mohairhead mohairhead
3296
BLOG

Tajemnica katastrofy pod Otłoczynem.

mohairhead mohairhead Kultura Obserwuj notkę 7

19 sierpnia 1980 r. w okolicy miejscowości Otłoczyn na trasie Toruń - Aleksandrów Kujawski wydarzyła się największa katastrofa w historii polskiego kolejnictwa.

Tego dnia, ok. godz. 4.30 nad ranem pomiędzy stacjami Otłoczyn i Brzoza Toruńska pociąg osobowy relacji Toruń Główny - Łódź Kaliska zderzył się czołowo z nadjeżdżającym z przeciwka pociągiem towarowym. Lokomotywy spalinowe wbiły się nawzajem na głębokość 2,5 m. Kabiny maszynistów - zarówno przednie jak i tylnych - uległy zmiażdżeniu. Kompletnie zdeformowanych zostało kilka węglarek, jakie prowadził w swym składzie pociąg towarowy.

Najbardziej przerażający los spotkał wypełniony pasażerami, pierwszy wagon pociągu osobowego. Wagon ten po prostu zniknął - został doszczętnie sprasowany i rozpruty między lokomotywą, a drugim wagonem tego samego pociągu. Przybyłej na miejsce katastrofy ekipa ratowniczej początkowo wydawało się, że pociąg osobowy składał się z sześciu, a nie z siedmiu wagonów - tyle ich bowiem można było rozpoznać. Trzy następne wagony pociągu osobowego uległy wykolejeniu, przy czym drugi przewrócił się na bok.

W katastrofie pod Otłoczynem śmierć na miejscu poniosło 65 osób, w tym maszynista pociągu towarowego, Mieczysław Roschek. Dwie dalsze osoby, a wśród nich pomocnik maszynisty pociągu towarowego, zmarły w szpitalu. 64 osoby, z których 20 wymagało hospitalizacji, zostało rannych.

Do dziś nie wiadomo dlaczego doszło do tej przerażającej katastrofy.

Ustalono, że winę za katastrofę ponosi maszynista pociągu towarowego. Prowadzony przez niego pociąg ruszył mimo semafora "stój" i rozpruwając zwrotnicę wjechał na lewy tor dwutorowego odcinka, po którym z przeciwnej strony poruszał się pociąg osobowy.

Powstaje pytanie, dlaczego Mieczysław Roschek wykonał taki manewr, przeczący zdrowej logice? Z pewnością był on trzeźwy. Bez wątpienia też przyczyną katastrofy nie było błędne ustawienie drogi przebiegu pociągu, lub wadliwe wskazanie semafora. 

Przeprowadzone po katastrofie śledztwo wykazało natomiast inny aspekt pracy maszynisty - jego olbrzymie przepracowanie. W ostatnim dniu swojej służby (a właściwie dwóch ostatnich dniach) maszynista ten pracował bez przerwy 25 godzin.

Jednak zarejestrowany automatycznie przebieg jazdy na odcinku pomiędzy stacją Otłoczyn a miejscem katastrofy wskazuje na to, że Mieczysław Roschek musiał mieć świadomość tego, co się z nim dzieje. W czasie jazdy przed wypadkiem naciskał on (sześciokrotnie !) tzw. "czuwak" - tj. urządzenie utrudniające maszyniście ewentualny sen w czasie pracy. Co więcej, na jego przytomność wskazuje fakt, że przed zderzeniem zaczął on gwałtownie hamować ! Mieczysław Roschek do końca pozostał na przeznaczonym dla maszynisty miejscu w kabinie. Musiał zdawać sobie sprawę z tego, że za chwilę zginie (maszynista pociągu pasażerskiego przeżył katastrofę).

W śledztwie przewijał się wątek "trzeciej osoby". Kogoś spoza drużyny prowadzącej pociąg, kto miał być widziany w lokomotywie pociągu towarowego. Na przykład człowieka, który sterroryował obsługę pociągu, a przed katastrofą wyskoczył w las (prędkość pociągu towarowego wynosiła tylko ok. 30 km/h). Nie znaleziono jednak żadnego dowodu na potwierdzenie tej hipotezy. Śledztwo umorzono bardzo szybko, bo już w październiku 1980 r.

Natomiast Wiesław Jankowski, mieszkaniec Otłoczyna, wiceprzewodniczący Zarządu Regionu Toruńskiego NSZZ Solidarność wszczął prywatne dochodzenie w tej sprawie. On i Kazimierz Kozłowski, prawnik Zarządu otrzymali anonimy, że tak samo skończą jak ofiary wypadku jeżeli dalej będą zajmować się tą sprawą. Anonimy złożone z literek wyciętych z gazety, złożono do prokuratury. W trakcie rozprawy okazało się, że zginęły one z akt sprawy.

Na miejscu katastrofy stoi pomnik upamietniający to tragiczne zdarzenie.

mohairhead
O mnie mohairhead

Sign by Danasoft - Get Your Free Sign

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Kultura