Witold Jurasz Witold Jurasz
2770
BLOG

O ideologii Rosji

Witold Jurasz Witold Jurasz Polityka Obserwuj notkę 32

Za czasów Leonida Breżniewa za ideologię na Kremlu odpowiadał Michaił Susłow. Był znany z tego, że nie uznawał żadnych odstępstw od obowiązującej linii, co podobno czasem irytowało nawet samego Breżniewa.
 
Za czasów W. Putina "Susłowem Putina" nazywano Władisława Surkowa (używam czasu przeszłego, gdyż  podał się on w maju b.r. do dymisji). W. Surkow rzeczywiście odpowiadał za pion niegdyś nazywany ideologicznym. W mojej ocenie nazywanie go jednak "Susłowem Putina" było oczywiście nieprecyzyjne, gdyż był on raczej "spin-doctorem" WWP. Skoro jednak ukształtował on system putinowskiej "suwerennej demokracji" to warto zastanowić się nad tym, czym jest ten system w sensie ideowym.
 
O tym, kim z wykształcenia jest Władisław Surkow dowiedziałem się od jednego z najbliższych wówczas W. Putinowi "politechnologów" (skądinąd niesamowicie inteligentnego człowieka). Ja byłem wówczas ledwie I sekretarzem Wydziału Politycznego ambasady, a on z kolei był na topie - w Rosji to czasem powoduje taki rodzaj relacji, w którym ten ważniejszy powie więcej niż sam chciał, bo mówi z góry (więc co mu szkodzi) . Spytałem go, jaki tak naprawdę jest "w głębi duszy" W. Putin (a zamyśle to mialo być bardzo głębokie pytanie). Mój rozmówca spojrzał na mnie z mieszaniną pogardy i rozweselenia i pod nosem stwierdził "Ty szto - jeszczo odin (tu mało eleganckie sformułowanie) z Jewrosajuza czto li - a na ..uj Tebie eto znat. Smotri szto Rossija delajet i piszi szifrofki - a w duszu ne lez a to wdrug jej tam netu". W tłumaczeniu: "A ty co - jeszcze jeden ..... z UE - a na ch.j chcesz to wiedzieć. Patrz co Rosja robi i (w domyśle - na tej podstawie) pisz szyfrówki a w duszę nie zaglądaj bo może się okazać, że jej nie ma". A potem dodał, że jeśli szefem idelogii jest reżyser teatru kukiełkowego to znaczy, że "prawdziwej ideologii" nie ma. Rozmowa toczyła się w lobby hotelu po jakimś przyjęciu - przed hotelem stało kilkanaście Bentleyi i Mercedesów klasy S - mój rozmówca pokazał na nie gestem i stwierdził "Wot wsia ideologia".

Jak z każdą rozmową na Wschodzie nigdy nie można być pewnym ile jest w tym, co się uslyszało informacji, ile dezinformacji, a ile inspiracji. Na pewno genialną w swej prostocie radą było to, żeby konstruować politykę w odniesieniu do działań Rosji, a nie jej deklaracji, lub też naszych wyobrażeń o jej celach.
To skądinąd charakterystyczne, jak często slyszę kolejnych ekspertów w Polsce, którzy doszukują się prawdy o Rosji, usiłują ją zrozumieć, pojąć. Ich odpowiednicy na Zachodzie nie mają takich ambicji - są jakby prostsi - za to ich prognozy się dużo częściej jakby sprawdzają. Może więc tak często wyśmiewani u nas zachodni eksperci wiedzą coś, czego my nie chcemy przyjąć do wiadomości. Może mając, w przeciwieństwie do nas, podgląd w przepływy finansowe, zrozumieli, że nie ma co szukać duszy?
 
Jak jest więc tak naprawdę z ideologią dziesiejszej Rosji? Czy Rosja ma ideę? Na pewno tak. Czy ma pomysł na siebie, na swój rozwój? Na pewno nie. Czym więc jest ta, niezmienie wielkoruska idea - skoro na pewno nie jest, jak to ujął mój rozmówca "prawdziwą ideologią"? Ersatzem zaledwie?
 
Ja bym powiedział, że jest w istocie słowiańską wersją wahabizmu czyli ideologią służącą utrzymywaniu mas w ryzach, po to by elity mogły kupować kolejne prywatne odrzutowce i Rolls-Royce'y.Dla mas obowiązuje więc retoryka antyzachodnia, elity z kolei na tymże Zachodzie kupują domy, inwestują pieniądze - ba - posyłają dzieci na studia. Rozdźwięk pomiędzy tymi dwoma rzeczywistościami jest po prostu oszałamiający.  Z jednej strony Zachód ma być zagrożeniem, z drugiej gdy tylko ktoś ma pieniądze ucieka na Zachód. Przeciw Zachodowi trzeba się zbroić, a równocześnie rosyjska armia ma  - pomimo buńczucznych deklaracji - coraz bardziej przestarzały sprzęt (mało znanym fakte jest, że przez 8 lat rządów B. Jelcyna siły zbrojne FR dostały ponad dwa razy więcej sprzętu (myśliwców, bombowców, czołgów etc) niż przez 8 lat prezydentury W. Putina, a przecież czas B. Jelcyna to czas "smuty", a czas W. Putina to czas, gdy Rosja "wstała z kolan").
 
Czy skoro tak to czy powinniśmy bać się Rosji?
 
Pewnie trochę trzeba (w końcu skoro ów ersatz to nadal ideologia wielkoruska to jest ona nieuchronnie też antypolska). Ale nie warto wpadać też w przesadę. Należy dostrzegać zarówno siłę Kremla, jak i jego słabości. My tymczasem albo walczymy bez oglądania się na siłę Rosji albo też się układamy, co samo w sobie nie jest złe, ale tylko gdy się pamięta o słabościach drugiej strony.
 
My tymczasem - tradycyjnie - zapominamy o złotym środku.

Zwolennik realpolitik, rozumianego nie jako kapitulanctwo, a jako coś pomiędzy romantyzmem nieliczącym się z realiami, a cynizmem ubierającym się w szaty pozytywizmu. W blogu będę pisał głównie, aczkolwiek nie wyłącznie, o polityce zagranicznej. Z przyjemnością powitam ew. komentarze, również te krytyczne, ale będę zobowiązany za merytoryczną dyskusję - choćby i zażartą, byleby w granicach dobrego smaku.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Polityka