Witold Jurasz Witold Jurasz
543
BLOG

O tym, że wycieczki do Egiptu będą tanieć (a do Bułgarii drożeć)

Witold Jurasz Witold Jurasz Polityka Obserwuj notkę 2

W Egipcie historia toczy się zgodnie z odwiecznym porządkiem rzeczy – najpierw więc mieliśmy do czynienia z rewolucją, potem z kontrrewolucją a teraz mamy już restaurację starego reżimu. Skądinąd rządy M. Mursiego to książkowy przykład tego, jak można poprzez nieumiejętność rządzenia i dzięki sekciarskiemu podejściu do polityki w krótkim czasie roztrwonić poparcie społeczne i przegrać wszystko, w efekcie zamiast sanacji państwa torując drogę siłom, które tej naprawy nie chcą.

W chwili, w której Ahmed Szafik (ostatni premier mianowany przez H. Mubaraka i zarazem późniejszy kontrkandydat M. Mursiego ) ogłosił, że gotów jest zrezygnować z kandydowania w wyborach prezydenckich zaplanowanych na 2014 r. i poprzeć ew. kandydaturę obecnego szefa armii generała Sisi jasnym jest, że historia zatoczyła koło i wróciła do punktu wyjścia czyli sprawowania władzy przez armię. Zasadniczym pytaniem jest czy w armii górę wezmą ci, którzy są zwolennikami dialogu i stopniowego wciągania Bractwa Muzułmańskiego do systemu czy też ta (chyba jednak dominująca) frakcja, która stała za masakrą, którą okazała się pacyfikacja demonstracji Bractwa w okolicach meczetu Rabaa al Adawiya w Kairze. Sadząc po niedawnym wywiadzie jednego z generałów egipskiej armii, który w wywiadzie dla Le Monde stwierdził: "Na 90 milionów Egipcjan tylko 3 miliony należą do Bractwa Muzułmańskiego - potrzebujemy 6 miesięcy by się ich pozbyć albo wsadzić do więzień" armia zdecydowała się kontynuować wariant siłowy. Doświadczenia Algierii wskazują, że wojsko z czasem wygra, ale w tejże Algierii po drodze zginęło ca. ćwierć miliona ludzi. Wątpię by w Egipcie było aż tak źle – zapewne czeka nas to, co Amerykanie nazywają „low level insurgency” – czyli ofiar nie będzie tyle, co w Algierii, ale uniknąć się ich nie da. Trzeba przy tym odnotować, że armia ma faktycznie spore poparcie dla swych działań (na pewno w każdym razie w tzw dobrych dzielnicach). Zastosowanie przez siły zbrojne taktyki siłowej  doprowadzi niestety jednak do scenariusza w którym turecki fenomen, tj. narodzenie się umiarkowanego islamu politycznego stanie się mrzonką. Na egipskiego Erdogana trzeba będzie jeszcze długo czekać.

Patrząc na oblicze Braci Muzułmanów, którzy za czasów Mursiego co prawda nie umieli rządzić i zrazili do siebie nawet sporą część islamskich autorytetów, ale jednak jakoś cywilizowali się i – z drugiej strony - obserwując ich zwolenników dzisiaj (vide całe mnóstwo nagrań na youtube pokazujących linczowanie chrześcijan, palenie kościołów etc.) trudno nie być pesymistą. Z drugiej strony czego oczekiwać w sytuacji gdy doszło do zamachu stanu i obalenia demokratycznie wybranego prezydenta, a przywódcy Bractwa (w tym również nieomal wszyscy umiarkowani) siedzą w więzieniach. W efekcie dzisiaj Bractwo to tyle co ulica i tłum a więc i jego oblicze kształtowane jest prawami ulicy i psychologią tłumu. W efekcie już teraz islamiści zaczynają organizować zamachy na policjantów, a nawet samego ministra spraw wewnętrznych.

Obawiam się, że jeśli szybko nie dojdzie do korekty kursu ze strony armii (a nie stanie się tak bez presji ze strony USA i UE) Egipt czekają „lata ołowiu”. Oczywiście i Bractwo musiałoby powstrzymać się od przemocy. Tyle, że Zachód na Bractwo wpływu nie ma, ale już na armię tak i stąd też w mojej ocenie ważne jest, by wpływać na obecny reżim, by ten zaczął rozmawiać z liderami Bractwa dopóki nie stracili oni kontroli nad swym ugrupowaniem. Jeśli władze w organizacji obejmie bowiem nowe pokolenie młodych dżihadystów nie będzie już z kim rozmawiać.

Skądinąd zastanawiam się na ile konflikt w społeczeństwie egipskim ma charakter sporu liberalnej elity i fundamentalistycznego islamu. Patrząc na ogromne nierówności społeczne mam wrażenie, że chodzi może nawet bardziej o konflikt ekonomiczny bogatej elity i biedoty, której z pomocą nie przychodzi nikt poza islamistami. Powyższe (a sama wiara już chyba później) jest siłą Hezbollahu, Hamasu, a w Egipcie – Bractwa Muzułmańskiego. Czy elity to zrozumieją? Obawiam się, że nie. Czy zrozumie to Zachód i wywrze presję na armię? Też wątpię. Zakładam więc, że wycieczki do Egiptu staną się coraz mniej bezpieczne i będą jednak tanieć. Zarobią Bułgarzy.

Zwolennik realpolitik, rozumianego nie jako kapitulanctwo, a jako coś pomiędzy romantyzmem nieliczącym się z realiami, a cynizmem ubierającym się w szaty pozytywizmu. W blogu będę pisał głównie, aczkolwiek nie wyłącznie, o polityce zagranicznej. Z przyjemnością powitam ew. komentarze, również te krytyczne, ale będę zobowiązany za merytoryczną dyskusję - choćby i zażartą, byleby w granicach dobrego smaku.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka