Od lat mam wrażenie, że Polską rządzą ludzie, którzy nie mają żadnego pojęcia (ani tym bardziej doświadczenia) w zarządzaniu. Ludze, którzy zarządzają państwem, ale którym nikt nie powierzyłby zarządzania warzywniakiem na rogu. Inteligenci, ale tacy, którzy potrafią (czasem bardziej, czasem mniej mądrze) mówić, ale nie potrafią tego przełożyć na działania. Ludzie, którzy nie sprawdzają się w biznesie (a jeśli już to tylko wówczas, gdy mogą wykorzystywać swą wiedzę pochodzącą z niejawnych źródeł lub mają możliwość działania na na styku polityki i biznesu). Teraz jednak moje przeczucie, że do władzy dochodzą ludzie, którzy doprowadziliby każdy biznes do bankructa, zyskało dowód. Przeczytałem otóż wywiad, którego b. minister spraw wewnętrznych (uchodzący za czołowego intelektualistę swej formacji) Bartłomiej Sienkiewicz udzielił kilka miesięcy temu Cezaremu Michalskiemu z Krytyki Politycznej. B. Sienkiewicz na ponad 10 stronach tłumaczy, jeśli rzecz ująć w skrócie, że Polska jest krajem tak słabym, ze lepiej, by nie porywała się na jakiekolwiek strategiczne projekty. Myślenie w kategoriach strategii jest zaś marnowaniem sił, a państwo powinno skupić się na bieżącym zarządzaniu, bo to jest kres jego możliwości. Wszystko to, co powyżej wynika z wniosków, do których min. Sienkiewicz doszedł po pierwszym posiedzeniu Rady Ministrów ze swoim udziałem.
Oddajmy na chwilę głos min. Sienkiewiczowi: "Ja nie zapomnę pierwszej Rady Ministrów, w której brałem udział. Ona trwała trzy godziny i była poświęcona „matkom pierwszego kwartału”. To było na tej Radzie Ministrów rozbierane do ostatniej śrubki w sensie konsekwencji ludzkich, w sensie bezpieczeństwa budżetowego, w sensie racji moralnych, w sensie operacyjnym. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Znalazłem się w centrum zarządzania państwem i nagle się okazuje, że tym, co rozpala wszystkich ludzi przy stole i jest tak naprawdę istotą tego centrum, nie jest wielki polski zakład z losem między Rosją a Niemcami, nie jest trzystuletnia historia Polaków, którzy mają okazję odwrócić swoją kartę, ani to nie jest „zemsta Boga”, ani „satanizm”, ani modernizacja, ani zespół tradycjonalistycznych lęków. Ani mnóstwo innych rzeczy, które naprodukowaliśmy w ostatnim czasie. Także przy naszym udziale, moim i twoim, jako ludzi, którzy najpierw szukają idei, a dopiero potem patrzą, czy ona ma jakiekolwiek praktyczne zastosowanie w konkretnym czasie i miejscu. Nagle zobaczyłem, że to rządzenie polega na czymś zupełnie innym. Stawka idzie o to, żeby dobrze zrozumieć racje, które pozwalają lub nie pozwalają włączyć „matek pierwszego kwartału” w obszar pewnych świadczeń, bo skutki społeczne, państwowe każdego z tych wyborów będą ogromne i trzeba je wziąć pod uwagę. I prawdę mówiąc, wtedy odkryłem tę kompletnie niewidoczną tkankę rządzenia Platformy i jej sens".
Innymi słowy min. Sienkiewicz ani w czasie posiedzenia Rady Ministrów, ani dwa lata później nie zrozumiał rzeczy tak oczywistej, że to była to po prostu źle przygotowana Rada Ministrów.
Każdy, kto wie na czym polega zarządzanie rozumie, że decyzje musza być przygotowane przez podwładnych, którzy przedstawiają kilka scenariuszy, a rolą menedżera, dyrektora, prezesa (o ministrze nie wspominając) jest szybko podejmować decyzje na podstawie tego, co się otrzymało od podwładnych. Jak Zarząd firmy zaczyna sprawdzać słupki w symulacji jakiegoś przedsięwzięcia, to albo jest to Enron, albo bardzo źle zarządzana firma. I każdy dobry menedżer to wie. No chyba, że się zwolniło pracowników, którzy potafią przygotować agendę, zatrudniło asystentki poselskie na stanowiska dyrektorskie i już nikt nie umie przygotować agendy, a przełożeni już nie tylko "nie wiedzą", ale też "nie wiedzą, że nie wiedzą" (że mało co działa).
Link do wywiadu B. Sienkiewicza załączam na dole. Wywiad jest przeciekawwy, a to, iż podstawowa przesłanka całego rozumowania jest chybiona, czyni go jeszcze ciekawszym. I bardzo kompromitującym dla pana ministra.
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/opinie/20141205/sienkiewicz
Zwolennik realpolitik, rozumianego nie jako kapitulanctwo, a jako coś pomiędzy romantyzmem nieliczącym się z realiami, a cynizmem ubierającym się w szaty pozytywizmu. W blogu będę pisał głównie, aczkolwiek nie wyłącznie, o polityce zagranicznej. Z przyjemnością powitam ew. komentarze, również te krytyczne, ale będę zobowiązany za merytoryczną dyskusję - choćby i zażartą, byleby w granicach dobrego smaku.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka