Brytyjski Sąd Najwyższy ogłosił dziś wyrok wedle którego decyzja o wyjściu Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej musi zostać przegłosowana przez parlament tego kraju. Premier Theresa May już zapowiedziała, że zastosuje się do wyroku i przygotuje projekt ustawy, który w niedługim czasie przedstawi do głosowania w Izbie Gmin. Szykuje się bardzo ciekawa sytuacja, gdyż zdecydowana większość deputowanych jest zwolennikami pozostania w UE.
Jak zachowa się mająca większość Partia Konserwatywna? Pojawiają się komentarze, że uszanowana będzie wola społeczeństwa wyrażona w czerwcowym referendum. Tyle, że tak naprawdę wszystko zależy od brytyjskich parlamentarzystów. Głosując za pozostaniem okaże się, że demokracja w Wielkiej Brytanii jest tylko pustym frazesem, a władze mogą zablokować wolę ludu wyrażoną w powszechnym głosowaniu. To, że tak może być pokazuje choćby odrzucone referendum w Holandii przeciwko Konstytucji Europejskiej w 2002 roku. Ten fakt pokazuje, że w Unii Europejskiej demokracja jest tylko wtedy, gdy ludzie dokonują „właściwego wyboru”.
Wybór ten ma oczywiście być zgodny z lewicową agendą rządzących od kilkudziesięciu lat elit, które uzurpują sobie prawo do rewolucji kulturowej i wprowadzenia tylnymi drzwiami federalizacji i tak zwanego europejskiego Superpaństwa. Choć te zapędy zostały w ostatnim czasie mocno ostudzone to nie ma się co łudzić, że neomarksiści i innej maści lewacy i liberałowie zrezygnują bez walki ze swojego projektu. Brytyjscy politycy z Partii Konserwatywnej staną więc przed trudnym wyborem, tym bardziej że ich zdecydowana większość to zwolennicy Unii. Z jednej strony mają wolę obywateli wyrażoną w referendum, z drugiej własne ambicje i poglądy zgodnie z którymi pozostanie w UE byłoby właściwe.
Sprawa ta z pewnością będzie dodawać wiatru w żagle przeciwnikom Unii, którzy będą pokazywać, że demokracja we Wspólnocie jest tylko fasadą, a decyzje obywateli są ignorowane. W tym roku czekają nas wybory prezydenckie we Francji i parlamentarne w Niemczech. O ile u naszych zachodnich sąsiadów wszystko wskazuje, że kanclerz Angela Merkel pozostanie u władzy, o tyle nad Sekwaną kandydatka Frontu Narodowego Marine Le Pen jest chyba obok Francois'a Fillona główną faworytką w wyścigu do Pałacu Elizejskiego. Le Pen w niedawnym wystąpieniu w Koblencji zapowiedziała, że Brexit będzie impulsem do opuszczenia Unii przez kolejne państwa. Tyle tylko, że w świetle dzisiejszej decyzji Sądu Najwyższego nie wiadomo czy rzeczywiście do niego dojdzie.
Źródła:
ARD
BBC
Telewizja Republika
Wierzący katolik, z zawodu anglista i człowiek o wielu zainteresowaniach. Miłośnik teleturnieju "Jeden z Dziesięciu". Politykę i życie publiczne obserwuję odkąd pamiętam. Piszę w tym temacie od około roku.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka