"To już gra na nowe rozdanie, na rozbicie". Ciekawa analiza o co chodzi ekipie Sakiewicza”...”wPolityce.pl: W ostatnich kilkunastu dniach Tomasz Sakiewicz i publicyści z jego medialnego imperium zaatakowali prezydenta Andrzeja Dudę, premier Beatę Szydło, prezesa TVP Jacka Kurskiego, redaktora naczelnego „Do Rzeczy” Pawła Lisickiego, braci Karnowskich i inne osoby, które poparły decyzje Jarosława Kaczyńskiego porządkujące tzw. „sprawę Misiewicza”. Jak to się czyta w Prawie i Sprawiedliwości? O co tu chodzi? „...”Mówi pan o niedawnym tekście Piotra Lisiewicza, który w „Gazecie Polskiej” napisał: „Pora napisać to jasno - nikt, kto dziś angażuje się w osłabianie Antoniego Macierewicza nie ma szans na udział w przyszłej sukcesji po Jarosławie Kaczyńskim. A każdy, kto robi to, zawierając taktyczne sojusze, z czasem będzie musiał zniknąć z obozu niepodległościowego. To wynika z owego upodmiotowienia „pisowskiego ludu”. Po prostu dynamika oddolnych procesów zachodzących w naszym obozie go z niego wypchnie. Stanie się niewygodny nawet dla własnych kolegów z powodu ciążącego na nim odium”. Po raz pierwszy padło hasło „sukcesji”. ...”To znaczy? Co jest testowane?
Jak daleko można się posunąć w ujawnianiu siły własnego środowiska politycznego. Jak bardzo otwarcie można kwestionować decyzje Jarosława Kaczyńskiego. Kto naprawdę decyduje o karierach i awansach, kto ma siłę karania, a kto już jej nie ma.
I jaki wynik?
Środowisko Tomasza Sakiewicza objawiło się jako zaskakująco silne, mające sprecyzowane plany polityczne, przywództwo, struktury. Przy sprawie Misiewicza zrobili coś co nikomu dotąd nie przychodziło do głowy: faktycznie zakwestionowali decyzję lidera. Było przecież tak: Kaczyński najpierw kilkakrotnie został publicznie postawiony w trudnej sytuacji przez konieczność publicznego napominania ministra Macierewicza w sprawie Misiewicza. Wtedy zarówno szef MON jak Sakiewicz postawili się po raz pierwszy. Prezes widział w karierze Misiewicza niestosowność, oni - wspaniały przykład służby sprawie. On uważał, że powinien się dokształcić, oni - że zasługuje na kilkadziesiąt tysięcy złotych pensji. A przypomnę, że my, zwykli posłowie, zarabiamy wielokrotnie mniej.
Ale w końcu prezes postawił na swoim.
Tak, za wysoką cenę. Został zmuszony do użycia bomby atomowej - komisji partyjnej w silnym składzie. Ta wydała zdecydowany werdykt. Misiewicz miał zniknąć.
I zniknął.
Tak? A jego rola w Telewizji Republika? Wciąż jest na okładkach tabloidów.
To prywatna firma.
Możliwe. Ale sygnał idzie jasny: ma powstać wrażenie, że naczelnik nie ma już mocy decydowania o karierach, o tym, że ktoś powinien zejść ze sceny. Prezes tę moc oczywiście ma, ale Tomasz Sakiewicz i Antoni Macierewicz uważają, że ich to nie dotyczy. Że gdy oni zechcą, to będzie inaczej niż chciałby naczelnik. Dla każdego w klubie to oczywiste, każdy tak to czyta. To oznacza powstanie autonomicznego ośrodka, mówiąc politologicznie, władzy i dyspozycji politycznej.
O co ta gra?
Powszechna opinia jest taka, że plan jest rozłożony na dwa etapy. Najpierw grupa Sakiewicza zamierza skłócić wszystkich ze wszystkimi, wypchnąć z obozu wszystkich, którzy opowiadają się za racjonalnością, spoglądaniem na sondaże, liczeniem się z rzeczywistością, docenianiem szerokiej koalicji jaką stało się PiS. W istocie to jest atak na wszystkich, którzy tworzą główny nurt obozu, którzy wiedzą, że to właśnie ta linia, nakreślona przez Kaczyńskiego, przyniosła władzę. I którzy widzą w prezesie niezastąpiony element spinający to wszystko razem.
Co ma stać się z tym nurtem?
Ma zostać zdezawuowany, ma stracić na znaczeniu na tyle, żeby nurt radykalny mógł zacząć dominować.
Ale taki skrajny, wyzbyty racjonalności PiS, szybko straci władzę!
To nie jest ich problem. Oni wiedzą, że prowadzą partię na rozbicie, ale liczą, że po rozbiciu to oni będą rządzili na prawicy. To już gra na nowe rozdanie.
Mówi pan o niedawnym tekście Piotra Lisiewicza, który w „Gazecie Polskiej” napisał: „Pora napisać to jasno - nikt, kto dziś angażuje się w osłabianie Antoniego Macierewicza nie ma szans na udział w przyszłej sukcesji po Jarosławie Kaczyńskim. A każdy, kto robi to, zawierając taktyczne sojusze, z czasem będzie musiał zniknąć z obozu niepodległościowego. To wynika z owego upodmiotowienia „pisowskiego ludu”. Po prostu dynamika oddolnych procesów zachodzących w naszym obozie go z niego wypchnie. Stanie się niewygodny nawet dla własnych kolegów z powodu ciążącego na nim odium”. Po raz pierwszy padło hasło „sukcesji”.
Tak. To zostało w partii usłyszane. Podobnie jak seria wystąpień Sakiewicza w których dowodził, że to on, a nie Kaczyński, wygrał wybory. Ma powstać wrażenie, że centrum partii słabnie, że trzeba stawiać na kogoś innego, czyli na Sakiewicza, coraz śmielej prezentującego siebie jako coraz wyraźniejsza alternatywa. Bo w tym tekście jest o Macierewiczu, ale chodzi o Sakiewicza. On ma być w tej wizji sukcesorem. Jest młodszy, bardziej głodny władzy. Wydaje się zresztą, że jest też coraz bardziej zniecierpliwiony czekaniem na swoją kolej. Dlatego dodaje gazu. Atakuje, uderza na lewo i prawo, bije bez litości.
Prezes partii nie wydaje się tak na to patrzeć.
Tego nie wiemy. A czemu pozwala by Sakiewicz uderzał tak brutalnie w tych, którzy opowiadają się za jego linią? Nie wiem. To dla mnie trochę zagadka. Może na reakcję musimy poczekać.
Czy jest do wyobrażenia, że część partii pójdzie za Sakiewiczem?
Teraz nie. Ale niektórzy już się na niego orientują. To on realnie rozdaje medialny rozgłos, wsparcie Klubów, a nawet pracę i pieniądze, jak pokazał w sprawie Misiewicza. Zresztą, w tej sprawie pokazał też, że on nie każe ludziom się ograniczać, jeść łyżeczkami. Nie, on uważa, że każdy działacz PiS może zarabiać kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Powieka mu nie drgnęła. Na niektórych to niestety działa, bo Kaczyński bardzo pilnuje by nie kraść, by skromnie….
Wracając do tematu: plan ekipy Sakiewicza jest taki by teraz wywalczyć autonomię, a potem przejąć masę upadłościową po PiS albo dokonać rozłamu.
Teraz?
Nie, głupi nie są. Teraz się będą rozpychali, gromadzili środki i zasoby, a tuż przed wyborami uderzą. Jako PiS lub poza nim. Ale tak czy inaczej silniejsi niż kiedykolwiek, z dużymi szansami na przekroczenie progu, a może nawet więcej.”...(źródło )(link is external)
2015 „Europoseł PiS Ryszard Czarnecki jest gotowy do udziału w wyborach prezydenckich. - Mój start jest bardzo prawdopodobny, jeśli partia podejmie taką decyzję - zadeklarował polityk. „...”Na antenie Radia Plus eurodeputowany znów poruszył kwestię prawyborów prezydenckich w PiS. Jak stwierdził, „nie ma żadnej wypowiedzi publicznej prezesa na ten temat, poza tą na konferencji gdy premier Kaczyński powiedział, że to ciekawy pomysł”.Polityk zapowiedział, że decyzję o tym czy takie prawybory się odbędą PiS podejmie po wyborach samorzadowych. Sam Czarnecki jest ich goracym zwolennikiem. Jako pierwszy zgłosił ten pomysł na łamach tygodnika „wSieci”. To według mnie okazja do pokazania alternatywy, programu PiS, okazja do pokazania osobowości. PiS jest bogaty ludźmi —argumentuje dziś polityk. Mój start w wyborach jest bardzo prawdopodobny, jeśli PiS podejmie taką decyzję. Jako zdyscyplinowany członek partii się podporządkuję „...”„Rz” informowała, że Jarosław Kaczyński, który długo rozważał pomysł przeprowadzenia prawyborów miał ostatnio zmienić zdanie w tej kwestii. Na posiedzeniu Komitetu Politycznego partii zapowiedział, że nazwisko kandydata wskaże sam.Czarnecki zaprzeczył też doniesieniom „Newsweeka”, jakoby Jarosław Kaczyński na tym samym posiedzeniu mówil o swoim odejściu z partii, jeśli PiS przegra wybory parlamentarne. Według Czarneckiego takie słowa nie padły.Przynajmniej ja tego nie pamiętam, PiS wygra wybory, a nie przegra. Ja takich słów sobie nie przypominam. Prezes wedle mojej pamięci takiej kwestii nie poruszał, wierzy w zwycięstwo w wyborach samorządowych i parlamentarnych— mówił w Radiu Plus Czarnecki.„Rz” twierdzi jednak, że prezes PiS rzeczywiście mówił o swoim odejściu, ale w innym kontekście. Nie miała być to zapowiedź poddania się w razie porażki wyborczej, ale ostrzeżenie dla członków partii, że jeśli listy parlamentarne będą równie słabe, co te do sejmików wojewódzkich, to on zostawi partię i jej problemy. „...(więcej )
Michał Gąsior „ Wokół senatora PiS Grzegorza Biereckiego zawiązała się grupa, która ma plan obalenia prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Są w niej m.in. rzecznik Adam Hofman i europoseł Ryszard Czarnecki. Chcą wystawić twórcę SKOK-ów w prawyborach prezydenckich, a potem przejąć kontrolę nad finansami partii – donosi „Newsweek”. „...”Z informacji tygodnika wynika, że doniesienia o intrydze dotarły już do biura prezesa Kaczyńskiego. Plan spiskowców ma być taki: najpierw senator Bierecki wystartuje w prawyborach prezydenckich w PiS, potem przejmie kontrolę nad finansami partii i uzależni ją od SKOK-ów, a w końcu sam zostanie prezesem. „..”Kluczowymi sojusznikami Biereckiego są Ryszard Czarnecki i Adam Hofman. Pierwszy pomagał tworzyć Polską Unię Kredytową, brytyjską odnogę SKOK-ów. Przyjaźń z drugim zawiązała się podczas wspólnych podróży na posiedzenia Rady Europy.
Nie bez powodu to właśnie Czarnecki zaproponował, by kandydata PiS w wyborach prezydenckich wyłoniły prawybory. „Plan jest taki. Rysiek najpierw wystartuje, a potem się wycofa i przekaże swoje poparcie Biereckiemu” – mówi „Newsweekowi” jeden ze współpracowników prezesa Kaczyńskiego. „..(źródło )(link is external)
2015 Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że jeśli jego partia przegra przyszłoroczne wybory parlamentarne, ustąpi ze stanowiska.Deklaracja ta padła na komitecie politycznym Prawa i Sprawiedliwości - informuje "Newsweek". Potwierdza ją trzech uczestników obrad.Podczas posiedzenia tego komitetu szef Prawa i Sprawiedliwości wygłosił mobilizujące przemówienie, w którym przedstawiał rosnące notowania Platformy Obywatelskiej, straszył jej rosnącą siłą i deklarował, że interesuje go tylko takie zwycięstwo, które da Prawu i Sprawiedliwości możliwość samodzielnego rządzenia.Zapowiedział też, że jeśli PiS nie wygra - nie będzie dłużej kierował partią. - Jeśli przegramy przyszłoroczne wybory, to ustąpię ze stanowiska - zapowiedział.Kaczyński poinformował również o decyzji w sprawie kandydatów w wyborach prezydenckich. Nie zostaną wybrani w wyniku prawyborów, które zdaniem prezesa powodują tylko niepotrzebne napięcia. Będą wyłonieni najprawdopodobniej tuż po wyborach samorządowych.W kuluarach wymienia się nazwiska pięciu możliwych kandydatów: prof. Andrzeja Nowaka, prof. Piotra Glińskiego, europosłów Andrzeja Dudę i Ryszarda Czarneckiego oraz twórcę SKOK, senatora Grzegorza Biereckiego.Jak pisze jutrzejszy "Newsweek", w Prawie i Sprawiedliwości niewiele osób wierzy w samodzielne zwycięstwo, a współpracownicy Jarosława Kaczyńskiego widzą jego coraz słabszą pozycję i szykują się do walki o jego stołek „...(więcej )
październik 2016 „Serwis wyborcza.pl ujawnił, że Michał Karnowski członek zarządu spółki Fratria, która jest wydawcą m.in. tygodnika "wSieci" i serwisu wPolityce.pl i senator PiS Grzegorz Bierecki uruchomili firmę producencką Syssitia. Środowisko dziennikarskie uważa to za naganne, ale sam Karnowski nie widzi w tym żadnego problemu.Czy Karnowski mógłby wyjaśnić, w jakim celu i przez kogo została powołana spółka Syssitia, spółka producencka? Czy celem powołania tej spółki 15 grudnia zeszłego roku były plany produkowania przez nią filmów i audycji telewizji kierowanej przez Jacka Kurskiego? - pytał w rozmowie z serwisem Nowy Polski Show Jerzy Targalski, były wiceprezes Polskiego Radia.”...(źródło )(link is external)
Kamil Sikora „Kurski oddał współpracownikowi Biereckiego główny dziennik TVP Gdańsk. Naczelnym został były rzecznik SKOK-ów”...(źródło )(link is external)
Paweł Kalisz „kstrawertyczny Antoni Macierewicz, milczący Mariusz Kamiński i wracający z politycznego niebytu Zbigniew Ziobro – wszyscy na pozór mają wspólny cel. Gdy jednak przyjrzeć się ich wzajemnym relacjom, widać, że są gotowi na walkę o władzę. Zdaniem Michała Krzymowskiego z "Newsweeka", rzucą się sobie do gardeł zaraz po zakończeniu Światowych Dni Młodzieży.
Z tekstu Krzymowskiego wynika, że najsilniejszą pozycję ma Antoni Macierewicz. Jest jednym z nielicznych, którzy mają bezpośredni dostęp do Jarosława Kaczyńskiego i jest przez niego traktowany po partnersku. Wpływ na to ma zapewne to, w jaki sposób od lat zajmuje się sprawą katastrofy smoleńskiej. „."ego przeciwieństwem jest Mariusz Kamiński. Zawsze milczący, jakby wycofany, na posiedzeniach siedzi, obserwuje i słucha. Ateista, którego celem jest umieszczenie jak największej ilości ludzi ze służb we wszystkich dużych spółkach – pisze dziennikarz "Newsweeka".
Politycznie nawrócony Zbigniew Ziobro nie cieszy się pełnym zaufaniem Jarosława Kaczyńskiego – taki obraz wyłania się z tekstu w "Newsweeku". Z tej trójki teoretycznie Ziobro ma najmniejsze wpływy, ale to on ośmieszył Macierewicza, przywracając do służby zwolnionych przez ministra obrony narodowej prokuratorów wojskowych. Jednego z nich nawet awansował. „..(źródło )(link is external)
Mariusz Kamiński, były szef CBA, to jeden z najbardziej zaufanych ludzi Jarosława Kaczyńskiego. Jak większość jego kolegów z partii, nie cierpi postkomuny i wszedzie węszy łapówkarzy, ale jedno go wyróżnia w tym towarzystwie. Nie wierzy w Boga – twierdzi "Newsweek"Jeśli nawet pojawia się na smoleńskich miesięcznicach organizowanych przez PiS, to nigdy nie bierze udziału w mszach odprawianych w intencji ofiar katastrofy – pisze "Newsweek".”...” Jego stosunek do religii jest dla mnie niezrozumiały. Uczestniczylem z nim kiedyś w urczystościach, ktorych częścią było nabożeństwo. Wszyscy weszli na mszę, a on jako jedyny został na zewnątrz. Nie przestąpił progu kościoła, wzbraniał się przed tym jak diabel przed święconą wodą – "Newsweek" cytuje jednego zposłów PiS. Inny poseł potwierdza, że obok niechęci do poskomuny i anykorupcyjnej obsesji stały u Mariusza jest jeszcze tylko... ateizm. To ponoć uniemożliwia Kamińskiemu karierę na prawicy. – Radiomaryjne skrzydło PiS nie zaakceptowałoby takiego odchylenia – mówi anonimowy poseł. „...(źródło )(link is external)
Michał Krzymowski „ Relacje Kamińskiego z Kaczyńskim stanowią dla wielu osób zagadkę. Były szef CBA ma do swojej dyspozycji gabinet na parterze głównej siedziby PiS, ale pojawia się w nim sporadycznie. Przeważnie urzęduje w biurze warszawskich struktur przy ul. Koszykowej, kilkadziesiąt metrów od fundacji Aleksandra Kwaśniewskiego. W przeciwieństwie do pozostałych polityków PiS nie wysiaduje w sekretariacie prezesa. Podczas posiedzeń komitetu politycznego głównie milczy, mimo to cieszy się pełnym zaufaniem. Może zresztą dlatego. Gdy po wyrzuceniu z CBA Kamiński wrócił do PiS, prezes w ciągu trzech tygodni wciągnął go do kierownictwa partii i powierzył funkcję szefa stołecznych struktur. Wiele osób w partii było zaskoczonych tym tempem. Kamiński musiał też dostać wolną rękę, bo rządy w Warszawie rozpoczął od czystek. Wyrzucił z partii grupę współpracowników swojego poprzednika Mariusza Błaszczaka i powymieniał szefów wszystkich dzielnicowych komitetów. Kaczyński nie oponował. „...”Z czego wynika to zaufanie? – pytam jednego z ważnych polityków PiS.
– Mariusz nie przejawia politycznych ambicji i o nic nie zabiega. Prezes po prostu nie widzi w nim zagrożenia, oto cała tajemnica.
Ich relacje są na tyle dobre, że w 2011 r. zaczęto nawet podejrzewać, iż Kaczyński szykuje Kamińskiego na następcę. Te spekulacje wzmogła książka „Polska naszych marzeń”, w której prezes po raz pierwszy i jak dotąd ostatni nakreślił portret swojego sukcesora: człowieka skrytego i zdystansowanego. Takiego, który może i ma trudności w relacjach z innymi ludźmi, ale za to jest obdarzony silnym charakterem i „zorientowany w wielu kwestiach”. Opis, co prawda, dotyczył byłego prezesa IPN Janusza Kurtyki, który zginął w Smoleńsku, ale wiele osób doszukiwało się w nim charakterystyki byłego szefa CBA. Rok temu do tych rozważań nawiązał poseł PiS Stanisław Pięta, który w jednym z wywiadów stwierdził wprost: Kamiński w przyszłości może zostać następcą Kaczyńskiego.”...”Ci, którzy dobrze znają Kamińskiego, twierdzą, że to postać pełna sprzeczności. Z jednej strony ciągnie się za nim legenda radykała i zakapiora, ale z drugiej – jest tak cichy, że trzeba się nachylić, by usłyszeć, co mówi. Niby jest poważnym graczem, który zastawia sidła na Kwaśniewskiego, ale w gruncie rzeczy zachowuje się, jakby cały czas studiował na wydziale historii i działał w NZS. W dzień politykuje w zadymionym pokoiku, a wieczorem idzie na piwo z kumplami. Jego cały majątek to 39-metrowe lokum – poprzednie mieszkanie oddał byłej żonie, która odeszła z bratem jego partyjnej koleżanki Anny Sikory – i pięć tysięcy oszczędności. „...(źródło )(link is external)
2015v Profesor Andrzej Nowak List na Konwencję Andrzeja Dudy „...”Wysoki i bardzo przeze mnie szanowany przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości zaprosił mnie we wtorek na sobotnią konwencję, która ma zainaugurować oficjalnie kampanię prezydencką dr. Andrzeja Dudy. W czwartek zadzwonił do mnie jeszcze wyższy (może nie wzrostem, ale znaczeniem) i równie przeze mnie szanowany przedstawiciel PiS i ponowił zaproszenie, prosząc o powiedzenie na konwencji kilku zdań. Ponieważ musiałem odmówić ze względu na chorobę, chciałem tutaj tych „kilka zdań” przedstawić, z nadzieją, że dotrą być może do części chociaż zgromadzonych na konwencji osób i tych także, którzy będą ją oglądali za pośrednictwem mediów.
Tegoroczne wybory to jest walka na śmierć i życie. Nie dla Polski, bo Polska przetrwa, choć z ogromnymi, niepotrzebnymi stratami, jakie przynosi każdy dzień rządów najgorszej na pewno władzy w historii III RP. To jest walka na śmierć i życie dla Prawa i Sprawiedliwości. Partia, z którą politycznie sympatyzuję od jej początku i z którą, jak miliony innych wyborców łączyły mnie i łączą nadzieje na odnowienie Rzeczpospolitej, jest od ośmiu lat największą siłą opozycji. Gdyby teraz okazała się nie zdolna do odebrania władzy tym, którzy Rzeczpospolitą niszczą, to znaczyłoby, że przestała być dobrym narzędziem w służbie Polsce. Polacy będą musieli poszukać innego, a raczej stworzyć inne. Bo tych rządów, które wygnały miliony młodych ludzi z kraju w poszukiwaniu pracy, miliony innych skazują na brak jakichkolwiek perspektyw godnego życia, rządów, które zlikwidowały całe, ostatnie gałęzie przemysłu, zdewastowały polską naukę, pielęgnują zapaść polskiego szkolnictwa i kultury, a całą swoją skuteczność wyborczą opierają na straszeniu jednej połowy obywateli drugą – tych rządów nie możemy dłużej znosić. Ale, być może, będziemy musieli, jeśli Prawo i Sprawiedliwość nie zmobilizuje się w takim stopniu, by wygrać wybory, zarówno prezydenckie jak i parlamentarne, razem, jedne i drugie, dla Polski.
Nie będzie żadnym sukcesem „druga tura”, nie będzie żadnym sukcesem potem zdobycie kilkunastu czy kilkudziesięciu mandatów więcej w wyborach parlamentarnych. Nie sukcesem Prawa i Sprawiedliwości, ale po prostu elementarnym obowiązkiem głównej siły opozycyjnej wobec obywateli, wobec Rzeczpospolitej, jest wygrać te wybory, przywrócić nadzieję na skuteczność demokracji. Po doświadczeniu ostatnich wyborów samorządowych będzie to na pewno trudne. Jeśli i w tych, prezydenckich i parlamentarnych, nie uda się dopilnować ich uczciwego przebiegu, a wcześniej przekonać Polaków, że warto dać jeszcze jedną szansę procesowi wyborczemu i oddać głos na dobry program, na mądrych, uczciwych, godnych kandydatów – wtedy odwrócimy się nie od PiS tylko, ale zapewne także od demokracji.
To jest, naprawdę, ostatnia szansa. 10 lat temu Prawo i Sprawiedliwość pokazało, że może wygrać wybory. Jak dzisiaj tego dokonać? Oczywiście nie jestem „fachowcem” od wygrywania wyborów. Tacy skupiają się dzisiaj wokół pani premier Ewy Kopacz i pana prezydenta Bronisława Komorowskiego. Ale jako obywatel, poproszony o zabranie głosu na konwencji wyborczej kandydata opozycji, pozwalam sobie jednak na kilka uwag.
Po pierwsze, raz jeszcze podkreślę, trzeba wybory prezydenckie i parlamentarne traktować jako jedną, nierozdzielną sprawę. Pan dr Andrzej Duda może wykorzystać wszystkie swoje atuty człowieka młodego i doświadczonego jednocześnie w pracy politycznej, znakomicie wykształconego i skromnego zarazem, atuty najlepszego niewątpliwie w tych wyborach kandydata na urząd Prezydenta RP – i może te wybory przegrać. Dlaczego? Jak cień będzie szła za nim w propagandzie obozu strachu teza, że okaże się tylko marionetką w rękach „straszliwego demiurga”, który wróci na scenę w wyborach parlamentarnych w całej swej grozie. Jakkolwiek prezes Jarosław Kaczyński będzie się chował teraz, w czasie tej kampanii, to będzie nieuchronnie pojawiało się to pytanie: co dalej, jesienią? Prezydent Duda ma utorować drogę premierowi Kaczyńskiemu, powrotowi do „straszliwej IV RP”… Powrotu nie ma.
Trzeba przekonać wyborców, że prezydent Duda symbolizuje szansę na nową wiosnę dla Polski. Obok niego warto już teraz, ośmielę się powiedzieć, wskazać nowego kandydata do roli premiera. Nie zostawionego tak haniebnie nad „odstrzał:”, jak to zrobiono ze znakomitą, merytoryczną kandydaturą profesora Piotra Glińskiego, i nie wybranego z tak fatalnym skutkiem przypadkowego „zastępcy”, jak to miało miejsce w przypadku pana Kazimierza Marcinkiewicza 10 lat temu. Nie, chodzi o wskazanie drugiej młodej twarzy wykształconego Polaka, który rozumie doskonale potrzeby swojej Ojczyzny i czuje się jednocześnie swobodnie w Europie, gotów ją także zmieniać na lepsze. Chodzi o przekonanie wyborców, że opozycja ma realną propozycję zmiany, nie powrotu. Wiem, śmieszne jest fetyszyzowanie zmiany, jakie osiągnęło apogeum myślowej pustki w kampanii amerykańskiego prezydenta przed kilku laty. Zmiana jest jednak naprawdę bardzo potrzebna i jest na pewno nośnym hasłem po ośmiu latach pogrążania się w bagnie pod dyktando tych samych wciąż, wytartych już do ostatecznego obrzydzenia twarzy PO-PSL-TVN. Opozycja musi pokazać nową twarz. Nie samego kandydata na prezydenta. Także kandydata na premiera. Jeśli chcemy wygrać te wybory dla Polski, wydaje mi się, że powinniśmy poważnie i szybko zarazem rozważyć taką potrzebę.
Wiem, prezes Jarosław Kaczyński, wyrastający swoimi kwalifikacjami, przede wszystkim swoją polityczną mądrością o głowę ponad ogromną większość dzisiejszych polityków w Polsce, deklarował kilkakrotnie wolę dokończenia tej misji rządowej, którą przerwały przedterminowe, fatalne wybory 2007 roku. Ale dziś mamy rok 2015. Kiedy zacznie funkcjonować nowy rząd po wyborach parlamentarnych, na progu roku 2016, proszę wybaczyć tę uwagę, prezes Jarosław Kaczyński będzie miał 67 lat. Tyle ile miał Marszałek Piłsudski w chwili śmierci. Roman Dmowski był w tym wieku już od kilku lat faktycznym emerytem politycznym. Pamiętam, z rozmów, jaki kilkukrotnie miałem zaszczyt prowadzić z premierem Kaczyńskim, że przywołuje on wspaniałe przykłady prezydenta Charlesa de Gaulle’a, premierów brytyjskich Winstona Churchilla i Harolda MacMillana, którzy swoje kariery polityczne wieńczyli sprawowaniem najwyższych urzędów w dojrzałym bardzo wieku. I z pewnością prezes Kaczyński ma te siły, które pozwolą mu kierować jeszcze długie lata Prawem i Sprawiedliwością. Zapewnić zwycięstwo tej sile, którą zbudował, a raczej – powtórzmy – za pomocą tej siły zapewnić zwycięstwo Polsce: to jest, to powinien być cel najambitniejszy wielkiego polityka. W imię tego celu warto zastanowić się co do niego prowadzi, a co może przeszkodzić w jego osiągnięciu.
Nad tym powinien zastanowić się każdy z posłów i senatorów, każdy z radnych Prawa i Sprawiedliwości, każdy kto sprawuje urząd zaufania publicznego z wyboru, przez głos oddany za zmianą obecnego układu władzy. Celem nie może być własna reelekcja. Celem nie może być własna autopromocja, a już zwłaszcza w roli „maskotki” programów redaktor Olejnik. Celem musi być zdecydowane zwycięstwo całej formacji, porwanie wyborców do tego zwycięstwa. Trzeba ich, to jest nas przekonać, że główna siła opozycyjna ma dość znakomicie przygotowanych, kompetentnych osób, by przejąć odpowiedzialność za państwo, by je naprawić, wyprowadzić z kryzysu, w każdej dziedzinie. Nie wiem, czy obecny skład PiS do tego wystarczy. Wydaje mi się oczywista potrzeba otwarcia, już w tej pierwszej, prezydenckiej kampanii, na nowych ludzi, fachowców z naszych znakomitych kadr inżynierskich, reprezentantów polskiej przedsiębiorczości, przedstawicieli środowisk akademickich (dlaczego tak mało wykorzystuje się potencjał, jakiego przykładem może być choćby tak prężny Akademicki Komitet Obywatelski im. Profesora Lecha Kaczyńskiego?). Nie trzeba ich odpychać, w poczuciu zagrożenia własnego miejsca w strukturach i hierarchiach opozycji, trzeba szukać takich, jak najlepszych ludzi, którzy będą mogli, będą musieli wziąć na swe barki ciężar pokierowania sprawami państwa w tak licznych jego przejawach i departamentach. „Kadrówka” nie wygrała niepodległości dla Polski. Stała się skutecznym narzędziem walki o tę niepodległość, w decydującym momencie, 11 listopada 1918 roku, kiedy urosła do dziesiątków tysięcy ludzi POW, działaczy Komitetów Narodowych wszystkich szczebli, tysięcy ochotników polskości, różnych zresztą orientacji i przekonań politycznych. Teraz, 10 maja, a potem w wyborach parlamentarnych, gdzieś pewnie w listopadzie, 97 lat po tamtym, wspaniałym Listopadzie, potrzebować będziemy dziesiątków tysięcy tych, którzy dopilnują rzetelności wyborów, setek, a nawet tysięcy tych, którzy potrafili by przekonać nas, że będą dobrymi gospodarzami polskiego przemysłu, szkolnictwa, kultury, drogowej i kolejowej infrastruktury, służby zdrowia, polskich Sił Zbrojnych, a także, a może przede wszystkim, będą mądrymi prawodawcami, ograniczającymi liczbę absurdów prawnych, które hamują nasz rozwój.
Kampania – a raczej obie kampanie razem połączone w spójnym programie działania – powinna być w pierwszej swej fazie czasem przyspieszonego, to prawda – czasu nie ma, opracowania nowego, konsultowanego teraz, w roku 2015 z wyborcami, programu naprawy Polski. Tylko przez włączenie nowych ludzi i środowisk do tworzenia takiego OBYWATELSKIEGO programu będzie można uzyskać efekt zainteresowania, także mediów (a inaczej niż w 2005 roku mamy już przecież, choć słabe, świadomie marginalizowane, media, które nie ograniczają się tylko do ogłupiającej propagandy) sprawami ważnymi dla Polski, dla przeciętnego Nowaka czy Kowalskiego.
Konwencje w amerykańskim stylu, objazd wszystkich powiatów przez kandydata – to nie wystarczy, to tylko narzędzia, może zresztą nie najskuteczniejsze. Potrzebne jest, powtarzam, zdobywanie nowych ludzi, tysięcy współpracowników, a ostatecznie milionów nowych wyborców. Zdobywanie nie przez (spóźnione na ogół) reakcje na medialne pułapki zastawiane przez propagandystów obozu władzy, ale przez narzucanie własnej agendy pytań, problemów, wydarzeń, które odbić się mogą echem w całym kraju. Zdobywanie przez przykład odnowy także we własnych szeregach.
Słyszy się tyle, na pewno słusznie, o dramatycznym problemie ograniczenia dotacji dla partii, co skutkuje umacnianiem obozu władzy, wspieranego przez pieniądze uzależnionego od niej biznesu. Pieniądze są na pewno potrzebne w kampanii, ale największe nawet pieniądze nie zastąpią zaufania. Może warto zastanowić się, czy drogą do odzyskania takiego zaufania po straszliwych stratach, jakie spowodowały ostentacyjnie nowobogackie zachowania niektórych posłów PiS, nie byłoby swoiste opodatkowanie na czas kampanii – od marca do listopada „dziesięcina” z poselskich, europoselskich, senatorskich, czy nawet radcowskich pensji i diet – na rzecz funduszu wyborczego? Nie wiem. Wiem na pewno, że trzeba o to zaufanie walczyć, że trzeba walczyć o porwanie wyobraźni, umysłów i emocji programem odnowienia wspólnego polskiego domu. Jeśli Prawo i Sprawiedliwość nie wygra tej walki w tegorocznych wyborach, rozegra się ona inaczej, już bez tej partii i może bez wyborów.
Trzeba wygrać. Koniecznie. Cofać się nie ma dokąd. Przetrwać bez zwycięstwa nie można. „..(więcej )
--------
Ważne
http://naszeblogi.pl/49862-czarnecki-z-lobby-rozwodnikow-rezygnacja-kaczynskiego
http://naszeblogi.pl/46247-kaczynski-powinien-dostac-uprawnienia-jak-erdogan
--------
Mój komentarz
Gdyby o walkach frakcyjnych pisała wroga PiS owi lewacka rasa to można to zrozumieć, ale dochodzi do tego ,że koterie skaczą sobie do gardeł publicznie to to przestaje być zabawne. Spraw staje się bardzo poważna , bo za chwile wojna w mediach pisowskich rozgorzeje na dobre , a po jej zakończeniu z Obozu Patriotycznego mogą pozostać tylko zgliszcza . Najwyższy czas , aby zapobiec eskalacji bratobójczej wojny . Kaczyński musi to całe towarzystwo wziąć ostro za mordę. Te wszystkie frakcje i koterie. A To co się dzieje to tylko przedsmak tego co będzie się działo jak Kaczyński odejdzie. Wszystkie watahy rzucę się sobie do gardeł, by się pozagryzać Kaczyński stworzył nieformalny urząd namiestnika państwa. Ten urząd może funkcjonować jedynie dzięki charyzmie Kaczyńskiego. Jeżeli jego następca będzie tak silny jak on to będzie sprawował funkcję naczelnika państwa. Ale czy będzie miał tą charyzmę i siłę , Raczej nie byłbym taki pewny tego Walki frakcyjne mogą uniemożliwić stworzenie konstytucyjnie silnego ośrodka władzy prezydenckiej na wzór tej jaka dostał Erdogan. Bez tego nie ma mowy o niepodległości kraju . Przypomnę ,że Rothschildowie „rządzą” dziedzicznie i dożywotnio i dla nich czas na przeczekanie Kaczyńskiego to tylko mgnienie oka. Musi powstać tak jak to ma miejsce w Chinach , czy teraz w Turcji równoważny Rothschildom silny , długotrwały ośrodek władzy. Daje to długotrwała silna władza prezydencka i powstanie kontrolującej kraj elity urzędniczej , z dziedziczną oligarchią najsilniejszych rodzin urzędniczych na szczycie . Tak jak to ma miejsce w Chinach i realizuje się w Turcji . Kaczyński rozpoczął budowanie szlachty smoleńskiej , której częścią fundamentu maja być potomkowie pomordowanych. W ramach budowy nowej elity w pis kwitnie nepotyzm. Oba te zjawiska są w sytuacji budowy dziedzicznej elity konieczne i pozytywne.
Mariusza Kamińskiego , którego sam kiedyś uważałem za godnego sukcesora Kaczyńskiego dyskwalifikuje ateizm i to że jest rozwodnikiem.
Nie da się połączyć płynnej sukcesji bez miany konstytucji i utworzenia silnego systemu prezydenckiego. Jednak ponieważ to dałby tą sukcesję Dudzie obłąkani myślą o zdobyciu władzy frakcjoniści mogą zmiany konstytucji zablokować.
Oby Kaczyński miał dość siły by zaprowadzić na powrót karność i dyscyplinę , bo przez wzajemne walki tych wszystkich cwaniaczków Polska na powrót wpadnie w ręce oligarchii lichwiarskiej i jej pomagierów typu Sorosa, Michnika, Smolara , którzy z kolei mają swoje popychadła takie jak Tusk,Schetyna , czy teraz Petru i cała pozostała armia zaprzańców.
Marek Mojsiewicz
film Grzegorz Braun: Obawiam się, że szykuje się nam Okrągły Stół bis
film Grzegorz Braun o Polskich Elitach
Osoby podzielające moje poglądy , lub po prostu chcące otrzymywać informację o nowych tekstach proszę o kliknięcie „lubię to „ na mojej stronie Facebooka ( link tutaj(link is external)(link is external)(link is external)(link is external)
Zapraszam do przeczytania pierwszego rozdziału nowej powieści „ Pas Kuipera”
Rozdział drugi . Rozdział trzeci
Zapraszam do przeczytania mojej powieści „ Klechda Krakowska „
rozdziały 1„ Dobre złego początki „ 2 Na końcu którego będzie o boginiKali„ 3 „Nienależynerwosolu pić na oko 4 „ O rzeźbie NiosącegoŚwiatło 5 „Impreza u Starskiego „ 6 „Tych filmów już się oglądać nie da „ 7. „ Mutant „ 8 „ Anne Vanderbilt „ 9 „ Fenotyp rozszerzony.lamborghini„ 10. „ Spisek w służbach specjalnych „11. Marzenia ministra ołapówkach „ 12. „ Niemierz i kontakt z cybernetyką „ 13„ Piękna kobieta zawsze należy do silniejszego „ 14 ” Z ogoloną głowa, przykuty do Jej rydwanu „
Powiadomienia o publikacji kolejnych części mojej powieści . Facebook „ Klechda Krakowska(link is external)(link is external)(link is external)(link is external)(link is external)
Ci z Państwa , którzy chcieliby wesprzeć finansowo moją działalność blogerską mogą to zrobić wpłacając dowolną kwotę w formie darowizny na moje konto bankowe
Nazwa banku Kasa Stefczyka , Marek Mojsiewicz , numer konta 39 7999 9995 0651 6233 3003 0001
Inne tematy w dziale Polityka