Witold Jurasz Witold Jurasz
717
BLOG

Lewica a Ukraina

Witold Jurasz Witold Jurasz Polityka Obserwuj notkę 7

Pan Marceli Sommer na swoim profilu na facebook'u przytacza na swoim profilu tekst p. Kingi Stańczuk z portalu Nowe Peryferie, który grupuje, jeśli dobrze rozumiem, osoby o lewicowej, ale niekomunistycznej wrażliwości. Tekst, którego fragment pozwolę sobie poniżej przytoczyć, dotyczy stosunku europejskiej lewicy do wojny na Ukrainie. Zgadzam się w zasadzie z większością tez. Ciekawe skądinąd, że fałszywe wyobrażenia o Rosji są domeną z jednej strony europejskiej lewicy, a z drugiej - niejako równolegle - prawicy. Jedni dają się nabierać na rzekomą sprawiedliwość społeczną, której w państwie absolutnie dzikiego kapitalizmu, jakim jest Rosja nie ma w ogóle, drudzy dostrzegają w Rosji "moralność", która jest tam dobrem równie rzadkim, jak i owa sprawiedliwość społeczna.

W Polsce próba narysowania podziałów wzdłuż linii lewica - prawica wiąże się z tym problemem, że nie wiadomo co jest lewicą, a co prawicą. Co gorsza nakładają się na siebie uwikłania z epoki PRL z biznesem lub też - częściej chyba nawet - zwykłym geszefciarstwem. Kto wie skądinąd, czego jest więcej. Gdy słyszę głosy, by zmienić politykę zagraniczną, po to by sprzedać więcej jabłek to wypowiedzi takich nie umiem umieścić na osi lewica - prawica, a raczej na osi kundlizmu.

Jeśli już jednak mowa o podziałach na serio to przebiegają one nieraz w zaskakujący sposób, o czym mogłem się przekonać biorąc ostatnio udział w dyskusji ze stowarzyszeniem grupującym emerytowanych b. Ambasadorów, wśród których ca. połowa to dyplomacji wywodzący się z czasów PRL. Okazało się otóż, że zdecydowana ich większość ma ws. wojny na Ukrainie jednoznaczne stanowisko i winą za wojnę obarcza Rosję, przy czym opowiada się za ścisłym sojuszem Polski z USA i rozmieszczeniem sił NATO w Polsce. Zapytałem kilku rozmówców, czy nie zechcieliby zabrać głosu publicznie - okazało się, że nie - dominuje wśród nich przekonanie, że i tak zwyzywano by ich od komuchów i nie był to wcale wykręt, ani brak odwagi cywilnej, a raczej po prostu chęć, by w nieraz już mocno zaawansowanym wieku mieć trochę spokoju. Skądinąd polskie piekło powoduje, że wielu mądrych ludzi z różnych stron politycznego sporu woli stać z boku i nie zabierać głosu. Polskie piekło psuje nam naszą demokrację. Psuje nam Polskę.
Tym niemniej warto chyba odnotować, że wbrew pozorom opinie Stanisława Cioska wcale nie są reprezentatywne dla tej grupy. Inna sprawa, że rozmawiałem z ludźmi, którzy w MSZ przepracowali po 30 - 40 lat i byli zawodowymi dyplomatami, a nie, tak jak S. Ciosek, działaczami partyjnymi, którzy z Biura Politycznego trafiali na stanowiska ambasadorów. Żaden z ww. panów nie zajmuje się też działalnością gospodarczą na wschodzie, czym z kolei trudni się amb. Ciosek.

W kontekście Ukrainy warto też wspomnieć zaangażowanie Aleksandra Kwaśniewskiego w czasie Pomarańczowej Rewolucji, który z tej właśnie racji stracił, w wyniku rosyjskiego weta, jakiekolwiek szanse na objęcie stanowisk w organizacjach międzynarodowych, w których wróżono mu karierę.

Niestety wypowiedzi niektórych liderów SLD ws. Ukrainy mocno odbiegają od stanowiska Aleksandra Kwaśniewskiego, co też należy chyba odnotować.

Wracając jednak do współczesnej "młodej lewicy", bo to jej w głównej mierze chciałbym poświęcić ten tekst. Zainspirowany tekstem p. Stańczuk zacząłem szukać i innych tekstów dochodzących z tego środowiska. Trafiłem na tekst Sławomira Sierakowskiego, opublikowany w International New York Times (czyli d. International Herald Tribune), w którym autor bardzo krytycznie odnosi się do relacji Berlina z Moskwą i który brak sił NATO w Polsce i krajach bałtyckich nazywa otwarcie "koncesją wobec Rosji".
http://www.nytimes.com/2014/08/23/opinion/slawomir-sierakowski-natos-second-class-members.html?hp&action=click&pgtype=Homepage&module=c-column-top-span-region&region=c-column-top-span-region&WT.nav=c-column-top-span-region&_r=2
I znów mógłbym się podpisać pod każdym stwierdzeniem.

Patrząc kiedyś na to kim są moi Czytelnicy spostrzegłem, że w zasadzie 3/4 to ludzie o konserwatywnej / centroprawicowej lub stricte prawicowej orientacji. A ja przecież zawsze pisałem tylko o polityce zagranicznej, celowo unikając wdawania się w nasze awantury. Wniosek był więc prosty - dla ludzi lewicy tematyka polityki zagranicznej, bezpieczeństwa państwa była zwyczajnie mniej interesująca. Ja starałem się zaś pisać dalej. Ani lewicowo - ani prawicowo. Mam nadzieję, że mądrze. Dziwiłem się, co prawda moim przyjaciołom z prawicy, że nie dostrzegą, że Polska jest jednak ważniejsza od walki z in-vitro (i że może nie warto odrzucać kogoś, kto się o Polskę troszczy, ale ma w tej drugiej sprawie inne od prawicy zdanie). Z tego samego powodu nie mogłem zrozumieć też moich przyjaciół z lewicy, którzy też nie byli w stanie zauważyć, że skoro ktoś pisze o interesach Polski to nie oznacza to automatycznie, że pewnie po cichu tęskni do getta ławkowego, a gejów chciałby "leczyć". Obydwie strony sporu zadziwiały mnie tym, że nie dostrzegały, że jest tylko jeden kraj, któremu na naszej polsko - polsko wojnie zależy. Tym krajem była i jest Rosja. Gdy więc widzę ekstremistów zawsze się zastanawiam czy rozumieją oni, że - wierzę, że nieświadomie - szkodzą Polsce.

Mógłbym zakończyć ten tekst konstatacją, że to dobrze, iż po okresie, w którym środowisko młodej lewicy, w tym np. Krytyki Politycznej, wydawało się obrzydzać samo pojęcie patriotyzmu (sam na własne uszy usłyszałem kiedyś od człowieka związanego z tą grupą, że "patriotyzm i faszyzm to jedno i to samo"), dochodzi tam to pewnych, z mojej perspektywy bardzo cennych przewartościowań. Skoro tak się dzieje (ileż dobrego dla nas zrobił Władimir Władimirowicz) to może warto by młoda prawica i młoda lewica ws. polityki zagranicznej zabrała głos wspólnie?

A stara lewica i stara prawica niechaj się dalej wyzywa.

-----
tekst p. Stańczuk

"Lewica, zwłaszcza zachodnia, tradycyjnie nienawidzi NATO – przybiera to formy niemal rytualne. Istnieje po temu szereg uzasadnionych przyczyn: sojusz stał za zbrodniczymi inwazjami na bliskim wschodzie, prowadzi własną, agresywną politykę. Ponieważ lewica zachodnia czuje się przede wszystkim w obowiązku hamować imperialistyczne i ekspansywne tendencje własnych struktur państwowych (jak śpiewał Billy Bragg: ‘fight for democracy at home and not in some foreign land’) NATO jest pierwszym celem jej krytyki. Władimir Putin i jego polityka: Czeczenia, Gruzja, wysadzone przez podległe prezydentowi FSB bloki mieszkalne, śmierć Politkowskiej, Litwinienki i innych dysydentów, systemowa dyskryminacja osób LGBT, niezliczone pobicia dyplomatów; ostatnio uprowadzenie pod bronią estońskiego oficera kontrwywiadu – to wszystko zjawiska, które nie budzą na Zachodzie tej samej grozy, co amerykańskie głowy ścinane przez mudżahedinów, cywilne wioski w Iraku zbombardowane przez amerykańskich nastolatków czy ostrzelana przez izraelską armię szkoła w strefie Gazy. Poza wyczulonymi na Rosję Amerykanami, Putin dostaje od Zachodu taryfę ulgową politycznej poprawności, która może się równać jedynie z pobłażliwością, z jaką odnoszono się do Stalina w powojennych kręgach intelektualnych lewego brzegu Sekwany. Dzisiejsza pobłażliwość wobec Kremla to jest kontynuacją sympatii proradzieckich i opiera się na tej samej siatce pojęciowej; wrogiem jest nieodmiennie ‘faszyzm’ i ‘najgorszy z możliwych nacjonalizm’ – tym razem Ukraińców, chociaż stworzenie nowego wroga i nowych ośrodków rzekomego renesansu faszyzmu to tydzień pracy dla działu propagandy. Jak za czasów sowieckich, systemowym sprzymierzeńcem faszyzmu jest światowy kapitał, w którego objęciach gnije Europa. Tymczasem Rosja Putina to oligarchiczny twór, który łączy patologie ustrojowe realnego socjalizmu z najbardziej antyspołecznymi elementami neoliberalnej gospodarki.
(...)
Lewica, która dziś przymyka oczy na rewizjonizm rosyjski, albo wręcz dołącza się do propagandowych jeremiad o faszystach z Kijowa, wkracza już nie na grząski grunt, ale otwarcie wybiera opcję przeciwną wszystkiemu, co nominalnie wyznaje. Jeśli prawa człowieka, w tym prawa LGBT i mniejszości narodowych, prawa kobiet, prawo do powszechnej opieki zdrowotnej, prawo do pokoju, wolność wyznania (kazus Tatarów Krymskich), demokracja i państwo prawa faktycznie znaczą coś na lewicy, nie może ona relatywizować tego, co dzieje się w Rosji.
(...)
Na poziomie dyskursu możemy krytykować zarówno NATO jak i Rosję za agresję, imperialną politykę, rozlew krwi, nadużycia wywiadu. Na poziomie geopolityki i integralności terytorialnej nie mamy tego komfortu; wybór opcji sprowadza się do prostej konstatacji: z jednej strony nic nam nie grozi, z drugiej zaś – wszystko wskazuje na to, że wiele. Wobec polityki Putina aktywne członkostwo w NATO jest dla Polski koniecznością. Natomiast zadaniem naszej dyplomacji, za przykładem Niemiec, powinno być takie lawirowanie w samym sojuszu, aby Polska nie przykładała ręki do zbrodniczych interwencji zbrojnych, które nie mają poparcia naszych obywateli. Nie twierdzę, że jest to dla lewicy droga komfortowa, niemniej uważam, że nie ma innej"

Zwolennik realpolitik, rozumianego nie jako kapitulanctwo, a jako coś pomiędzy romantyzmem nieliczącym się z realiami, a cynizmem ubierającym się w szaty pozytywizmu. W blogu będę pisał głównie, aczkolwiek nie wyłącznie, o polityce zagranicznej. Z przyjemnością powitam ew. komentarze, również te krytyczne, ale będę zobowiązany za merytoryczną dyskusję - choćby i zażartą, byleby w granicach dobrego smaku.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka