Witold Jurasz Witold Jurasz
1910
BLOG

Jakie trumny rządzą naszą polityką zagraniczną?

Witold Jurasz Witold Jurasz Polityka Obserwuj notkę 27

Pani Agnieszka Romaszewska wywołała mnie do tablicy na mojej stronie na facebooku, krytycznie odnosząc się do mojego wpisu, w którym napisałem m.in.: "Dzisiejsza Rzeczpospolita informuje o poufnych rozmowach USA i Rosji. Wg gazety "sygnałów, że Zachód skłania się do uznania Ukrainy za część rosyjskiej strefy wpływów, jest coraz więcej. Z informacji „Rz" wynika, że w zamian USA chcą rozlokowania swych wojsk w Europie Środkowej". Proszę wybaczyć brak skromności, ale o tym, że Ukraina i tak na końcu trafi do rosyjskiej strefy wpływów (a jak dobrze pójdzie to stanie się na powrót strefą buforową) pisałem już dwa miesiące temu. O tym, że (jak dobrze pójdzie) możemy uzyskać w zamian za to bazy NATO w Polsce pisałem bodaj miesiąc temu. Dodam, że jeśli takie bazy powstaną to w ostatecznym rachunku Majdan się Polsce opłaci, ale jeśli nie (a nie jest to przecież jeszcze pewne) to może się okazać, że Ukraina ze strefy buforowej stanie się strefą wpływów Rosji, a Polska nie zyska niczego (czyli w ostatecznym rachunku przegra)."

Wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja - polecam jej prześledzenie:

https://www.facebook.com/agnieszka.romaszewska/posts/736852519668242?comment_id=7300591&offset=0&total_comments=39&notif_t=mentions_comment

gdyż w mojej ocenie oddaje ona tak naprawdę fundamentalny podział w polskiej polityce - skądinąd nie tylko wschodniej. I nie jest to otóż podział na PO i PiS, lewicę i prawicę czy też postkomunę i antykomunę. Mawia się, że Polską rządzą dwie trumny: Dmowskiego i Piłsudskiego. Ja mam tymczasem wrażenie, że owszem - rządzą trumny, ale jest ich więcej niż dwie - mamy więc z jednej strony trumny Słowackiego i Mickiewicza, a z drugiej Prusa i Orzeszkowej. W mojej ocenie fundamentalnym jest oto podział na szkołę romantyczną i pozytywistyczną (realistyczną). Skądinąd wstyd, że niemal 40 milionowy naród w środku Europy toczy tą samą dyskusję od ponad 100 już lat i nadal nie doszedł do żadnej konkluzji. Mam wrażenie, że kluczowym problemem Polski jest nieumiejętność znajdowania złotego środka tj. takiego podejścia, w którym łączy się romantyzm celów z pozytywizmem metod. A już Żeromski ukuł powiedzenie, że można być "romantykiem w kapeluszu pozytywisty".

Wracając do dyskusji - pani Romaszewska zarzuciła mi defetyzm, którym - w jej ocenie - jest moja konstatacja, że nasi partnerzy na Zachodzie nie mają najmniejszej ochoty nawet nie bić się, ale chociażby starać się o Ukrainę. Zarzut defetyzmu jest raczej poważny, ale nie chowam urazy o takie sformułowanie (choć miłe nie było), bo wiem, że p. Agnieszka jest osobą bardzo idealistyczną i szczerą oraz uczciwą w swych intencjach (a to czasem pociąga za sobą pewną predylekcję to wyrazistych sformułowań). Miałem skądinąd przyjemność dyskusji z moją dzisiejszą oponentką i wiem, że cele mamy, jak sądzę, podobne (ale różnimy się w doborze metod). Cieszę się wszakże, że gorącą z początku dyskusję udało się nam skierować na nieco spokojniejsze wody - bo też ani ja nie jestem defetystą (defetyzm jest wtedy gdy się nie chce walczyć a ja - przeciwnie - uważam, że my musimy zrobić wszystko, by wywalczyć obecność sił NATO w Polsce, bo jak teraz się nie uda to znaczy, że nigdy się nie uda) ani też Pani Romaszewska nie jest naiwna - tyle, że ja nie mam żadnych złudzeń co do charekteru polityki międzynarodowej.

Najlepiej chyba naszą wymianę zdań podsumował Filip Memches, który w komentarzu napisał: "Odwrotnością defetyzmu jest hurraoptymizm oparty na myśleniu życzeniowym i quasi-romantycznej wizji dziejów. Sprowadza sie on do przekonania, ze jesteśmy po stronie Dobra (USA, NATO itd.), a Dobro ostatecznie zwycięża, wiec dobra Ameryka na pewno pomoże biednej Ukrainie i pokona złą Rosję, a kto myśli inaczej i stara się studzić rozgrzane głowy odrobina realizmu, ten defetysta, żeby nie powiedzieć, ze ktoś gorszy..."

W jednym się na pewno zgodziłbym z p. Agnieszką Romaszewską - w tym, że rok 2014 (dodam przy okazji, że to 20 lecie rządów Aleksandra Łukaszenki) symbolicznie niejako (choćby przez ową rocznicę) podsumowuje dwie dekady (a w zasadzie ćwierćwiecze) naszej polityki wschodniej. Może warto zorganizować jakąś poważną, ale zarazem zupełnie otwartą i pozbawioną politycznej poprawności debatę o tym co mamy dalej robić na wschodzie.

Zwolennik realpolitik, rozumianego nie jako kapitulanctwo, a jako coś pomiędzy romantyzmem nieliczącym się z realiami, a cynizmem ubierającym się w szaty pozytywizmu. W blogu będę pisał głównie, aczkolwiek nie wyłącznie, o polityce zagranicznej. Z przyjemnością powitam ew. komentarze, również te krytyczne, ale będę zobowiązany za merytoryczną dyskusję - choćby i zażartą, byleby w granicach dobrego smaku.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (27)

Inne tematy w dziale Polityka