Witold Jurasz Witold Jurasz
3664
BLOG

O tym, że Majdan i tak przegra.

Witold Jurasz Witold Jurasz Polityka Obserwuj notkę 36

 

W trzech poprzednich moich wpisach dawałem wyraz swojemu pesymizmowi odnośnie perspektyw „Majdanu”. Zdania nie zmieniłem. Przyznam co prawda, że brak sprytu politycznego ekipy W. Janukowycza mnie zadziwia (czego przykładem było chociażby zupełnie – z punktu widzenia interesów reżimu - bezsensowne i co grosza (znów – dla reżimu) pozbawione konsekwencji użycie siły w stosunku do Majdanu 30 listopada, co Majdan tylko reanimowało).

W jednym ze swoich tekstów nt Iranu (vide:http://mojeszyfrogramy.salon24.pl/530427,o-iranie-czyli-o-tym-jak-latwo-popelniac-bledy-w-polityce) który, jak słusznie zauważyli co wnikliwsi czytelnicy tylko pozornie Iranu dotyczył, napisałem: „Szach nie chciał iść na ustępstwa, gdy jego reżim był w rozkwicie (w połowie lat 70) – gotów był zaś do nich gdy było już za późno (na przełomie 1978 i 1979). Wniosek – reżim autorytarny nie może iść na liberalizację w chwili słabości, gdyż wówczas ustępstwo ulica interpretuje już właśnie nie jako wyraz siły, a słabości”. Najwyraźniej władze w Kijowie tej prostej prawdy nie znają. Tym niemniej nadal nie oceniam szans Majdanu wysoko - z zupełnie podstawowego przy tym powodu. Dzisiaj otóż kierowca taksówki powiedział mi „Panie – jaka rewolucja. Ruskie nie odpuszczą”. Analityk czy co? Słuchając naszych mediów mam wrażenie, że rozgrywka w Kijowie toczy się pomiędzy W. Janukowyczem, a opozycją. Głównym graczem jest tymczasem (niestety) niezmiennie Rosja i to zaniedbanie, a nie brak cudownej recepty jak nagle ma zwyciężyć opcja prozachodnia, to, że przez ćwierćwiecze, nie udało się Zachodowi wypracować w Kijowie chociażby porównywalnego potencjału do tego, którym dysponuje Rosja, jest prawdziwą porażką UE.

Majdan, jeśli traktować go jako ruch prozachodni, szans nie ma. Zwraca uwagę w istocie wstrzemięźliwe i na swój sposób spokojne zachowanie Moskwy.  O tym, że dla Rosji Ukraina znaczy wiele więcej niż dla absolutnej większości UE nikogo przekonywać chyba nie trzeba. Co więcej Kreml, jeśli przyjrzeć się rosyjskiej propagandzie, zaczął przesuwać akcenty i atakuje już nie tyle opozycję, co sam Majdan. Innymi słowy – Moskwa nie skreśla jeszcze Janukowycza, ale zaczyna grę z drugą stroną. Powyższy sygnał otoczenie prezydenta Ukrainy na pewno już odczytało, co zwiększa prawdopodobieństwo scenariusza siłowego (dla Janukowycza bowiem śmiertelnym zagrożeniem nie jest Majdan, a utrata poparcia Moskwy). Niewykluczone skądinąd, że Moskwa realizuje równocześnie i ten scenariusz – z jednej strony bada intencje opozycji – z drugiej, czyniąc to coraz bardziej jawnie, usiłuje sprowokować Kijów do użycia siły.

Poza warstwą stricte polityczną w grze są jednak już też pieniądze. Oto anonimowy wysoki rangą rosyjski urzędnik  przekazuje informację Wall Street Journal, że Moskwa wycofa 15 miliardowy kredyt, jeśli opozycja dojdzie do władzy. WSJ nie wydrukowałby tego, gdyby źródło nie było pewne. Pewne źródło nie przekazałoby takiego komunikatu bez autoryzacji z samej góry, czyli bez zgody Administracji Prezydenta Rosji. Kilka godzin później W. Putin dementuje tą informację. Innymi słowy Rosja wysyła (pozornie sprzeczne) sygnały – w istocie zaś daje do zrozumienia, że obydwie opcje są na stole (czyli zapraszamy do negocjacji – 15 mld możecie mieć, ale Ukraina zostaje, tam gdzie jest i żadnego prozachodniego kursu ma nie być).

Dokładnie więc tak, jak to miało miejsce kilka miesięcy temu Rosja wykłada na stół pieniądze, a UE wyrazy poparcia. Ergo – opozycja może dojść do władzy, ale Majdan nie zwycięża. Co więcej kandydatura (na dzisiaj jak się wydaje najbardziej prawdopodobna) Petra Poroszenki na premiera oznacza ni mniej ni więcej tyle, co zmianę ekipy oligarchów u władzy, a nie zmianę władzy z prorosyjskiej na prozachodnią.

Oś sporu w ukraińskiej polityce nie przebiega otóż według linii wyznaczonych przez UE z jednej strony, a Rosję z drugiej. Władza na Ukrainie oznacza pieniądze, a więc i walka o nią jest walką o pieniądze. Sam Poroszenko najpierw sponsorował pomarańczową rewolucję, a potem był ministrem w rządzie dopiero co zdymisjonowanego premiera Azarowa. Dla ludzi na Majdanie sygnałem dla wyjścia na ulice był brak podpisania Umowy Stowarzyszeniowej, ale dla oligarchów nadmierna chciwość ekipy Janukowycza jest tym, co ich poróżniło z obecną ekipą.

Aleksander Łukaszenka we właściwym sobie stylu stwierdził nawet, że jak synowie prezydenta biorą się za biznes zaczynają się kłopoty. Wracając jednak do Poroszenki -  jest on otóż pierwszym z oligarchów, w którego uderzenie skierowała Moskwa w czasie jesiennej wojny celnej. Trudno sobie wyobrazić, by postanowił on – w imię ojczyzny – narazić swoje interesy. Koniec końców nikt jeszcze nie poszedł po władzę na Ukrainie po to, by zbiednieć, a Poroszenko też nie sprawia wrażenia, że nagle oszalał.

Na koniec wspomnienie osobiste. Otóż, w 2011 r., gdy pracowałem na Białorusi, udałem się do Polski na bodaj 2 tygodniowy urlop. Gdy wracałem słyszałem w naszych oraz opozycyjnych białoruskich mediach w kółko o tym, jak to na Białorusi nie można kupić paliwa. Gdy więc wracałem na wszelki wypadek zatankowałem przed granicą auto (a paliwo w Polsce było wówczas bodaj 3 razy droższe niż na Białorusi). Po przekroczeniu granicy, gdy zatrzymałem się na stacji, by kupić kawę, okazało się, że paliwa czasem brakuje (ale wówczas jest na sąsiedniej stacji).

Z tego powodu polecam wszystkim interesującym się Ukrainą nie tylko media kibicujące Majdanowi, ale i te jemu przeciwne. Potem trochę zachodnioeuropejskich, a na koniec też i rosyjskich. I dopiero po lekturze wszystkich ww. (no i mojego bloga też) proponuję wyciągać wnioski, bo inaczej można, jak ja wówczas w 2011 r., ulec złudzeniu. Można nazwać rewolucją coś, co nią nie jest.

A Majdan? Może go oszukają, może przekupią, może wezmą na zmęczenie. Może spacyfikują. No cóż. A bo to pierwszy raz?

Zwolennik realpolitik, rozumianego nie jako kapitulanctwo, a jako coś pomiędzy romantyzmem nieliczącym się z realiami, a cynizmem ubierającym się w szaty pozytywizmu. W blogu będę pisał głównie, aczkolwiek nie wyłącznie, o polityce zagranicznej. Z przyjemnością powitam ew. komentarze, również te krytyczne, ale będę zobowiązany za merytoryczną dyskusję - choćby i zażartą, byleby w granicach dobrego smaku.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (36)

Inne tematy w dziale Polityka