Ledwie wczoraj zamieściłem notkę nt. tego jak Polska wspiera b. prezydenta Białorusi - vide:
http://mojeszyfrogramy.salon24.pl/531107,o-dyplomacji-emerytalnej
a tu wczoraj w białoruskim internecie
http://news.tut.by/society/364474.html?utm_source=main_page&utm_medium=main_news_block&utm_content=society&utm_campaign=tutby_links
pojawia się informacja, że b. kandydat na prezydenta Andriej Sannikow został stypendystą programu im. Kalinowskiego i będzie otrzymywał 1200 PLN miesięcznie. Dla pełnej jasności - nie piję do p. Jana Malickiego z UW, dzięki któremu w ogóle coś robimy i który wielu ludziom pomógł. Chwała mu za to, co robi. Tym niemniej - wracając do stypendium Sannikowa - komentarze internautów to mieszanina kpiny z Sannikowa i z Polski.
Tak się nie buduje lobby.
Tak się ośmiesza (i Sannikowa i nasz kraj)
Zwolennik realpolitik, rozumianego nie jako kapitulanctwo, a jako coś pomiędzy romantyzmem nieliczącym się z realiami, a cynizmem ubierającym się w szaty pozytywizmu. W blogu będę pisał głównie, aczkolwiek nie wyłącznie, o polityce zagranicznej. Z przyjemnością powitam ew. komentarze, również te krytyczne, ale będę zobowiązany za merytoryczną dyskusję - choćby i zażartą, byleby w granicach dobrego smaku.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka
