modus in actu modus in actu
2587
BLOG

Pomiędzy prawdą obiektywną a prawdą sądową

modus in actu modus in actu Polityka Obserwuj notkę 9

  Wyrokiem Sądu K. Wyszkowski został zobowiązany do przeprosin L.Wałęsę za nieprawdziwe sformułowania kierowane pod jego adresem. Do podobnych przeprosin zostało zobowiązanych wiele innych osób w różnego typu sprawach cywilnych. Po za tym aktualnie toczą się postępowania, których celem jest ustalenie prawdziwości używanych sformułowań w kontekście naruszenia dóbr osobistych - można wymienić sprawy: Ziemkiewicza, Graczyka i wielu innych.

Prawda lub też jakaś jej postać towarzyszy właściwie każdej sprawie w postępowaniu sądowym. Ustalenie prawdziwych faktów a następnie zastosowanie abstrakcyjnej normy należy do istoty przebiegu postępowania przed Sądem - przynajmniej takie powinno być założenie i powszechne oczekiwanie.

Polskie prawo w działaniu oparte jest na formalno - dogmatycznej strukturze systemu. Uwarunkowania historyczne i kulturowe umiejscawiają polskie prawo na gruncie myśli pozytywistycznej. Tego typu sytuacja określa uniwersum bytowe prawa, które mieści się i jest zarazem podporządkowane prawu pozytywnie ustanowionemu, czyli ustawie. Wszystkie elementy uniwersum bytowego są explicite zawarte w ustawie lub wyprowadzone z ustawy mocą interpretacji, czy też wykładni. Każde pojęcie prawne powinno posiadać swoją definicję lub innego typu określenie w ramach wewnętrznej spójności systemu. Ustawa oraz  założenia doktryny są  źródłem wszystkich elementów w uniwersum systemu. Wartości, czyli prawda, dobro i związana z nimi moralność,  mają zastosowanie w danym systemie, o ile ustawa reguluje tą problematykę lub też w jakiś  sposób odnosi się do nich. Przy czym jeżeli mamy jakiekolwiek odniesienie do bytów zewnętrznych względem systemu, to każdorazowo system określa i reguluje znaczenie prawne takiego przedmiotu odniesienia. 

 Literatura prawnicza na temat prawdy w postępowaniu cywilnym nie jest zbyt obszerna. "Wykładnia prawa" M. Zielińskiego pomimo obszernego skorowidza rzeczowego nie zawiera pojęcia prawdy. Podobnie w "Zasadach wykładni prawa" L. Morawskiego.  Prawda nie znajduje uznania u polskich filozofów prawa, nie ma jej wśród omówionych pojęć w "Leksykonie współczesnej teorii i filozofii prawa" J. Zajadły, nie ma jej indeksie rzeczowym książek M. Zirk- Sadowskiego i J. Oniszczuka, nie znajduje uznania u J. Stelmacha i B. Brożka w "Metodach prawniczych".

 Powinno to dziwić, gdyż prawda lub też jakaś jej postać, przejawia się właściwie w każdym elemencie postępowania i w każdym wyroku.

Prawo cywilne reguluje problematykę w art. 3 kpc, posługując się pojęciem prawdy i wynikającej z tej normy zasady prawdy. Bardzo interesujący dla niniejszych rozważań jest fakt na który wskazuje K. Piasecki tj. fakt usunięcia w 1996 roku regulacji z par 2. tego przepisu, który dawał podstawę do skonstruowania zasady prawdy obiektywnej - tj. prawdy materialnej. Prima facie ujawnia się różnica pomiędzy aktualną "zasadą prawdy" a zasadą prawdy materialnej. Zasada prawdy materialnej jest wciąż obowiązującą zasadą w prawie karnym tj. art. 2 kpk - prawo karne cechuje się jednak nieco inną specyfiką i innym celem postępowań.

Usunięcie z normy prawa cywilnego zasady prawdy materialnej jest logicznie uzasadnione powrotem do koncepcji: "sędzia powinien orzekać według twierdzeń i dowodów stron", czyli zasada kontradyktoryjności oraz zasada swobodnej oceny dowodów  wyparły zasadę prawdę materialnej, co może być logicznie zrozumiałe i uzasadnione. Czym innym bowiem cel i pragmatyczny interes, teatr i retoryka prawnicza w sądzie a czym innym rzeczywistość i życie, wartości, dobro i prawda jako zgodność z rzeczywistością. O ile przedstawiona regulacja uzasadniona jest wewnętrzną spójnością w ramach zasad prawa, to poważne wątpliwości budzi intencja ustawodawcy do wprowadzania tego typu zmian. Zmiana ta powoduje wręcz ustawowe odejście od paradygmatu prawdy jako zgodności sądu z rzeczywistością do koncepcji prawdy jako koherencji mającej zapewnić wewnętrzną spójność, oraz prawdy pragmatycznej mającej zapewnić skuteczność.

Warto jednak zwrócić uwagę, że każda fikcja, każdy byt wymyślony, każda fantazja ma swoją wewnętrzną spójność i zarazem prawdę, które pozwalają im funkcjonować. Bez wewnętrznej spójności i wewnętrznej prawdy koherencji niemożliwe byłoby istnienie jakiegokolwiek bytu pozornego. Akt woli może powołać do istnienia dowolny byt niezależnie od zgodności jego treści i formy z rzeczywistością, natomiast niezależnie od tego, wewnętrzna logika zapewnia temu bytowi możliwe istnienie. Z kolei prawda pragmatyczna pozwala skutecznie rozstrzygać problemy, niezależnie od tego jaka jest rzeczywistość - chodzi więc o skuteczne rozstrzygnięcie w ramach wewnętrznej struktury uniwersum danego bytu.       

Tak jak wspomniałem literatura na temat prawdy w systemie prawa nie jest zbyt obszerna. Warto jednak zwrócić uwagę na tą problematykę z punktu widzenia podręczników prawniczych.

E. Marszałkowska Krześ w swojej książce "Postępowanie cywilne", wyd. Beck 2008 r., nie umieszcza w indeksie rzeczowym tego pojęcia. Po za tym zasada prawdy nie znalazła uznania dla nadania jej takiej rangi, aby jej problematyka miała swój oddzielny rozdział podobnie jak np. zasady ustności,  swobodnej oceny dowodów, formalizmu procesowego i innych. Wobec faktu, że zasada prawdy koliduje z zasadami formalizmu procesowego, czy też z zasadą swobodnej oceny dowodów, ranga prawdy mocą spójności danego systemu musi być niewielka.   

 Autorka jednak zwraca uwagę na zmianę o której wspomniałem wyżej, pisząc, że w 1950 roku zasada prawdy materialnej należała do podstawowych zasad prawa cywilnego - nosiła nawet miano zasady obiektywnej. Zasada ta w intencji ustawodawcy zawierała nakaz dla sądu do wszechstronnego zbadania wszystkich okoliczności i wyjaśnienia rzeczywistej treści stosunków faktycznych i prawnych. W związku z tym sąd był zobligowany do samodzielnego podejmowania czynności, które były potrzebne do pełnego zebrania materiałów i dowodów.

Autorka zwraca uwagę na to, że dowody i wyjaśnienia przedstawione przez strony postępowania, nie mogą w rzeczy samej stanowić przejawu prawdy materialnej. Wynika to z tego, że mamy do czynienia z odmiennym interesem stron - prawda materialna jest niezależna od celu i związanej z nim korzyści.  Po za tym istnieje brak możliwości weryfikacji szczerości strony tj. pokrywania się zawartości immanentnej intencji z jej uzewnętrznionym wyrazem - osoba może kłamać ale de facto może być  przeświadczona o tym, że to co mówi jest prawdą i odwrotnie. Po za tym każda czynność poznawcza jest już z założenia poprzedzona wstępnym indywidualnym nastawieniem, czyli wstępną kategoryzacją tego, co zostanie ujęte w przedstawieniu lub materii rzeczy - każde zjawisko jest współkonstytuowane przez kategorie intelektu a w przypadku interesowności poprzez psychologiczne motywy związane z celem i zawierającym się w nim procesowym interesem strony.

Taka sytuacja powoduje, że teoretycznie tylko sąd jest w stanie w sposób obiektywny i niezależny orzec o prawdzie - sąd z założenia nie jest związany osobistymi motywami, ani celem związanym z pragmatycznymi oczekiwaniami stron. W związku z tym sam musiałby podejmować wszystkie czynności w zakresie ustalenia faktów opartych na prawdzie materialnej. Niestety natura pracy sądu uniemożliwia podejmowanie wszechstronnych czynności, które swym zakresem miałyby obejmować całą przestrzeń danej sprawy. Sąd nie ma możliwości dokonywania bezpośredniego oglądu zjawisk i rzeczy,  które składają się na przedmiot sprawy i które zarazem stanowią podstawę dla konstruowania faktów. Dla kontrastu można przywołać sędziego piłkarskiego, który ma znacznie pełniejszy obraz stanu rzeczy ale i tak jest skazany na własną perspektywę, co implikuje pomyłki.   

Efektem zmiany z 1996 roku było zawężenie uniwersum zdarzenia - przedmiotu sporu do tego, co przedstawiają strony postępowania - zgodnie ze swoją wolą i interesem. Sąd już nie jest zainteresowany prawdą materialną ale prawdą logiczną, prawdą formalną lub też prawdą pragmatyczną, która będzie wynikać z tego, co mówią strony, jak to mówią, z tego jakie dowody zostały przez strony przedstawione na poparcie przedstawianych faktów, ze związków logicznych i zastosowanych metod rozumowania itp. Przy czym po pierwsze: metody rozumowania prawniczego oparte na np. sylogizmie prawniczym są dość specyficzne i metodologicznie wątpliwe. Po drugie: faktów nie należy utożsamiać z prawdą - fakty są językowym opisem stanu rzeczy lub zjawisk, natomiast prawda jest relacją pomiędzy nimi. Poniekąd zwraca na to uwagę Leibnitz pisząc "żaden fakt nie może okazać się rzeczywisty, czyli istniejący, żadna wypowiedź prawdziwa, jeżeli nie ma racji dostatecznej, dla której to jest takie, a nie inne; chociaż racje te najczęściej nie mogą być nam znane". Leibnitz ma na myśli transcendencję, harmonia praestabilitas i Boga  i istnienie dzięki niemu jedynego możliwego świata. W odniesieniu do formalizmu opartym na prawdzie formalnej  tą racją staje się fikcja, co wywiódł już H.Kelsen, szukając podstawy legalizmu i formalizmu. Po za tym na rację w postaci fikcji wskazuje też zdrowy rozsądek, gdyż nie istnieje forma bez materii - jak wywodził Stammler forma jest o tyle formą, o ile jest formą jakiejś materii. Poniekąd zgodny z tym byłby J. Raz, dla którego wszelkie racje są faktami  a przecież fikcyjność formy bez przynależnej jej  materii jest faktem.Choć gwoli ścisłości można przywołać św. Tomasza, który czystą formę identyfikuje z aniołem - istnieje więc wbrew intencjom pozytywistów pewien nośnik metafizyki w ramach systemu prawa.

Obiektywna prawda materialna nie może zależeć od woli i przekonań stron postępowań. Tym samym sąd już nie rozpoznaje spraw w sensie klasycznego rozumienia poznania i prawdy ale raczej interpretuje przedstawione dowody wraz towarzyszącym im twierdzeniom stron. Postępowanie przez sądem cywilnym ma charakter semiotyczny a nie poznawczy. Ujawnia się pierwszeństwo zasady wykładni językowej zarówno wobec ustaw jak i w konsekwencji wobec twierdzeń stron postępowania. Poznanie przedmiotu sprawy wyczerpuje sie w interpretacji znaczeń, logicznych związków pomiędzy nimi, następnie przyporządkowania do wykładni systemowej, co w istocie sprowadza się do zastosowania orzecznictwa i szablonów a następnie pragmatyki związanej z funkcją jakie pełni prawo - mam tu na myśli np. szybkość postępowania.  

 J. Jodłowski w "Postępowanie Cywilne" LexisNexis 2011 r. podejmuje temat prawdy materialnej i wiąże ją z ustanowieniem relacji pomiędzy ustaleniem sądu, co do stanu faktycznego i prawnego sprawy względem rzeczywistości. Zasada prawdy materialnej jest jednak tłem dla omówienia prawdy formalnej będącej jej "PRZECIWIEŃSTWEM". Prawdę formalną autor określa jako prawdę sądową. Jodłowski co do istoty w tej kwestii zajmuje podobne stanowisko jak poprzednio omawiana E. Marszałkowska Krześ. Zwraca jednak uwagę, że sąd obecnie może w określonych okolicznościach nawet pominąć fakty i dowody przedstawione przez strony jeżeli uzna, że okoliczności zostały już wyjaśnione lub też uzna istnienie pewnego typu  uchybień, które stanowią formalną przeszkodę dla ich przedstawienia. Po za tym przedstawione przez strony fakty muszą znaleźć uznanie przez sąd. Nie należy zapominać o  istnieniu innych, przewidzianych przez prawo procesowe możliwości ograniczenia zakresu oraz treści przedmiotu sprawy.  

W kontekście uchylonego § 2 art. 3 kpc autor zwraca uwagę na to, że sąd miał możliwość nie tylko dopuszczenia dowodów nie wskazanych przez strony ale również mógł zarządzić odpowiednie dochodzenie - sąd nie był w żaden sposób związany zakresem określonym przez twierdzenia stron. Po za tym sąd wyższej instancji miał możliwość wzięcia pod rozwagę faktu niewyjaśnienia wszystkich okoliczności sprawy przez sąd pierwszej instancji. J. Jodłowski słusznie zwraca uwagę, że rozbudowane obowiązki sądu powodowały praktyczną i pragmatyczną niemożliwość ich realizowania - skutkiem tego było min. przedłużanie się postępowań.

Następnie autor przedstawia argumentację nieco odbiegającą od stanowiska E. Marszałkowskiej Krześ pisząc, że prawda materialna w dalszym ciągu może być traktowana jako założenie procesu cywilnego, z tym jednak zastrzeżeniem że sąd może w sposób dowolny poprzestać na ograniczeniu się do prawdy formalnej. Autor zwraca przy tym uwagę na pragmatyczność prawdy formalnej. Po za tym prawda materialna może znaleźć miejsce realizacji w procesie jeżeli w sposób prawidłowy zostanie ukształtowana zasada kontradyktoryjności oraz sposób jej realizacji. W mawianym kontekście należy podkreślić wagę odpowiednich przepisów kpc, które umożliwiają swobodę w doborze dowodów tj. art. 233 § 1 kpc - należy jednak zwrócić uwagę na korelację tj. im większa intencjonalna ingerencja sądu w ograniczenie materiału dowodowego i swobodę procesowych działań strony, tym większa rozpiętość zakresu realizacji prawdy formalnej z jednoczesnym zawężeniem rozpiętości dla przestrzeni realizacji prawdy materialnej.

Przy tej okazji warto zwrócić uwagę na pewną dystynkcję, mianowicie o ile w przypadku prawdy materialnej mamy do czynienia ze zgodnością sądu i przekonania z rzeczywistością, to w przypadku prawdy formalnej możemy mieć do czynienia ze zgodnością sądu z faktami, w tym faktami społecznymi, czyli z innymi orzeczeniami sądów, czyli de facto z koherencją, ponieważ fakt już jest ukonstytuowany w języku. Fakt niekoniecznie jest prawdziwy - może być fałszywy - "fakty bywają wrogiem prawdy".   Natomiast wyrażenie przekonania o fałszywym fakcie może być prawdziwe ze względu na koherencję i wewnętrzną spójność niezależnie od stanu rzeczy. Inaczej mówiąc mamy np. fakty historyczne, fakty orzeczeń sądowych, fakty społeczne i te fakty mogą stanowić podstawę dla przekonań niezależnie od relacji tych faktów w stosunku do rzeczywistych stanów rzeczy. Każdy fakt historyczny, lub fakt będący efektem orzeczenia sądowego jest konstytuowany w języku w konkretnych okolicznościach, przez konkretnych ludzi z ich immanentnymi motywami oraz fakultatywnie ze względu na jakiś cel.

Jodłowski podkreśla również znaczenie przeciwstawności zasady swobodnej oceny dowodów wobec zasady legalnej oceny dowodów. W pierwszym przypadku sąd rozważa wiarygodność zebranego materiału według własnego przekonania, natomiast w drugim wypadku sąd jest związany pewnymi sztywnymi regułami. Co prawda swobodna ocena materiału dowodowego nie oznacza całkowitej dowolności, gdyż sąd jest związany zasadami doświadczenia społecznego i obiektywnymi prawami logiki, jednak logika postępowania sądowego jest trywialna - gdyż jej realizacji towarzyszy retoryka, czyli  w ramach jej realizacji właściwie można udowodnić wszystko, nawet ewidentne fałsze.

K.Knoppek w "Postępowanie Cywilne w pytaniach i odpowiedziach" wyd. LexisNexis 2010 r. również zwraca uwagę na to, że zasada prawdy materialnej była podstawową zasadą prawa PRL -u i była wówczas traktowana  jako przeciwieństwo zasady prawdy formalnej na której opierał się system prawa burżuazyjnego. Zwraca na to uwagę również J. Habermas pisząc, że rozbudowany formalizm jest cechą systemów burżuazyjnych a więc prawa dla elit. Knoppek zwraca uwagę, że począwszy od 1996 roku następuje systematyczne "likwidowanie" zasady prawdy obiektywnej w procesie cywilnym, co skazuje prawo cywilne w tym aspekcie na lex imperfecta. Autor zwraca uwagę na zapis art. 316 kpc. gdzie sąd może wydać wyrok niezależnie od stanu dostatecznego wyjaśnienia przedmiotu sprawy. Co prawda art. 224 § 1 kpc zezwala na zamknięcie rozprawy po udzieleniu głosu stronom, jednakże praktyka realizacji tego punktu procesowego ogranicza się raczej do przedstawienia podsumowań i konkluzji.

Kolejna kwestia to zmiana związana z realizacją apelacji, której skuteczność i oczekiwanie pozytywnego rozstrzygnięcia nie można  obecnie oprzeć o zarzut niewyjaśnienia wszystkich okoliczności. Nie istnieje bowiem przepis prawny, który by nakładał na sąd obowiązek wyjaśnienia wszystkich okoliczności sprawy.  

K.Knoppek zwraca uwagę, że o ile zasada prawdy obiektywnej ma swoją wartość, to jednak praktyka i pragmatyka postępowań cywilnych, choćby ze względu na zasadę kontradyktoryjności daje wyższość prawdzie formalnej. Autor podkreśla przy tym rolę profesjonalnych pełnomocników procesowych tj. adwokatów, radców prawnych, którzy orientują się które fakty i dowody mogą znaleźć uznanie sądu.

System prawa wytwarza więc pewien rodzaj konwencji o określonych regułach w ramach której dochodzi do rozstrzygania wszelkich sporów cywilnych. Już wstępne uwarunkowania określone jego ramami i zasadami skazują wszelkie rzeczywiste problemy na ich radykalne zubożenie - czym innym pierwotne dane wejściowe a czym innym przedmiotowe dane procesu sądowego w jak mawiał R. Pound "mechanicznej jurysprudencji" opartej na dedukcyjnej wykładni. W konsekwencji, czym innym dane wyjściowe.  Proces sądowy przypomina trochę termometr wraz z grzałką, której zadaniem jest mierzenie temperatury wody - im dłużej to trwa, tym mniej pierwotnej materii. 

Każdy konkretny spór lub problem cechuje się pewną pierwotną rzeczywistą niepowtarzalnością i złożonością. Kierowanie go na drogę postępowania cywilnego z góry skazuje go na kategoryzację w ogólnych pojęciach i języku systemu. Co więcej skazuje go na zastane i funkcjonujące tam reguły i zasady. Przykład zasady prawdy pokazuje, że struktura, zakres i realizacja prawa w działaniu z góry zasadniczo zmienia pierwotny wymiar i strukturę problemu.

Prawna kategoryzacja problemu skazuje go na pełną formalizację. Powoduje to oczywistą zmianę jego struktury ontologicznej. Tym samym ontyczne przedmioty i relacje pomiędzy nimi w postępowaniu cywilnym są zupełnie innymi przedmiotami, niż w rzeczywistości i w życiu. Tak jak zasada prawdy formalnej jest przeciwna zasadzie prawdy materialnej tak per analogia  spór w sądzie, co do zakresu i struktury jest czymś przeciwnym w stosunku do sporu opartego o rzeczywiste i materialne problemy. Inaczej rzecz ujmując ze względu na założony brak realizacji prawdy w wymiarze materialnym tj. związanym z asercją w bycie lub zgodnością i adekwatnością, przedmiot sporu sadowego w założeniu  realizuje się zaledwie korelatywnie i horyzontalnie w stosunku do przedmiotowej zawartości sporu rzeczywistego. Prawda a właściwie taka a nie inna formalno - dogmatyczna konstrukcja zasady prawdy zakłada możliwość braku wertykalnego odniesienia pomiędzy przedmiotem postępowania cywilnego a przedmiotem rzeczywistych problemów.

Przedmiot sporu sądowego przypomina więc przedmiot sztuki teatralnej, gdzie scenariusz współtworzą strony postępowania oraz  akceptujący lub odrzucający ich wytwory sąd. Scenariusz ten może odpowiadać przebiegowi analogicznego scenariusza w rzeczywistości ale nie musi, gdyż w rzeczywistości reżyserem jest życie.

Kolejna rzecz to udział profesjonalnych prawników, gdzie ich udział uzależniony jest zasobności majątkowej stron. Po za tym wśród prawników są  tacy, którzy solidnie pracują dla swojego klienta i tacy, którzy traktują klienta jako jednego z wielu. Nie mniej jednak w praktyce i pragmatyce procesowej zamożność strony wpływa na większe szanse jego racji i związanej z nią prawdy formalnej.

Postępowanie sądowe staje się nie już tylko możliwą opowieścią w scenariuszu kategorii prawnych konstytuujących przedmiot tego scenariusza ale również czymś w rodzaju teatru, gdzie strony same odgrywają rolę zgodnie z własnym  interesem procesowym pod ornamentem swojego wizerunku i retoryki prawniczej.

Wszystkie te uwarunkowania sprawiają, że pierwotna wypowiedź, która jest podstawą rozpoczęcia procesu, w ramach konwencji procesu zmienia swoją formę i treść.

Warto w tym miejscu przytoczyć myśl Russela, która pokazuje jak bardzo nasza pierwotna intuicja dotycząca prawdziwości wypowiedzi może się mylić. Jeżeli bowiem uzależniamy prawdziwość zdania od przedmiotów w świecie to, przecież zastąpienie jakiegoś wyrażenia innym odnoszącym się do tego samego przedmiotu nie powinno mieć wpływu na wartość logiczną. Mamy dwa zdania" pierwsze: " Król Jerzy IV pragnął się dowiedzieć, czy Scott jest autorem Waverleya", drugie: Król Jerzy IV pragnął się dowiedzieć, czy Scott jest Scottem". Pierwsze z nich jest być może prawdziwe, drugie z nich jednak jest fałszywe - Król Jerzy IV bowiem chciał się dowiedzieć kto jest "autorem Waverleya" a nie tego czy "Scott jest Scottem". Odpowiedź jest fałszywa pomimo tego, ze obie odpowiedzi desygnują tą samą osobę.

Powyższa problematyka jest związana z łącznikiem "jest", który może być traktowany jako słówko wyrażające identyczność: "Scott jest Scottem" oraz jako słówko wyrażające predykację tj.: "Scott jest autorem Waverleya".

Istota formalizmu opiera się na zrównaniu wszystkich wypowiedzi w jednolitą strukturę, co powoduje, że "jest" egzystencjalne ma takie samo znaczenie jak "jest" jako zwykły łącznik identyczności.

Pierwotna wypowiedź sformułowana w określonych okolicznościach na podstawie określonego materiału, która jest podstawą złożenia pozwu i wszczęcia postępowania cywilnego, na skutek zmian okoliczności i innych uwarunkowań zmienia swoje znaczenie, zmienia swój sens i desygnat. Tym samy w postępowaniu sądowym mamy do czynienia z zupełnie innym bytem, niż byt pierwotny.

Przeprosiny, które musi sformułować osoba, która przegrywa proces opierają się w istocie na tym, co zrobiono z tą pierwotną wypowiedzią w postępowaniu sądowym. Można wręcz powiedzieć, że osoba przeprasza za przegrany proces a nie za pierwotna wypowiedź. Treść przeprosin nie dotyczy bowiem wypowiedzi pierwotnej z towarzyszącymi jej okolicznościami ale wypowiedzi, która wraz z warunkami procesu zmieniała swoje warunki pierwotne.

Gdybym wypowiedział przekonanie, że gwiazda wieczorna jest najpiękniejszą z gwiazd, a następnie zostałbym pozwany przez gwiazdę poranną za sformułowanie nieprawdy i naruszenie dóbr osobistych tej gwiazdy, a zarazem  proces toczyłby się o poranku, to tym samym musiałbym przegrać proces sądowy - właśnie taki jest wymiar prawdy formalnej - sądowej.

Ujawnia się więc w tym aspekcie trywialność postępowania przed sądem cywilnym. 

Z powyższego wywodu może wynikać hipoteza, że paradoksalnie prawo cywilne PRL-u w większym stopniu bliższe było prawdzie, niż to, które jest obecnie. Hipoteza ta w swych założeniach jest poniekąd uzasadniona, aczkolwiek należy podkreślić wagę  rzeczywistego sposobu realizacji prawdy w procesie cywilnym - a z tym mogło być różnie. Niemniej jednak zarówno w prawie PRL-u jak i w prawie współczesnym, prawdę można sprowadzić do pojęcia prawdy, gdzie różnice pomiędzy prawdą formalną a prawdą materialną mają charakter konceptualny tj. wyczerpują sie w  dystynkcjach pojęciowych, czy też formalnych.

Prawda wymaga bowiem czegoś więcej niż sama teoria prawa. Prawda wymaga moralności a tej dziedzinie nie ma żadnych różnić pomiędzy prawem PRL-u a prawem aktualnym - obie koncepcje zbudowane są na identycznym podłożu ideowym. Można wręcz powiedzieć, że dzisiejsze prawo jest racjonalizacją pewnej fikcji tj. idei prawdy materialnej w prawie PRL-u, gdyż ideowe podłoże oparte o założenia pozytywistyczne, odrzuca wartości związane z koncepcjami prawno-naturalnymi, a prawda przecież jest wartością.

Charakterystyczne jest to, że autorzy koncepcji prawa naturalnego obok moralności wiele miejsca poświęcają prawdzie. Można wymienić G.Radbrucha gdzie autor tak oto ujmuje rolę prawdy: "siostrą sprawiedliwości jest prawda. W narodowym socjalizmie prawdziwość, wierność i wiarygodność zostały nie tyle trwale okaleczone, ile z gruntu odrzucone. Do praktyk narodowosocjalistycznych należało używanie słów w sposób jawnie sprzeczny ze stanem rzeczy... ". Ze słów Radbrucha można wywieźć, że skoro prawda ma charakter formalny to i sprawiedliwość ma podobną cechę konstytuującą jej istotę.

  Pozytywizm prawny tak jak wspomniał G.Radbruch odrzuca prawdę. Nie zajmują się nią ani J.Raz, ani H.L.A.Hart. A H.Kelsen z kolei koncentruje się na poszukiwaniu fikcji, która jest ideowym źródłem legalizmu, formalizmu i w konsekwencji prawdy formalnej, bo przecież z fikcji wynika wszystko.

W jednym z poprzednich tekstów powoływałem się na przedstawiciela neokantyzmu marburskiego R.Stammlera, który wiązał prawo pozytywne z jednej strony  z formą życia a z drugiej strony materią prawa natury. Przedstawiciel neokantyzmu badeńskiego G.Radbruch wiąże prawo z przejawem kultury, która będąc swoistą realnością nieustannie dąży do urzeczywistnienia wartości. W  przypadku Stammlera chodziłoby o nieustanne dążenie ku temu, co słuszne. Prawo wedle Radbrucha jest faktem odniesionym do wartości, które są celem ale również i źródłem jego obowiązywania. Prawo służy swoistej wartości, która utożsamia ze sprawiedliwością ideę prawa. To sprawiedliwość podobnie jak wszytko co dobre, piękne i prawdziwe ma wartość absolutną, której nie sposób wywieźć z żadnej innej.

Zestawienie prawa z moralnością należy do istoty koncepcji prawno naturalnych i nie tylko - można tu wymienić L.Petrażyckiego, który realizm prawniczy wiąże z ujawniającym się na powierzchni  prawem pozytywnym a zawartą w wewnętrznej  naturze człowieka, opartą o sumienie, moralnością  Podobne koncepcje mamy poza wymienionymi wyżej u Fullera a wcześniej Kanta.

Co prawda B. Brożek w "Normatywności prawa" wiąże koncepcje prawno - naturalne z logosem świata i Bogiem, który konstytuował świat odpowiednio starożytny a poźniej świat średniowieczny, jednak tego typu identyfikacja pomija koncepcje fenomenologiczne i koncepcje neokantowskie.

Dzisiejsza rzeczywistość prawa w tym prawa cywilnego separuje wartości, moralność, sumienie i wszelką głębię. To co prawne, to zarazem uwidocznione na powierzchni, uwidocznione tak jak już była o tym  mowa, w pewnego rodzaju przedstawieniu.

Do efektów powierzchniowych ukazujących się w przedstawieniu  należy zaliczyć  wymiar społeczny wszystkich wyroków mocą których, system prawa cywilnego  obliguje i zmusza  ludzi do przepraszania za swoje słowa - nierzadko za słowa prawdziwe.

Odkrycie wnętrza i presupozycji tych aktów publicznego upokarzania ludzi pokazuje prawdziwą prawdę. Ten wymiar prawdy związanej z wartościami jednocześnie ukazuje wyjściowy fałsz na powierzchni implikowany przez formalną prawdę  ukrytą pod powierzchnią tj. w mechanizmie cywilnej jurysprudencji.

Poszerzenie perspektywy wywołuje uwidocznienie pełnego obrazu zarówno tego, co odkryte jak i tego co ukryte. Logika obrazu ukazuje koniunkcję prawdy materialnej pierwotnego źródła (pierwotnej wypowiedzi), następnie prawdy formalnej  ukrytej pod powierzchnią (przedmiotowy sposób i realizacja procesu) i wyjściowego fałszu odkrytego mocą logicznej konieczności na powierzchni.

Co prawda logika parakonsystentna rozwiązuje takie problemy ale nie chodzi przecież o zredukowanie ujawnionego bytu z powrotem do dramatu logiki prawdy formalnej.

Tu raczej ujawnia się gilotyna. Już bowiem kilkaset lat temu Hume udowodnił, że nie istnieje logiczne przejście od bytu do powinności. O ile pozytywizm prawny wyjątkowo skwapliwie czerpie z myśli Huma, znosząc dotychczasową nierozłączność relacji bytowej aksjologii i prawa pozytywnie ustanowionego, to niestety nie jest zbyt konsekwentny.

 Analogicznie bowiem z praw logiki, członów tych praw, związków znaczeniowych i innych funkcjonalnych schematów w procesie sądowym nie można wywieźć bytu w swej egzystencji wraz pierwotnie z przynależną mu prawdą.

 J.Finnis w książce Prawa naturalne i uprawnienia naturalne tak o to ujmuje różnice pomiędzy prawdą orzekająca o istnieniu a prawdą będącą efektem logicznego wnioskowania: "... rozumowanie ukierunkowane na prawdę może dostarczyć wyjaśnienia istnienia rzeczy (w tym porządków rzeczy i dóbr, które mogą zaistnieć dzięki naszym wyborom, działaniom, projektom, zaangażowaniom a także aktom rozumienia, za sprawą których rozumiemy te porządki i dobra) - wyjaśnienia mające pewniejsze podstawy, niż rzekome wnioskowanie, które od porządku i dobra przechodzi bezpośrednio do transcendentnej inteligencji i mądrości. To uzasadnione naszym zdaniem wyjaśnienie jest oczywiście niepełne. Nie stwierdza niczego na temat wyjaśniającego stanu rzeczy, prócz tego, że zawiera on w sobie to wszystko, co jest potrzebne do istnienia wszystkich innych stanów rzeczy". Finnis wskazuje, że wnioskowania dedukcyjne istnieją w sposób konieczny w ramach ludzkiego myślenia pomimo tego, że nie da się ich w sposób ostateczny uzasadnić. 

 Uczciwy człowiek, który wypowiada sądy zgodnie ze swoim przekonaniem oraz z posiadanymi dowodami, które są spójne z ustaleniami historyków, musi publicznie przeprosić, gdyż spójność  tej pierwotnej zgodności z ustalonymi przez historyków stanami rzeczy jest niekoherentna z już ustanowionymi faktami społecznymi. Faktami społecznymi, które zaistniały jako konsekwencja określonego sposobu stosowania prawa w ramach logiki koherencji i prawdy formalnej. Co więcej faktami, które mocą określonych technik wywierania wpływu społecznego  poniekąd zostały społecznie zaakceptowane. Historyk nie powinien więc zajmować się ustalaniem obiektywnie prawdziwych faktów historycznych, gdyż moc obowiązującą mają fakty społeczne oparte na formalnej koncepcji prawdy. Rzetelny historyk staję sie więc w kimś w rodzaju filozofa, który zajmuje się metafizyką. Z drugiej strony mamy historyków pragmatycznych, których ustalenia są zgodne z implicite zaakceptowaną społecznie prawdą formalną    

Powyższa problematyka ukazuje wolność słowa w pełnym świetle.

Co prawda wolność słowa to pewne pojęcie, które reprezentuje kategorię związaną z ideą, to jednak w jakiś sposób ona tj. wolność słowa istnienie niezależnie od rodzaju wymienionego związku. Powstaje pytanie, czy jako idea, czy tylko jako pojęcie w ramach konceptualnej, czyli formalnej spójności pojęć. Opieranie się o idee w dzisiejszych czasach jest niepragmatyczne a tym samym i nierozsądne. Pozostaje więc redukcja do analityki pojęć z wyłączeniem ewentualnych empirycznych czynników falsyfikacyjnych, gdyż wówczas już na wstępie nie byłoby przedmiotu analizy.    

Zmuszanie do przeprosin K.Wyszkowskiego i innych za wyrażanie swoich przekonań o stanach rzeczy na podstawie wiedzy deskryptywnej historyków, skazuje na pozorność działań tych, którzy rzekomo o jakąś wolność walczyli. Pokazuje to tragizm tych osób, którzy de facto o coś walczyli ale dzisiejsza ich postawa wskazuje, że nie bardzo wiedzieli o co.

 W tym kontekście ujawnia się dzisiejszy aspekt walki o wolność słowa, która obecnie koncentruje się wokół prawa karnego.

Sytuacja wydaje się być analogiczna jak wyżej tj. walka oparta na ignorancji. Prawo karne bowiem przynajmniej teoretycznie zawiera w sobie przestrzeń dla realizacji prawdy materialnej. Zresztą sama praktyka postępowań karnych pokazuje, że oskarżony ma bardzo duże możliwości przedstawiania dowodów i innych swoich racji a tym samym udowadniania swojej niewinności. Intuicja wskazuje, że mimo wszystko w takim procesie K.Wyszkowski nigdy nie byłby skazany.

Dzisiejsza walka o wolność słowa, to tak naprawdę uwiarygodnianie mechanizmu pragmatyki i prawdy w postaci jej formy. No cóż, tak jak kiedyś mieliśmy ludzi rzekomo walczących o wolność słowa, tak dziś mamy analogię w postaci ludzi rzekomo broniących tej wolności. Czy wobec specyfiki procesu cywilnego, nie lepiej byłoby pozostawić problemu wolności słowa explicite  regulacjom prawa karnego?

Gdyby istniały idee i wartości mające swój byt w sobie, gdyby miały one powagę, społeczną akceptację oraz przysługujące im uprawnienia, to K. Wyszkowski przepraszając L.Wałęsę musiałby również przeprosić prawdę w wyniku procesu przed trybunałem rozumu, zdrowego rozsądku i sumienia.

Nie ma żadnej walki o wolność słowa jeżeli ci, którzy o nią rzekomo walczą, przechodzą do porządku dziennego z tego typu patologiami jak przepraszanie za mówienie prawdy.     

 

 

To co jest, jest in actu, natomiast to, co jest inaczej niż w akcie - naprawdę nie jest.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka