Witold Jurasz Witold Jurasz
5672
BLOG

Gdy emigrują moi przyjaciele...

Witold Jurasz Witold Jurasz Polityka Obserwuj notkę 75

Z zasady piszę niemal wyłącznie o polityce zagranicznej, więc dzisiejszy wpis będzie nieco nietypowy. Oto druga bliska mi osoba w ciągu ostatniego półrocza wyjeżdża z Polski. Z dużą dozą prawdopodobieństwa - na stałe. W obydwu przypadkach chodzi o osoby bliższe 40'ki niż 30'ki, wykształcone, z inicjatywą i głową pełną pomysłów. W obydwu - osoby, które mają talent i już wiele osiągnęły, a wyjeżdżają nie "na zmywak", a do pracy w dużej korporacji w Austrii w jednym przypadku oraz do pracy w ONZ w drugim. Dodam, że druga osoba, o której piszę załatwiła sobie pracę sama - tak skądinąd zazwyczaj jest, że Niemcom, Anglikom, Łotyszom i Finom pomagają w takich sytuacjach ich kraje (bo wiedzą, że to je wzmacnia) - Polacy zazwyczaj sami walczą o swoje. Żadna z opisywanych osób nie wierzy w to, że w Polsce może osiągnąć więcej, że bez znajomości ma szanse na normalną karierę. Żadna nie wierzy w to, że ma szanse zarabiać solidne pieniądze (ale nie tylko o pieniądze tu chodzi).

W obydwu przypadkach słucham ich argumentacji i mimo, że tyle lat jako polski dyplomata zachwalałem nasz system i wskazywałem na polskie sukcesy to jakoś, gdy mam do czynienia z ludźmi mi bliskimi, nie umiem powiedzieć niczego, co by ich przekonało, by nie wyjeżdżali. Po prostu nie znajduję (a w końcu bez mała 20 lat zajmuję sie w ten czy inny sposób polityką i umiem chyba całkiem ładnie przemawiać) żadnego argumentu, by ich tutaj zatrzymać. Siedzę i milczę i jedynie żona, która wyczuwa kiedy jestem "nieswój" potem pyta "co się stało". A ja nawet nie umiem odpowiedzieć.

Proszę wybaczyć osobistą nutkę, ale wiem, że od kiedy nie pracuję już w MSZ utrzymuję rodzinę z pracy w ogóle nie mającej nic wspólnego z tym, co robiłem przez całe lata. To, czego się nauczyłem (i to w momencie, gdy czuję, że już coś realnie umiem) potrzebne jest wyłącznie tym, którzy czytają mojego bloga. Jedyne opracowania nt. polityki zagranicznej, które piszę na zamówienie, powstają dla (dodam dla jasności - wyłącznie zachodnich) ośrodków analitycznych.

Mam przyjaciela, który ca. rok temu odszedł z ABW i to akurat w tym momencie, gdy kombinacja już dużego doświadczenia i jeszcze stosunkowo młodego wieku powodowała, że był w istocie u szczytu możliwości. Musiał jednak ustąpić lepiej 'ustosunkowanym" (choć zarazem nieopierzonym). Mam przyjaciół, których kolejne ekipy rządzące Polską usuwały w MSZ. I cóż z tego, że potem proponuje się im powrót, skoro dziś w biznesie zarabiają 3 razy więcej. Ale nawet nie pieniądze i nie zadra, która w nich tkwi powodują, że nie wracają. Nie wracają otóż, bo rozumieją, że to tylko chwila i że za kilka lat ktoś znów może zepchnąć ich w niebyt - tyle, że wówczas będą o ileś lat starsi i znów zaczynać od nowa w biznesie będzie im trudno.

Doświadczenie własne i moich przyjaciół też mi więc podpowiada, bym nie próbował zatrzymywać ludzi, przed którymi świat otwiera swe podwoje. Gdy więc widzę dzisiaj wieczorem w telewizji galę z okazji 25 lat wolności to z jednej strony trudno, bym nie zauważył, że te drzwi są dziś otwarte. To mnie cieszy. Gdy jednak widzę, jak przez nie kolejna bliska mi osoba ucieka, to mi jakoś uśmiech na twarzy zamiera. I nie umiem nad tym przejść do porządku dziennego.

Wiele razy miałem pokusę zamiast kolejnego wpisu o polityce zagranicznej napisać o miernotach i karierowiczach, których spotykałem w czasie swej pracy i którzy swą marnej próby jakością szkodzili Polsce. Nigdy takiego tekstu nie napisałem (i nie napiszę), bo zawsze wydawało mi się to jakieś niskie i podłe. Znając skądinąd życie i tak zostałoby to skwitowane stwierdzeniem, że oto prowadzę prywatną wojnę dając ujście urazom. A jednak napisawszy to, co powyżej zadaję sobie dzisiaj pytanie. Czy nie jest tak, że to, iż znów ktoś wyjeżdża nie jest efektem tego, iż zbyt wielu z nas hołduje takiej właśnie głupiej, inteligenckiej zasadzie, żeby być "ponad to".

Zwolennik realpolitik, rozumianego nie jako kapitulanctwo, a jako coś pomiędzy romantyzmem nieliczącym się z realiami, a cynizmem ubierającym się w szaty pozytywizmu. W blogu będę pisał głównie, aczkolwiek nie wyłącznie, o polityce zagranicznej. Z przyjemnością powitam ew. komentarze, również te krytyczne, ale będę zobowiązany za merytoryczną dyskusję - choćby i zażartą, byleby w granicach dobrego smaku.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (75)

Inne tematy w dziale Polityka