Gdy tylko czytam lub słyszę komentarze nt. sytuacji związanej z faktycznym bankructwem sektora bankowego Cypru, mogę w ciemno założyć, że usłyszę o tym, jak to na Cyprze stracili pieniądze "rosyjscy oligarchowie". Co za bzdura.
Po pierwsze oligarchowie nie trzymali (z nielicznymi wyjątkami) pieniędzy na Cyprze, a w porządnych (a nie byle jakich) pralniach (to na etapie prania) - a po praniu już w porządnych (a nie podejrzanych z racji bycia pralniami) krajach.
Po drugie - nie po to oligarcha jest oligarchą, żeby nie wiedzieć co się dzieje na świecie. Mają więc nasi drodzy oligarchowie swoich prawników, ekonomistów i wywiadownie gospodarcze i jak się coś złego w kraju X dzieje to z niego zawczasu uciekają (co jeden mini-oligarcha skądinąd uczynił).
Po trzecie - średnia wartość "rosyjskich" kont na Cyprze wskazuje na to, że pieniądze stracili przedstawiciele klasy średniej (pracownicy korporacji, wolne zawody, mały biznes) - sam znam człowieka (pracownika salonu Mercedesa), który stracił ponad 40.000 Euro.
A teraz wnioski polityczne:
- 1. EU obrobiła tą małą i nieliczną grupę Rosjan, którzy wystąpili rok temu przeciw reżimowi W. Putina - tych, którzy nam wierzyli (ale my ich wystawiliśmy).
- W. Putin wystąpił w ich obronie (cynicznie - bo de facto poza słowami nic nie zrobił - inna sprawa, że gdyby pieniądze mieli stracić oligarchowie (czyli koledzy WWP) to by Rosja natychmiast Cypr wsparła jakimś kredytem).
- W. Putin wygrał a EU, demokraci i inne naiwniaki przegrały.
- Czyli było jak zawsze.
- W Warszawie pewnie nikt nie zorientował się co się kroi, ale podejrzewam, że tu i ówdzie (sami sobie drodzy czytelnicy tego posta "ówdzie" zlokalizujcie na mapie) na pewno wiedziano co jest czynione
- To co powyżej napisałem nie wymaga geniuszu analitycznego, a jedynie elementarnego rozumienia Wschodu.
- A jakoś w kółko słyszę o tym jak to oligarchowie stracili kasę
- To, że się naszym głosem nt. Wschodu mało kto przejmuje wynika (nie tylko - ale również) z tego, że się wcale tak na nim nie znamy.
- To co się stało jest - w mojej opinii - porównywalne do sprawy Alesia Bialackiego - najbardziej bowiem boli to, gdy zawodzą "przyjaciele".
Zwolennik realpolitik, rozumianego nie jako kapitulanctwo, a jako coś pomiędzy romantyzmem nieliczącym się z realiami, a cynizmem ubierającym się w szaty pozytywizmu. W blogu będę pisał głównie, aczkolwiek nie wyłącznie, o polityce zagranicznej. Z przyjemnością powitam ew. komentarze, również te krytyczne, ale będę zobowiązany za merytoryczną dyskusję - choćby i zażartą, byleby w granicach dobrego smaku.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka