Witold Jurasz Witold Jurasz
2038
BLOG

Przywieźli nam pokój.

Witold Jurasz Witold Jurasz Polityka Obserwuj notkę 16

Krótki komentarz do "porozumień genewskich" dot. kryzysu na Ukrainie. Wartość porozumień zawieranych przez strony, z których jedna zasiada do stołu negocjacji z zamiarem porozumienia się (nieomal) za wszelką cenę (i żeby było zabawniej z góry informuje o tym drugą stronę), a druga z brakiem woli porozumienia jest żadna. O tym jak Rosja przestrzega porozumień wiemy od czasu, gdy w Gruzji nie wycofała sił z wiosek, które miała, zgodnie z porozumieniem, opuścić. Skądinąd powyższe zostało dowiedzione podczas pamiętnego wyjazdu prezydentów Kaczyńskiego i Saakaszwilego w rejon, który miał zwrócony Gruzji, a w którym niezmiennie stacjonowały siły rosyjskie. Przypominam, że wyjazd ów wywoływał, a w pewnych środowiskach wywołuje do dziś rechot. Gdybyśmy może nie wyśmiali publicznie własnego prezydenta (dodam, że ja szanuję - z zasady - każdego, kto z wolnego wyboru sprawuje ów urząd), a nadali rozgłos temu, czego jego wyjazd w gruzinskie góry dowiódł, być może z większą starannością negocjowano by porozumienia w Genewie.

Wracając wszakże do treści porozumień genewskich - przygotowania do Świąt spowodowały opóźnienie w zamieszczeniu tego komentarza - chciałem napisać, że siły rosyjskie rzecz jasna nie wycofają się (a Rosja będzie udawać, że nie ma wpływu na "siły samoobrony"), za to gdy Ukraina naruszy jakikolwiek punkt porozumień (np używając siły przeciw separatystom) będzie z tego przez tą samą Rosję rozliczana. Żałuję, że nie zdążylem opublikować tego, co powyżej wczoraj, bo dokładnie to dzieje się już dzisiaj po strzelanienie w rejonie Slawianska. Skądinąd zapis porozumienia, który skutkuje tym, iż niepodegłe państwo, jakim jest Ukraina traci prawo do obrony, jest nie tylko kuriozalny. Jest jeszcze haniebny, przy czym hańbą nie jest to, że delegacja ukraińska owe porozumienie podpisała. Hańbą jest to, że ją do złożenia podpisu zmuszono.

Porozumienie genewskie jest fatalnie wynegocjowane również i z innych powodów. Nie ma w nim mowy o wycofaniu sił rosyjkich znad granicy (że o wycofaniu z teryorium Ukrainy nie wspomnę). O tym, że o Krymie nie ma w ogóle nawet mowy nie wspominam.

Sformułowanie o tym, iż wszystie strony mają się powstrzymać od użycia siły jest przedziwne, bowiem stawia na równi z jednej strony niepodległe państwo, a z drugiej dywersantów działających na terenie tego kraju.

W dokumencie nie ma w ogóle mowy o zachowaniu integralności terytorialnej Ukrainy, za to jest mowa o znaczeniu wycignięcia ręki do regionów (co jest jawnym wsparciem haseł separatystycznych).

Deklaracja wspomina o walce z "rasizmem i antysemityzmem" (co, jak wiemy, nie jest powodem kryzusu ukraińskiego). Powyższe jest jawnym tryumfem rosyjkiej dyplomacji - idę o zakład, że słowo "rasizm" zostanie wkrótce już w w pełni zastępione "antysemityzmem" (a to z kolei będzie używane by zohydzić Majdan na Zachodzie).

Porozumienie negocjowane było przez Unię Europejską, USA, Ukrainę i Rosję. I w związku z tym pytanie - jak rozumiem Ukrińcy rozumieli co podpisują (ale nie mieli wyjścia). Nasi zachodni sojusznicy też nie są naiwni - co do nich zresztą złudzeń nie miałem, czemu niejednokrotnie dawałem wyraz w swoich komentarzach, w których przewidywałem, że Ukraina zostanie sprzedana. Co więcej apelowałem, żebyśmy ową nadchodzącą zdradą nie byli zdziwieni i żebyśmy wyciągnęli z niej jakieś korzyści dla nas, a nawet - skoro nie ma innej opcji - wzięli w niej udział, byle tylko drogą sprzedając swoje wobec Ukraińców wiarołomstwo.

Od pewnego czasu pytałem o to, gdzie jest koalicja regionalna (której istnienie mogłoby podbić cenę, za którą zaakceptowalibyśmy taki a nie inny mandat negocjacyjny delegacji UE)? Gdzie są wizyty, konsultacje, spotkania Polski z państwami o analogicznych interesach do naszych (Litwa, Łotwa, Estonia, Rumunia, Czechy, Szwecja, w ramach NATO - Norwegia etc.)?

Byly doradca prezydenta W. Putina, Andriej Iłłarionow nazwał porozumienia z Genewy nowym Monachium. No to skoro już stało się mam pytanie. Co uzyskaliśmy? Odpowiedź na to pytanie jest zarazem odpowiedzią na to ile realnie dziś znaczymy.

Zwolennik realpolitik, rozumianego nie jako kapitulanctwo, a jako coś pomiędzy romantyzmem nieliczącym się z realiami, a cynizmem ubierającym się w szaty pozytywizmu. W blogu będę pisał głównie, aczkolwiek nie wyłącznie, o polityce zagranicznej. Z przyjemnością powitam ew. komentarze, również te krytyczne, ale będę zobowiązany za merytoryczną dyskusję - choćby i zażartą, byleby w granicach dobrego smaku.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka