Witold Jurasz Witold Jurasz
1362
BLOG

O rosyjskich szpiegach w Polsce

Witold Jurasz Witold Jurasz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Polecam Państwa uwadze mój najnowszy tekst http://www.forbes.pl/witold-jurasz-o-rosyjskich-szpiegach-w… opublikowany na stronie polskiej edycji miesięcznika Forbes www.forbes.pl

Trzy tygodnie temu media zelektryzowała wieść o zatrzymaniu dwóch rosyjskich szpiegów – pułkownika Wojska Polskiego zatrudnionego w MON i prawnika. Nie będę wdawał się w rozważania na ten konkretny temat, bo nie wiem na ten temat niczego, co uprawniałoby mnie do jakichkolwiek wniosków. Tym niemniej chciałbym podzielić się kilkoma przemyśleniami natury ogólnej.

Usłyszałem kiedyś mądre zdanie, że zazwyczaj groźniejszym agentem jest ten, który coś wnosi, a nie - pomijając nieliczne wyjątki - ten, który coś wynosi.
Najpierw jednak o tych, którzy "wynoszą".

W takiej strukturze jak armia czy wywiad są oczywiście informacje, których przekazanie stronie przeciwnej może skutkować bardzo poważnymi konsekwencjami. Stratom można przeciwdziałać. W armii i wywiadzie chodzi o zasadę "need to know" - czyli stosowanie takiej pragmatyki, która powoduje, że każda osoba zna tylko wycinek rzeczywistości. Tym samym bez zwerbowania większej ilości osób nie można uzyskać obrazu całości. Minimalizowanie ew. strat polega na tym, aby kluczową wiedzę posiadało ledwie kilka osób - politycy by zaś korzystali z informacji, ale tak przetworzonych, by nie znali nie tylko szczegółowych danych, ale nawet źródła informacji. Optymalnie, by nie tylko nie mogli zidentyfikować źródła, ale lepiej - by je identyfikowali błędnie.

W demokracji politycy są jednak zarazem reprezentantami narodu. Przysłuchując się wypowiedziom naszych parlamentarzystów po posiedzeniu Komisji ds. Służb Specjalnych widać było, że szefowie służb nie powiedzieli członkom Komisji zbyt wiele. Na naszych polityków można bowiem zawsze liczyć, że coś komuś na pewno powiedzą - najlepiej w jakimś ekskluzywnym oczywiście lokalu (położonym rzecz jasna blisko ambasady Rosji w Warszawie).

W takiej sprawie jak złapanie rosyjskich szpiegów można było sądzić, że nastąpią przecieki do mediów. Tymczasem nadal nie wiemy niczego. Albo więc nasi politycy postanowili niczego nikomu nie powiedzieć (co trudno zakładać), albo niczego ciekawego nie mają do powiedzenia. Stawiam na to drugie – zakładam, że członkowie Komisji ds. Służb Specjalnych niczego po prostu nie wiedzą, bo niczego istotnego im nie powiedziano.

Skądinąd ilekroć słyszę o iluzoryczności nadzoru nad służbami zastanawiam się, czy gdybym posiadał ściśle tajną wiedzę powiedziałbym cokolwiek ludziom, których nieszczelność jest nieomal pewna. Zakładam, że w USA czy w Wielkiej Brytanii służby też niechętnie dzielą się wiedzą i niechętnie poddają kontroli, ale tym niemniej sądzę, że przekazywanie wiadomości senatorom czy też członkom Izby Gmin (i tu i tu wywodzącym się ze starych, porządnych rodzin) przychodzi służbom łatwiej niż informowanie o tajemnicach ludzi nie dających chyba dostatecznej rękojmi zachowania tajemnicy. Może lepszym więc rozwiązaniem byłoby, aby Komisja ds. Służb Specjalnych składała się z b. premierów czy też b. szefów dyplomacji? Oczywiście Komisja musi odzwierciedlać skład Sejmu, więc takie rozwiązanie miałoby swoje wady. Być może nadzór mogliby sprawować dziekani Wydziałów Prawa naszych uczelni (w takim wypadku mielibyśmy do czynienia z organem pozaparlamentarnym). W nadzorze nad służbami chodzi z jednej strony, o to, by służby nie wymknęły się spod kontroli i nie próbowały odgrywać samodzielnej roli w polityce, z drugiej – by żadna władza nie uległa pokusie gry przeciw opozycji przy pomocy służb. Obecny model nadzoru nad służbami wydaje się ww. warunków nie spełniać.

W demokracji nie może mieć miejsca sytuacja, gdy służbom wolno wszystko. Przeciwieństwem tego nie może jednak być sytuacja, w której służbom nie wolno niczego, w której z jednej strony nie działa nadzór nad służbami, ale z drugiej służby nie mogą zajść w swych działaniach "za wysoko" i nie mogą usunąć ze służby państwowej (lub w każdym razie - odsunąć od wrażliwych spraw) ludzi, których zachowanie stwarza przesłanki do niepokoju. Słabość z jednej strony i brak realnej kontroli z drugiej to przepis na słabe służby i słabe państwo. Siły służb boją się politycy. Kontroli boją się służby. Państwa silne posiadają silne służby poddane silnej kontroli. Polska jak widać niestety silnym państwem nie jest.
Wracając jednak do tych, którzy "wnoszą".

W tym wypadku groźny jest otóż ten, kto poprzez budowanie nierealistycznych założeń politycznych powoduje podejmowanie błędnych decyzji, ten, kto doprowadza do dezorganizacji pracy poprzez mianowanie osób niekompetentnych na określone stanowiska. Groźny jest ten, kto doprowadza - w niektórych przypadkach konsekwentnie przez lata - do sytuacji, w której sparaliżowane są całe wydziały, departamenty czy też jednostki organizacyjne. W Polsce mamy do czynienia z co najmniej kilkoma organami państwa, kluczowymi z punktu widzenia zewnętrznego bezpieczeństwa państwa, które znajdują się w stanie co najmniej kryzysu. Ich stan spowodowany jest nieroztropnością, a w niektórych wypadkach wręcz głupotą, rządzących nimi polityków czy też urzędników, którzy robili wszystko by nie mieć mądrych (czyli stanowiących dla przełożonych zagrożenie) zastępców i doradców – ci zaś na podobnej zasadzie dobierali swoich podwładnych. Otaczanie się ludźmi mądrzejszymi od siebie, które powoduje, że małe firmy stają się średnimi, a średnie wielkimi, państwa zaś przechodzą w ciągu pokolenia drogę, która innym zajmuje kilka dziesięcioleci to nadal w naszej służbie publicznej coś rzadkiego.

Niebezpieczny jest ten, kto doprowadza do takiego stanu prawnego, w rezultacie którego kluczowe z punktu widzenia bezpieczeństwa inwestycje ślimaczą się i nie mogą zostać ukończone. Groźny jest ten, kto spowalnia modernizację sił zbrojnych. W gruncie rzeczy nie jest istotne czy robi to, gdyż pracuje dla Rosji, czy też dlatego, że takie zlecenie dostał od koncernu, który nie mogąc sprzedać swojego sprzętu doprowadza do unieważnienia przetargu. Efekt jest ten sam.

Celem Rosji jest oczywiście przeciwdziałanie prozachodnim aspiracjom Ukraińców. W dłuższej perspektywie – rozmontowanie architektury bezpieczeństwa europejskiego opartej na NATO i UE. Środkiem służącym realizacji tych celów jest zaś osłabianie tudzież utrudnianie rozwoju tych państw, które mają przeciwstawne interesy. Warto byśmy o tym pamiętali. Oczywisty postęp, który się dokonał w naszym kraju jest zasługą uwolnienia zduszonej przez lata inicjatywy i w pewnym zapewne stopniu również środków europejskich. Aby jednak Polska nadal się rozwijała potrzebny jest jej dodatkowy impuls rozwojowy. Taki impuls może dać tylko sprawne zarządzanie państwem. Polską administrację z całą pewnością osłabiają w jakimś stopniu obcy agenci, ale najbardziej osłabia ją nasza własna głupota. Pewnie nie możemy wyłapać wszystkich obcych szpiegów, ale jeśli zbudujemy silne państwo ich wysiłki okażą się daremne.

Polski korpus urzędniczy, wbrew mitom, jest źle opłacany. Do pewnego momentu niska pensja równoważona była pewnością zatrudnienia. Dziś pewności już nie ma – kariera zaś zależy wyłącznie od widzimisię przełożonego. Nie zmieniło się tylko jedno – kiepska pensja. Nic tak tymczasem nie pomaga obcym służbom jak spauperyzowany, sfrustrowany człowiek mający równocześnie dostęp do tajemnicy państwowej. Już zupełnie skandaliczne jest zaś, gdy człowiek służący Polsce, gdy dojdzie do skierowanej wobec niego prowokacji obcych służb, nie może liczyć na kierujących się nędznym PR przełożonych w Warszawie, a wobec jego rodziny porządniej od własnego kraju zachowuje się kraj, który dopuścił się prowokacji wobec niego. Mam na myśli konkretny przypadek z czasów, gdy kierowałem placówką na Białorusi. Do dziś pamiętam spojrzenie ambasadorów innych krajów, którzy nie mogli zrozumieć, że Polska nie stoi za swoim człowiekiem (a moim wówczas podwładnym). Co też niby miałem im powiedzieć? Że to taka nasza polska tradycja, że bardziej się trzeba obawiać swoich własnych kolegów niż KGB?

Koledzy zaś boją się tylko jednego. W polskiej służbie państwowej największym zagrożeniem nie jest wcale wróg zewnętrzny. Wrogiem (własnej kariery) jest sukces, pomysłowość, inicjatywa. Największym - odwaga mówienia tego, co się myśli. Takich ludzi system - jak gdyby nadal trwał miniony ustrój - z zasady eliminuje. Nic tak zaś nie osłabia państwa jak usuwanie (na wcześniejsze emerytury - jak ktoś był ze służb, lub na bruk - gdy nie był ze służb) ludzi koło 40, tj.w wieku, gdy jeszcze mają siły, a zarazem już wiele potrafią, w wieku, gdy do wiedzy dochodzi jeszcze doświadczenie życiowe. Absurdem jest, gdy zwalnia się z pracy ludzi, którzy posiadają wiedzę nt. tajemnic państwowych i nikogo nie interesuje co się z tymi ludźmi później dzieje. Poza wiedzą dot. tajemnic państwowych jest też jednak wiedza, która niekoniecznie będąc formalnie tajemnicą ma charakter wrażliwy - jej ujawnienie bowiem spowodowałoby skandal i kompromitowało czy też osłabiło Polskę. W naszym kraju tymczasem, gdy tylko kolejna polityczna miotła wymiata kolejnych ludzi poza system, na straży interesów RP stoi już tylko staromodna lojalność konkretnych osób wobec państwa. I nic poza tym.

Cieszę się, gdy słyszę, że złapano szpiegów, którzy zdradzili nasz kraj. Ale jeszcze bardziej będę się cieszył, gdy usłyszę, że złapano kogoś, kto „wnosił”, a nie kogoś, kto „wynosił”. Spokojny będę natomiast dopiero wtedy, gdy będę wiedział, że Polska przeciwdziała werbunkowi nie tylko poprzez działania kontrwywiadowcze i przez utrudnianie życia rosyjskim dyplomatom na podwójnym etacie, ale budując solidne państwo i usuwając przyczyny, które powodują, że ludzie zdradzają. Możemy bowiem wydalić rosyjskich dyplomatów pracujących w istocie dla GRU lub SVR, ale na ich miejsce przyjadą kolejni – tradycyjnie spora część dyplomatów to przecież oficerowie wywiadu. Trwały efekt da tylko zbudowanie solidnego państwa.

Zwolennik realpolitik, rozumianego nie jako kapitulanctwo, a jako coś pomiędzy romantyzmem nieliczącym się z realiami, a cynizmem ubierającym się w szaty pozytywizmu. W blogu będę pisał głównie, aczkolwiek nie wyłącznie, o polityce zagranicznej. Z przyjemnością powitam ew. komentarze, również te krytyczne, ale będę zobowiązany za merytoryczną dyskusję - choćby i zażartą, byleby w granicach dobrego smaku.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka