Witold Jurasz Witold Jurasz
1347
BLOG

Andżelika Borys w białoruskim parlamencie?

Witold Jurasz Witold Jurasz Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Wczoraj (07 stycznia) w Prawy do Lewego w Polsat News 2 była prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys powiedziała, że w latach 2008 - 2009 r. "polscy politycy" przekonywali ją , by zgodziła się "kandydować" do białoruskiego parlamentu. Prezes Rady Naczelnej ZPB nie powiedziała kto konkretnie składał jej takie propozycje, ale jak sądzę wystarczy przypomnieć sobie, kto w tych latach kierował polską dyplomacją.

Ujawnienie tego faktu informuje nas o dwóch rzeczach. Po pierwsze o całkowitym niezrozumieniu przez Warszawę istoty sporu wokół ZPB. Związek jest traktowany przez władze w Mińsku z mniej lub bardziej otartą wrogością nie dlatego, iżby reżim Aleksandra Łukaszenki chciał prześladować Polaków, ale z racji swej niezależności. Jego liderzy traktowani są jako potencjalni liderzy opozycji. Wiara w to, iż osoby wielokrotnie przesłuchiwane przez KGB gotowe byłyby nagle stać się częścią reżimu to albo naiwność, albo wręcz dowód szaleństwa. Jeszcze bardziej szokujące jest jednak to, iż w Warszawie uwierzono w to, że reżim Aleksandra Łukaszenki mógłby na serio rozważać uczynienie lidera niezależnej organizacji członkiem parlamentu. 

Polska dała przez ostatnie lata wiele dowodów świadczących o całkowitym braku kompetencji i niezrozumieniu wszystkiego na wschód od Bugu, ale historia z pomysłem "kandydowania" Andżeliki Borys do białoruskiego parlamentu ociera się o "Monty Python'owskie" rejestry absurdu.

Z reżimem w Mińsku trzeba rozmawiać. Musi to być twardy dialog nastawiony na próbę kompromisu, tj. zakładający ustępstwa z każdej ze stron (co istotne sama Andżelika Borys też nie jest przeciw dialogowi). Warto jednak pamiętać, jak się okazuje, jeszcze o jednym. Dialog musi być prowadzony przez ludzi posiadających choćby minimalne kompetencje. Skądinąd skoro można było sobie wyobrazić Andżelikę Borys jako deputowaną białoruskiego parlamentu to nie dziwne, że niewiele później można było uwierzyć w "dobrą wolę Rosjan" w Smoleńsku.

Zwolennik realpolitik, rozumianego nie jako kapitulanctwo, a jako coś pomiędzy romantyzmem nieliczącym się z realiami, a cynizmem ubierającym się w szaty pozytywizmu. W blogu będę pisał głównie, aczkolwiek nie wyłącznie, o polityce zagranicznej. Z przyjemnością powitam ew. komentarze, również te krytyczne, ale będę zobowiązany za merytoryczną dyskusję - choćby i zażartą, byleby w granicach dobrego smaku.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka