Witold Jurasz Witold Jurasz
4899
BLOG

Ale wkoło jest wesoło

Witold Jurasz Witold Jurasz Polityka Obserwuj notkę 44

Doradca Prezydenta RP prof Roman Kuźniar w tekście dla Rzeczypospolitej stwierdza m.in: "Musimy przyjąć do wiadomości, że ze względu na specyficzny stosunek Berlina do Rosji nie możemy liczyć na Niemcy w sprawach bezpieczeństwa regionu". Nasi zachodni sąsiedzi "nie wyciągają wniosków z historii" i traktują Rosję jak "dziecko specjalnej troski, które należy wychować bezstresowo". "W stolicach zachodniej Europy jest długa tradycja zaspokojenia bezprawnych roszczeń Moskwy kosztem Europy Środkowo-Wschodniej".

 Jakub Kumoch na facebook'u bardzo trafnie komentuje: "nie mam pretensji do obecnej elity władzy, że zauważa fakty. Mam pretensje, że przez kilka lat robili wszystko, żeby ich nie zauważać i wprowadzali opinię publiczną w błąd, że z Niemcami wszystko jest w porządku i że 'Angela Merkel jest wyjątkowo przychylna Polsce'. Oczywiste: Polska na Niemcy liczyć nie może i dlaczego miałaby liczyć?"

Ja bym dodał od siebie, że chyba Kuba nadmiernie optymistycznie zakłada, że "obecna elita władzy" zauważa fakty. Jak rozumiem, Kancelaria Prezydenta (a w każdym razie min. Kuźniar) dostrzega i to cieszy. Ale Kancelaria Prezydenta to jeszcze nie jest cała nasza administracja. W MSZ nadal politykę wschodnią de facto (z tylnego fotela - a jakże) prowadzi gentleman, którego wpisy nt. Rosji i polityki wschodniej na blogu (kto zna - wie o co chodzi; kto nie zna - trudno nie podam adresu ani nazwiska bo nie o donos, a o problem chodzi) muszą dziwić chyba nawet samych Rosjan.

Widzę jeszcze jeden kłopot. Jeśli nawet w zakresie idei (tu i ówdzie) doszło do przewartościowań to żeby to miało przełożenie na cokolwiek i dało pożądane efekty do zmian musi dojść również na poziomie operacyjnym. Piony merytoryczne (departamenty, wydziały), które powinny odpowiadać za prowadzenie polityki zostały tymczasem sprowadzone do roli biur podróży, względnie jednostek organizujących niezliczone panele dyskusyjne (z których nic nie wynika). Z tego skądinąd powodu można dyrektorami robić ludzi bez żadnego doświadczenia, bo co to szkodzi, skoro i tak są nieistotni. W jednostkach merytorycznych na niskich i średnich stanowiskach dużo jest naprawdę mądrych i doświadczonych ludzi, ale nie mają oni na nic wpływu.

Politykę tymczasem nadal wypracowuje się w bezpośrednim otoczeniu naszych notabli - kryteria doboru ludzi do owego bezpośredniego otoczenia są chyba dla każdego oczywiste. W otoczeniu ludzi podejmujących kluczowe decyzje kłębi się otóż tłum liczący na bycie "dostrzeżonym", ale ze świecą szukać tam tego, co czyni silnymi Brytyjczyków, Niemców i inne wielkie narody - wykształconych, kompetentnych i nie rzucających się w oczy urzędników. U nas z pionów merytorycznych latami usuwano ludzi, którzy mieli coś do powiedzenia. A gdy ktoś jeszcze miał odwagę coś napisać, to koniec kariery miał gwarantowany.

Skądinąd to jest dokładnie to, co widziałem, gdy dotarłem kilka godzin po katastrofie smoleńskiej na miejsce tragedii - Rosjanie mieli ze sobą chyba pół Departamentu Prawno - Traktatowego ich MSZ, a my mieliśmy panienki z Centrum Informacyjnego Rządu i dużo VIP'ów (ale mało urzędników, którzy mieliby pojęcie o badaniu katastrof albo o regulacjach prawno - międzynarodowych). Jeden kompetentny wiceminister (którego za Jego postawę będę już zawsze szanował) dwoił się i troił, ale cóż mógł samemu zdziałać.

Wracając do polityki wschodniej. Nasze placówki dyplomatyczne działają w zasadzie bez instrukcji, a już na pewno bez koordynacji pomiędzy nimi a centralą. Nadal ambasady nie mają nawet technicznej możliwości przesyłania szyfrogramów do KPRP - to co w efekcie dochodzi do Prezydenta przechodzi kolejne "filtry" w Warszawie, z których każdy za punkt honoru poczytuje sobie takie rozmycie rekomendacji, że produkt końcowy zazwyczaj wyzuty jest z treści (tak bezpieczniej dla kariery). Niezmiennie trwa walka MSZ - KPRP o to, kto ma prowadzić politykę wschodnią.

Innymi słowy - wydawać by się mogło, że larum grają, a tymczasem zabawa trwa w najlepsze.

Wywiad min. Kuźniara cieszy, ale polityki zagranicznej nie robi się wywiadami. Narzędzi zaś pozbyliśmy się i dlatego tak jak niczego nie osiągnęliśmy w czasie gdy Rosja była "przyjaznym i pokojowym sąsiadem", a Niemcom mówiliśmy, że boimy się nie ich aktywności tylko jej braku (no i Niemcy posłuchali, tyle, że inaczej to "wzięcie odpowiedzialności" rozumieją) tak i teraz niczego nie osiągniemy. Niemcy dalej będą robić politykę, a my dalej będziemy organizować panele dyskusyjne. To akurat umiemy.

------------
Tekst min. Kuźniara w RP dostępny jest tylko w wersji płatnej, ale skrót można przeczytać tutaj: http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,16529921,_Nie_mozemy_liczyc_na_Niemcy__Putin_paralizuje_ich.html#BoxWiadTxt

Zwolennik realpolitik, rozumianego nie jako kapitulanctwo, a jako coś pomiędzy romantyzmem nieliczącym się z realiami, a cynizmem ubierającym się w szaty pozytywizmu. W blogu będę pisał głównie, aczkolwiek nie wyłącznie, o polityce zagranicznej. Z przyjemnością powitam ew. komentarze, również te krytyczne, ale będę zobowiązany za merytoryczną dyskusję - choćby i zażartą, byleby w granicach dobrego smaku.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (44)

Inne tematy w dziale Polityka