Doradca Prezydenta RP p. Jan Lityński, skądinąd zacny człowiek, stwierdził przy okazji pogrzebu Borysa Niemcowa, w którym brał udział jako reprezentant Prezydenta Bronisława Komorowskiego, że odczuwa "smutek. Smutek wynikający z utraty ludzi, z którymi - szczególnie po rozpadzie Związku Radzieckiego - rozmawialiśmy i którzy symbolizowali nadzieję, że Rosja pójdzie w kierunku otwartości, demokracji i wolności. Tragiczna śmierć Borysa Niemcowa jest symbolicznym pokazaniem tego, że ta wizja Rosji się nie ziściła".
Innymi słowy p. Jan Lityński - zapewne przypadkiem - informuje nas o trzech rzeczach równocześnie:
- o tym, iż Polska budowała swoją politykę w oparciu o wizję (a nie w oparciu o realia),
- o tym, że rozmówcami naszej elity politycznej (i skądinąd - zapewniam Państwa - również dyplomacji) byli ludzie oferujący nam wizję (a w zasadzie wiele wizji), a nie realistyczny ogląd rzeczywistości (ergo nie mieliśmy właściwych kontaktów),
- i wreszcie, że fakt, iż wizja była tylko wizją dociera do nas wyjątkowo opornie (skoro dopiero śmierć B. Niemcowa nam to uświadamia).
Rzadko się w polityce zdarza, żeby ktoś tak szczerze powiedział tak wiele przy pomocy tak niewielu słów.
Od siebie dodam, że Polska ma wizje również ws. Białorusi, Ukrainy i jeszcze kilku innych państw.
Mam nadzieję, że ambasadorowie Niemiec, Francji czy też Wielkiej Brytanii (i innych równie "nudnych" państw, które nie mają za grosz fantazji i prowadzą przyziemną, pragmatyczną politykę) nie czytają polskich mediów i nie relacjonują do swoich central tego, że Polacy są wizjonerami. Jak bowiem powiedział niezastąpiony w takich momentach b. kanclerz RFN Helmut Schmidt "Masz wizje. Idź do lekarza".