfem Loebem Schottem oraz Beerem Nehmem Rindskopfem zaopatrywał także Austriaków w ziarno i gotówkę dzięki kapitałowi landgrafa. Gdy Wilhelm IX powrócił do Frankfurtu, Mayer Amschel nie tylko zwrócił mu pieniądze, ale także dodał spory procent w zamian za osiągnięte zyski. Starannie prowadzone księgi wykazały, że o ile w 1797 r. cały kapitał Rothschildów wynosił ok. 10 tys. funtów szterlingów, o tyle w 1810 r. wzrósł już do 72,7 tys. funtów. Prawdziwą fortunę mieli jednak zbić dopiero później.
Kluczem do oszałamiającego sukcesu Rothschildów była starannie zaplanowana polityka kadrowa, w ramach której męscy potomkowie rodu stawali na czele licznych oddziałów rodzinnego interesu. Rothschildowie dobierali sobie bardzo zamożne małżonki z podobnych im żydowskich rodów Europy, a także nie dopuszczali, aby wchodzący do rodu mężczyźni przejmowali jakiekolwiek istotne kompetencje. Dzięki temu udało im się stworzyć zdyscyplinowane kadry oparte na więzach rodzinnych, mające dzięki temu przewagę nad zwykłymi domami bankierskimi, których podstawą działania było partnerstwo kapitałowe.
Mayer Amschel szkolił się w dziedzinie finansów u Oppenheimów, którzy byli spadkobiercami wielowiekowej tradycji bankowo-kupieckiej, mającej swoje początki jeszcze w czasach średniowiecza. Zgodnie z tą tradycją prawdziwie dochodowy interes musiał być oparty na sieci placówek obejmujących cały kontynent. Tak właśnie działali wcześniej kupcy z Lombardii, Toskanii i Piemontu, a później m.in. Fuggerowie. Dlatego twórca potęgi rodu – Mayer Amschel – wysłał swoich synów do głównych stolic Europy, aby tam zakładali struktury mające tworzyć zręby sprawnej, międzynarodowej instytucji.
Zarobić na wojnie
Sposób, w jaki Mayer Amschel Rothschild zgromadził swoje pierwsze wielkie pieniądze, stał się wyznacznikiem całej dalszej kariery finansowej rodu. W XIX w. państwa Europy nie utrzymywały jeszcze – tak jak dziś – ciągłego deficytu budżetowego, lecz na ogół prowadziły zbilansowaną politykę finansową, zapożyczając się przede wszystkim na wypadek wojen. Posiadając swoje biura w Londynie, Paryżu, Frankfurcie, Wiedniu oraz Neapolu, Rothschildowie zawsze byli w stanie odpowiednio szybko zorganizować kapitał, aby udzielić pożyczki temu państwu, które akurat potrzebowało jej na prowadzenie wojny. Z tego właśnie względu Rothschildów można określić mianem XIX-wiecznych władców wojennego kredytu.
Wojny napoleońskie dały Rothschildom wiele okazji do sporego zarobku. W 1813 r. Wielka Brytania postanowiła, że przekaże swoim sojusznikom – Prusom i Rosji – 2 mln funtów w bonach skarbowych na walkę z Napoleonem. Brytyjski rząd miał jednak niewiele gotówki i dlatego pilnie poszukiwano kogoś, kto wypłaciłby pierwsze raty. Początkowo zwrócono się do Hope & Co., lecz jeden z dyrektorów, Labouchère, mocno się wahał. Wówczas na scenę wkroczyli bracia Salomon i James Rothschildowie, którzy nie tylko obiecali szybką wymianę bonów na dukaty, lecz także zorganizowali ich transport do Warszawy, Drezna i Hamburga na żołd dla rosyjskich żołnierzy.
Sprawna obsługa pilnych transakcji związanych z wojennym wysiłkiem europejskich mocarstw sprawiła, że już w 1818 r., trzy lata po zakończeniu wojen napoleońskich, majątek Rothschildów wynosił ponad 1,7 mln funtów. W latach 1803–1815 wydatki brytyjskiego skarbu państwa wzrosły czterokrotnie – w tym samym czasie Rothschildowie pomnożyli majątek dziesięć razy. Nie oznacza to oczywiście, że pożyczali wyłącznie Brytyjczykom i ich sprzymierzeńcom. Od lat 20. nazywano ich nawet „bankierami Świętego Przymierza”, gdyż w latach 1818–1848 udzielili Rosji, Prusom i Austrii pożyczek o łącznej wartości 29 mln funtów, co stanowiło ok. 20 proc. wszystkich tego typu operacji w tym okresie.
Wielkim przełomem w sposobie, w jaki Rothschildowie pomagali swoim klientom zebrać odpowiednie środki na prowadzenie wojen, była emisja pruskiego długu w 1818 r. Uznaje się ją niekiedy za prawdziwy początek międzynarodowego rynku obligacji państwowych. Do tej pory odsetki wypłacano w walucie emitującego państwa, lecz Nathan Rothschild – syn Amschela i nowy przywódca rodu – postanowił, że będą one wypłacane w funtach. Na dodatek odsetki od pruskich obligacji były zdecydowanie wyższe niż te, na które mogli liczyć nabywcy brytyjskich consoles. Dzięki temu Rothschild przyciągnął zupełnie nowych inwestorów oraz uczynił z Londynu prawdziwe centrum światowych finansów.
Bankierzy świata
Około 1825 r. Rothschildowie byli już niekwestionowanymi liderami światowej finansjery. W latach 1818–1832 firma N.M. Rothschild stała na czele emisji aż 6 z 27 międzynarodowych pożyczek w Londynie (38 proc. ich całkowitej wartości). W kolejce do niej wciąż ustawiały się nowe państwa. Nawet Francja, która przez szereg dekad polegała na własnych, paryskich finansistach, już w latach 20. XIX w. uzależniła się od wpływów Jamesa Rothschilda, paryskiego delegata potęgi rodu z Frankfurtu. W latach 1823–1847 pomógł on w emisji aż siedmiu pożyczek o łącznej wartości 60 mln funtów, co praktycznie zapewniało mu monopol. Podobnie wyglądała sytuacja w Belgii, która w latach 1830–1844 pożyczała wyłącznie od Rothschildów.
Wpływy i pieniądze Rothschildów stały się wkrótce nieodzowne do prowadzenia wszelkich konfliktów zbrojnych na kontynencie. Dzięki nim Austria powstrzymała rewolucję w Neapolu, a Francja dokonała restauracji monarchii absolutnej w Hiszpanii. Po wybuchu powstania listopadowego rosyjski minister finansów Kankrin skontaktował się z agentem Rothschildów, Gasserem, który potajemnie zorganizował dostawy broni oraz gotówkę. Rezydujący w Paryżu James Rothschild, który konkurował ze swoim bratem z Londynu o prymat w rodzinie, miał znać osobiście każdą liczącą się koronowaną głowę w Europie. O audiencję u niego lub u jednego z jego braci starało się mnóstwo wpływowych polityków, którzy zabiegali o finansowanie budżetów swoich państw.
Lata 1832–1848 były dla Rothschildów pewnym wyzwaniem, gdyż po raz pierwszy od kilku dekad Europa była wolna od większych konfliktów zbrojnych. Konserwatywne państwa pożyczały skromne sumy na zwalczanie tendencji demokratycznych, a kraje demokratyzujące się – na wydatki socjalne. Wszystko to nie zaspokajało jednak apetytu Rothschildów, którzy „żywili się” przede wszystkim wydatkami budżetowymi generowanymi przez wojny. Z tego powodu, choć majątek rodu nie stopniał, lata poprzedzające 1848 r. cechowała stagnacja, a nawet zastój w interesie. W prywatnej korespondencji Rothschildów dominowały minorowe nastroje i obawa, że to już kres ich świetności.
Okres ponownej prosperity powrócił wraz z Wiosną Ludów oraz wojną krymską. Już w 1847 r., gdy okazało się, że austriacki budżet trzeba będzie podeprzeć pożyczką u Rothschildów, rezydujący w Wiedniu Salomon dziękował Bogu za „doskonały biznes”. Kiepska kondycja budżetu zwiastowała wielkie społeczne napięcie oraz nowe militarne starcia, które zwycięskie armie europejskich imperiów finansowały wyłącznie z kredytu. Tak właśnie przełom lat 40. i 50. XIX w. po raz kolejny pokazał, że finansowe wsparcie Rothschildów to rzecz nieodzowna podczas prowadzenia wojen. Świat przekonał się o tym po raz kolejny w 1856 r., gdy Rosja przegrała wojnę krymską, a wśród zwycięzców byli niemal sami klienci banku inwestycyjnego N.M. Rothschild.
Bismarck odrzuca ofertę
Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero w latach 60. XIX w., gdy rodowi z Frankfurtu przyszło udzielić pożyczek państwom stojącym po obydwu stronach barykady. Rothschildowie wplątywali się w tego typu sytuacje na własne życzenie, gdyż nie chcieli tracić żadnego ze swoich klientów, mając świadomość, że ich miejsce z chęcią zajmie liczna konkurencja, gotowa się nawet sprzymierzyć, aby obalić panującą monarchię światowych finansów. Pobite państwo musiało płacić spore kontrybucje, które zagrażały spłacie długu, dlatego pożyczanie obydwu walczącym stronom wiązało się zawsze z pewnymi stratami. Prawdziwy czas próby nadszedł jednak dopiero przy okazji wojny francusko-pruskiej (1870–1871), kiedy to Rothschildowie nie tylko pożyczyli środki Francji i Prusom, lecz także sami weszli w konflikt, coraz bardziej identyfikując się ze swoimi krajami.
Pomagając finansować wojny europejskim państwom, Rothschildowie w sposób nieświadomy i niezamierzony przyczynili się do nasilenia nacjonalizmów, które z kolei zagroziły jedności samego rodu. Ponadto w latach 1870–1879 umarli wszyscy z pięciu synów Mayera Amschela, którzy urodzili się jeszcze we Frankfurcie nad Menem. Poszczególne gałęzie rodu zaczęły się od siebie oddalać i traktować jako niezależne domy bankierskie.
Paradoksalnie Rothschildowie wspierali także procesy, które podkopywały ich własną pozycję jako bankierów europejskich potęg. Pomagając w finansowaniu wojen, przyczyniali się do wzrostu potęgi państw, które miały coraz większy zasięg terytorialny oraz wprowadzały coraz to nowsze formy opodatkowania. Coraz częściej zdarzało się więc, że przywódcy państw, zamiast emitować obligacje w Londynie, wprowadzali nowe, wyższe podatki, dzięki którym częściowo uniezależniali się od rynku obligacji.
Doskonałym przykładem tego, jak zmieniała się pozycja Rothschildów, była ich znajomość z kanclerzem Ottonem von Bismarckiem. Już w 1851 r. Amschel Rothschild zaprosił go na spotkanie, od którego zaczęła się ich długoletnia znajomość oparta na wzajemnych przysługach. Rothschildowie prowadzili osobisty rachunek Bismarcka, a on był ich politycznym agentem. Ekspansywna polityka Prus, które podbijały wciąż nowe terytoria i nakładały wysokie kontrybucje na pokonanych przeciwników, sprawiła, iż w 1866 r. Bismarck mógł już bezceremonialnie odrzucić ofertę Rothschildów, którzy zaproponowali emisję nowej pożyczki dla Prus. Po proklamowaniu cesarstwa w 1871 r. wielką ambicją Bismarcka było to, aby nie musiało się ono zapożyczać w Londynie. Dlatego nie finansował długu za granicą. II Rzesza zamierzała pójść na konfrontację z imperium brytyjskim, a ród Rothschildów był dla niej ucieleśnieniem londyńskiego świata finansów.
Ani dolara dla Ameryki!
Przez cały wiek XIX Rothschildowie byli nie tylko najbogatszymi finansistami na świecie, lecz także tworzyli jedną z najsprawniejszych nieformalnych sieci dyplomatycznych. Głowy państw wysyłały ich jako emisariuszy, licząc na to, że kontakty przedstawicieli rodu w danym państwie znaczą więcej niż rozmowy prowadzone przez oficjalnych wysłanników. Rothschildowie zyskiwali w ten sposób dostęp do poufnych informacji oraz realny wpływ na przebieg wielu politycznych wydarzeń. Ich własna poczta słynęła jako najbardziej sprawna i poufna na całym kontynencie, a bliskie kontakty z władzą zapewniały im trwały dostęp do lukratywnych kontraktów.
Jedną z głównych przyczyn, dla których Rothschildowie nie byli w stanie przedłużyć trwania swojej potęgi aż do XX w., było niewątpliwie zlekceważenie Stanów Zjednoczonych, które po I wojnie światowej zdetronizowały Wielką Brytanię i Londyn jako centrum światowych finansów. W 1842 r. pracownicy US Treasury przybyli do Paryża do Jamesa Rothschilda po pożyczkę, lecz ten miał im oznajmić, by przekazali swoim zwierzchnikom następujące słowa: „Powiedzcie im, że zobaczyliście człowieka stojącego na czele finansów Europy i on powiedział, że nie możecie pożyczyć ani dolara. Ani dolara!”. Wpływ na Jamesa miała niewątpliwie fala bankructw w USA, która podważyła wiarygodność kredytową całego kraju, jednak i to nie tłumaczy tak pryncypialnego potraktowania przybyszów zza oceanu. Nieco ponad pół wieku później potomkowie Jamesa daliby wszystko, aby rząd USA powierzył im emisję choćby części swojego długu.
Na dodatek Stany Zjednoczone przeprowadziły w 1917 r. niezwykle udaną emisję obligacji (tzw. liberty bonds), które pokazały, że wielkie domy bankierskie wcale nie są niezbędne do tego, aby zebrać ogromne pieniądze na prowadzenie wojny. W ten sposób przeminęła epoka Rothschildów – władców wojennego kredytu.
W XIX w. nie było praktycznie żadnego istotnego konfliktu militarnego, który nie byłby w jakiś sposób powiązany z rodem Rothschildów. Przy ich pomocy podbijano ogromne terytoria, zwalczano rewolucje, przywracano na tron monarchów, tłumiono powstania oraz zbrojono partyzantów. Mimo to dziś jedynie nieliczni mają świadomość ich ogromnego wpływu na najważniejsze wydarzenia XIX stulecia. Wypada mieć tylko nadzieję, że ta bardzo istotna luka w powszechnej znajomości historii tego okresu zostanie kiedyś należycie wypełniona.”. ...(więcej )
„Jan Hartman, kiedyś profesor, dziś polityk i jeden z liderów "Twojego Ruchu" Janusza Palikota na blogu portalu tygodnika "Polityka" wieszczy upadek "kazirodczego tabu".....”"legalizacja takich stosunków mogłaby doprowadzić do zwiększenia liczby par kazirodczych", ale "trudno zakładać, aby miało to jakiś dewastujący wpływ na życie ludzi, którzy na takie związki by się skusili, jakkolwiek dla innych członków rodziny świadomość o istnieniu takiej relacji w rodzinie może być trudna". Polityk Palikota przekonuje też, że "jeśli udaje się powiązać harmonijnie miłość macierzyńską albo bratersko-siostrzaną z miłością erotyczną, to osiąga się nową, wyższą jakość miłości i związku". „....”Ostatnio poważne państwa zaczynają przyglądać się swojemu surowemu prawu i zastanawiać się nad jego liberalizacją. Ostatnio Rada Etyki, organ doradczy rządu Niemiec, zaapelowała o zmianę prawa i dopuszczenie stosunków pomiędzy przyrodnim rodzeństwem, które nie wychowywało się razem. Nie jest więc tak, że nikt o tym dotychczas nie mówił publicznie. Jak dotąd drażliwa sprawa spoczywa jednak prawie wyłącznie na barkach artystów. Pomijając greckie i nie tylko greckie mity, mamy więc odważne interwencje artystyczne, otwierające nas na tę tematykę i dodające odwagi debacie publicznej, której bodajże jednak nigdy, aż do dziś, na serio nie podjęto. „....”W wolnym społeczeństwie nie wymagamy już od nikogo, aby w życiu prywatnym praktykował takie czy inne obyczaje, a od tego czy owego się powstrzymywał. Zgorszenie możliwe jest tylko co najwyżej publicznie. Argumenty obyczajowe mogą mieć siłę perswazyjną, lecz nie nadają się na uzasadnienie zakazów. „....”Czy powinniśmy zamykać drogę do takiego szczęsnego fenomenu, nawet jeśli statystycznie (w co wierzę!) związki kazirodcze są bardziej psychicznie obciążające, a nawet złe i toksyczne niż związki normalne? Swoją drogą, jeśli najczęściej są toksyczne, to raczej dlatego, że są zakazane, a nie odwrotnie. Nie mówię, że jestem za legalizacją związków kazirodczych. Twierdzę tylko, że warto rozpocząć dyskusję na ten temat.” ...(więcej )
Jacek Miedlar “ „Przywódcami mają być Żydzi.” Korzenie Unii Europejskiej – wolnomularz Coudenhove-Kalergi”...” Richard Coudenhove-Kalergi, siejący nienawiścią wiedeński polityk, o którym w mediach niewiele można przeczytać. “..”Chrystus jest tu tylko jednym z proroków, chrześcijaństwo skazane jest na zagładę i ma zginąć, narody Europy nie są zdolne do uratowania Europy i od nieszczęść może je uchronić tylko panowanie Izraela na ziemi – w pracy pt. „Held oder Heiliger” napisał Coudenhove-Kalergi. Przywódcami mają być Żydzi, ponieważ dobrotliwa Opatrzność obdarzyła Europę Żydami jako nową rasą szlachecką z łaski Ducha (…). Wyższość ich ducha predestynuje ich do odegrania roli głównego czynnika w tworzeniu się szlachty przyszłości. (…) Boska Opatrzność obdarowała Europę poprzez emanację żydostwa nową rasą z łaski Ducha. (…) Żydostwo nie jest nową szlachtą, ale łonem, dookoła którego grupuje się duchowa szlachta. Tworzy się duchowa, miejska rasa panów. “..”Richard Coudenhove-Kalerg – paneuropeista z Wiednia. Syn austriackiego hrabiego i imigrantki z Japonii. Mąż żydowskiej aktorki Idy Rolan z domu Klausner. Twórca i lider działającej w okresie XX-lecia międzywojennego organizacji „Nowa Europa”. Jego ruch nie był jakimś marginesem. To był międzynarodowy kolos, który zrzeszał ze sobą dyplomatów z całej Europu. Z Coudenhove-Kalergim współpracował m.in. Otto Abetz (późniejszy pracownik niemieckiego MSZ, ambasador Rzeszy przy rządzie Petaina), F. Aschenbach (przyszły deputowany z Bonn), H. Speak (późniejszy premier Belgii) i Henn de Man (słynny polityk belgijski). Plan dechrystianizacji i talmudyzacji społeczeństwa wprowadzano w życie, zwłaszcza że na konto „Nowej Europy”, tak jak i na konto NSDAP, ciurkiem wpływały pieniądze żydowskich banksterów z Wall Street. “...”W dniu 4 października 1932 roku w Bazylei odbył się Kongres Paneuropejski. Udział w nim wzięli przedstawiciele 26 krajów oraz sam wiedeński polityk. Warto zaznaczyć, że w imieniu Polski wystąpił tam Aleksander Lednicki. Mając już mocno rozwinięte struktury, Coudenhove-Kalergi wezwał do utworzenia „Partii Europejskiej”, której założenia żywcem przypominają fundamenty i początki Unii Europejskiej.
W szczegółach żąda manifest:
– Zjednoczonych Stanów Europy
Europejskiej polityki pokojowej
– Europejskiej unii celnej
– Europejskiej polityki socjalnej
– Europejskiej polityki wolnościowej.
(Obrady kongresu paneuropejskiego, Nowy Kurjer, 1932, nr 229, s.2.) “..”
Oprócz tego, że Coudenhove-Kalergi był mocno zaangażowanym politykiem, był także członkiem loży masońskiej, która błogosławiła jego projektowi. Wielka Loża wiedeńska (…) dała mu na drogę swoje „błogosławieństwo” i zwróciła się do wszystkich Lóż świata z prośbą o udzielenie hrabiemu Coudenhove-Kalergi jak najwydatniejszego, braterskiego poparcia. Listy polecające poskutkowały: w wielu krajach utworzono sekcje, a w Berlinie sekretarjat centralny – czytamy w komunikacie masonerii wiedeńskiej Wiener Freimaurerzeitung. (Paneuropa a masonerja, Tygodnik Polski, 1928, nr 309, s.3; Paneuropa a masonerja, Gazeta Polska, 1928, nr 13, s.2) “...”O tym, iż unijny paneuropeizm to dopiero niewinna igraszka zaświadczają także Kazimierz M. Morawski i Włodzimierz Moszczyński, którzy w 1939 roku, w publikacji pt. „Co to jest masoneria” napisali: Paneuropa jest jedynie etapem w dążeniu do zjednoczenia całej ludzkości „na podwórzu Świątyni Salomona”pierwszym etapem miało być wprowadzenie ustrojów demokratycznych w państwach (…) w którym rzeczywistemi ośrodkami władzy stały się loże masońskie (…) Pełna demokracja ze specjalnie rozwiniętą propagandą pacyfizmu “...”rozbrojenie materjalne i moralne) z jednej strony, a nowe prawodawstwo małżeńskie, propaganda ograniczania urodzin, „ułatwione” życie i.t.p. z drugiej – miały wyniszczyć poszczególne narody i państwa fizycznie i duchowo. Przechodząc do omówienia roli Paneuropy autorzy zaznaczyli że jej zadaniem było (…) skasowanie granic gospodarczych i narodowościowych, aby – po osiągnięciu tego – skasować granice polityczne między państwami i utworzyć ostatecznie Republikę Światową. “..” (więcej )
LET’S MAKE A SLAVE.
Zróbmy niewolnika
lub
Hodowla niewolników.
Niewolnictwo było zbyt intratną rzeczą żeby to zostało faktycznie zakończone
więc wynalazkom nie ma końca i każdy z nowych wynalazków jest większej wagi.
Proces globalizowania niewolnictwa jest aktualnie w toku:
Rok 1712. Jest teraz koniec 2012 a więc wieki a w nich apogea. Wszystkie z nich wyższe od poprzednich.
Świat nie zatrzymał się na tych apogeach. Wizje i cel Henty Berry krystalizują się. Nie tyle „się” co są krystalizowane między innymi przez działanie firmy Monsanto i GMO. Ginęli pokazowo i publicznie w stylu prezentowanym i zalecanym przez Willie Lynch „niepoprawni politycznie” prezydenci USA i wielu innych prezydentów a z nimi holokaust setek tysięcy tych którzy wiedzieli to czego nie mieli wiedzieć. W Polsce w zbiorowej egzekucji (10 kwiecień 2010) zginęli, pokazowo i podobny sposób między innymi dwaj prezydenci, były i aktualny nie wymieniając tych którzy zginęli post factum. Jedyną przyczyną ich śmierci post factum ewidentnie było to że wiedzieli to czego nie mieli wiedzieć o tej egzekucji. Nieco wcześniej podobnie zginęli najlepsi piloci, Polacy z resztek sił zbrojnych Polski.
Wizja, plany i metody Henty Berry i Willie Lynch realizowane są na oczach całego świata. W Palestynie przez pół wieku dzień po dniu, ostatnio (Gaza) mordowane są setki cywili w ciągu kilku dni. Najcenniejsi, oporni wobec niewolnictwa goje/bydło, jak ich nazywają, czyli nieżydzi znikają w najróżniejszy sposób. Teraz to nie Murzyni, to wyniki globalizacji.
Willie Lynch wygłosił ten wykład na brzegu rzeki James w Wirginii (kolonia brytyjska) w 1712 roku. Lynch był brytyjskimwłaścicielem niewolników w Indiach Zachodnich (wyspy Karaibskie). Został zaproszony do kolonii w Wirginii (Ameryka) w 1712 roku, aby uczyć właścicieli niewolników swoje metody postępowania z niewolnikami (murzynami). Termin "lincz"pochodzi z jego nazwiska.
Wprowadzenie.
Panowie. Pozdrawiam was tutaj na brzegu rzeki James, w roku Pańskim tysiąc siedemset dwanaście. Dziękuję wam panowie z kolonii Wirginia, za goszczenie mnie tutaj. Jestem tutaj aby pomóc wam rozwiązać niektóre problemy zniewolnikami.
Zaproszenie dotarło do mnie na mojej skromnej plantacji w Indiach Zachodnich, gdzie eksperymentowałem z niektórymiz najnowszych a także najstarszych metod kontroli niewolników. Starożytny Rzym będzie nam zazdrościć jeśli mój program jest realizowany. (...)
Nie jestem tutaj, aby wyliczyć wasze problemy, jestem tu aby wprowadzić was w metody ich rozwiązywania. Mam pełne dowody na skuteczność tych metod w kontrolowaniu czarnych niewolników. Gwarantuję każdemu z was, że jeśli te metody będą prawidłowo zainstalowane, będą kontrolować niewolników co najmniej przez 300 lat.
Moja metoda jest prosta. Każdy członek rodziny lub twój nadzorca może je użyć.
Zauważyłem wiele różnic wśród niewolników, strach, nieufność, nienawiść i wykorzystywałem je do celów kontrolnych.Metody te pracowały na mojej skromnej plantacji w Indiach Zachodnich i będą działać na całym Południu.
Weźcie tę prostą małą listę różnic i pomyślcie o niej.
Na szczycie listy jest "Wiek”. Drugie, "kolor" lub odcień, wzrost, płeć, status na plantacji, postawa właściciela, wielkościplantacji, czy niewolnicy mieszkają w dolinie, na wzgórzu, wschód, zachód, północ, południe, mają cienkie włosy, czy długie i inne różnice. Teraz kiedy macie listę różnic, dam wam zarys działania, ale przed tym zapewniam was, żenieufność jest silniejsza niż ufność i zawiść. TRUST jest silniejsza niż schlebianie, szacunek lub podziw.
Zindoktrynizowani czarni niewolnicy będą to podtrzymywać i sami będą to wzmacniać i propagować . Będzie to czymś samoodradzającym się wśród nich.
Nie zapomnij, że musisz zróżnicować stary czarny mężczyzna wersus młody czarny mężczyzna i młody czarny mężczyzna przeciwko staremu czarnemu mężczyźnie. Musisz użyć ciemnoskórych przeciwko jaśniejszoskórym. Musisz użyć kobiety przeciwko mężczyznom a mężczyzn przeciwko kobietom.(używa terminu camica i samiec oraz NIGER)
Trzeba mieć również białych służących i nadzorców którzy nie ufają czarnym. To jest konieczne aby niewolnicy polegali jedynie na nas i mieli szacunek i zaufanie tylko do nas. Oni muszą kochać, szanować i ufać tylko nam.
Panowie, te zestawy są kluczowymi w kontroli niewolników. Proszę z nich korzystać. Wasze żony i dzieci muszą także z tego korzystać i nie przegapiać okazji. Jeśli będzie to intensywnie stosowane przez okres jednego roku niewolnicy sami będą nieufni wobec siebie i będą wiecznie ufać jedynie nam.
Dziękuję panowie.
Zróbmy niewolnika. LET’S MAKE A SLAVE
Było zainteresowaniem i firmą posiadaczy niewolników studiowanie ludzkiej natury a także charakteru w szczególności z myślą o praktycznych rezultatach. Wielu z nich osiąga zadziwiające umiejętności w tym kierunku. Mieli do czynienia nie zziemią, drewnem i kamieniem ale z ludźmi. Mając na względzie własne bezpieczeństwo i dobrobyt musieli znać materiał na którym pracowali. Byli świadomi swoich zbrodni i niesprawiedliwości. Każda godzina zmuszała ich do szukania oznak przerażającej zemsty za to co robili. (...)
Frederick Douglas „Zróbmy niewolników”, “LET’S MAKE A SLAVE”
jest studium naukowego procesu łamania człowieczeństwa i ustalania niewolnictwa. Opisuje on uzasadnienie i wynikipomysłów Anglo-Sasów i metod ustalania relacji właściciel – niewolnik.
Uczyńmy niewolnika.Czego nam potrzeba?
Przede wszystkim czarnego mężczyznę („black nigger man”), kobietę w ciąży i jej dziecko- chłopiec, (black nigger boy).
Po drugie, będziemy wykorzystywać tę samą podstawową zasadę, używaną w przełamywaniu (ujeżdżaniu) konia w połączeniu z kilkoma innymi czynnikami
Łamiemy z jednej formy życia do drugiej, to jest, możemy zmienić ich stan naturalny w przyrodzie. Zapewniamy imnaturalną zdolność opieki nad ich potomstwem ale łamiemy naturalny ciąg niezależności a tym samym łamiemy stanzależności, tak że być może, będziemy w stanie uzyskać od nich przydatną produkcję do naszego biznesu i przyjemności.
Kardynalne zasady wytwarzania niewolnika. „CARDINAL PRINCIPLES FOR MAKING A NEGRO”
Obawiamy się, że nasze przyszłe pokolenia mogą nie zrozumieć zasad łamie zarówno zwierzęcia razem z murzynem/niewolnikiem i koniem. Rozumiemy, że krótki zakres ekonomicznego planowania może prowokować okresy chaosu gospodarczego tak więc dla uniknięcia zamieszania potrzebne jest wnikliwe planowanie kompleksowe. Przedłożyliśmy następujące zasady dalekiego zasięgu, kompleksowego planowania gospodarczego. Zarówno koń jak i [NIGER] w stanie dzikim lub naturalnym nie są dobrymi dla gospodarki. Jedno i drugie musi być ujeżdżone, podzielone, związane razem i uporządkowane w produkcji.
Dla prawidłowego przyszłości funkcjonowania szczególną uwagę należy zwrócić na samicy [FEMALE] i potomstwonajmłodszych. Musi to być efekt skrzyżowania. [CROSSBRED] Skrzyżowania do różnej produkcji różnych i podziałów pracy. Muszą reagować na specyficzny język. Psychologiczne i fizyczne hasła muszą być zawarte w tym języku.
Posiadamy sześć kardynalnych zasad, prawd oczywistych na podstawie następującego dyskursu dotyczącego ekonomiiłamanie i przywiązywanie konia i [NIGER] razem. Wszystko to łącznie zasadami określonymi powyżej.
UWAGA: Nie wystarczy sama jedna zasada dla dobrych ekonomii. Wszystkie zasady muszą być stosowane douporządkowanego dobra narodu. W związku z powyższym, zarówno dzikie konie i dzicy lub naturalni [NIGRES] są niebezpieczne nawet jeśli złapani, albowiem mają tendencję do poszukiwania swojej wolności a w ten sposób mogą cię zabić w twoim śnie. Śpią, gdy ty jesteś na jawie. Nie śpią kiedy ty spisz.
Są niebezpieczni w pobliżu domu rodzinnego i wymaga to zbyt wiele zachodu żeby upilnować dom kiedy jesteś z dala od niego.
Nie nadają się do pracy w stanie naturalnym stąd zarówno konia i [NIGRA] trzeba najpierw przełamać z jednej formyżycia psychicznego do drugiej. Trzymać ciało, zmienić umysł! Innymi słowy, złamać wolę oporu.
Obecnie proces hamowania jest taki sam dla obu koni i [NIGRA] nieznacznie różniącymi się w stopniach hamowania ale, jak powiedziałem wcześniej, jest to sztuka dalekiego zasięgu planowania gospodarczego.
Musisz zachować wzrok i przemyślenia na temat spraw kobiecych i ich potomstwo.
Krótki dyskurs w rozwoju potomstwa rzucą światło na klucz do solidnych zasad ekonomicznych. Zwraca to uwagę naoryginalne łamania, ale ważniejsze jest skupienie uwagi na przyszłą generację. Dlatego, jeśli złamiesz matkę, ona złamiepotomstwo w pierwszych latach rozwoju a gdy potomstwo jest wystarczająco dorosłe do pracy, będzie ona dostarczać je dla ciebie. Normalne tendencji ochronne matki zostają utracone w pierwszym procesie przełamywania.
Na przykład, weź dzikiego ogiera i klacz ze źrebakiem i porównaj proces przełamywania z dwoma dzikimi świeżo schwytanymi czarnymi.
Ogiera-reproduktora, złam do ograniczonego poziomu. Całkowicie złam klacz dopóki stanie się bardzo delikatna. Hoduj dalej klacz i ogiera aż do uzyskania pożądanego potomstwa. Następnie ogier może uzyskać wolność do czasu kiedy będzie znowu potrzebny. Trenuj dalej klacz a ona będzie szkolić źrebię jeść z ręki.
Jeśli chodzi o łamanie niecywilizowanych [NIGERS] użyj ten sam proces ale różniący się aby zrobić pełne odwrócenieumysłu.
Weź najbardziej niespokojnego [NIGER], rozbierz go z ubrania przed pozostałymi mężczyznami, kobietami i dziećmi, przywiąż każdą nogę do innego konia które stoją w przeciwnych sobie kierunkach, ustaw to w ogniu i pogoń konie żeby rozerwały go na strzępy na oczach pozostałych murzynów. Kolejnym krokiem jest podjęcie bullwhip (bicz na byka) i zmaltretowanie mężczyzn na oczach wszystkich. Nie zabijajcie ich ale wróbcie w nich „bojaźń Bożą” gdyż mogą być użyteczni rozpłodowo w przyszłości.
THE BREAKING PROCESS OF THE AFRICAN WOMAN
Proces przełamywania afrykaskiej kobiety.
Weź kobietę i uruchom serię testów na niej, aby zobaczyć czy łatwo podda się testom. Przetestuj ją w każdy możliwy sposób bo jest to najważniejszym czynnikiem dla przyszłej ekonomii. Jeśli pokazuje oznaki oporu w całkowitym podporządkowaniu się twojej woli nie wahaj się z użycia bullwhip żeby usunąć z niej resztki sprzeciwu w stosunku do twojej woli. Uważaj żeby jaj nie zabić bo w ten sposób można zepsuć dobrą ekonomię.
Później będzie ona szkolić swoje potomstwo w pierwszych latach do odpowiedniego stanu kiedy z wiekiem staną się zdolne do pracy.
Zrozumienie jest najważniejszą rzeczą. Musimy iść w głąb obszaru merytorycznego tego co mamy tu produkować a więc NIGER samicę. Mamy przewrócić u niej relacje NIGER samiec i NIGER samica. Będziemy mieć zależność z niecywilizowanym NIEGER samcem i nią posiadającą ograniczoną ochronną tendencję w stosunku do męskiego potomstwa i wychowa to potomstwo podobnie jak ona została wychowana.
Natura ustanowiła relacje samiec – samica. Mamy tę relację przewrócić przez podpalenie i rozerwanie na strzępy najlepszego z samców NIGRO a resztę samców NIGRO zatłuc (bullwhipping) ale nie na śmierć. Wszystko to w jej obecności. Będąc samotną i bez protekcji ze zniszczonym psychicznie obrazem samca NIGRO, ze stanu gehenny, bezsilności i nienormalnej dla niej zależności przejdzie w stan zamrożonego odruchu niezależności.
W tym zamrożonym stanie będzie wychowywać i kształtować swoje męskie i żeńskie potomstwo. W obawie o życie młodego męskiego potomstwa będzie wpływać na to żeby było ono słabe umysłowo i psychicznie i zależne ale fizycznie silne. Ponieważ ta niewolnica stała się psychicznie niezależna będzie w tym samym kierunku wpływać na swoje żeńskie potomstwo.
Jaki efekt? Otóż będzie kobieta NIGER z przodu i za nią słabi psychicznie i wystraszeni NIGER męskiego rodzaju. Będziesz już teraz mógł spokojnie spać bo ta kobieta będzie nas schronić. On teraz będzie dobrym narzędziem i gotowym żeby go powiązać z koniem we wczesnym wieku.
W tym czasie chłopiec NIGER osiąga wiek szesnastu lat, jest mocno przełamany i gotowy na długi okres do dobrej i skutecznej pracy i reprodukcji dobrej siły roboczej.
Nieustannie poprzez łamanie niecywilizowanych dzikich NIGERS, rzucając dziką NIGER samicę w stanie zamrożonej psychicznie niezależności ze zniszczonym ochronnym wizerunkiem samca NIGER i uległym umysłem samca niewolnika stworzyliśmy cykl obracający się wokół własnej osi na zawsze chyba że nastąpi fenomen
przesunięcia położenie niewolników płci męskiej i żeńskiej. Pokażemy to na przykładzie. Weźmy w tym przykładzie dwie jednostki gospodarcze niewolników i badajmy je.
MAŁŻEŃSTWO NEGRO
Hodujemy dwa samce NIGER i dwie NIGER samice. Następnie odstawiamy samce do pracy. Samice płodzą potomstwo żeńskie i męskie. Jedna i druga samica NIGER jest już z zamrożonym poczuciem niezależności i bez wizerunku samca NIGER protektora. Żeńskie potomstwo będzie ukierunkowane tak jak została ukierunkowana matka czyli w zamrożonej psychice niezależności. Męskiemu potomstwu zostanie przekazany do podświadomości lęk i psychiczna słabość. Teraz, w ciągu kilku lat, kiedy takie młode pary staną się płodne będą kontynuować zamknięte koło.
To jest dobre, pewne i długiego zasięgu efektów sensownego planowania.
WARNING: POSSIBLE INTERLOPING NEGATIVES
Ostrzeżenie: możliwe zazębianie się negatywnych czynników.
Mówiliśmy wcześniej o pozaekonomicznych cechach konia i NIGERS (murzyna) w ich stanie dzikim lub przyrodniczym czyli naturalnym. Rozmawialiśmy o zasadach łamania (ujeżdżania / tresury) i wiązania ich z sobą dla porządkowania produkcji/ reprodukcji. Ponadto, rozmawialiśmy o zwrócenie szczególnej uwagi na żeńskiego niewolnika i jej potomstwa w porządkowaniu przyszłego planowania. Następnie i ostatnio stwierdziliśmy, że przez odwrócenie stanowisk dzikich mężczyzn i kobiet, stworzyliśmy cykl który orbituje wokół własnej osi na zawsze chyba że nastąpi zjawisko reshifts (przesunięcia) pozycji samicy i samca dzikusów. Nasi eksperci ostrzegali nas o takiej możliwości ponieważ umysł ma silną tendencję do korygowania nienormalności oraz do re-korrygowania w dłuższym okresie czasu jeśli pozostaje coś z historii. Poradzili nam eliminować pozostałości fizjologicznej historii przez wprowadzanie wielości fenomenu iluzji. Te iluzje będą regenerowały się i obracały we własnych osiach.
Kreowanie iluzji i wielości iluzji wiąże sprawę krzyżowania NIGER z koniem do tworzenia podziału pracy - celu iluzji, innymi słowy zerwanie punktów początkowych każdej z iluzji.
Ponieważ uważamy, że przedmiot/temat krzyżowania NEGRÓW z koniem może stać się skomplikowanym dla zrozumienia przez przyszłe pokolenia, zrozumienia postępowania, celu, przyczyn, skutków krzyżowania dla naszej gospodarki powinniśmy określić następujące warunki, określenia i definicje.
Orbiting cycle oznacza cykl zwrotny lub obrotowy w danej ścieżce. Axis oznacza oś w okół krórej obraca się ciało
Zjawisko oznacza wydarzenie, coś co inspiruje podziw i zdumienie. Wielokrotność/wielość oznacza wiele, znaczy głębię. Krzyżowanie konia oznacza zapłodnianie klaczy z osłem uzyskując muła który nie jest reprodukcyjny i o ograniczonej użyteczności.
Krzyżowanie NEGRÓW znaczy wprowadzanie jak największej ilości kropli białej krwi w murzyńskie kobiety z zamrożonym zmysłem niezależności uzyskując odpowiedni kolor „zaczarnienia”. Następnie pozwól rozpłodniać się między sobą uzyskując w ten sposób oczekiwany krąg użytecznego materiału. (...)
Idąc dalej, zbierz NEGROW, konie, osły i muły i co otrzymasz, - wielorakość „kolorów” – jakości. Jedne zdolne do reprodukcji inne nie (muły). Nikt w tym środowisku nie wie kto jest kto czy co. Jedni umierają inne rozpłodniają się. (przynajmniej na współczesnej paradzie gejów wiadomo kto jest kto. przypis tłumacza)
CONTROLLED LANGUAGE. Kontrola języka.
Krzyżowanie zakończone ale w dalszym postępowaniu musimy całkowicie unicestwić podstawowy język (naturalny/ojczysty. przypis) pozostający jeszcze zarówno w nowych NEGRACH jak i nowych mułach i ustanowić nowy język dla jednych i drugich. Język jest czymś szczególnym prowadzącym do serc tych stworzeń. Wymaga nowego życia w nowych warunkach. Czym lepiej obcokrajowiec zna język innego kraju tym lepiej jest w stanie poruszać się na wszystkich poziomach społeczeństwa tego kraju. Dlatego też, jeżeli cudzoziemiec jest wrogiem kraju i zna dusze tego kraju i język ten kraj jest w niebezpieczeństwie inwazji obcej kultury.
Z innej strony, jeśli dać niewolnikowi wszystko o swoim języku i będzie znał wszystkie twoje tajemnice wtedy przestaje być niewolnikiem bo nie można go dłużej oszukiwać i przestaje być głupcem co jest podstawowym czynnikiem utrzymywania ustroju niewolniczego (a także prawie wszystkich współczesnych ustrojów, szczególnie demokracji fasadowej. Terror jest metodą w takim stanie a jeszcze bardziej praktyczną metoda to „walka z terrorem. Co wolno wojewodzie..... przyp. tłumacza)
Na przykład, jeśli powiedzieć niewolnikowi że musi wykonać zebranie „naszych upraw” i zna dobrze język, to on wie, że "nasze uprawy" nie oznacza wcale "nasze uprawy" i rozbije to system niewolniczy opierający się na tym co „nasze”.
Trzeba więc być ostrożnym w tworzeniu nowego języka, bo niewolnicy wkrótce będą w twoim domu mówiąc do ciebie jak "mężczyzna z mężczyzną” a to jest śmierć dla naszego systemu gospodarczego.
Ponadto definicje, słowa lub określenia to tylko małe części całego procesu . Wartości są tworzone i transportowane przez „ciało” języka. Społeczeństwa i ich języki mają wiele połączonych systemów wartości. Jest ich wiele i jest wiele językowych pomostów łączących je aby funkcjonowało to prawidłowego w społeczeństwie. Tak wiele pomostów może spowodować wewnętrzne konflikty, zderzenia łącznie z wojnami domowymi.(...)
Uwaga dodatkowa: "Henty Berry, przemawiając w Izbie Delegatów w Wirginii w 1832r roku, opisał sytuację, która istniała w tym czasie w wielu rejonach południa: "Zamknęliśmy szczelnie, jak tylko to było możliwe, wszystkie drogi światła przez które ono mogłoby się dostać do umysłów niewolników. Gdyby udało nam się wyeliminować zdolność widzenia światła nasza praca byłaby kompletna. Niewolnicy byliby wtedy na poziomie bydła w polu i wtedy bylibyśmy bezpieczni. Nie jestem pewien czy nie zrobimy tego jeśli znajdziemy na to sposób i taki pod pretekstem konieczności (plea of necessity)”
From Brown America, The story of a New Race (historia nowej rasy), by Edwin R. Embree. 1931 The Viking Press.
Podzieliłem się przetłumaczonym z angielskiego tekstem na temat „hodowli niewolników” (farmy niewolników).
Odnosi się on do murzyńskich niewolników na Karaibach i południowych kolonii brytyjskich w północnej Ameryce w początkach niewolnictwa na tych terenach (1712r).
Czas nie stoi w miejscu, niewolnictwo przynajmniej w takiej formie jak opisuje Willie Lynch skończyło się. Plany dalsze Willie Lynch pozostawił otwartymi.
Niewolnictwo było zbyt intratną rzeczą żeby to zostało faktycznie zakończone więc wynalazkom nie ma końca i każdy z nowych wynalazków jest większej wagi.
Globalizacja nie jest nową rzeczą choć wielu uważa że jest to nowy wynalazek. Zglobalizowano greckie i rzymskie bóstwa w jednego Boga, zglobalizowano Kabałę w Stary Testament czyli żydowską Biblię (istnieją inne „biblie”) dodając do niej z tupetem Chrystusa (zakłamując Naukę Boga Ojca ) i Nowy Testament, wynaleziono i zglobalizowano „Naród wynaleziony”. Proces globalizowania niewolnictwa jest aktualnie w toku:
"Henty Berry, przemawiając w Izbie Delegatów w Wirginii w 1832 roku opisał sytuację, która istniała w tym czasie w wielu rejonach południa:
"Zamknęliśmy szczelnie, jak tylko to było możliwe, wszystkie drogi światła przez które ono mogłoby się dostać do umysłów niewolników. Gdyby udało nam się wyeliminować zdolność widzenia światła nasza praca byłaby kompletna. Niewolnicy byliby wtedy na poziomie bydła w polu i wtedy bylibyśmy bezpieczni. Nie jestem pewien czy nie zrobimy tego jeśli znajdziemy na to sposób, sposób pod pretekstem konieczności (plea of necessity)”
Wynaleziono więc „konieczność”. Hitlerowscy Niemcy wraz żydowskim bolszewizmem wynaleźli konieczność bronienia się przed Polakami w 1939r. Żydzi wynaleźli konieczność bronienia się przed Palestyńczykami w Palestynie którym zagrabili wszystko. „Bronią się” przez pół wieku. Nazywają zbrodnie, sadyzm, grabież obroną i twierdzą że mają do tego prawo. Wszystko to na oczach całego świata który tego nie widzi. Berry, gdyby żył czułby się już bezpieczny bo nie tylko niewolnicy tego nie widzą ale cały świat tego nie widzi a przede wszystkim nie reaguje. „...(źródło)
Amerykański przemysł gwałtu
Aleksander Piński
W XIX w. w USA hodowano ludzi na sprzedaż. W XIX w. w USA właściciele niewolnic regularnie gwałcili je nie tyko po to, by zaspokoić potrzeby seksualne. Robili to także dlatego, że dzieci z taki związków - Mulaci - były niewolnikami, na których był duży popyt na rynku. Panowie do gwałtu zmuszali także największych i najsilniejszych murzynów po to, by niewolnice rodziły duże dzieci. One mogły wyrosnąć na silnych pracowników, a na sprzedaży takich zarabiali najwięcej.
Chłosta za opór
Niewolnice nie miały w USA ze strony prawa żadnej ochrony przed niechcianym seksem. Ned i Constance Sublette w książce „The American Slave Coast” (Amerykańskie wybrzeże niewolnicze) piszą o sprawie George kontra stan Mississippi z 1859 r. Oskarżano niewolnika o zgwałcenie nieletniej dziewczynki. Stanowy Sąd Najwyższy zawyrokował, że „gwałtu niewolnik może dokonać tylko na białej kobiecie”, a „przepisy prawa regulujące zasady odbywania stosunków seksualnych między przedstawicielami białej rasy nie mogą, z oczywistych względów, dotyczyć niewolników”. Tak więc prawo południowych stanów nie przewidywało takiego przestępstwa jak zgwałcenie niewolnicy.
Prawo do bezkarnego gwałcenia czarnych kobiet uzasadniano w ten sposób, że Murzynki są ze swojej natury rozwiązłe, zawsze chętne do seksu i z samego faktu posiadania czarnego koloru skóry zhańbione od urodzenia. Kolejny przykład: w 1855 r. sąd w stanie Missouri skazał 19-letnią niewolnicę Celię (nie miała nazwiska) na śmierć przez powieszenie (wyrok wykonano) za zabicie swojego właściciela, który regularnie gwałcił ją od momentu gdy skończyła 14 lat. Niewiele byłych niewolnic spisało swoje wspomnienia. Jedną z nielicznych była Heriet Jacobs, która pod pseudonimem Linda Brent wydała książkę zatytułowaną „Incidents in the Life of a Slave Girl. Written by Herself ” (Wydarzenia z życia niewolnicy. Opisane przez nią samą).
W książce zwróciła uwagę na to, że właściciele niewolników sprytnie wpisali do prawa, że dzieci dziedziczą status matki. Oznaczało to, że dzieci niewolnic także były niewolnikami, nawet jeżeli ich ojcem był biały mężczyzna. Mogli to zrobić, bo w wyborach dysponowali trzema piątymi głosu za każdego niewolnika, czyli właściciel 100 niewolników mógł oddać za nich 60 głosów. W ten sposób, jak napisała Jacobs, im bardziej właściciele niewolników dawali ujście swojemu popędowi seksualnemu, tym bogatsi się stawali.
W książce Jones opisuje jak traktował ją jej właściciel niejaki „Pan Flint” (na prawdę nazywał się James Norcom i mieszkał w Edenton w stanie Północna Karolina). Kiedy miała 14-15 lat Norcom, jego synowie oraz nadzorca zaczęli przekupywać ją prezentami, by zgodziła się na seks. Kiedy nie zaakceptowała ich „zalotów” była głodzona i batożona, aż zmieniła zdanie. Jak napisała Jones, opór był bezcelowy. Była niewolnica Bethany Veney z Paige County w stanie Virginia pisała w wydanym w 1889 r. pamiętniku: ”Nikt nie może zrozumieć emocji matki, która przytula swoje nowo narodzone dziecko wiedząc, że w każdej chwili decyzją właściciela może jej zostać odebrane, a kiedy takie dziecko jest dziewczynką, tak jak moje było, to wie z doświadczenia, iż jest skazane na zaspokajanie popędu seksualnego właściciela niewolników”.
Prapradziadek gwałciciel
O skali zjawiska gwałcenia niewolnic przez białych właścicieli świadczą wyniki spisu powszechnego z 1860 r. Wyliczono w nim, że co siódmy „kolorowy” był Mulatem (było ich dokładnie 588 352, czyli 13,25 proc. wszystkich osób o nie białym kolorze skóry). W komentarzu do spisu podawano, że na każde 100 urodzeń przez niewolnice siedemnaścioro dzieci to Mulaci. Skutkiem tego z pokolenia na pokolenie skóra kolorowych mieszkańców USA stawała się coraz jaśniejsza.
Austin Steward, były niewolnik ze stanu Virginia, w 1857 r. w swoim pamiętniku napisał, że w tymże stanie Virginia oraz w niektórych innych niewolniczych stanach w żyłach zniewolonych kobiet było tyle samo europejskiej krwi co afrykańskiej, przy czym udział tej ostatniej regularnie się zwiększał. Z kolei w 2012 r. okazało się, że dalekim kuzynem Michelle Obamy, czarnej żony prezydenta USA, jest biały z miejscowości Birmingham w Alabamie, niejaki Sherry George.
Pierwsza dama oświadczyła: „Wiem, że wtedy czasy były inne, ale myśl, że jeden z naszych przodków zgwałcił niewolnicę... Wolałabym nie wiedzieć, że mój prapradziadek był gwałcicielem”. Panowie nie tylko sami gwałcili swoje niewolnice, ale zmuszali innych niewolników do gwałtu. Niewolnicy nie mieli bowiem prawa do wyboru partnerki seksualnej. Były im one przydzielane przez pana, którego priorytetem były pary, które będą rodzić dużo dzieci. Były niewolnik ze stanu Virginia - Charles Grandy - wspominał, że z tego powodu dla jego pana wygląd niewolnic nie miał znaczenia. Mogły być, jak ujął Grandy, „brzydkie jak noc”.
James Green, w połowie Indianin w połowie Afroamerykanin mieszkający w Teksasie potwierdzał w 1938 r., kiedy miał 90 lat, że to jego właściciel wskazywał palcem kto miał być czyją „żoną”.
Reproduktorki poszukiwane
Jeszcze na początku lat 30. XIX w. w ogłoszeniach o sprzedaży niewolników podkreślano, że kobieta jest dobrym „reproduktorem” (ang. breeder), czyli że udowodniła, iż potrafi regularnie rodzić zdrowe dzieci. W owych czasach mnóstwo kobiet umierało przy porodzie. Green wspominał, iż kobiety które nie potrafiły rodzić zdrowych dzieci, były wysłane do pracy razem z mężczyznami, by przy najbliższej
okazji zostać sprzedane.
Fannie Moore, była niewolnica, w wywiadzie przeprowadzonym w stanie Północna Karolina w 1937 r. opowiadała: „Niewolnica, która potrafiła rodzić, zarabiała dla pana więcej pieniędzy niż reszta, więcej niż mężczyźni. Kiedy później taką niewolnice sprzedawano to wystawiano ją na targu razem z dziećmi, by wszyscy widzieli jak szybko potrafi rodzić”.
Mimo, wydawałoby się, beznadziejnej sytuacji zdarzały się próby oporu. Mary Gaffney, była niewolnica z Teksasu, opisywała, jak broniła się przed seksem z wybranym przez pana partnerem: ”Faktem jest, że nienawidziłam mężczyzny, za którego wyszłam, ale to było to, co pan kazał zrobić. Kiedy pan przybył do Teksasu, kupił dużo ziemi i miał zamiar szybko się wzbogacić. Wybrał jednego czarnego dla mojej matki i jednego dla mnie. Nie pozwoliłam mu się dotknąć, ale on poskarżył się panu i zostałam wybatożona. Tej nocy pozwoliłam mu zrobić co chciał, ale i tak nie dopiął swego, bo nie zaszłam w ciążę. Cały czas żułam korzenie bawełny, ale tak by pan niczego nie zauważył”.”..(źródło)
Niewolnicy pana Thistlewooda
Karał ich na różne pomysłowe sposoby: batożył, zmuszał do zjadania kału albo picia moczu. Od 1751 r. do 1764 r. miał 1774 stosunki płciowe ze 109 niewolnicami! O tych i innych szczegółach życia na jamajskiej plantacji wiemy od jej właściciela, który przez blisko 37 lat pedantycznie prowadził dziennik. Nie ma w nim krztyny wyrzutów sumienia „..”Niewolnicy uparcie też nie chcieli się rozmnażać. W 1780 r. na jednej z plantacji należących do tego samego właściciela przyszło na świat tylko 19 żywych niemowląt (na 274 zatrudnione tam młode kobiety).
Właściciele próbowali różnych metod, żeby zwiększyć płodność niewolników - jeden z nich na przykład nagradzał srebrnym dolarem każdą matkę, której niemowlę przeżyło tydzień po porodzie, ale efekty pozostawały mizerne. Plantatorzy i ich agenci narzekali, że kobiety przedłużają czas karmienia, żeby jak najdłużej nie zachodzić w ciążę, a kiedy już do tego dojdzie, domowymi sposobami spędzają płód. Niewielu dochodziło do wniosku, że - oprócz pracy ponad siły - także niepewność własnego losu i okrutny system kar nie zachęcały niewolników do płodzenia dzieci „..”W połowie XVIII w. w punkcie przeładunkowym w Afryce niewolnik kosztował 15-30 funtów (silni, młodzi mężczyźni byli wyceniani najwyżej). Czy byli tani? Drobny rzemieślnik w Anglii mógł wtedy zarabiać 40 funtów rocznie. Niewolnik był wart tyle, ile 300 kg cukru albo 16 sztuk broni palnej.
W 1789 r. na Jamajce za silną, zdolną do pracy kobietę handlarz żądał 75-85 funtów, a za mężczyznę od 80 do 100 funtów. „..'od datą 30 lipca 1756 r. Thistlewood zanotował: Piątek. Punch złapany nad Salt River i sprowadzony do domu. Wychłostałem go dobrze i Quacoo. A potem umyłem i natarłem wodą z solą, sosem z cytryny i pieprzem. Wychłostałem również Hektora za to, że zgubił swoją motykę. Kazałem nowemu czarnuchowi, Joemu, naszczać mu w oczy i do ust. „..”W 1756 r. wynalazł karę, którą potem stosował z upodobaniem. Kazał jednemu z niewolników zdefekować się w usta drugiego. Potem włożyłem mu knebel do gęby i trzymałem go tak z cztery czy pięć godzin- zanotował Thistlewood. „..”Nakazywał też niewolnikom sikać do ust i oczu ukaranych. Innych smarował melasą i przywiązywał do pala na cały dzień na słońcu, gdzie obsiadały ich muchy i insekty. Regularnie zakuwał niewolników w łańcuchy, nakładał im obroże oraz naznaczał tak jak zwierzęta rozpalonym żelazem. „..”Seksualny alfabet „..”Seks był także częścią systemu dominacji nad niewolnikami. Niewolnica w praktyce nie mogła odmówić - z wyjątkiem Phibbah, która była jego stałą partnerką - a sam Thistlewood często traktował go jako karę dla tych kobiet, które (jego zdaniem) coś przeskrobały.
W lutym 1753 r. niewolnica Klara zniknęła na całe popołudnie, irytując właściciela. Kiedy wróciła, Thistlewood z miejsca posiadł ją przy drzewie kawowym. We wrześniu tego samego roku dopadł inną kobietę, o imieniu Waddah, ukrywającą się w jednym z zabudowań (uciekinierka, jak sądzę). Natychmiast zgwałcił ją na podłodze. Często dawał karanym kobietom wybór: seks albo baty. Odmowa mogła zaowocować ostrzejszą karą fizyczną. „..(źródło)
Św. Wojciech i handel niewolnikami”..”VII. i VIII. kwatera, wykonanych z brązu, XII-wiecznych Drzwi Gnieźnieńskich (skrzydło lewe), przedstawiają dwie powiązane ze sobą sceny z życia św. Wojciecha, z czasu, gdy był biskupem czeskiej Pragi. O pierwszej wspominają w sposób wyraźny dwa żywoty świętego - najstarszy, tzw. rzymski: S. Adalberti Pragensis episcopi et martyris Vita priooraz De sancto Adalberto episcopo, zaczynające się od słów: Tempore illo. Otóż św. Wojciechowi podczas snu objawia się sam Chrystus, którym kupczą Żydzi, ukazując tym samym ponury los niewolników chrześcijańskich pozyskiwanych w krajach słowiańskich przez Żydów na rynki muzułmańskie na Półwyspie Iberyjskim i krajach Bliskiego Wschodu. Kolejna scena ukazuje Wojciecha stojącego przez czeskim księciem Bolesławem, z wzniesionym ku górze palcem - w geście napomnienia. Za postacią biskupa przedstawiono przedmiot i podmiot owej interwencji - Żydzi w szpiczastych nakryciach głowy prowadzą spętanych niewolników.
Zjawisko odzwierciedlone na Drzwiach Gnieźnieńskich znajduje potwierdzenie w relacji sefardyjskiego Żyda Ibrahima, syna Jakuba, zresztą autora raportu obejmującego również sąsiadujący z Czechami, kraj Mieszka z podróży jaką odbył w połowie lat 60-tych X wieku:
"Co dotyczy kraju Bolesława, rozciąga sie on od miasta Pragi aż do miasta Krakowa, na 3 tygodnie podróży, a sięga daleko aż do granic kraju Turków. Miasto Praga jest zbudowane z kamienia i kredy i jest największym miastem targowym z wszystkich krajów. Do niego przybywają z miasta Kraków, Ruś i Słowianie z towarami, a również przybywają z krajów Islamu, Żydów i Turków także z towarami, różnymi monetami, a sprowadzają ze sobą niewolników, cynę i różne skóry."
Ibrahim sam był handlarzem, trudniącym się opisanym wyżej, niezwykle zyskownym, procederem w krajach słowiańskich. Mieszkańców tych krajów nazywano we współczesnych źródłach żydowskich - Kananejczykami, a zatem niewolnikami w nawiązaniu do niewolnych mieszkańców podbitej przez Żydów w czasach starożytnych Ziemi Świętej. Piszący pod koniec X wieku islamski kronikarz Ibn-Hawqal, pochodzący z rejonu Babilonii, notował o handlu niewolnikami z krajów Słowian: "Znanym towarem eksportowym [z Andaluzji] są niewolnicy. Chłopcy i dziewczęta schwytani w ziemiach Franków i Galicji oraz słowiańscy eunuchowie (Saqaliba). Wszyscy słowiańscy eunuchowie na ziemi są sprzedawani z Hiszpanii. Są oni kastrowani w okolicy, operacji tej dokonują żydowscy handlarze" (tłum. za: N. Roth: Jews, Visigoths, and Muslims in Medieval Spain: Cooperation and Conflict, p. 154). Według kronikarza al-Muqaddasiego słowiańscy niewolnicy "są sprowadzani do miasta w rejonie Pechiny, którego mieszkańcami są Żydzi, i kastrowani" (tłum. za: M. Toch: The Economic History of European Jews: Late Antiquity and Early Middle Ages, p. 184).
Świadectwem zjawiska są ówczesne dokumenty celne np. taryfa z Passawy, z roku 906 wymieniająca Żydów, którzy podróżowali na wschód w celu pozyskania niewolników. Z kolei szlaki powrotne z ziem słowiańskich na rynki muzułmańskie - na wschód wiodły przez Węgry i dawne tereny kurczącego się pod naporem islamskim Cesarstwa Bizantyjskiego lub przez będący również ośrodkiem handlu ludźmi Kijów, w którym 1 poł. X wieku istniała przypuszczalnie kolonia chazarska, i ziemie zjudaizowanego w 1. połowie IX wieku Kaganatu Chazarskiego. Na zachód prowadziły ku Verdun, gdzie znajdował się znaczący węzeł "przeładunkowy", a potem - na południe ku ziemiom mauretańskim dzisiejszej Hiszpanii. Powszechność owego procederu potwierdza ówczesny język łaciński, w którym słowo sclavus określało osobę pochodzenia słowiańskiego i jednocześnie niewolnika, z którego to języka określenie powyższe trafiło do języków współczesnych (np. slave w jęz. angielskim). Handel ludźmi na ziemiach niemieckich marchii wschodnich poświadcza natomiast kronika biskupa merseburskiego Thietmara, który, opisując panowanie wojującego z Bolesławem Chrobrym Henryka II, zanotował: "uczestnicząc osobiście w sądzie synodalnym zabronił na mocy kanonicznego i apostolskiego autorytetu zawierania nielegalnych związków małżeńskich oraz sprzedawania chrześcijan poganom"
Czy Wojciech, który w czasie handlowych łowów Ibrahima, syna Jakuba miał około 10 lat, mógł się spotkać na targu w Pradze z sefardyjskim Żydem? Oczywiście tego nie wiemy. Bez wątpienia w odległych o niecałe 20 lat od handlowych łowów Ibrahima, syna Jakuba, czasach posługi biskupiej Wojciecha Praga stanowiła nadal ośrodek handlem niewolnikami chwytanymi w krajach słowiańskich. Według żywota Tempore illo o ówczesnych mieszkańcach Pragi "mieli oni zwyczaj sprzedawać lud chrześcijański jak bydło, zarówno Żydom jak i innym poganom; przeto Pan ukazał się we śnie świętemu mężowi i rzekł: "Ja za trzydzieści srebrników sprzedany zostałem Żydom i oto znowu mnie sprzedają, a ty śpisz spokojnie!" (tłum. J. Pleziowa). Z kolei w pierwszym żywocie św. Wojciecha Jan Kanapariusz zanotował że Wojciech swe biskupstwo porzucił między innymi dlatego, że nie miał pieniędzy na wykup wszystkich niewolników, których z kolei bez problemu kupowali żydowscy kupcy:
"Stało się to głównie z trzech powodów, powiadają ci, którzy o przebiegu tej sprawy dowiedzieli się z jego opowiadania. Pierwszy i zapewne najważniejszy to wielożeństwo. Drugi to budzące wstręt małżeństwa duchownych. Trzecim powodem była dola jeńców i niewolników chrześcijańskich, których kupiec żydowski kupował za nieszczęsne złoto, i to tylu, że biskup nie mógł ich wykupić." (tłum. K. Abgarowicz)
Oczywiście, handel niewolnikami musiał dokonywać się za przyzwoleniem księcia, który z pewnością uzyskiwał z niego korzyści finansowe i właśnie księcia Czech napomina biskup praski w opisanej na wstępie scenie z Drzwi Gnieźnieńskich. Dla kontrastu nie jest o tak niecny proceder oskarżany Bolesław Chrobry, na którego dwór udał się Wojciech po niepowodzeniu swojej działalności praskiej. Handel ów w Czechach kwitł także w wiekach kolejnych np. wskazuje nań dokument fundacyjny romańskiego kościoła św. Szczepana w położonych nad Łabą Litomierzycach z roku 1057 (za: H. Zaremska: Aspekty porównawcze w badaniach nad historią Żydów w średniowiecznej Polsce, Rocznik Mazowiecki 2001)
Interesującą wzmiankę o żydowskim handlu niewolnikami zawiera również XII-wieczna kronika Anonima zwanego Gallem i odnosi się ona do okresu bezpośrednio poprzedzającego panowanie Bolesława Krzywoustego: " Mały Bolesław urodził się więc w uroczystość św. Stefana króla, matka zaś jego [księżniczka czeska Judyta - przyp. wł.], zaniemógłszy następnie, umarła w noc Bożego Narodzenia. Niewiasta ta pełniła dzieła miłosierdzia wobec biednych i więźniów, szczególnie bezpośrednio przed śmiercią, i wielu chrześcijan wykupywała za własne pieniądze z niewoli u Żydów" [tłum. R. Grodecki]. Czy te ostatnie dzieła miłosierdzia pełniła Judyta na terenie Polski (co sugeruje wzmianka o jej szczególnej dobroczynności przed śmiercią), czy też również wcześniej - na terenie Czech nie wiemy. Prawdopodobne jest iż powyższe mogło mieć miejsce na Mazowszu, pozostającym na obrzeżach państwa polskiego, gdyż Płock był rezydencją Hermana jeszcze przed wygnaniem Bolesława Szczodrego i przejęciem przez Władysława władzy w Polsce - źródła (taryfa z Pomiechowa) potwierdzają istnienie w XII w. prawa pobierania cła od transportów z niewolnikami przez klasztor w Czerwińsku nad Wisłą - przypuszczalnie niewolników pozyskiwano u sąsiednich Prusów.
Jeszcze późniejszego roku 1124 dotyczy natomiast relacja Kosmasa o doradcy księcia Czech Władysława, który w roku 1120 odzyskał stolec praski - Żydzie Jakubie Apelli.
"Stąd swoimi sztukami wprawił go w taką zuchwałość, a raczej szaleństwo, że wywyższając się nad swój stan, tak bardzo nikczemny człowiek sprawował po księciu urząd zastępcy pana; było to wielkim zamieszaniem dla ludu chrześcijańskiego. Tenże sam po chrzcie stając się odstępcą, w nocy zburzył ołtarz, który był wystawiony i poświęcony w ich synagodze, i wziąwszy święte relikwie nie lękał się wrzucić je do swego wychodka. Tego tak wielkiego świętokradcę i złoczyńcę książę Władysław pełen Boga, gorejąc gorliwością Chrystusową, przytrzymał i 22 lipca kazał go zamknąć pod najściślejszą strażą. Ach! Ile bogactwa zdobytego z niesprawiedliwości zabrano z domu tego oszusta i przeniesiono do skarbca księcia! Oprócz tego Żydzi równi mu w zbrodni, aby wspomniany skurwysyn nie był stracony, złożyli księciu trzy tysiące grzywien srebra i sto grzywien złota. Że zaś książę natchniony łaską Bożą wykupił chrześcijańskich niewolników od wszystkich Żydów i zakazał, aby nadal jakikolwiek chrześcijanin im służył, mówię amen, amen; cokolwiek kiedykolwiek przewinił, wszystko tym chwalebnym czynem zgładził i zyskał sobie wieczne imię" (przeł. M. Wojciechowska).
Ponieważ czas życia Władysława przypada na kolejny okres zamętu politycznego w Czechach, można postawić tezę że do odżywania tego sposobu zarobkowania dochodziło w okresie słabości chrześcijańskiej władzy książęcej, a z tym Kościoła, a z powstających wskutek zamętu okazji "handlowych" (jak się domniemywa zysk na handlu wynosił nawet 10-krotność ceny zakupu w Pradze) korzystali bezwzględnie Żydzi. Rosnąca rola Kościoła i postępująca chrystianizacja ziem słowiańskich przyniosła kres procederowi.
Żydowski historyk A. Toaff uważa że u źródeł konfliktów chrześcijańskich społeczności Europy ze społecznościami żydowskimi mogła leżeć dominująca żydowska rola w handlu niewolnikami w IX i X stuleciu. Jak wskazuje - intratność interes powodowała że handel istniał i dotyczył także ludności chrześcijańskiej ziem frankijskich, uprowadzanych niekiedy z własnych domów. W roku 826 arcybiskup Lyonu Agobard opisał w swoim liście do Ludwika Pobożnego przypadki chrześcijańskich niewolników porwanych jako dzieci na ziemiach dzisiejszej Francji. Pisał również: "wycierpieliśmy te rzeczy od popleczników Żydów z takiego jedynie powodu że nauczaliśmy chrześcijan by nie sprzedawali im niewolników chrześcijan i by nie pozwalali Żydom na sprzedaż chrześcijan do Hiszpanii (...) Ujawniono że wielu chrześcijan jest sprzedawanych przez chrześcijan i kupowanych przez Żydów oraz że wiele niesłychanych niegodziwości oni czynią, które są zbyt obrzydliwe by je opisywać" (cytaty za: sourcebooks.fordham.edu/source/agobard-insolence.asp) Z handlem wiązał się inny, jeszcze bardziej okrutny, wspomniany wyżej proceder - kastracja zakupionych niewolników, również dzieci, która znacząco podnosiła cenę sprzedaży towaru na arabskich rynkach. Praktykę powyższą opisał m.in. biskup Cremony Liutprand (źródło)
----
Ważne
Israel Catz był gościem programu wyborczego na antenie Channel 13 TV News - Israel. Poparł słowa premiera Netanjahu o Polakach zabijających Żydów.Nie zapomnimy i nie wybaczymy. Było wielu Polaków, którzy kolaborowali z nazistami— powiedział.
Przypomniał też haniebne słowa byłego premiera Izraela:Icchak Szamir powiedział: „Polacy antysemityzm wyssali z mlekiem matki”— stwierdził Catz.”..(źródło)
Eli Barbur „Obserwuję ostatnio z rosnącym obrzydzeniem –rozmydlanie historycznej i moralnej odpowiedzialności, jaką ohydna dla MNIE nacja niemiecka ponosi za hitleryzmi związane z tymludobójstwo oraz potworne zbrodnie wojenne. Ten niemiecki proceder obserwowany jest też w Polsce - wiadomo, o co chodzi.”....”Niemcy rozpętali dwie straszliwe wojny światowe + Holokaust. Napisałem wczoraj w necie, żenależało ich rozproszyć po świecie i wynarodowić po II wojnie, zaś ich ziemie podzielić między sąsiadami.Gdyby istniała jakaś elementarna sprawiedliwość na świecie - dokładnie tak należało postąpić. „....”Warto uświadomić sobie mało znany fakt, żeza Wilhelma II - pierwszym obozem zagłady na świecie stała się niemiecka „Rekinia Wyspa” wNamibii. Zamordowali tam 80 tysięcy Afrykanów i zaczęli „badania nad wyższością rasy nordyckiej „ ( http://naszeblogi.pl/59828-paniczny-strach-w-berlinie-ze-kaczynski-odbuduje-i-rzeczposp )
---------
Mój komentarz
Żaden naród nie wydał tylu handlarzy niewolników co żydowski. Od dwóch tysięcy lat handel niewolnikami jest nierozerwalnie związany z członkami narodu żydowskiego Kastracja, gwałty,okaleczenie, tortury, morderstwa z tym związane Mało który naród ma tyle ludzkiej krwi, ludzkich łez co naród żydowski. Dziesiątki milionów niewolników, mężczyzn,kobiet,dzieci którzy przeszli przez ręce Żydów. Na koniec żydowscy sutenerzy sprzedający swoje rodaczki do burdeli Ameryki Południowej i Północnej. Kiedy te zbrodnie zostaną rozliczone, a naród żydowski napiętnowany. Narody niemiecki i żydowski za zbrodnie jakie popełnili powinny być poddane międzynarodowej kurateli
Marek Mojsiewicz
video Prof.J.R. Nowak - Sabat antypolskich czarownic w Paryżu
video Michał Krajski: kandydatura Grzegorza Brauna na Prezydenta Gdańska oraz kara śmierci #217 Knews
video Grzegorz Braun o pogrzebie Jana Olszewskiego
video HISTORY: Jewish Slavetrade Documentary
Inne tematy w dziale Polityka